Rozdział 6. Nieoczekiwany zwrot akcji
Przez następne dni czułem się beznadziejnie, jednak mimo to pracowałem jak zwykle. Emily próbowała się zbliżyć do mnie, jednak zostałem na to obojętny.
Tego dnia pracowałem z Camillą oraz Nathalie
-Hej kochanie – powiedziała z uśmiechem moja żona wchodząc do gabinetu – Macie dużo pracy zapytała i pocałowała mnie
Mogłem sobie tylko wyobrazić wyraz Twarzy Camilli.
-Sporo – powiedziałem oschle – Stało się coś?
-Pomyślałam, że wpędzimy dzisiaj wieczór razem – mówiła z uśmiechem -Skończycie przed 17? – bardziej zapytała Nathalie niż mnie
-Tak, myślę , że tak – odpowiedziała moja asystentka
-Cudownie – cmoknęła mnie w policzek – Mogę Cię prosić na chwilkę – zwróciła się znowu do Nathalie
-Tak, oczywiście – zgodziła się kobieta i wyszły.
-Camilla..- zacząłem jednak dziewczyna mi przerwała
-Nie tłumacz się Agreste, to jest w końcu Twoja żona – mówiła oschle
-To nie tak...
-Rozumiem, chciałeś odskoczni, dostałeś co chciałeś i nie musisz się tłumaczyć.
-Proszę Cię daj mi coś powiedzieć – podszedłem do niej i ją objąłem
Wziedziałem, że to ryzykowne bo w każdej chwili mogła wejść Nathalie czy nawet Emily. Nie zważając na to pocałowałem dziewczynę, która natychmiast oddała pocałunek.
-Fakt, Emily chce spróbować ratować nasze małżeństwo, ale ja tego nie chce rozumiesz?
-Może tak będzie lepiej?- zapytała smutno
-Nie, zbyt długo w tym trwam, mam na prawdę dość. – spojrzałem jej w oczy – Daj mi trochę czasu, dobrze?
Skinęła głową na zgodę a ja się uśmiechnąłem.
Wróciliśmy do pracy w idealnym momencie ponieważ Nathalie wróciła. Reszta dnia minęła spokojnie.
-Skończyliście już? – zapytała moja matka wchodząc o 16 do gabinetu.
-Właściwie tak, a dlaczego?- zapytałem
-Nic takiego , po prostu porywam Camille – powiedziała kobieta z uśmiechem
Spojrzałem zaskoczony na dziewczynę, jednak ona patrzyła przerażona na mnie.
-Ale...- zaczęła niepewnie Camilla
-Nie bój się moja droga, zapraszam Cię na kawkę. – mówiła moja mama
-Cóż , pozostaje mi życzyć powodzenia. – zaśmiałem się
-Ale...- dziewczyna próbowała dojść do słowa
-Chodź kochaniutka – powiedziała moja mama łapiąc dziewczynę za rękę i wychodząc z nią
Camilla spojrzała na mnie jakby prosiła i pomoc, jednak ja z uśmiechem wzruszyłem ramionami.
Nathalie pożegnała się i również wyszła. Ja posprzątałem wszystkie papiery. Usłyszałem , że drzwi się otwierają, jednak stałem plecami do nich.
-Jesteś wolny?- usłyszałem głos Emily
-Prawie – powiedziałem nawet się nie odwracając
-A może się mną zajmiesz?- powiedziała podchodząc do mnie
Wtedy na nią spojrzałem, była ubrana w seksowną sukienkę.
-Emily...- westchnąłem
-Nie chcesz? Nie mów, że nie masz ochoty, tak dawno się nie kochaliśmy.- powiedziała obejmując mnie
-Wybacz, ale jestem zmęczony, pracuje non stop ..
-Rozumiem, ale może chociaż jakiś masaż Ci zrobię?
Kurwa. Akurat teraz musiała zacząć się starać?
-Może innym razem? Na prawdę jestem wykończony.
-Oczywiście. – kobieta starała się uśmiechnąć
Cmoknąłem ją w policzek i wyszedłem z gabinetu. Wiem, zachowałem się jak kawał chuja.
W drodze do łazienki wpadłem na Adriena.
-Hej tato, masz chwilkę? – zapytał
-Jasne synu, co się dzieje?
-Chciałem porozmawiać...o dziewczynie...
-O Marinette?
-Ale skąd wiesz? – zmieszał się chłopak
-Nie jestem ślepy synu – poklepałem go po ramieniu – Więc o co chodzi.
-Bo wiesz, tyle razy próbowałem się z nią umówić, tak sami, a zawsze się kończy tak, że idziemy całą paczką..wiesz o co mi chodzi?
-O to, że traktuje Cię jak kumpla, tak?
-Dokładnie, a ja nie wiem co zrobić, żeby zauważyła we mnie nie tylko przyjaciela ale i chłopaka.
-Może zaproś ją na kolacje? Albo na lody do Andrè?
-Taaa...tylko jest jeszcze jeden problem.. – westchnął -Kiedy zaczynam do niej mówić bełkocze jak idiota, albo robię z siebie idiotę.
-Jak każdy zakochany facet – zaśmiałem się
-Zakochałeś się kiedyś tato?- zapytał
-Oj Adrien – westchnąłem
-Wiem, że mamy nie kochasz ale ...
-Nie, nie zakochałem się nigdy.
-Myślisz, że jakbyś się rozwiódł z mamą, to byś się jeszcze zakochał?
-Adrien, to nie jest takie proste, że możesz sobie wybrać kiedy i w kim możesz się zakochać.
-Wiem ale..ja chciałbym żebyś był szczęśliwy. A teraz nie jesteś w pełni szczęśliwy, widzę to.
-Mieliśmy rozmawiać o Tobie, nie o mnie – skarciłem z uśmiechem syna
-Taktyczna zmiana tematu, cały Ty – chłopak wywrócił oczami.
-Co do Marinette to niestety nie mogę Ci dać dobrej rady, bo wszystko zależy od Ciebie, musisz się zebrać i ją zaprosić, tyle.
-Jakby to było takie proste – westchnął
-To jest proste , tylko musisz chcieć – uśmiechnąłem się -Przemyśl to sobie – powiedziałem i wyszedłem.
Poszedłem do sypialni i położyłem się zrezygnowany na łóżku. Miałem mętlik w głowie, nie wiedziałem co zrobić ze swoim życiem. Najchętniej bym pierdolnął wszystkim i wyjechał choćby i na księżyc, zdala od problemów.
-Gabryś – moja matka wparowała bez pukania do sypialni
-Jezu mamo naucz się pukać. – powiedziałem nawet nie podnosząc się z łóżka
-Czym się martwisz? Ja Cię już widziałam w całej okazałości – zaśmiała się – Niczym byś mnie nie zaskoczył
-Dlaczego ja nie mogę mieć normalnej matki?
-Dlatego, że urodziłeś się w popierdolonej rodzinie arystokratów – zaśmiała się matka
-Nie zaprzeczę , czego chcesz ? – zapytałem
Kobieta usiadła na łóżku obok mnie.
-Chce z Tobą porozmawiać. – zaczęła
-Camilla przeżyła kawkę z Tobą?
-Och to urocza dziewczyna, zabawna, miła, utalentowana – westchnęła – Idealna synowa.
-Mamo...
-Co mamo? Co mamo? Widzę jak się męczysz z tą kobietą a ja jako Twoja matka nie mogę patrzeć jak jesteś nieszczęśliwy.
-Daj mi spokój.
-Nie rób tego proszę, nie zamykaj się w sobie.
-Mamo, jestem dorosły...
-Tak? A zachowujesz się jak dziecko. – wywróciła oczami. – Chciałabym...
-No właśnie! – krzyknąłem w stając – Ty byś chciała, Emily by chciała a czy ktoś się zapytał czego ja chce?! – kobieta milczała -No właśnie! A teraz bardzo Cię proszę żebyś wyszła.
-Dobrze, porozmawiamy jak się uspokoisz – powiedziała i wyszła.
Nie powinienem był się na niej wyżywać, wiem , że mimo wszystko chce dobrze.
Następnego ranka obudziłem się z potwornym bólem głowy, jeszcze migreny mi brakowało. Emily spała wtulona we mnie. Cofnąłem rękę kobiety i wstałem. Poczułem zawroty głowy i mdłości. To będzie przekurewnie ciężki dzień. Ogarnąłem się i zszedłem zrezygnowany na dół. Zrobiłem kawę i wziąłem proszek na ból głowy z nadzieją, że ból chociaż trochę odpuści. Spojrzałem na zegarek, była 5 nad ranem. Usłyszałem dźwięk domofonu, zdziwiłem się gdy zobaczyłem Camille. Dziewczyna weszła do domu.
-Witaj, obudziłam Cię – powiedziała nieśmiało
-Nie, nie spałem, stało się coś?- zapytałem zmartwiony.
-Nie..nic ja tylko..- westchnęła
Dopiero wtedy zauważyłem, że ma siniaka pod okiem
-Co Ci się stało? – zapytałem
-Nic..na prawdę, uderzyłam się, straszna niezdara ze mnie...
-Masz mnie za kretyna? – mimowolnie podniosłem ton
-Gabriel co się dzieje? – usłyszałem głos Emily, schodziła po schodach zawiązując szlafrok ; Jest piąta nad ranem.
-Ja przepraszam...lepiej już pójdę – Camilla zbladła i odwrócila się w stronę wyjścia
-Nie tak szybko – zlapałem ją za rękę a dziewczyna syknęła z bólu.
Podwinąłem rękaw jej kurtki, dziewczyna miała pełno siniaków.
-Tu też się uderzyłaś? – spojrzałem jej w oczy a dziewczyna milczała – Kto Ci to zrobił? – dziewczyna odwróciła wzrok – Camilla – powiedziałem tym razem spokojnie. – To Luka? – zapytałem jednak ona dalej milczała. – Dobrze, idź do gabinetu, zaraz do Ciebie przyjdę.
Dziewczyna posłusznie wykonała moją prośbę.
-Gabriel ja jestem wyrozumiała, ale co ta dziewczyna tu robi o 5 rano?
-Sam bym się chętnie dowiedział, widziałaś, że ktoś ją pobił.
-Tak właściwie to dlaczego już wstałeś? Przecież dzisiaj zaczynacie z Nathalie później.
-Jezu, obudziła mnie migrena wiec nie mogłem już zasnąć. Wracaj do łóżka.
Kobieta wywróciła oczami ale wróciła do sypialni.
-Zostaliśmy sami – powiedziałem do Camilli wchodząc do gabinetu – Wiec słucham kto Ci to zrobił. Luka?- zapytałem jednak ona pokręciła przecząco głową. – No chyba nie Clark – Clark Sheppard to ojciec Camilli.
-Nie, coś Ty...
-Więc kto do cholery?!
-Proszę nie krzycz..
-Dobrze, przepraszam uniosłem się.
-To Jim, mój manager..
-Co? Ale...ale dlaczego?
-Wiesz, nie podobały mu się moje nowe piosenki, on uważa, że powinnam śpiewać o dupe marynie i kręcić tyłkiem bo tylko tak zarobię, a ja tak nie chce. No i się wściekł, szarpał mną że tyle kasy na mnie wybulił i teraz co..
-Skurwiel..- objąłem dziewczynę -Jaką masz karę za zerwanie umowy?
-Coś około miliona ale Gabriel ja nie mogę, będę skończona bez managera i producenta nie będę miała za co nagrywać.
-Załatwię coś o to się nie martw. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek Cię skrzywdził. – uśmiechnąłem się do niej
-Ale...- zaczęła ale przerwałem jej całując ją długo i namiętnie.
-Nie ma żadnego ale – powiedziałem i ponownie ją pocałowałem – Jesteś głodna? Może chcesz się położyć?
-Jestem cholernie głodna, zjadłabym konia z kopytami. – zaśmiała się
-Zaraz Ci coś przyniose, pod warunkiem, że nie jesteś veganką bo za cholerę nic nie przygotuje – uśmiechnąłem się
-Nie, jem wszystko poza owocami morza – powiedziała
-Wiec zaraz wracam – powiedziałem i poszedłem do kuchni.
Po chwili usłyszałem jak ktoś gra na pianinie, zaintrygowany poszedłem to sprawdzić. Camilla zaczęła śpiewać tak pięknie, że postanowiłem posłuchać.
Mogę wstrzymać oddech
Mogę ugryźć się w język
Mogę czuwać całe dnie
Jeśli tego pragniesz
Być dla ciebie tą jedyną
Mogę udawać uśmiech
Mogę zmusić się do śmiechu
Mogę tańczyć i odgrywać rolę
Jeśli to jest to o co prosisz
Oddać ci całą siebie
Mogę to zrobić (x3)
Lecz jestem tylko człowiekiem I krwawię, gdy upadam
Jestem tylko człowiekiem
Rozbijam się i łamię Twoje słowa w mojej głowie, noże w moim sercu
Odbudowujesz mnie, a potem się rozklejam Ponieważ jestem tylko człowiekiem...
Potrafię się odpowiednio nastawić
Być dobrą maszyną
Jestem w stanie dźwigać cały ciężar świata
Jeśli tego potrzebujesz
Być dla ciebie wszystkim
Mogę to zrobić(x2)
Przejdę przez to
Lecz jestem tylko człowiekiem I krwawię, gdy upadam
Jestem tylko człowiekiem
Rozbijam się i łamię Twoje słowa w mojej głowie, noże w moim sercu
Odbudowujesz mnie, a potem się rozklejam Ponieważ jestem tylko człowiekiem
-To było piękne – powiedziałem siadając obok dziewczyny.
-Dziękuje – zarumieniła się – Właśnie tą piosenkę pokazałam Jimowi – westchnęła
-Nie martw się tym teraz, chodź, zjesz coś – złapałem ją za rękę i zaprowadziłem do kuchni
Usiadła i zaczęła jeść. Drugi raz tego poranka poczułem zawroty głowy, usiadłem mając nadzieję, że Camilla niczego nie zauważy. Głowa nagle zaczęła boleć jeszcze mocniej, czułem silny ,pulsujący ból.
-Gabriel, wszystko okey?- zapytała dziewczyna
-Tak, tak, wszystko dobrze – starałem się uśmiechnąć.
Wstałem i wziąłem kolejny lek przeciwbólowy.
-Zjedz i możesz się zdrzemnąć w pokoju gościnnym – powiedziałem do dziewczyny
-Nie wiem czy powinnam – zmieszała się
-Przyzwyczaj się, może kiedyś tu zamieszkasz – puściłem jej oczko – Teraz Cię przeproszę, zajmę się pracą.
-Jest jeszcze wcześnie, przemęczasz się – powiedziała troskliwie
-Bez przesady, przyzwyczaiłem się do takiego trybu życia.
-Nie wiem czy Twój organizm myśli tak samo – powiedziała obejmując mnie – Będę musiała porządnie o Ciebie zadbać. Mniej pracy i więcej relaksu. – uśmiechnęła się
-Zgodzę się z Tobą – usłyszeliśmy głos Adriena i odskoczyliśmy od siebie -Cześć tato, cześć Cam – powiedział niewzruszony chłopak i wszedł do kuchni.
-Adrien ja...- zacząłem
-Nie tłumacz mi się tato. – uśmiechnął się nalewając sobie wody do szklanki. – Może to jest Twoja szansa na miłość – zabrał parę kanapek i wyszedł z kuchni.
Dziewczyna spojrzała na mnie.
-O co mu chodziło?- zapytała
-Nic, nieważne – westchnąłem – Idź odpocznij ja muszę ogarnąć parę spraw – powiedziałem i poszedłem do gabinetu.
Rzuciłem się w wir pracy, myśląc czy Adrien cos powie Emily czy zachowa to co widział dla siebie.
Około godziny 9 usłyszałem krzyki matki. Westchnąłem, muszą się kłócić zaraz z rana? Poszedłem do ich sypialni kobieta stała w progu krzycząc na ojca.
-Czy w tym domu nie może być pięć minut spokoju do chuja! – krzyknąłem i spojrzałem na ojca.
Leżał w łóżku.
Nie sam
Leżał z moją żoną.
-Gabriel ja Ci to wytlumaczę – powiedziała kobieta przykrywając się kołdrą, żeby ukryć nagość.
Przez chwilę patrzyłem to na nich to na matkę aż wybuchnąłem śmiechem.
-Ciebie to śmieszy?- zapytała Emily
-A co mam zrobić? Płakać? Moja żona sypia z moim ojcem, większej komedii bym nie wymyślił. – mówiłem patrząc na Emily – Długo to trwa? – zapytałem patrząc tym razem na ojca który się ubierał
-Gabriel to nie tak...proszę nie denerwuj się...
-Ale ja jestem zupełnie spokojny. – powiedziałem zgodnie z prawdą- Długo to trwa?
-W zasadzie to odkąd jesteście razem...- powiedział a ja poczułem się jakbym dostał w twarz.
Co innego chwilowy romas a co innego tyle lat życia w kłamstwie.
-Słucham?! Macie romans od 18 lat?! – spojrzałem na już ubraną żonę
-Tak – powiedziała nieśmiało.
A co jeżeli....?
Nie kurwa to nie możliwe...nie to nie może być możliwe. Poczułem, że robi mi się słabo, Emily podeszła do mnie.
-Gabriel, co się dzieje? Źle się czujesz? To serce?- zadawała pytania, jednak mi po głowie chodziło tylko jedno
-Adrien jest moim synem?- szepnąlem patrząc jej w oczy. Milczała -Kurwa zadałem Ci pytanie! – krzyknąłem
-Ja..ja nie wiem Gabriel...
-Kurwa mać! Nie wierzę! – serce biło mi jak szalone. Wszystko zniosę, ale jeżeli okaże się, że Adrien nie jest mój chyba serce mi pęknie.
Poczułem ścisk w klatce piersiowej, jednak go zignorowałem.
-Pakuj się, nie chce Cię tu widzieć – powiedziałem spokojnie do Emily
-Synu..- zaczął mój tata
-Powiedz mi jedno, skoro tak chciałeś z nią być, czemu mnie zmusiłeś do ślubu z nią!? Dobrze wiedziałeś , że tego nie chce. Po chuj ta całą szopka?- mężczyzna milczał – Teraz się nie odzywasz? Weź swoją ukochaną i nie chce Was widzieć.
-Ale...- zaczął
-Nie ma kurwa ale! Macie godzinę żeby się wynieść, inaczej pomoże Wam ochrona. – powiedziałem i wyszedłem na dwór.
Ból był coraz silniejszy jednak starałem się go ignorować. Zapaliłem papierosa i zaciągnąłem się.
-Gabriel wszystko okey?- zapytała Camilla siadając obok mnie – Słyszałam krzyki.
-Emily mnie zdradzała z moim ojcem. – zacząłem
-I zrozumiałeś, że jednak ją kochasz?- zapytała
-Skądże znowu, wisiało mi to dopóki się nie okazało, że oni mają romans od 18 lat, rozumiesz? – spojrzałem na nią- Tkwiłem w tym popapranym związku bo ojciec uważał, że tak trzeba a tak na prawdę on z nią sypiał przez te wszystkie lata. A najgorsze jest to...- odetchnąłem głęboko ponieważ ból ciągle rósł na sile -..że Adrien może nie być moim synem – poczułem łzy napływające mi do oczu.
Mogę oddać wszystko , na prawdę wszystko za to żeby tylko nie stracić Adriena. Nie mógłbym znieść myśli, że to mój przyrodni brat a nie syn.
-Kurwa mać! – zakląłem na głos
Dziewczyna milczała, ciężko było cokolwiek powiedzieć w tej sytuacji, ale złapała mnie za rękę. Czułem, że dłużej nie dam rady tłumić bólu
-Cam, w gabinecie są tabletki, możesz je przynieść?
-Oczywiście – natychmiast pobiegła i przyniosła leki
Zażyłem od razu trzy i czekałem na efekt. Oparłem głowę na ramieniu dziewczyny i zamknąłem oczy. Camilla głaskała mnie po ramieniu, co o dziwo zaczęło mnie uspokajać. Po paru minutach ból prawie że zniknął.
-Jak Ty to robisz?- zapytałem
-Co takiego? – zapytała z uśmiechem
-Potrafisz mnie uspokoić.
-To tajemnica – puściła mi oczko – Magik nigdy nie zdradza swoich sekretów.- wstała – Przyniosę Ci wody.
Przy drzwiach wpadła na Emily. Kobieta zignorowała dziewczynę i podeszła do mnie
-Gabriel...- zaczęła
-Nawet nie chce tego słuchać – zaciągnąłem się papierosem
-Ja ..ja..
-Do kurwy gówno mnie obchodzisz wiesz?! Powiem Ci więcej, nigdy Cię nie kochałem – spojrzałem jej w oczy – Byłem z Tobą tylko dla Adriena, rozumiesz? – kobieta miała łzy w oczach jednak nie dbałem o to- Jeżeli się okaże, że nie jestem Jego ojcem...uwierz mi nie ręczę za siebie! A teraz zejdź mi z oczu, brzydzę się Tobą!
-Chodź kochanie – powiedział do Emily mój ojciec
-Kurwa bo się zaraz wzruszę – syknąłem
-Skoro tak grasz, to jeżeli Adrien się okaże moim synem, zabierzemy Ci go i już go więcej nie zobaczysz.- powiedział do mnie
-Zapomnij, że Wam go oddam! Wynoście się albo wezwę ochronę!
Mężczyzna wziął Emily za rękę i wyszli.
Wściekłość we mnie rosła, najchętniej bym ich rozszarpał oboje. Musiałem dać jakoś upust emocją, niewiele myśląc z całej siły uderzyłem w szklane drzwi balkonowe. Szkło rozsypało się na milion kawałków raniąc mi dłoń jednak nie dbałem o to.
-Boże Gabriel – Camilla pod biegła do mnie natychmiast tamując krwawienie
-Zostaw – wyrwałem jej rękę i owinąłem jakąś szmatą która leżała na ziemi.
-Tato co się dzieje?- zapytał zaniepokojony Adrien -Boże tato, Ty krwawisz!
-Nic mi nie jest – westchnąłem a moje serce pękło tak samo jak ta szyba.
To był mój syn, żaden test DNA tego nie zmieni.
-Tato – podszedł do mnie – Co tu się stało? Gdzie mama i dziadek?
-Adrien..- zacząłem, jak mam mu to wszystko wytłumaczyć? – Synu...- powiedziałem a łzy spłynęły mi po policzku -Może się okazać..że ja nie jestem Twoim ojcem..
-Co? To nie możliwe tato, przecież jestem tak podobny do Ciebie...
Nie ułatwiał mi tego
-Twoja mama...sypiała z dziadkiem, może być tak, że to on będzie Twoim ojcem.
-Nie! Nie! Nie!- chłopak się rozplakał – Ty jestes moim tatą! Kocham Cię i nie chce innego. – powiedział wtulając się we mnie
-Boże Adrien, ja też Cię kocham i nie wyobrażam sobie, żebym mógł Cię stracić.
-Obiecaj, że mnie nie oddasz – spojrzał mi w oczy
-Prędzej umrę niż Cię im oddam – chciałem go pogłaskać jednak przypomniałem sobie o ranach. Ścierka którą owinąłem dłoń była przesiąknięta krwią
-Tato, to powinien zobaczyć lekarz.
-Nie ma potrzeby – powiedziałem
-Ale..- zaczął chłopak
-Idź do siebie na razie dobrze? Później przyjdę.
-A szkoła?
-Dzisiaj możesz zrobić sobie wolne - powiedziałem a chłopak poszedł.
Camilla podeszła z apteczką.
-Nie chcesz lekarza to chociaż mi daj ti zrobić.
-Okey – zgodziłem sie
Sprawnie jej poszło, raz dwa opatrzyła mi dłoń , wyciągnęła resztki szkła, zdezynfekowała i zawinęła bandażem.
-Gotowe – powiedziała z lekkim uśmiechem
-Dziękuje, dobrze Ci poszło.
-Skończyłam liceum przygotowujące do medycyny – wzruszyła ramionami
-Na prawdę?
-Tak, ale później zaczęłam śpiewać mimo, że przyjęli mnie na studia. To była dla mnie szansa.
-Rozumiem. Jeszcze raz dziękuje, muszę zadzwonić, żeby wstawili tą cholerną szybę. – powiedziałem wchodząc do domu.
Po moim telefonie w ciągu 15 minut przyjechali wstawić szybę. Ja zająłem się pracą chociaż myślami byłem gdzieś indziej. Zastanawiałem się co zrobić, zostawić to tak jak jest i żyć w niepewności, czy zrobić test DNA i mieć pewność. Kurwa za cholerę się nie spodziewałem, że moje życie się tak skomplikuje. Popołudniu do gabinetu ktoś zapukał.
-Proszę! – warknąłem
-Dzień dobry Panie Agreste – w drzwiach stała Marinette razem z Luką.
No jeszcze Jego mi tu brakowało
-O co chodzi?- zapytałem oschle
-Chciałam zapytać, czy z Adrienem wszystko okey, nie było go w szkole, nie odbiera telefonów.
-Tak..nie..to znaczy, nie macie się o co martwić , musiał dzisiaj zostać w domu.
-Może mogłabym do niego pójść?
-Wydaje mi się , że to jest nieodpowiednia chwila, skoro nie odbierał telefonów to znaczy, że chce być sam. – mówiłem chłodnym tonem
-Marinette?- Adrien wszedł do gabinetu- Luka? Co tu robicie?
-Martwiłam się o Ciebie...- powiedziała dziewczyna – Wszystko okey?
-Chodźcie do mnie – powiedział chłopak
-Ja chciałbym jeszcze słówko zamienić z Panem – Luka patrzył na mnie.
Adrien z Marinette wyszli a ja zostałem sam z Luką
-Chciałem...- zaczął jednak mu przerwałem
-Nie mam czasu – warknąłem i totalnie olewając chłopaka wróciłem do pracy
-Co się stało Panu w rękę? – zapytał
Bezczelny gówniarz, nie dość, że nie słucha to jeszcze wpierdala się tam gdzie nie ma.
-Nie Twoja sprawa – powiedziałem nie odrywając oczu od laptopa.
-Chciałem Pana przeprosić za mój ostatni wybuch, zachowałem się jak idiota.
-Nie zaprzeczę – wtrąciłem
-Glupio mi, na prawdę przepraszam.
-Okey, a teraz spadaj.
-Przyniosłam Ci herbaty – usłyszałem glos Camilli wchodzącej do gabinetu.
-Cammie? Co Ty tutaj robisz?- spojrzał na nią zszokowany
-Ja...miałam mała spinę z managerem i Gabriel pozwolił mi się na jakiś czas zatrzymać...- mówiła nieśmiało
-Zrobił Ci coś? – zapytał troskliwie podchodząc do dziewczyny
Jeszcze tego mi brakowało, żebym musiał słuchać jak się godzą i do siebie wracają.
-Nie, nic takiego – skłamała
-Posłuchaj...wiem, że ostatnio byłem beznadziejny, chciałbym Ci to wynagrodzić, jeżeli pozwolisz...
Taaa, teraz się pocałują i będą żyć długo i szczęśliwie
-Luka wybacz mi ale...to nie wyjdzie.
-Tak myślałem – westchnął – Poznałaś kogoś prawda?
-Tak...przykro mi ale tak wyszło..
-Mam nadzieję, że będzie o Ciebie dbał. – powiedział chłopak ze smutnym uuśmiechem- Jeszcze raz przepraszam za wtedy Panie Agreste.
-Spoko, to nie było najgorsze co mnie w życiu spotkało – westchnąłem
-Pójdę już do Adrien – powiedział Luka i wyszedł
Ja wróciłem do laptopa, dziewczyna podeszła do mnie i zamknęła go.
-Camilla – westchnąłem – Pracuje
-Nieee, serio? Nie zauważyłam – powiedziała z sarkazmem – Ale skoro już zrobiłeś sobie przerwę
-Zostałem do niej zmuszony – przerwałem jej
-...To może Ci jakoś umilę czas? – spojrzała mi w oczy
-Możemy wrócić do tego wieczorem? Na prawdę mam sporo zaległości.
-Gabriel, nie możesz się przepracowywać
-Do tej pory jakoś mogłem.
-No i nie obraź się ale nie wyszło Ci to na lepsze.
-Zrobimy tak, że teraz dasz mi po pracować a wieczorem to sobie odbijemy?
-Pod warunkiem, że coś zjesz – uśmiechnęła się
-Nie jestem głodny
-A jeżeli ja przygotuje?- nie odpuszczała
-Niech Ci będzie – wywróciłem oczami
Dziewczyna uśmiechnęła się i pocałowała mnie namiętnie. Na te parę sekund moje problemy zniknęły.
Taki mały zwrot akcji🤣 podoba się ?
Znowu miały być dwa rozdziały a jest jeden, i to chyba najdłuższy w moim życiu bo na ponad 3 tysiące słów😍
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro