II
Chloe obudziło ciche stukanie w szybę. Przetarła oczy i wstała. Przeciągnęła się i odsłoniła zasłony.
- Claire? Co ty tu robisz? - powiedziała to tak cicho żeby rodzice nie usłyszeli, ale żeby Claire mogła usłyszeć.
- Wpuść mnie Chloe! - szepneła Claire
Chloe ostrożnie i cicho otworzyła stare okno znajdujące się po stronie podwórka. Pomogła przyjaciółce wejść do środka. Nagle usłyszała kroki, które z pewnością szły w jej stronę.
- O nie! Mama! Chowaj się Claire! Szybko! - szepneła Chloe
Claire szybkim ruchem znalazła się na podłodze i schowała się pod łóżkiem. Na szczęście przescieradło Chloe sięgało do samej podłogi, dzięki czemu Claire była zupełnie niewidoczna.
- Co to za hałasy?! Co ty tu robisz? - wrzasnęła matka
- Jja... Nic takiego... Chciałam tylko otworzyć okno. - powiedziała przerażona Chloe
- Ktoś ci pozwolił?!
- Nno nie...
- No właśnie!
Matka podniosła rękę i z całej siły uderzyła Chloe w bok pleców.
- Aaaauuu! To boli!!
- Ma boleć szmato!!!
Po czym uderzyła ją jeszcze raz, w kark. Chloe sykneła z bólu. Matka wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami. Claire wyszła ze swej kryjówki. Chloe zaczęła płakać z bólu. Claire przytuliła ją ostrożnie i cicho pocieszała.
- To moja wina Chloe!
- Wcale nie! To moja wina, że w ogóle zechciałam się urodzić!
- Oj przestań! To ja kazałam ci otworzyć okno. Tak mi przykro Chloe...
- Przecież to wina moich rodziców! To oni mbie biją, nie ty.
- Pójdę po lód.
- Lepiej nie! Jeszcze cie zauważą! Są strasznie czujni! Sama pójdę.
Chloe wyszła z pokoju po cichutku i wzięła garść lodu z zamrażarki. Weszła do pokoju i lód zaczął się topić. Rodzice nawet nie zauważyli. Chloe zdjęła bluzkę i Claire przełożyła jej lód do pleców i karku. Chloe sykneła z bólu i zimna.
- Auuu...
- Przepraszam. Już lepiej?
- Trochę... To tak szybko nie przechodzi... Która godzina?
- 7:20! Musimy iść!
Dziewczyny zerwały się i Chloe szybko się ubrała. Umyła zęby i wypuściła Claire przez okno, a sama wyszła drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro