Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

- Ino, czy można? - usłyszawszy głos Katheriny, odpowiedziałam twierdząco - Dzisiaj idziemy na zebranie do twojej byłej Akademii. Chcemy, żebyś poszła z nami. Powoli musisz się wdrążać w nasze zadania. - pokiwałam głową.

- Katherine, ja... Nie wiem jak powinnam się ubrać. - starsza pani uśmiechnęła się ciepło i podeszłyśmy do mojej szafy, z której wyciągnęła czarną sukienkę do połowy ud, którą kupiłam na ostatnich wspólnych zakupach z Kathy, na których spotkałyśmy Yesubai.

- Myślę, że powinna się nadać. Ale załóż do tego jeszcze pół pelerynę. - poinstruowała mnie. Skinęłam głową na jej uwagę i zaraz po opuszczeniu przez nią mojego pokoju, ubrałam na siebie sukienkę wskazaną przez przedstawicielkę Rady, pół pelerynę, czarne rajstopy i buty do połowy łydek, sznurowane, po czym ruszyłam do łazienki.

Polokowałam włosy, po czym rozczesałam włosy, dzięki czemu były lekko pofalowane i spływały brązowymi falami na moje plecy. Zaznaczyłam swoje oczy czarną kredką, obrysowując je dookoła i zaznaczając ciemnym cieniem, a usta pociągnęłam krwistoczerwoną szminką, po czym wyszłam z pokoju.

Zeszłam do głównego foyer,  w którym czekali na mnie pozostali członkowie Rady. Bez słowa skierowali się do mniejszych drzwi, które były ukryte za stojącymi wieszakami, a gdy je otworzyli, zobaczyłam identyczny portal jak ten, który znajduje się w mojej starej Akademii. 

Kiedy nadeszła moja kolej, z całych sił skupiłam się na myśli o Akademii, a gdy przeszłam przez "drzwi", znalazłam się w sali konferencyjnej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu zauważając, że jeszcze nie ma nikogo poza nauczycielami z Akademii, ponieważ zwykle w naradach uczestniczyli także uczniowie.

Zajęliśmy miejsca na samym przodzie sali, które podczas debat zajmowały strony, z tą różnicą, że teraz siedzeń było więcej i nie były one podzielone na dwie strony. Miejsca po środku były zajęte przez przedstawicieli, a ja siedziałam od razu po ich prawej stronie. Musiałam się uczyć co i jak.

Kiedy do sali weszli Łowcy, napotkałam ich zdziwione spojrzenia. Uśmiechnęłam się do Kathy, a w odpowiedzi dostałam promienny uśmiech. Zaczęłam patrzeć na wszystkich Łowców, a kiedy zobaczyłam Zack'a, natychmiast odwróciłam wzrok, patrząc na Przedstawiciela naszej Rady, który podszedł do mównicy i zaczął swoje przemówienie.

- Ostatnio dostaliśmy wiele niepokojących informacji na temat Demonów. Cuntery niepokoiły nie tylko nasz wymiar, chociaż ten w szczególności. Ludzie są nękani przez wilkołaki i wampiry, a z kolei te Demony uznały ich wymiar za darmowy zastrzyk nowych przedstawicieli swoich gatunków, ale nie będziemy wam zawracać nimi głowy, ponieważ to nasze zadanie. Szczegóły przedstawi wam nasza przyszła przedstawicielka. - powiedział, a ja zachowałam kamienną twarz, skinęłam głową i przypomniałam sobie wszystko, co usłyszałam o tej sprawie. 

Podeszłam do mównicy, powiodłam po zebranych swoim spojrzeniem i zauważyłam, że szeptali między sobą, a na zdziwione spojrzenia odpowiadałam swoim, chłodnym. Położyłam ręce na drewnianej powierzchni i wzięłam głęboki oddech, przez cały czas zbierając myśli dotyczące tego, jak ma przebiec moja przemowa.

- Jak wiecie, źle się dzieje w państwie duńskim*. - przemówiłam donośnym i rzeczowym tonem. Mój głos był pewny siebie i nie zdradzał zdenerwowania, które odczuwałam, ponieważ bałam się popełnić choćby najmniejszej pomyłki- Na naszych granicach ostatnio pojawiło się wiele Demonów, które nachodzą wielu Łowców. Skargi napływają z wielu miast. Musimy coś z tym zrobić. Nie możemy zaniechać interwencji, ponieważ problem może niedługo pochłonąć cały nasz wymiar, czego byśmy nie chcieli. Proszę, wysłuchamy waszych pomysłów. - powiedziałam, słysząc cichą podpowiedź Katherine. Kilka Łowców podniosło ręce, a dokładniej jeden wykładowca i trzech uczniów, w tym Zack.

Reszta narady upłynęła gładko, bez większych problemów. Kiedy Rada zmierzała do portalu, ktoś skoczył na mnie, przytulając moją osobę. Zaśmiałam się, oddając uścisk i słysząc radosny pisk przyjaciółki.

- Cieszę się, że cię widzę! - pisnęła, a ja zachichotałam.

- Tak, ja także. - odparłam z ciepłym uśmiechem. 

- Jak tam w Radzie? A, właśnie. Czyż nie miałam racji, żebyś to kupiła? - przewróciłam oczami, kiwając głową.

- Jest całkiem Okey, przyjęli mnie bardzo ciepło i tak, miałaś rację, bo sama Katherine powiedziała, żebym ją ubrała. - uśmiechnęła się zwycięsko, a ja zauważyłam Lucę, który stał w drzwiach, uśmiechnął się i skinął mi głową, co odwzajemniłam z uśmiechem - Dobrze, leć, bo ktoś na ciebie czeka. - szepnęłam konspiracyjnym tonem, a ona odwróciła się i rozpromieniła się cała.

- Tak, powodzenia! - przytuliła mnie, po czym poszła do swojego chłopaka; uśmiechnęłam się i chciałam odejść, ale kiedy się odwróciłam, wpadłam na kogoś. Nie musiałam patrzeć na kogo, kiedy poczułam znajomy zapach: Zack.

Spuściłam głowę, nie chcąc na niego patrzeć, co okazało się a wykonalne, ponieważ podniósł mój podbródek i zmusił, żebym na niego spojrzała. 

- Zack, muszę iść. - mruknęłam, ale on złapał mnie za ręce i uśmiechnął nonszalancko, po czym pocałował wierzchnie strony moich dłoni.

- Dobrze, w takim razie powiem tylko: pięknie wyglądasz. - wyrwałam ręce z jego uścisku i podeszłam do portalu, ponieważ zostałam tu tylko ja z całej Rady. 

Kiedy stanęłam przed szarą taflą, odwróciłam się i zobaczyłam Zack'a, który jakby wyczuwając moje spojrzenie, zatrzymał się i obrócił w moją stronę. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu on uśmiechnął się półgębkiem i puścił mi oczko, po czym odszedł. Żachnęłam się powietrzem, nie dowierzając w to, co przed chwilą zrobił. Co za impertynencki, arogancki i bezczelny człowiek! Kiedy o tym pomyślałam, odgoniłam wspomnienia, w których widziałam jaki był czuły, po czym przeszłam przez portal.

* W. Shakespeare, Hamlet

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro