Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

- Co się wydarzyło w Radzie? - wzruszyłam ramionami.

- Chcieli dowiedzieć się więcej na temat Ognia. Zauważyli, że dzieje się z nami coś dziwnego. - Kathy zmarszczyła brwi.

- Jak to z wami? Kto tam jeszcze był? - westchnęłam.

- Wezwali również Zack'a. - wytrzeszczyła oczy.

- Mów co się tam wydarzyło. - zamknęłam oczy przywołując wspomnienia.

- Pokażcie nam Ogień, chcielibyśmy się przekonać, czy to prawda. - posłusznie podnieśliśmy się z miejsc.

Spojrzałam najpierw na Radę, a potem na Zack'a. Fisher spojrzał na mnie niepewnie i wyciągnął ku mnie dłoń. Złapałam go za rękę, a Niebieskie Płomienie pojawiły się na naszych rękach. Rada nachyliła się ku nam, ze zdumieniem wypisanym na twarzach.

Brunet przysunął mnie do siebie, ale nie przytulił mnie. Bał się jak na to zareaguję. Westchnęłam i sama przytuliłam się do Zack'a. Ogień stał się większy i objął nas całych. Poczułam jak Fisher się spina, nie wiedząc jak zareagować.

Uśmiechnęłam się mimowolnie, ponieważ pomimo wszystkiego, miło było znów się znaleźć w jego ramionach. Kiedy i on mnie przytulił, zobaczyłam przed oczami pocałunek z Yesubai i odskoczyłam od niego gwałtownie.

- Przepraszam. - szepnął, a ja spuściłam głowę.

- I to tyle. - Blondynka patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.

- Czyli on przeprosił cię za to, że cię oszukiwał, czy czegoś nie rozumiem. - pokręciłam głową.

- Nie mam pojęcia, ale to nie ważne.

- Co się wydarzyło dalej? - dopytywała.

- To niesamowite! Zack, czy mógłbyś na chwilę wyjść? - skinął głową i opuścił aulę.

- Droga Ino, jak wiesz nie wezwaliśmy cię tu tylko po to, żeby zobaczyć Ogień. - zaczęła przedstawicielka - Zack nie zgodzi się zająć miejsca mojego męża, ale wszyscy zgadzamy się, że sama udźwigniesz nasze obowiązki. Miejsce mojego męża będzie mogła zając dowolna osoba wybrana przez ciebie, chyba, że Zack się jednak zgodzi. - przełknęłam ślinę.

- Jakie będą moje, lub nasze, obowiązki? - zapytałam.

- To nic takiego. - zapewniła - Będziesz musiała przychodzić na posiedzenia. Przez najbliższy miesiąc będziemy cię doglądać, a później zadecydujemy. Będziesz musiała również liczyć się z wieloma spotkaniami z ważnymi Łowcami, rzecz jasna. Czy zgadzasz się? - właściwie to co mi szkodzi?

- Zgadzam się.

- Dobrze, więc możesz odejść. - skłoniłam głowę i przed drzwiami, zatrzymał mnie jej głos - W przyszłym tygodniu wprowadzasz się tutaj. - odwróciłam się na pięcie.

- Co proszę? - zapytałam nie dowierzając.

- To, co słyszałaś. A teraz bądź tak miła i poproś do nas Zack'a. - skłoniłam się sztywno i opuściłam aulę.

- I co? Zgodził się czy nie? - zapytała.

- Nie, odmówił. - twarz Gennaro stężała.

- Czyli... opuszczasz nas? - spuściłam głowę i przytuliłam przyjaciółkę.

- Przykro mi. - niebieskooka odsunęła się ode mnie i wymusiła uśmiech.

- Daj spokój, to nie na zawsze, poza tym będziesz mnie odwiedzać, prawda? - skinęłam głową.

- Oczywiście. Zawsze, jak tylko będę miała czas. - obiecałam, czym trochę ją uspokoiłam.

- To dobrze. - chciała coś powiedzieć, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi.

- Zobaczę kto to. - powiedziałam i tak też zrobiłam.

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam po ich drugiej stronie Zack'a. Nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy wyciągnął mnie na korytarz. Był wyraźnie zdenerwowany, ale nie obchodziło mnie to; nie teraz.

- Posłuchaj, nie mam czasu ani ochoty na rozmowę z tobą. Może kiedy indziej, na prawdę. Poza tym, przerwałeś moją rozmowę z Kathy, a była ona b a r d z o ważna. - powiedziałam i chciałam odejść, ale on nagle zaatakował moje usta swoimi.

Byłam zszokowana jego zachowaniem i dopiero po chwili do mnie dotarło to co się tu wydarzyło. Oderwałam się od niego i odepchnęłam go ode mnie, przecierając usta wierzchem dłoni i piorunując go wzrokiem.

- Dlaczego to zrobiłeś? - syknęłam i poczułam jak ściska się moje serce.

- To był jedyny sposób, żeby cię uciszyć. - prychnęłam - Czy ty zgodziłaś się dołączyć do Rady? - skinęłam głową, a on zacisnął pięści - Głupia! Oni odetną cię od tego życia, rozumiesz? Odetną cię od nas, ode mnie... - parsknęłam śmiechem.

- Żeby cię to jeszcze obchodziło. - spojrzał na mnie niezrozumiale.

- Chyba czegoś nie rozumiem...

- Masz już dziewczynę, z którą planujesz ślub, powiedziała mi o wszystkim. - powiedziałam odchodząc, ale on zablokował mi drzwi.

- Przecież wiesz, że to ciebie kocham, to, co powiedziała t... - przerwałam mu.

- Daj mi spokój, okey? Dość już namieszałeś, nie uważasz? Jeżeli mnie "kochasz", to zostaw mnie w spokoju. - zacisnął wargi, ale odsunął się od drzwi - Żegnaj, Zack. - zabrzmiało to jak nasze ostatnie pożegnanie, a ja poczułam łzy w oczach.

Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, przymknęłam oczy odganiając łzy i przywołując na twarz uśmiech, weszłam do środka.

- Kto to był? - zapytała niczego nie świadoma Gennaro.

- Zack.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro