Rozdział 13
Następnego dnia unikałam Zack'a jak ognia. Nie śmieszne porównanie, Ina, Ogień to rzecz Anielska. Przewróciłam oczami. Świetnie, nawet moja psychika mnie wyśmiewa.
Zdenerwowana wyszłam przed Akademię, zaraz po zakończeniu lekcji. Podeszłam do największej skały i wytworzyłam nad rękami kulę Ognia. Skupiłam spojrzenie na skale i cisnęłam w nią pocisk, czym chciałam rozładować negatywne emocje. Niestety to nie pomogło, więc ponowiłam działanie, a kawałek skały odłamał się, więc odskoczyłam przed nim, ponieważ w innym wypadku mogłabym skończyć pod głazem.
Usiadłam na ziemi pod złamaną skałą i objęłam kolana ramionami, opierając na nich czoło. Westchnęłam, próbując odgonić łzy. Przypomniało mi się, jak byłam mała i próbowałam rozwalić kamień, a mama powstrzymywała mnie przed tym. Pewnie nie chciała, żebym ujawniła moją naturę Łowcy. Mama... zamrugałam kilka razy, aby niechciane łzy zniknęły z moich oczu. Teraz, najbardziej na świecie, chciałam pójść do Kathy, ale ona wyruszyła na szkolenie, więc aktualnie nie miałam do kogo pójść. Udało mi się nie uronić ani jednej łzy, więc była to pocieszająca rzecz. Wstałam z ziemi, otrzepałam spodnie i wróciłam do Akademii.
Miałam spuszczoną głowę, ponieważ nie chciałam, żeby ktoś zauważył moje czerwone oczy od łez. Niestety, moje szczęście było niezawodne jak zawsze, więc logiczne było, że na kogoś wpadłam.
Podniosłam wzrok i napotkałam znajome szare tęczówki. Przeklęłam w myślach za moje szczęście i chciałam odejść, ale Zack złapał mnie pod ramię.
- Co się stało? - zapytał tak cicho i łagodnie, jakby przemawiał do spłoszonego zwierzęcia, a mnie ścisnęło się serce, więc odwróciłam wzrok, wyrywając się z jego uścisku i odeszłam od niego, kiedy nagle jego postać wyrosła przede mną.
- Proszę, porozmawiaj ze mną. - zignorowałam go i ruszyłam dalej. Usłyszałam, że wzdycha widocznie sfrustrowany moją postawą, ale co poradzić?
Wbiegłam do mojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Podeszłam do mojego łóżka i wyciągnęłam spod niego szkatułkę z rzeczami po mamie. Uchyliłam wieczko i wyciągnęłam z niego wisiorek, który zawsze nosiła. Był to delikatny złoty łańcuszek z przewieszką w kształcie serca, które nie miało więcej niż jeden centymetr wielkości. Zapięłam go na szyi i uśmiechnęłam się, gdy poczułam chłód pod obojczykami i odczułam odrobinę otuchy.
Dzisiaj nie miałam najmniejszej ochoty na potańcówkę, która odbywała się dziś wieczorem, więc zamiast tego postanowiłam udać się nad wodospad. Pomimo przykrego wydarzenia, które miało tutaj miejsce, to nadal ono mnie uspokajało.
Kiedy znalazłam się na miejscu, ściągnęłam tenisówki i skarpetki, kładąc je obok wodospadu. Podwinęłam nogawki spodni pod same kolana i weszłam do sadzawki na taką głębokość, że woda sięgała mi do ponad połowy ud.
Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o matce, ale tym razem nie czułam nic. Żadnych złych czy pozytywnych emocji.
Nagle usłyszałam, że szum wodospadu stał się dużo głośniejszy, więc gwałtownie otworzyłam oczy i zamarłam. Na ścianie wodospadu zobaczyłam mamę, która była przyciśnięta do ściany przez Cuntera. << Tym razem Łowcy cię uratowali, ale przy naszym następnym spotkaniu, możesz już nie mieć tyle szczęścia.>> wycharczał Demon, a scenka zmieniła się, na chwilę znikając. Mama stała w progu, a na sobie miała suknię ślubną. Ściskała za ramiona zapłakaną panią Fisher, a obok mamy stał John, który trzymał rękę na jej ramieniu. <<Nie, rozumiesz? Musisz odejść, dać nam umrzeć! - John potwierdził jej słowa skinięciem głowy - Zaopiekuj się moją jedyną córką, przyjaciółko. Kocham was obie.>> przytuliła ją mocno, kiedy w domu rozległ się huk <<Uciekaj!>> krzyknęła mama i razem z Johnem wbiegli do domu.
Wyskoczyłam z sadzawki jak oparzona i podeszłam do ściany wody, odczytując ledwo widoczny napis na kamieniu.
- Speculum venatores. - szepnęłam - Zwierciadło Łowców.
Natychmiast ubrałam skarpetki i buty i pędem ruszyłam do Akademii, do której wchodzili uczniowie. Czyli Kathy, już przyjechała! Wparowałam do naszego pokoju i szybko opowiedziałam jej o tym, co odkryłam.
- To niesamowite! Powinnaś powiedzieć o tym Zack'owi! - pisnęła Kathy, kiedy zakończyłam moją wypowiedź.
- Nie, to nie jest dobry pomysł... - powiedziałam niezbyt przekonana, krzywiąc się, a ona przewróciła oczami.
- Daj spokój. Łowcy od wieków szukali Zwierciadła! Nigdy by nie pomyśleli, że to chodzi o wodospad, a zwłaszcza o ten, który mają tuż pod nosem!
- Chyba masz rację... - przyznałam niechętnie - Ale idziesz ze mną! - na moje słowa uśmiechnęła się i wyciągnęła mnie z pokoju.
Zack'a znalazłyśmy przed szkołą, akurat trenował z innymi, więc go zawołałam.
- Coś się stało? - zapytał, a ja spojrzałam na niego.
- Nie, to znaczy: tak! - spojrzał na mnie niezrozumiale. Westchnęłam - Chodzi o to, że... Tak jakby znalazłam Zwierciadło Łowców. Byłam nad wodospadem, weszłam do niego i myślałam o mamie i wtedy zauważyłam jak to się stało. Jak się dowiedziała o śmierci, dlaczego to zrobiła. - z jednej strony cieszyłam się, bo udało mi się to znaleźć, ale z drugiej strony, zabolało mnie wspomnienie o niej. Źle się poczułam również pod jego czujnym spojrzeniem, więc spuściłam wzrok.
- Muszę powiedzieć o tym nauczycielom. - powiedział zmieszany, nie do końca wiedząc jak zareagować, po czym zniknął w murach akademii, a ja westchnęłam ciężko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro