Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

- Nigdy nie zdążyłem cię spytać... - Powiedział pewnego dnia Harry - Dlaczego chcesz, abym zostawił tę całą sprawę z Wiktorem w spokoju?

- Jeśli naprawdę jesteś z innego czasu, nawet jeśli jesteś z innego świata. Ja nie chcę cię stracić - Przyznał cicho Riddle.

Minęły trzy lata odkąd Tom powiedział mu, że ma nie przejmować się rzeczami, których nie rozumie. Minęło pięć lat odkąd byli przyjaciółmi i minął rok odkąd Tom zaczął dziwnie się zachowywać. Był o wiele więcej opiekuńczy, gdziekolwiek Harry szedł był z nim Marvolo.

Marvolo... Dopiero po kilku tygodniach wakacji przed jego piątą klasą dowiedział się, że starszy ślizgon ma drugie imię.

Z jednej strony był ciekawy, dlaczego mu o nim nie powiedział, z drugiej strony wiedział, że to jest związane z jego rodziną.

Tom w sprawie bliskich był raczej oziębły, nie dziwił mu się, w końcu rodzice zostawili go w sierocińcu.

Harry nie był głupi, dlatego w czwartej klasie próbował dowiedzieć się co planuje zrobić Riddle. Dowiedział się i na szczęście udało mu się powstrzymać chłopaka.

- Nie możesz tego zrobić, Tom - Wykrzyknął przerażony Potter, złapał chłopaka za ramię chcąc go zatrzymać.

- Nie rozumiesz, ja muszę to zrobić, oni nie zasługują, by żyć - Warknął ślizgon i wyrwał się z uścisku mniejszego chłopaka.

- Posłuchaj mnie do cholery - Wyszeptał zapłakany i przestraszony Harry.

Coś w tonie jego głosu musiało przestraszyć chłopaka, bo odwrócił się na pięcie i przyklęknął obok współlokatora, który osunął się na ziemię.

- Nie rób tego, Tom. Nie rób tego dla mnie i przestań się tak zachowywać, bo to jest przerażające. Mnie też byś mógł zabić bez skrupułów? To jest twoja rodzina i mimo iż popełnili błędy nie ty jesteś od tego, aby ich karać - Położył dłoń na bladym policzku chłopaka i pociągnął nosem.

- Ja... Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć - Wyjąkał cicho Riddle i wziął mniejszą dłoń w swoją własną - Nie, nie zrobiłbym ci krzywdy. Nigdy, nieważne co byś zrobił, nawet jeśli byś kogoś zabił. Nigdy.

- Obiecaj mi, że nie pójdziesz. Zostaniesz ze mną.

- Obiecuję, zostanę na zawsze i nawet śmierć nas nie rozłączy.

Powracał do tej rozmowy cały czas, ostatnie zdanie utknęło mu w głowie i męczyło go po nocach. Co miał Tom na myśli? Śmierć nas nie rozłączy.

Harry miał złe przeczucia.

*********

Nigdzie nie znalazł wyjaśnienia. Książka, którą pożyczył mu Profesor Dumbledore była pełna tajemnic, co denerwowało chłopaka. Niestety profesor od Transmutacji nie dał mu żadnej podpowiedzi, jedynie się przyglądał z boku. Harry miał ochotę wykrzyczeć mu prawdę w twarz, ale nie mógł. Bał się.

Nie ważne ile zrobił notatek, nieważne ile razy wypytywał się Kruma o szczegóły życia codziennego, wszystko było niejasne i przez to błądzi w ślepe zaułki.

Gdyby tylko był ktoś, kto by go zrozumiał.

*******

Zbliżał się bal i Riddle coraz bardziej panikował. Już kilka razy próbował zaprosić na uroczystość jego młodszego współlokatora, ale za każdym razem strach, że ten go odrzuci i wyśmieje go przezwyciężał.

Jego uczucia były dziwne, one nie powinny istnieć. Nigdy nie spotkał kogoś innego z uczuciami do tej samej płci, nawet kilka razy widział, że tacy są wyśmiewani. To było nienaturalne, ale Tom to uwielbiał.

Miał obsesję na punkcie małego, uroczego Harry'ego.

Bał się co powie Potter, jak zareaguje na taką propozycję. Nie obchodzili go inni, co oni zrobią, gdy ich zobaczą razem. Jeśli był ktoś na tyle głupi, by postawić się mu to gorzko tego będzie żałował.

Nie po to stworzył śmierciożerców.

Mieli kontrolować co się dzieje i jak inni go postrzegają. Liczyło się tylko jego bezpieczeństwo i spokój. Nie była to wina Toma, że inni są tacy naiwni.

Na szczęście lub nie szczęście Harry nigdy taki nie był.

Marvolo wziął głęboki oddech i wszedł do pustego pokoju wspólnego. Było po ciszy nocnej i wszyscy już spali, oprócz małego chłopaka o zielonych oczach. Ten siedział przed kominkiem przeglądając zawzięcie księgę.

- Harry - Powiedział spokojnie i miękko, nie chciał go przestraszyć.

- Tak, wiem za chwilę się położe - Odparł Ślizgon i odwrócił głowę, aby zilustrować Riddle'a.

- Właściwie chce się o coś zapytać - Powiedział i podszedł do kanapy.

- Coś się stało - Mruknął zamykając księgę.

- C-czy... - Riddle nie wierzył, czy on właśnie się zaciął - Czy chciałbyś razem ze mną pójść na bal?

- Jako przyjaciele? Myślałem, że chcesz się pojawić z jakąś partnerką, aby zrobić lekki zamęt.

- Nie do końca - Westchnął, to było trudniejsze niż myślał. Usiadł koło chłopaka i spojrzał na niego uważnie. Wziął jego dłonie w swoje nie spuszczając wzroku z jego twarzy - Chciałbym, abyś ty poszedł ze mną na bal... - Widział jak Harry otwierał buzię, aby coś powiedzie, ale ten mu przerwał kładąc jedną dłoń na jego ustach - nie jako przyjaciel, ale jako partner.

Młodszy ślizgon wytrzeszczył oczy w zdumieniu. Na chwilę zaległa cisza, podczas której Tom zaczął żałować swojej decyzji. Już miał go przeprosić, ale Potter poruszył się i delikatnie odsunął jego dłoń od swoich ust. Teraz mógł zauważyć, że jest on cały różowy.

- Naprawdę - Wyszeptał nagle zachrypniętym głosem.

- Tak - Gdy Marvolo odpowiedział oczy Harry'ego zaczęły dziwnie świecić.

- Oczywiście, że tak - Wykrzyknął podekscytowany.

- Naprawdę? Myślałem, że uznasz to za głupią propozycję.

- Czyli nie chcesz być ze mną tylko przyjaciółmi?

- Nie, daj mi spróbować cię zdobyć. Potraktuj to jako... Pierwszą randkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro