Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36. Zazdrość


Następnego ranka obudził mnie dźwięk sms’a.


Wszystko załatwione.
Alex


Wzruszyłem ramionami i wstałem z łóżka i wziąłem prysznic. Zszedłem do kuchni i zrobiłem śniadanie. Po chwili weszła Camilla.
-Hej skarbie – przywitała mnie z uśmiechem
-Hej kochanie, miałem Ci zanieść do łóżka – powiedziałem i ją pocałowałem.
-Kochany jesteś – przytuliła mnie
-Hej tato, hej Cammie – przywitał sie Adrien wchodząc do kuchni – Tato mama za chwilę przyjedzie, nie gniewasz się?
-Nie, no skąd. – powiedziałem chociaż nie uśmiechało mi się to
-To super – powiedział chłopak nalegając sobie soku.

Dziewczyna spojrzałam na mnie z uśmiechem i puściła mi oczko. Wywróciłem oczami.
-Bez takich mi tu – zrobiła groźną minę
-Oj tam, co mi niby zrobisz? – zapytałem obejmując ją
-Zobaczysz wieczorem – zamruczała mi do ucha
-Już nie mogę się doczekać – odpowiedziałem z uśmiechem
-Nie przeszkadzamy? – usłyszałem głos Emily
-Nie, skąd – powiedziałem chłodnym tonem
-Król lodu wrócił – szepnęła mi do ucha Camilla
-Hej – przywitał się Luka wchodząc za Emily


Jeszcze tego idioty mi tu brakowało, no na prawdę.
-Yyy, Hej – powiedziała niepewnie Cam

Chłopak uśmiechnął się szeroko na jej widok. Nie powiem, poczułem ukłucie zazdrości.
-Pięknie wyglądasz Cam – powiedział nie przestając się uśmiechać.
-Dziękuję – powiedziała
-A Ty tu w jakim celu przylazłeś? – zapytałem chłodno
-A co? Boisz się, że Ci odbije drugą kobietę? – zapytał na tyle cicho żebym tylko ja usłyszał
-Nie rozśmieszaj mnie, przypominam Ci, że to dla mnie Camilla Cię zostawiła – uśmiechnąłem się z ironią

Natychmiast spoważniał ale nie powiedział ani słowa.
-Gabriel, zrobiłbyś mi kawy? – zapytała Emily z uśmiechem
-Tak, jasne – powiedziałem
Przygotowałem kawę dla niej i dla tego idioty Couffaine'a
-Dziękuję – powiedział z tym swoim idiotycznym uśmiechem
Adrien usiadł obok Emily.
-Jak się czujesz mamo? – zapytał
-Dobrze, Luka o mnie dba. – powiedziała z uśmiechem
-To się cieszę mamo. A Ty nie spuszczaj z niej oka – powiedział do Luki
-Jasne – uśmiechnął sie – Pilnuje jej jak oka w głowie, krzywda jej się ze mną nie stanie.


„Żebyś się nie zesrał „


-A kiedy czas na Ciebie? – zapytał Luka patrząc na Camille
-Słucham? – zapytała zdziwiona
-No kiedy planujesz dzieci? – uśmiechnął się
-Na razie o tym nie myślę...
-A powinnaś, wiesz Gabriel już nie jest taki młody i wiesz... – zaczął

Miałem ochotę mu wyjebać
-Zacznijmy od tego, że dziecko Emily nie jest Twoje a mojego ojca.
-No tak, ale różnie bywa, a z wiekiem...
-Jeszcze tak stary nie jestem, nie musisz się martwić. – powiedziałem ostro.
-Luka, jeżeli mam być szczera to, nasze życie to nie Twoja sprawa.
-Dobrze, dobrze, tylko mówię – wzruszył ramionami
-To lepiej zamilcz i zajmij się sobą – wycedziłem przez zęby
-A co? Zabolało Cię? Może jednak zauważysz, że jesteś dla niej za stary.
-Powiedział chłopak spotykający się ze starszą kobieta od siebie. Nie bądź hipokrytą Luka.


Patrzył na mnie ze złością.
-Coś nie tak? – zapytałem z uśmiechem
-Nie, nic – powiedział oschle.
-Luka, Gabriel ma rację, nie powinieneś się wtrącać w ich życie. – powiedziała spokojnie Emily
-Dobrze, przepraszam- powiedział szorstko
-Gabriel, bo ja tu w sumie przyszłam w pewnym celu... – zaczęła
-Słucham? – spojrzałem na nią
-Rozmawiałam z prawnikiem Toma i...

No wiesz, przez to, że jednak zaszłam w ciążę podczas trwania naszego małżeństwa, muszę wykluczyć to że jesteś ojcem mojego dziecka.
-Przecież to dziecko mojego ojca, niech on sobie robi testy.
-Tak, ale Jego prawnik nakazał zrobić najpierw test na Twoje ojcostwo.
-No dobrze – wzruszyłem ramionami
-Dzięki, bałam się, że będziesz robił problemy albo coś...
-Nie no, nie miałbym po co, to przecież i tak nie moje – wzruszyłem ramionami
-Jesteś pewien? – zapytał Luka
-Nie zaczynaj – wywróciłem oczami
-Tylko pytam.
- To lepiej nie pytaj, a najlepiej by było jakbyś stąd wyszedł.
-Bo co? – uśmiechnął się
-Bo to jest mój dom, a ja Cię w nim nie chce, żegnam- powiedziałem ostro
-Jeszcze tego pożałujesz – sykął chlopak
-Co Ty mi możesz zrobić? – zaśmiałem sie – zagrać serenade pod oknem? Nie rozsmieszaj mnie
-Gabriel, Luka, proszę Was... – wtraciła się Emily
-Jeżeli to wszystko, to proszę Cię żebyś wzięła tego niewychowanego gówniarza z mojego domu. – powiedziałem chłodno
-Tak... Przepraszam – powiedziała – Chodź Luka.



Oboje wyszli, a Camilla patrzyła na mnie z wyrzutem.
-No co? – zapytałem- może miałem mu pozwolić po mnie jechać?
-Nie, bardziej się uśmiechać do Emily, to by Ci na pewno pomogło. – powiedziała z ironią
-A może Ty coś jednak do tego gnoja czujesz?
-Ja? Żartujesz sobie?
-Tylko pytam – wzruszyłem ramionami
-Ciekawa jestem czy to na pewno dziecko Toma... Może jednak Twoje?
-Chyba oszalałaś...
-W sumie dobrze, że ten test zrobisz, wszystko będzie czarno na białym.
-Camilla, Ty chyba oszalałaś.
-Ja?! Może jednak do siebie wrócicie? Będziecie tworzyć jedną, wielką, szczęśliwą rodzinę.
-Cam, przecież wiesz, że Cię kocham... Ciebie nie Emily...
Podszedłem do niej i ją objąłem
-Jestem o Ciebie zazdrosny, bo Cię kocham i szlag mnie trafia jak widzę jak ten pajac na Ciebie patrzy..
-I dlatego musisz się szczerzyć do swojej byłej żony?
-Słucham? Ja się do niej nie szczerze...
-Jasne – powiedziała z ironią i wyszła z kuchni.


Westchnąłem i poszedłem za nią.
-Kochanie...
-Daj mi spokój.

Cam zamknęła się w łazience, a ja wyszedłem na dwór zapalić.


Skąd jej się wzięło, że mogę coś czuć do Emily? Przecież ją zostawiłem właśnie po to żeby być z Camillą. To by nie miało kompletnie sensu. Jeszcze te durne badania na ojcostwo. Co tata planuje? W jakim celu kazał zrobić te badania Em? Czyżby chciał się wymigać od odpowiedzialności? W sumie to bardzo w Jego stylu.
Wypaliłem papierosa i wróciłem do domu.


Następnego ranka obudził mnie telefon.
-Słucham? – zapytałem
-Hej Gabriel, możesz dzisiaj przyjechać na to badanie? – zapytała Emily
-Tak, jasne, gdzie i o której?
-Za godzinę, adres wyśle Ci smsem.
-Okey, do zobaczenia. – powiedziałem i się rozłączyłem
-Emily dzwoni i już lecisz? – odezwała się Camilla
-Nie zaczynaj, proszę Cię.. – westchnąłem – Nie mam na to dzisiaj siły.
-Jasne – powiedziała i spowrotem położyła się do łóżka.



Hej moje małe akumy ❤💜
Miałam dodać zaraz z rana ale zapomniałam 🤣🤣🤣

Życzę miłego czytania 💜❤

I chciałam Wam podziękować za każdą ocenę i komentarz 💜❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro