Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

- Dobra, wychodzę! - powiedziałam odsłaniając kotarę, a Kathy zaklaskała.

Miałam na sobie czarną, typowo gotycką sukienkę. Jej dekolt był w kształcie serca i można było ją bezproblemowo dostosować na szerokość, ponieważ była sznurowana z tyłu. Góra była wykonana z jednolitego, kruczego materiału, natomiast dół sukienki oprócz tego, miał doszytą tego samego koloru koronkę w róże. Jej spódnica była trochę dłuższa z tyłu, a z przodu sięgała połowy uda, a różnica  długości wynosiła jakieś 15 centymetrów. Poza tym, od dwóch najwyższych punktów dekoltu odchodziły sznureczki, które łączyły się z wisiorkiem na szyi, który kojarzył mi się z tym, który miała kopciuszek.

- Nie jestem przekonana. - mruknęłam, a ona machnęła ręką. 

- Jest piękna! Bierzemy ją! Idealna na jakieś spotkania, nie do wyjścia, ale na poważniejsze zebrania: idealna. - przewróciłam oczami, ale nie kłóciłam się. Dłużej żyła w tym wymiarze, więc musiałam zaufać jej opinii.

- Nie wiem czy wiesz, ale potrzebuję, też czegoś innego! - powiedziałam zza kotary i od razu do środka wsunęła się jej ręka z długą suknią. Zatkałam usta dłonią, na jej widok i powiesiłam ją na wieszaku, po czym szybko się w nią przebrałam i spojrzałam w lustro. Ta suknia była piękna.

Odetchnęłam i wyszłam z przymierzalni. 

- I jak? - zapytałam, a przyjaciółka otworzyła usta ze zdziwienia.

- Wyglądasz przepięknie! Musisz ją wziąć! - pisnęła, a ja zaśmiałam się.

- Tak, mnie także się podoba. A ty znalazłaś coś dla siebie? - wskazała głową suknie obok siebie. Była podobna do mojej, ale miała na sobie więcej czarnego tiulu, ale nadal była wspaniała. Skinęłam jej głową z uśmiechem.

- Ina?! Wyglądasz olśniewająco! - odwróciłyśmy się w stronę dziewczyny, która to krzyknęła, a naszym oczom ukazała się Yesubai. Wysiliłyśmy się na uśmiech - Wyglądasz... Wow, brak mi słów. - zaśmiałam się.

- Dziękuję. - powiedziałam grzecznie - A ty co tutaj robisz? - spytałam i zauważyłam rumieńce na jej policzkach, gdy spuściła głową.

- Em... No, ten.. Ja... Szukam sukni na... mój... Wielki dzień? - poczułam gulę w gardle, ale nie dałam tego po sobie poznać. Kątem oka zauważyłam, że Gennaro z całych sił powstrzymuje się, żeby jej nie przywalić.

- Więc powodzenia życzę! Jest tutaj wiele pięknych sukni. - spojrzała na mnie przepraszająco.

- Naprawdę nie spodziewałam się, że mnie o to spytasz. Przepraszam, na mnie już chyba pora. - z tymi słowami, odeszła.

- Nie trawię jej. - wzruszyłam ramionami na słowa blondynki.

- Trudno. To wina Zack'a i wiesz o tym. - zmusiłam się do promiennego uśmiechu - No, nie traćmy czasu! Dzień już się kończy, a ja jeszcze muszę spakować bagaże, a przynajmniej ich część! - pokiwała głową, po czym poszłyśmy do kasy.

Pół godziny później wróciłyśmy do Akademii. Kathy położyła swoje rzeczy na podłodze, po czym rzuciła się na łóżko i patrzyła jak krzątam się po pokoju, zbierając wszystkie moje ubrania i inne przedmioty, po czym rzucam je na łóżko i zaczynam segregować.

- Nie wierzę, że to już jutro. - szepnęła, a ja zaprzestałam czynności i spojrzałam ze smutkiem wypisanym w oczach na przyjaciółkę. 

- Wiem, to wydaje się nierealne. - zgodziłam się i usiadłam ciężko na łóżko, w akompaniamencie mojego cichego westchnienia.

- Przepraszam, po prostu ta myśl mnie dołuje. - posłałam jej blady uśmiech.

- Wiem, a ja po raz kolejny tracę przyjaciółkę. - pokręciłam ze zrezygnowaniem głową - Szczęśliwe życie chyba nie jest mi pisane. - Łowczyni zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie, żebym wyjaśniła tę sprawę - Chodzi mi o to, że najpierw mój przyjaciel, Rico, wyjechał. Później ja opuściłam mojego drugiego przyjaciela i przyjaciółkę, bo odeszłam ze szkoła Czarodziei, ale wtedy poznałam ciebie. Stałaś się moją przyjaciółką i teraz muszę cię opuścić dla Rady. W między czasie jeszcze Zack... - potrząsnęłam głową i spojrzałam na nią ze smutnym uśmiechem - Może życie to pasmo nieszczęść. Kathy spojrzała na mnie i przytuliła mnie mocno.

- Nic nie zniszczy naszej przyjaźni. Zobaczysz, kiedyś będziemy się z tego śmiać, bo jak mogłyśmy myśleć, że to koniec? - skinęłam głową, chociaż nie byłam zbyt do tego przekonana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro