Rozdział 26
- Ino, czy można? - usłyszawszy głos Katheriny, odpowiedziałam twierdząco - Dzisiaj idziemy na zebranie do twojej byłej Akademii. Chcemy, żebyś poszła z nami. Powoli musisz się wdrążać w nasze zadania. - pokiwałam głową.
- Katherine, ja... Nie wiem jak powinnam się ubrać. - starsza pani uśmiechnęła się ciepło i podeszłyśmy do mojej szafy, z której wyciągnęła czarną sukienkę do połowy ud, którą kupiłam na ostatnich wspólnych zakupach z Kathy, na których spotkałyśmy Yesubai.
- Myślę, że powinna się nadać. Ale załóż do tego jeszcze pół pelerynę. - poinstruowała mnie. Skinęłam głową na jej uwagę i zaraz po opuszczeniu przez nią mojego pokoju, ubrałam na siebie sukienkę wskazaną przez przedstawicielkę Rady, pół pelerynę, czarne rajstopy i buty do połowy łydek, sznurowane, po czym ruszyłam do łazienki.
Polokowałam włosy, po czym rozczesałam włosy, dzięki czemu były lekko pofalowane i spływały brązowymi falami na moje plecy. Zaznaczyłam swoje oczy czarną kredką, obrysowując je dookoła i zaznaczając ciemnym cieniem, a usta pociągnęłam krwistoczerwoną szminką, po czym wyszłam z pokoju.
Zeszłam do głównego foyer, w którym czekali na mnie pozostali członkowie Rady. Bez słowa skierowali się do mniejszych drzwi, które były ukryte za stojącymi wieszakami, a gdy je otworzyli, zobaczyłam identyczny portal jak ten, który znajduje się w mojej starej Akademii.
Kiedy nadeszła moja kolej, z całych sił skupiłam się na myśli o Akademii, a gdy przeszłam przez "drzwi", znalazłam się w sali konferencyjnej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu zauważając, że jeszcze nie ma nikogo poza nauczycielami z Akademii, ponieważ zwykle w naradach uczestniczyli także uczniowie.
Zajęliśmy miejsca na samym przodzie sali, które podczas debat zajmowały strony, z tą różnicą, że teraz siedzeń było więcej i nie były one podzielone na dwie strony. Miejsca po środku były zajęte przez przedstawicieli, a ja siedziałam od razu po ich prawej stronie. Musiałam się uczyć co i jak.
Kiedy do sali weszli Łowcy, napotkałam ich zdziwione spojrzenia. Uśmiechnęłam się do Kathy, a w odpowiedzi dostałam promienny uśmiech. Zaczęłam patrzeć na wszystkich Łowców, a kiedy zobaczyłam Zack'a, natychmiast odwróciłam wzrok, patrząc na Przedstawiciela naszej Rady, który podszedł do mównicy i zaczął swoje przemówienie.
- Ostatnio dostaliśmy wiele niepokojących informacji na temat Demonów. Cuntery niepokoiły nie tylko nasz wymiar, chociaż ten w szczególności. Ludzie są nękani przez wilkołaki i wampiry, a z kolei te Demony uznały ich wymiar za darmowy zastrzyk nowych przedstawicieli swoich gatunków, ale nie będziemy wam zawracać nimi głowy, ponieważ to nasze zadanie. Szczegóły przedstawi wam nasza przyszła przedstawicielka. - powiedział, a ja zachowałam kamienną twarz, skinęłam głową i przypomniałam sobie wszystko, co usłyszałam o tej sprawie.
Podeszłam do mównicy, powiodłam po zebranych swoim spojrzeniem i zauważyłam, że szeptali między sobą, a na zdziwione spojrzenia odpowiadałam swoim, chłodnym. Położyłam ręce na drewnianej powierzchni i wzięłam głęboki oddech, przez cały czas zbierając myśli dotyczące tego, jak ma przebiec moja przemowa.
- Jak wiecie, źle się dzieje w państwie duńskim*. - przemówiłam donośnym i rzeczowym tonem. Mój głos był pewny siebie i nie zdradzał zdenerwowania, które odczuwałam, ponieważ bałam się popełnić choćby najmniejszej pomyłki- Na naszych granicach ostatnio pojawiło się wiele Demonów, które nachodzą wielu Łowców. Skargi napływają z wielu miast. Musimy coś z tym zrobić. Nie możemy zaniechać interwencji, ponieważ problem może niedługo pochłonąć cały nasz wymiar, czego byśmy nie chcieli. Proszę, wysłuchamy waszych pomysłów. - powiedziałam, słysząc cichą podpowiedź Katherine. Kilka Łowców podniosło ręce, a dokładniej jeden wykładowca i trzech uczniów, w tym Zack.
Reszta narady upłynęła gładko, bez większych problemów. Kiedy Rada zmierzała do portalu, ktoś skoczył na mnie, przytulając moją osobę. Zaśmiałam się, oddając uścisk i słysząc radosny pisk przyjaciółki.
- Cieszę się, że cię widzę! - pisnęła, a ja zachichotałam.
- Tak, ja także. - odparłam z ciepłym uśmiechem.
- Jak tam w Radzie? A, właśnie. Czyż nie miałam racji, żebyś to kupiła? - przewróciłam oczami, kiwając głową.
- Jest całkiem Okey, przyjęli mnie bardzo ciepło i tak, miałaś rację, bo sama Katherine powiedziała, żebym ją ubrała. - uśmiechnęła się zwycięsko, a ja zauważyłam Lucę, który stał w drzwiach, uśmiechnął się i skinął mi głową, co odwzajemniłam z uśmiechem - Dobrze, leć, bo ktoś na ciebie czeka. - szepnęłam konspiracyjnym tonem, a ona odwróciła się i rozpromieniła się cała.
- Tak, powodzenia! - przytuliła mnie, po czym poszła do swojego chłopaka; uśmiechnęłam się i chciałam odejść, ale kiedy się odwróciłam, wpadłam na kogoś. Nie musiałam patrzeć na kogo, kiedy poczułam znajomy zapach: Zack.
Spuściłam głowę, nie chcąc na niego patrzeć, co okazało się a wykonalne, ponieważ podniósł mój podbródek i zmusił, żebym na niego spojrzała.
- Zack, muszę iść. - mruknęłam, ale on złapał mnie za ręce i uśmiechnął nonszalancko, po czym pocałował wierzchnie strony moich dłoni.
- Dobrze, w takim razie powiem tylko: pięknie wyglądasz. - wyrwałam ręce z jego uścisku i podeszłam do portalu, ponieważ zostałam tu tylko ja z całej Rady.
Kiedy stanęłam przed szarą taflą, odwróciłam się i zobaczyłam Zack'a, który jakby wyczuwając moje spojrzenie, zatrzymał się i obrócił w moją stronę. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu on uśmiechnął się półgębkiem i puścił mi oczko, po czym odszedł. Żachnęłam się powietrzem, nie dowierzając w to, co przed chwilą zrobił. Co za impertynencki, arogancki i bezczelny człowiek! Kiedy o tym pomyślałam, odgoniłam wspomnienia, w których widziałam jaki był czuły, po czym przeszłam przez portal.
* W. Shakespeare, Hamlet
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro