Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5. Praktykantka


Chłopak wyszedł a ja postanowiłem przejrzeć pracę konkursowe. Większość była bardzo słaba, jednak jeden projekt zwrócił moją uwagę. Wtedy weszła wzburzona Camilla
-Coś nie tak? - zapytałem niepewnie

Spodziewałem się wybuchu złości, oraz krzyków w moją stronę, tak zawsze Emily odreagowywała na mnie swoje złości, jednak dziewczyna usiadła zrezygnowana.
-Nie, nic - powiedziała z uśmiechem, gdybym nie widział jej złości podczas telefonicznej rozmowy pewnie bym jej uwierzył.
Spojrzałem jej w oczy.
-Widzę smutek w tych pięknych oczach - ująłem jej dłoń i pocałowałem - Takie piękne oczy nigdy nie powinny być smutne.
-Wiesz jak czarować kobiety - uśmiechnęła się
-Teraz tylko jedna kobieta mi w głowie - powiedziałem szczerze - A teraz zdradź mi co Cię trapi.
Przez chwilę milczała , wpatrując się w ziemie, gdy spojrzała na mnie jej oczy były zaszklone.
-Ja..Boże Gabriel, ja się w Tobie zakochałam, rozumiesz? Pragnę Ciebie, Twojego ciała, Twojego czasu, być częścią Twojego życia.
-Camilla - zacząłem
-Wiem, masz żonę, nie możesz jej zostawić - przerwała mi

Spojrzałem jej w oczy
-To nie jest takie proste - powiedziałem a dziewczyna posmutniała jeszcze bardziej - Ale dla Ciebie zaryzykuje , tylko daj mi trochę czasu żebym to wszystko ułożył, dobrze?
-Obiecujesz?- zapytała
-Obiecuje - powiedziałem i pocałowałem dziewczynę - Wiec, z kim się kłóciłaś?
-Z Luką, zerwaliśmy - westchnęła - Nie, żebym się tym przejęła ale..
-Powiedział coś, co Cię zraniło?
-Nieważne - uśmiechnęła się - Co to za projekty? - zapytała zmieniając temat

Nie naciskałem
-Konkursowe, zwycięzcę miałem wziąć na praktykanta. Większość jest beznadziejna - powiedziałem szczerze
-Nie jesteś zbyt delikatny - zaśmiała się
-Ale jeden projekt jest świetny - pokazałem jej pracę.
-Masz racje, świetny rysunek, bardzo precyzyjny, ciekawe czy by sobie dał bądź dała rade uszyć.
-Musimy się dowiedzieć - sprawdziłem dane - Marinette Dupain Cheng, jest w wieku Adriena - Na prawdę byłem zdziwiony, że tak młoda osoba była tak uzdolniona.
-Koniecznie do niej zadzwoń. - zachęciła mnie Camilla

Wybrałem numer i praktycznie od razy usłyszałem głos dziewczyny
-Tak, słucham.
-Witam, Gabriel Agreste z tej strony - zacząłem chłodnym, oficjalnym tonem- Dzwonie w sprawię Twojego konkursowego projektu.
-Jejku - wypaliła Zdenerwowana - Dzień dobry
-Twój projekt jako jedyny się do czegoś nadaje, wiec postanowiłem Cię przyjąć na okres próbny, jesteś zainteresowana?
-Tak, tak...oczywiście - pisnęła
-Za ile możesz przyjść?
-Ja..ja..nawet za pięć minut.
-Dobrze, do zobaczenia - powiedziałem i się rozłączyłem
-Zawiało chłodem - szepnęła zmysłowo Camilla obejmując mnie
-Tylko Ty mnie rozpalasz do granic możliwości. - powiedziałem całując ją namiętnie- Jesteś w stanie roztopić lód w moim sercu.
-I jak się tu w Tobie nie zakochać?- mówiła patrząc mi w oczy

Uśmiechnąłem się, była taka urocza, taka słodka i..i chciałem żeby była wyłącznie moja.
-Będę się zbierać , tylko nie bądź zbyt oschły dla tej dziewczyny - puściła mi oczko
-Postaram się, ale wiesz, jestem jaki jestem - wywróciłem oczami.

Camilla pocałowała mnie ostatni raz i wyszła.
Chwile po jej wyjściu przyszła Marinette.
-Dzień dobry - powiedziała nieśmiało wchodząc do gabinetu.
-Witaj, proszę usiadź - wskazałem na krzesło
Przyjrzałem się dziewczynie, wyglądała znajomo.
-Przepraszam, spotkaliśmy się kiedyś? Wygądasz znajomo.
-Ja..przyjaźnie się z Adrienem - powiedziała
-Faktycznie. Przejdźmy do rzeczy, tak jak wspominałem, tylko Twój projekt był znośny, tylko zastanawiam się czy dałabyś radę go wykonać samodzielnie. - spojrzałem na dziewczynę, siedziała i wpatrywała się we mnie lekko wystraszomym wzrokiem
-T..tak, oczywiście - wyjąkała
-Więc mi pokaż- wskazałem na przygotowane przybory
-Teraz?- zapytała zaskoczona
-A to jakiś problem? Znajdziesz tu wszystko, czego Ci potrzeba do tego projektu.

Bez słowa zabrała się do pracy. Podobał mi się jej zapał i pasja ale była zbyt nieśmiała i niepewna siebie jak na tą branże. Gdy Marinette pracowała ja zająłem się segregowaniem papierów. Później Adrien wszedł do gabinetu.
-Babcia z dziadkiem postanowili zostać na dłużej, podobno u nas w domu jest lepsza aura - zaśmiał się jednak gdy zobaczył dziewczynę zmieszał się - Ma..ma..Marinette , co Ty tutaj robisz?- spojrzał na mnie
-Panna Dupain-Chang wygrała mój konkurs, teraz szyje swój projekt.
-Cześć Adrien - powiedziała dziewczyna z uśmiechem
-Super...marutuje Garinette...znaczy gratuluje Marinette - chłopak widocznie był speszony obecnością dziewczyny.

Uśmiechnąłem się pod nosem, zrozumiałem, że to jest dziewczyna w której się zakochał mój syn.
-Ja..ten..może miała byś czas dzisiaj..żeby ten...się spotkać? - jąkał się chłopak.
-Nie wiem Adrien - zawahała się
-Skończyłaś? - zapytałem
-Tak Panie Agreste - powiedziała nieśmiało
-Wiec jesteś wolna, sprawdzę go później a teraz jesteś wolna. - powiedziałem oschle
-Dobrze, dziękuje - zwróciła się do Adriena - Chodź przejdziemy się - wzięła za rękę i wyszli.
-Oj Adrien Adrien - powiedziałem do siebie

Sprawdziłem sukienkę którą zrobiła Marinette, była zrobiona perfekcyjnie. O tak, miała ogromny talent , musiałem to przyznać, jednak nie mogłem jej tego tak wprost powiedzieć. Ogarnąłem papiery, większość zostawiłem dla Nathalie...no cóż, musi mieć co robić gdy wróci, prawda?

Wyszedłem zapalić do ogrodu gdy usłyszałem rozmowę Marinette z Adrienem
-Na pewno sobie świetnie poradziłaś - pocieszał ją chłopak
-Nie wiem...Twój tata jest straszny..znaczy nie chodzi mi o to, że jest jakimś potworem tylko..
-Wiem o czym mówisz, on sprawia takie wrażenie ale do dobry człowiek - powiedział chłopak a ja się uśmiechnąłem pod nosem
-Myślisz , że mnie przyjmie? Tak bardzo mi na tym zależy, on jest moim idolem, mentorem - westchnęła - Pewnie uważa , że jestem beznadziejna.
-Powiem Ci w sekrecie, że był zachwycony Twoim projektem. On jest taki oschły dla Twojego dobra, żebyś nabrała pewności siebie ale żebyś nie była zapatrzona w siebie.
-Dziękuje Adrien, jesteś kochany.

Wyrzuciłem niedopałek do kosza i wszedłem do domu. Na korytarzu wpadłem na Marinette.
-Ja..właśnie wychodziłam - powiedziała speszona
-Co do sukienki - zacząłem - Nieźle Ci poszło, jesteś przyjęta.
-Ojej na prawdę? Boże dziękuje Panie Agreste! Tak bardzo dziękuje - nawet nie wiem kiedy dziewczyna mnie objęła - Dziękuje jeszcze raz - powiedziała i wybiegła.

-Podobają Ci się takie smarkule?- usłyszałem głos Emily
-Boże, znowu? - westchnąłem - To praktykantka którą dzisiaj przyjąłem, jakbyś mnie czasami posłuchała wiedziała byś o konkursie który organizowałem.
-Dziwne, że przyjąłeś taką młodą i niedoświadczoną gówniarę.
-Nie moja wina, że reszta projektów to było dno totalne, nadające się do spalenia i niczego więcej. Ta dziewczyna ma prawdziwy talent i zamierzam ją zatrudnić a Twoje idiotyczne fochy mam zamiar zignorować. - powiedziałem ze złością.
-Przyznaje się, że ją posunąłeś!
-Na litość boską, kobieto! Ona ma 17 lat! - puszczały mi nerwy, ta kobieta potrafiła mnie wytrącic z równowagi
-Jakoś ze mną czasu nie chcesz spędzać !
-Dziwisz mi się?! Jesteś nie do zniesienia, wieczne pretensje i narzekania! Święty by tego nie wytrzymał!
-A więc to teraz tylko moja wina?!

-Przestańcie!- krzynknął Adrien, ani ja ani Emily nie zauważyliśmy, że stał na schodach.
-Przepraszam, poniosło mnie - powiedziałem podchodząc do syna
-Tego nie można wytrzymać - powiedział chłopak patrząc na mnie i na Emily
-Zgadzam się z Tobą w 100% - wtrąciła się Emily
-Masz w tym swój udział mamo - powiedział twardo chłopak - Mam dość waszych wiecznych kłótni i krzyków, jesteście dorośli wiec albo się dogadajcie, albo rozstańcie. - spojrzał na mnie - Kocham Was oboje ale widzę, że się męczycie.
-Ja się mecze? Ja tylko chce, Żeby Twój ojciec zwrócił na mnie uwagę! - Emily znowu podniosła ton
-Krzykiem i wiecznymi pretensjami? To Ci się raczej nie uda mamo.
-Posłuchaj mnie gówniarzu, nie Ty będziesz ustalał zasady w tym domu!

Spojrzałem na nią zszokowany
-Jak Ty się do niego odnosisz?
-Nie on tutaj rządzi - rzuciła oburzona
-Ty też nie - wycedziłem przez zęby- Więc lepiej się hamuj, bo nie ręcze za siebie.
-Tak? I co mi zrobisz? Uderzysz?
-Nie bądź śmieszna, dobrze wiesz, że nigdy nie podniosłem ręki na kobietę.
-Wiec co Ty możesz mi zrobić, co? - stanęła naprzeciwko mnie i patrzyła mi w oczy
-Adrien idź do siebie dobrze?- powiedziałem do syna ciągle patrząc w oczy mojej żony.
-Tak tato, - powiedział i poszedł do siebie.

-Więc? - zapytała pewnym siebie tonem
-Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie - powiedziałem przypierając ją do ściany.- Wiem, że Twoja matka przegrała cały Wasz majątek - gdy to powiedziałem kobieta zbladła -Beze mnie jesteś spłukana ponieważ przed ślubem podpisałaś intercyzę.
-Ale..ale Gabriel ...
-Daruj sobie, po tym jak dzisiaj zachowałaś się wobec Adriena jesteś dla mnie zerem, rozumiesz?
-Przepraszam...
-Przeproś Jego, nie mnie. Miedzy nami jest wszystko skończone. - powiedziałem oschle
-Nie możesz mnie tak zostawić..
-Nie? To sprawdź mnie - uśmiechnąłem się triumfalnie - Będę spał w gabinecie - powiedziałem i poszedłem.

Następnego ranka obudziłem się obolały, spanie na tej pieprzonej kanapie to nie był dobry pomysł ale cóż. W pewnym sensie poczułem ulgę, to na prawdę miałby być koniec tego małżeństwa.
Ogarnąłem się i zacząłem rysować kolejne projekty. O godzinie 9 do gabinetu przyszła Marinette.
-Dzień dobry Panie Agreste - przywitała się nieśmiało
-Witaj Marinette, wejdź. Napijesz się kawy?
-Dziękuje, bardzo chętnie.

Przyniosłem dwie kawy, dziewczyna stała przy pulpicie i coś rysowała na pulpicie , była tak skupiona, że dopiero po chwili zauważyła, że już wróciłem.
-Jejku...ja..ja przepraszam

Bez słowa podszedłem i spojrzałem na rysunek. Musiałem przyznać, że poprawki wyszły na lepsze. Oczywiście nie mogłem jej tego powiedzieć wprost. Wiem, jestem skurwisynem.
-Wyjaśnijmy sobie coś - popatrzyłem na dziewczynę
Wtedy do gabinetu weszła Emily, bez słowa usiadła na krześle.
-Nie przeszkadzajcie sobie, muszę wysłać maila. - powiedziała sztucznie słodkim tonem.

Westchnąłem zrezygnowany.
-Wyjaśnijmy sobie coś - ponownie spojrzałem na dziewczynę - Dopóki sam nie powiem, że masz coś narysować, nie robisz tego. Rozumiem, że może chcesz się wykazać, jednak takim zachowaniem nic nie ugrasz.
-Rozumiem i przepraszam Panie Agreste - powiedziała spuszczając głowę na dół - To się więcej nie powtórzy
-Teraz skoro jesteś taka chętna do pracy, dokończ tę kreację, Camilla dzisiaj przyjdzie i ocenia Twoje dzieło. - powiedziałem oschle a dziewczyna spojrzała na mnie przerażona
-Ale...- zaczęła
-Coś nie tak? - uniosłem brew do góry
-Nie...przepraszam, już się zabieram do pracy. - powiedziała odwracając się do pulpitu

Sam podszedłem do żony.
-CV wysyłasz - szepnęłem z drwiącym uśmiechem
-Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Jeżeli chcesz rozwodu, udowodnię, że mnie zdradzasz a wtedy jakaś część Twojego majątku mi się należy - mówiła specjalnie na tyle głośno żeby usłyszała ją Marinette.
-Błagam Cię, myślałem, że skończyłaś już z tymi chorymi urojeniami.
-Ja nie jestem ślepa, zauważyłam zmianę w Twoim zachowaniu, umiem dodać dwa do dwóch.
-Brawo, w takim razie na kasę do marketu Cię na pewno przyjmą - powiedziałem z ironią

Kobieta wstała i podeszła do juz i tak wystarczająco zestresowanej dziewczyny
-Spałaś z moim mężem?- zapytała wprost a dziewczyna zrobiła się biała jak ściana
-S..słucham?
-Nie ośmieszaj się kobieto przy bogu ducha winnej dziewczynie.
-Spałaś z nim żeby dostać te praktyki?

Nie wytrzymałem, starałem się ale musiałem wybuchnąć.
-Emily Agreste! Wynoś się z tego gabinetu!-krzyknąłem a kobieta patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. - Ogłuchłaś?!

Kobieta wyszła bez słowa. Spojrzałem na przerażoną dziewczynę.
-Wybacz, że musiałaś być tego świadkiem.
-Ja...Adrien wspominał, że Państwo się kłócą ale nie spodziewałam się...- spojrzała na mnie i natychmiast urwała- To nie moja sprawa, przepraszam.
-Uznajmy, że nic się tu nie wydarzyło, mogę Cię o to prosić?
-Oczywiście Panie Agreste.

Później Marinette wróciła do swojej pracy a ja planowałem grafik na następne dni. Około godziny 14 do gabinetu zapukała Camilla.
-Dzień dobry - powiedziała wesoło
-Witaj - pocałowałem ją w dłoń - Chodź, Marinette chce Ci coś pokazać. - powiedziałem
Camilla podeszła do Marinette i spojrzała na ekran
-Świetne - powiedziała uśmiechając się do dziewczyny- Prawda Gabriel?
-Jest okey - starałem się zabrzmieć obojętnie
-Jezu - Camilla wywróciła oczami - Królu Lodu, rozpuść trochę serce. - zaśmiała się i spojrzała na dziewczynę - W Jego słowach to znaczy, że jest świetnie

Tym razem to ja wywróciłem oczami.
Ustaliliśmy resztę projektów i umówiliśmy się na przymiarki.
-Marinette, jesteś już wolna - powiedziałem do dziewczyny - Jutro masz wolne ale chciałbym żebyś w przyszły weekend mi towarzyszyła na pokazie.
-Oczywiście Panie Agreste. Do widzenia , na razie Cam. - powiedziała i wyszła.
-Czemu ona tak uciekła? - zapytała Camilla
-Cóż, Emily na skoczyła na nią, że się ze mną przespała żeby dostać te praktyki - westchnąłem
-Cholera..biedna Mari, musiała się nieźle wystraszyć
-Mało powiedziane, była przerażona.
-A co się stało, że nagle szuka Twojej kochanki? - zapytała uśmiechając się zmysłowo
-Powiedziałem jej o rozwodzie. - spojrzałem na dziewczynę, jej oczy aż rozbłysły
-Na prawdę?
-Na prawdę - uśmiechnąłem się - Ale teraz musimy być ostrożni, inaczej będę musiał dać jej część mojego majątku.
-Ciężko będzie mi się oprzeć - powiedziała dotykając mojej reki - Ale może jakoś mi się uda. - puściła mi oczko. - A teraz przejdźmy do biznesów.
-Do usług - uśmiechnąłem się
-Tutaj mam jeszcze umowę od mojego managera, przejrzyj, w razie jakiś niedociągnięć daj znać, jeżeli będzie wszystko okey to podpisz. - podała mi papier
-Umowa z managerem? Myślałem, że z Tobą wystarczy.
-Taaak ale on odrobinę się wściekł jak się dowiedział, że podpisałam coś bez Jego zgody. - wywróciła oczami
-Rozumiem - zaśmiałem się - wyśle to Nathalie do sprawdzenia, okey?
-Jasne

Usłyszeliśmy krzyki za drzwiami
-Gówno mnie to obchodzi Adrien! Muszę z nim porozmawiać!
Luka wszedł bez pukania
-Pieprzysz moją dziewczynę?- zapytał mnie wprost
-Słucham?
-Czego nie zrozumiałeś, zapytałem czy...- zaczął ale mu przerwałem podchodząc do niego
-Ja usłyszałem co powiedziałeś, ale nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na Ty, młody człowieku.
-Pan wybaczy - powiedział z sarkazmem - Pieprzy Pan moją dziewczynę?
-Luka, my już nie jesteśmy...- wtrąciła się Camilla
-Zamknij się dziwko!- krzyknął chłopak a we mnie zaczęły buzować emocje
-Może grzeczniej gówniarzu - przyparłem chłopaka do ściany
-Może nie - wycedził przez zęby
-Co się tu dzieje? - odezwała się Emily

No tak, jeszcze jej mi tu brakowało.
-Niech Pani lepiej męża pilnuje bo posuwa cudze dziewczyny - powiedział Luka do Emily
Nie wytrzymałem, przyłożyłem mu z pięści w twarz.
-Posłuchaj mnie uważnie smarku, nie życzę sobie takich nalotów w moim domu, to, że pracuję z Camilla nie upoważnia Cię do tak idiotycznych inseminacji , zrozumiałeś?
Chłopak milczał więc szarpnąłem go
-Pytam czy zrozumiałeś?
-Tak Panie Agreste. - powiedział wściekły
-A teraz wynocha i żebym Cię tu więcej nie widział, inaczej już nigdy nigdzie nie zagrasz, rozumiesz?

Chłopak szybko wyszedł.
-Ja..ja przepraszam za niego - zaczęła Camilla - Odkąd zerwaliśmy jest strasznie nieprzewidywalny. Lepiej też już pójdę. Widzimy się w przyszłym tygodniu i daj znać co z tą umową.
-Dobrze, do zobaczenia - powiedziałem a dziewczyna wyszła zmieszana

Nagle poczułem palący ból w klatce piersiowej.
-Cholera - zakląłem
Szybko wszedłem do gabinetu.
-Gabriel co się dzieje? - usłyszałem szczerze zaniepokojony głos Emily
-Nic, Adrien idź do siebie proszę - powiedziałem ponieważ widziałem , że chciał wejść z Emily do pokoju.
-Będziecie się kłócić? - zapytał
-Obiecuje, że nie. Idź proszę .

Chłopak posłuchaj i poszedł do siebie.
-Co się dzieje? - zapytała ponownie Emily
-Serce - zdołałem wydusić
Kobieta podeszła do mnie.
-Przepraszam, to moja wina, zachowywałam się ostatnio okropnie.
-Emily, cieszę się, że zmądrzałaś ale do cholery, to mi nie pomaga.
-Masz rację, przepraszam.. Zadzwonie po pogotowie.
-Żadnego pogotowia, chyba oszalałaś. Przynieś mi leki z sypialni, w takim pomarańczowym pudełku.

Przytaknęła i pobiegła do sypialni, po chwili wracając z lekami.
-Gabriel, od kiedy Ty bierzesz leki na serce? - zapytała zaskoczona
-Od zeszłego roku. - odpowiedziałem łykając dwie tabletki
-Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-A po co masz wiedzieć?
-Jestem Twoja żoną? - spojrzała mi w oczy
-Nieważne - odetchnąłem ponieważ leki zaczęły działać
-Lepiej Ci?- zapytała z troską
-Tak, już jest lepiej.
-Przepraszam, na prawdę - Spojrzała na mnie smutno - Dasz nam jeszcze jedną szanse? - zapytała i mnie pocałowała
-Emily - westchnąłem jednak mi przerwała
-Obiecuje, zmienię się tylko daj mi ostatnią szanse.
-Muszę..muszę to przemyśleć. - powiedziałem i wstałem - Pójdę się położyć - nawet nie spojrzałem na kobietę i wyszedłem.

Cholera, co teraz miałem zrobić? Nie kocham Emily, to wiem na pewno. Kurwa byłem pewien, że rozwód z nią to będzie tylko formalność.
-Wszystko okey tato?- zapytał Adrien wychodząc z pokoju - wyglądasz kiepsko
-Tak, tak, wszystko okey, nie martw się - uśmiechnąłem się słabo - Muszę się położyć, porozmawiamy jutro?
-Jasne tato - objął mnie i wrócił do siebie

Dzisiaj rozdział trochę dłuższy 🤣 Miały być z tego dwa osobne, ale cóż 🤷🏼‍♀🤣

Mam nadzieję, że się Wam spodoba

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro