Rozdział 12
Zack POV
Ina: Spotkamy się na naszej polanie, w lesie? Mam ważną sprawę... 20:45, będę czekać :)
Uśmiechnąłem się pod nosem. Ina, kiedy ty nauczysz się pisać wcześniej?, pomyślałem. Jeżeli nie chciałem się spóźnić, to musiałem wyjść już teraz, więc ubrałem buty i wyszedłem ze szkoły. Przez całą drogę zastanawiałem się o co może chodzić, wymyślając bardzo dużo czarnych scenariuszy i miałem nadzieję, że żaden z nich się nie spełni, chociaż... Nieszczęścia bardzo lubiły moją osobę, więc nie zdziwiłbym się, gdyby któryś z nich byłby prawdziwy.
Na dworze było dość jasno, ponieważ księżyc był bardzo bliski pełni, która miała wypaść już jutro. Na dziedzińcu szkoły nie było ani jednej żywej duszy, poza ostatnim nauczycielem, który właśnie znikał swoim swoim pojazdem za bramą wjazdową, która zamknęła się za nim automatycznie. Zerknąłem na zegarek i stwierdziłem, że mam jeszcze 15 minut, więc nie muszę się śpieszyć, tylko pójść spokojnym spacerkiem.
Las szumiał od zimnych powiewów wiatru, które wydawały złowrogie świsty i gdybym się na nich skupił, mógłbym porównać je do zawodzenia duchów, które nie chciały dopuścić do spotkania, które miało zepsuć wszystko.
Kiedy z każdym kolejnym krokiem zbliżałem się do polany, a szum wodospadu był słyszalny coraz wyraźniej, odczuwałem coraz większy niepokój. Nie był on aż tak bardzo wyrazisty, ale gdzieś tam we mnie co jakiś czas wystrzeliwały pojedyncze iskierki niepokoju.
Kiedy wyłoniłem się zza linii drzew, na polanie jeszcze nie było Iny.
Wodospad wyglądał jeszcze bardziej magicznie niż zwykle. Od tafli wody odbijało się światło tysiąca gwiazd, co sprawiało wrażenie, że woda migocze. Spokojny szum wodospadu uspokoił nieco moje nerwy. Usiadłem na największym kamieniu i porównałem go do wodospadu, który znajdował się koło szkoły Magii. Choć nie dorównywał tamtemu, nie mogłem powiedzieć, że jest brzydki. Również miał coś w sobie, co sprawiało, że to miejsce było wyjątkowe na swój własny, indywidualny sposób.
Zatonąłem we własnych wspomnieniach, kiedy nagle usłyszałem szmer, więc zeskoczyłem z kamienia i obróciłem się w stronę przyczyny dźwięku. Z lasu wyłoniła się Ina. Uśmiechnąłem się do niej, a kiedy podeszła, pocałowałem ją.
Ina POV
Zack: Możemy się spotkać na polanie? Teraz? To dość ważne...
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc do końca o co chodzi i niewiele się zastanawiając ubrałam buty i narzuciłam na siebie bluzę.
- Gdzie idziesz? - zapytała Kathy, a ja uniosłam w odpowiedzi telefon.
- Chyba coś się stało, bo Zack mówi, że to pilna sprawa, więc idę się z nim spotkać. - wyjaśniłam z cieniem uśmiechu i wyszłam ze szkoły.
Zastanawiałam się o co może chodzić. Może wreszcie mi wyjaśni o czym rozmawiali z mamą na pogrzebie? Może rozmawiali o mnie i to coś ważnego? A może po prostu ja się bezsensownie przejmuję, bo on po prostu wymyślił dla mnie jakąś niespodziankę? Potrząsnęłam głową, odganiając od siebie złe myśli.
Westchnęłam i ścisnęłam kciukiem i palcem wskazującym nasadę nosa, próbując oczyścić umysł, bo ta gonitwa myśli była irytująca, co dało się zauważyć po Niebieskim Ogniu, który otoczył moją prawą dłoń. Moja moc bardzo się rozwinęła, odkąd tu jestem, zauważyłam.
Kiedy wyszłam na polanę, łzy napłynęły mi do oczu, a z gardła wydarł się zduszony okrzyk, a usta zasłoniłam dłonią. Zack obrócił się gwałtownie w moją stronę i patrzył na mnie jakby zobaczył ducha, po czym znowu obrócił się do... Yesubai, którą jeszcze dwie sekundy temu namiętnie całował.
Przypomniałam sobie sobie nasze pocałunki. Doskonale się mną bawił, pomyślałam. Wyobraziłam sobie, całkiem wbrew swojej woli, jak całuje mnie, ale figlarnie patrzy na Yesubai, spojrzeniem mówiącym, że świetnie bawi się swoim kosztem i niedługo się to skończy.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam biegiem z powrotem do akademii, z trudem dostrzegając ścieżkę, bo obraz zamazywały łzy.
- Ino, zaczekaj! - krzyknął za mną, ale nie zatrzymywałam się, tylko zdwoiłam tempo.
Nie skrzywdzę cię, powtarzałam sobie w myślach. Odczułbym to dwa razy bardziej, co za kłamstwa! Kocham cię, cholera! Chyba powinieneś był jej powiedzieć, że masz mnie na boku! A może wiedziała? Może to był twój nikczemny plan?
Kiedy dobiegłam do drzwi wejściowych, oparłam się całym swoim ciężarem o ich framugę i zaczęłam uspokajać oddech, który był dziesięć razy szybszy niż powinien, co nie było spowodowane biegiem, a pożerającym smutkiem.
- Miałeś mnie nie zostawiać, obiecałeś, że będziesz! - szepnęłam wściekła i uderzyłam z całej siły w ścianę, zdzierając sobie skórę z rąk - Ile razy jeszcze zaufam tym osobom, których celem jest jedynie zranienie mnie? - zapytałam zapłakana, patrząc w gwiazdy i wytworzyłam na dłoni płomyk Niebieskiego Ognia, przenosząc na niego wzrok - A ty? Czemu dawałeś mi złudne nadzieje? Czemu wybrałeś nas? To chyba powinna być Yesubai, ale jej nie było po prostu pod ręką. - złożyłam rękę w pięść, gasząc ogień, kiedy zza linii drzew wybiegł Zack, więc natychmiast wbiegłam do budynku, pędząc po schodach do pokoju, a gdy tylko się w nim znalazłam, zsunęłam się po ścianie, płacząc. Po chwili obok mnie pojawiła się Kathy, która mocno mnie przytuliła.
- Co się stało? - zapytała łagodnie, a ja opowiedziałam jej o tym, co się wydarzyło, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi - Zobaczę kto to. - zatrzymałam ją.
- Daj spokój, to pewnie Zack. Nie warto. - pokręciłam głową, potwierdzając moje słowa.
- Ino, błagam. Pozwól mi z tobą porozmawiać. - jego cichy głos przebił się przez drewnianą powierzchnię, ale nie zareagowałam - Nie ruszę się stąd, dopóki mi nie otworzysz. - Gennaro podniosła mnie z ziemi i zaprowadziła do łóżka.
- Połóż się spać, w końcu i tak odejdzie. - skinęłam głową i po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza, która pozwoliła mi zostawić smutne myśli za sobą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro