Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Następnego dnia nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Miałam kilka dni do opuszczenia Akademii, a dyrektor już zwolnił mnie z obowiązków uczniowskich, więc aktualnie leżałam na łóżku z telefonem nad swoją twarzą, na którego ekranie leciały idiotyczne filmiki z internetu, kiedy ktoś nagle zapukał do moich drzwi.

Odrzuciłam telefon na bok i ruszyłam do drzwi, a gdy je otworzyłam, nie mogłam uwierzyć, że osoby stojące po drugiej stronie naprawdę tu są. Pisnęłam i z całych sił przytuliłam Jane, która zaśmiała się z mojej reakcji i omal się nie przewróciła, gdyby nie Mike, który ją przytrzymał.

- Co wy tu robicie? - zapytałam i następnie przytuliłam Mike'a, po czym zamknęłam za nimi drzwi.

- Doszły nas słuchy, że nasza przyjaciółka będzie członkiem Rady Łowców! Co z tego, że jesteśmy z innej magicznej rasy? I tak się o tym mówi, bo zwykle do niej dołączają osoby, które ukończyły minimum 25 lat, a tu proszę. - powiedział blondyn, kiedy wszyscy usiedliśmy na moim łóżku.

- Tak, to było naprawdę zaskakujące. - zgodziłam się i spojrzałam na przyjaciół. Zmienili się w ciągu ostatnich lat.

Twarz Mike'a nabrała wyrazistszych rysów i już nie przypominał tego małego chłopca, którym był kiedy go poznałam. Od naszego ostatniego spotkania urósł kilka centymetrów. Jego włosy były nieco dłuższe niż zwykle, a w oczach czaiła się iskra czegoś, co sprawiało, że wydawał się dojrzalszy.

Jane natomiast chyba w ogóle nie urosła, a przy wysokim Mike'u wyglądała na jeszcze niższą, niż jest w rzeczywistości. Jej oczy zdawały się bardziej różowe niż fioletowe i przez cały czas błyszczały radośnie.

Bond siedziała obok blondyna, który trzymał ją za rękę, jakby było to najnormalniejsze w świecie. Uśmiechnęłam się pod nosem, ciesząc się z ich szczęścia.

- Jak to się stało, że wezwali cię do Rady? - zapytała rudowłosa, a ja spuściłam głowę.

- No cóż... Zauważyli, że wokół mojej osoby dzieją się dziwne rzeczy, które mają związek z Niebieskim Ogniem, który jest rzeczą świętą wśród Łowców. - odpowiedziałam wymijająco, nie chcąc wspominać o Zack'u - Przyszliście po to, żeby się tego dowiedzieć? - Jane prychnęła,  Mike przewrócił oczami, a oboje byli wyraźnie niezadowoleni moim rozumowaniem, ale powinni się do tego przyzwyczaić.

- Już nie można się stęsknić za przyjaciółką? Wystarczyło wcisnąć nauczycielom kit, że jesteśmy chorzy i po sprawie, możemy się u ciebie pojawić. - wyjaśnił, a Jane cały czas uważnie na mnie patrzyła.

- Mike, wyjdź na chwilę. Poczekaj na mnie na korytarzu. - zwróciła się do swojego chłopaka, ale nie odrywała ode mnie czujnego spojrzenia, pod którym miałam ochotę się skulić.

- Ale dl...

- Powiedziałam, wyjdź. - Mike prychnął, ale posłusznie opuścił pomieszczenie, zostawiając w nim naszą dwójkę. Spojrzenie Bond złagodniało, a elfka przytuliła mnie krótko, przesyłając mojej osobie pocieszające fale, które przyjęłam z wdzięcznością - O co chodzi? - zapytała odsuwając się - To chodzi o Zack'a, prawda? Widziałam jak przygasłaś w pewnym momencie rozmowy i mam nadzieję, że to nie przez niego. - niepewnie pokiwałam głową.

- Niestety, masz rację. To co on zrobił... - potrząsnęłam głową, ponownie czując łzy w oczach, ale natychmiast je odgoniłam. Nie chciałam płakać, nie teraz. Elfka przytuliła mnie lekko i zachęciła do kontynuowania wyjaśnień - On od dawna miał dziewczynę, Yesubai. Ja byłam tylko rozrywką, a Bai mówiła mu, żeby tego nie robił, ale jej nie słuchał. Przepraszała mnie za niego, a wiesz, co on wczoraj zrobił? - zapytałam przez łzy - Powiedział, że mnie kocha. Ale najgorsze jest to, że to dzięki niemu dostałam się do Rady. To przy Fisherze mój Niebieski Ogień stawał się potężniejszy. - przyznałam.

- Może ona żartowała? Wkręcała cię? - pokręciłam głową.

- Oni w przyszłym roku biorą ślub. - niemal wyplułam te słowa, a przyjaciółka spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

- Chyba nie mówisz poważnie. - powiedziała cicho, a jej oczy przybrały głęboką barwę fioletu. Czyżby jej tęczówki zmieniały swoją barwę w zależności od nastroju?, przemknęło mi przez myśl.

- Chciałabym, żeby to był żart, ale to prawda. - potrząsnęłam głową i zaśmiałam się smutno - Ale wiesz, co jest jeszcze gorsze? Ja nie potrafię go wyrzucić ze swojego serca. - zauważyłam, że chce coś powiedzieć, więc kontynuowałam - Ale nie pozwolę mu wrócić, spokojnie. Po prostu tak jest, ale nie popełnię tego błędu. Nie chcę więcej cierpieć. - trochę uspokoiłam ją tymi słowami, ale nie do końca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro