Rozdział 28. Czyja wina?
Ocknąłem się i powoli otworzyłem oczy. Na twarzy miałem maskę tlenową. Bolała mnie klatka piersiowa oraz głowa. Rozejrzałem się, na jednym krześle spała Camilla trzymając mnie za rękę, z drugiej strony na fotelu drzemał Adrien. Do mojego łóżka podeszła doktor Winston.
-Jak się czujesz? – zapytała szeptem
Chciałem odpowiedzieć, jednak gardło paliło mnie żywym ogniem.
-Nie mów, po prostu pokaz mi, jeżeli ujdzie to kciuk do góry, jeżeli źle w dół.
Skinąłem głową i pokazałem kciuk do góry. Kobieta się uśmiechnęła.
-Kłamiesz? – zapytała na co skinąłem głową – Czyli jest źle? Boli Cię klatka piersiowa? – zapytała patrząc na mnie.
Kiwnąłem twierdząco głową.
-Pali Cię gardło? – zapytała a ja pokazałem kciuk do góry.
Zapisała coś na karcie. Ściągnąłem maskę z twarzy
-Co mi było? – zapytałem cicho.
-Nie powinieneś ściągać maski. – skarciła mnie – Miałeś zapaść. – powiedziała nie patrząc na mnie.
-Zapaść? – szepnąłem
-Tak, ale nie mów już nic więcej, musisz się oszczędzać – uśmiechnęła sie do mnie
-Bez przesady – powiedziałem przez maskę – Już mi lepiej.
Faktycznie tak było, ścisk w klatce oraz palące gardło jakby odpuszczały. Mogłem odetchnąć głęboko.
-Na prawdę? – widocznie się ucieszyła
-Taaak – powiedziałem
Do sali wszedł starszy mężczyzna
-Dzień dobry Panie Agreste, jestem James Wilson i jestem ordynatorem kardiologii.
-Dzień dobry – odpowiedziałem – Czy coś jest nie tak, że sam ordynator mnie odwiedził?
-Muszę porozmawiać z Panią Winston.
-Ale o co chodzi? – zapytała kobieta
-Podejrzewam, że popełniła Pani błąd lekarski. W organizmie Pana Agresta znaleźliśmy inne leki niż Pani twierdziła, że mu podała.
-Ale to nie możliwe, dwa razy sprawdzałam czy podaje dobry lek. – powiedziała przestraszona
Szczerze? Moją pierwszą myślą było, że to ojciec, był tutaj, mógł podmienić leki i nikt by go nie podejrzewał.
-Wyniki badań mówią co innego – powiedział ostro ordynator
- Co się dzieje? – zapytała zdezorientowana Camilla
-Jest mi bardzo przykro z powodu tego błędu, doktor Winston poniesie konsekwencje.
Camilla spojrzała na mnie.
-Niekoniecznie to mogła być wina doktor Winston – wtrąciłem
-Co ma Pan na myśli? – zapytał zdziwiony mężczyzna
-Był tutaj mój ojciec, choruje na schizofrenie i miał możliwość podmiany leków.
-Doprawdy? Będę musiał to wszystko przemyśleć. Mimo wszystko bardzo mi przykro za tą pomyłkę. – mówił
-Nie mam żalu, tak jak mówię, pewnie to nie wina Pani Doktor.
Kobieta rzuciła mi pełne wdzięczności spojrzenie.
-Doktor Winston proszę ze mną – powiedział ordynator i oboje wyszli
-Co tu się stało? – zapytała Camilla
-Podobno został mi podany zły lek, podejrzewam, że to ojciec je podmienił. Był tutaj wtedy.
-Na prawdę myślisz, że byłby w stanie?
-Z nim nigdy nic nie wiadomo. – westchnąłem
Dziewczyna delikatnie dotknęła mojego policzka.
-Jak się czujesz? – zapytała troskliwie
-Lepiej, na prawdę dużo lepiej. – przyznałem szczerze
-Cieszę się, bardzo się martwiłam.
-Wiem kochanie. Mam prośbę. – powiedziałem patrząc na nią
-Słucham.
-Jedzcie z Andrienem do domu.
-Ale ja się nigdzie stąd nie ruszam – wtracił się chłopak
-Nic mi już nie grozi, na prawdę. Czuje się już dobrze.
-Ale... – zaczął blondyn
-Proszę Was – spojrzałem to na Camille , to na Adriena
-No dobrze, chodź Adrien. Przyjedziemy jutro. – powiedziała, pocałowała mnie i wyszli.
Jakoś godzinę później ponownie przyszła doktor Winston.
-Mogę? – zapytała niepewnie
-Tak, oczywiście.
-Nie powinien Pan ściągać maski – skarciła mnie
-Spokojnie, już lepiej mi się oddycha, czuje sie o niebo lepiej.
-Cieszy mnie to, jeszcze raz przepraszam ja nie wiem jak to się stało...
-Tłumaczyłem już, że to pewnie wina mojego ojca – westchnąłem – Mam nadzieję, że na prawdę się zamknął w tym psychiatryku.
-Mimo wszystko przepraszam i dziękuję za wyrozumiałość. – uśmiechnęła się miło i usiadła na krześle obok mojego łóżka
-To kiedy będę mógł wyjść? – zapytałem z uśmiechem
-Oj nie tak szybko jak myślisz. – powiedziała z powagą
-Ale ja się dobrze czuje, na prawdę. Nie cierpię szpitali. – westchnąłem
-Zobaczę co da się zrobić, jednak musi Pan być pod kontrolą lekarską.
-To może Pani przyjeżdżać mnie doglądać, wtedy będzie i wilk syty i owca cała. – powiedziałem
-Też racja, to jest jakaś myśl. Porozmawiam o tym z ordynatorem.
-Dziękuję.
-Chciałam tylko sprawdzić, czy wszystko z Tobą okey, wrócę później. Do zobaczenia. – powiedziała i wyszła
Następnego ranka obudziłem się, gdy przyszedł ordynator.
-Obudziłem Pana? – zapytał
-Wie Pan kiedy wyjdę?
-Ja właśnie w tej sprawie. Rozmawiałem z doktor Winston i doszliśmy do wniosku, że Pana wypuścimy, ale Pani doktor będzie Pana kontrolować.
-Wszystko mi jedno, byle stąd wyjdę. – wzruszyłem ramionami
-Skoro się Pan zgadza to idę wszystko załatwić. – powiedział i wyszedł
Dostałem całą rozpiskę leków oraz wykaz co mi wolno a czego nie. Wróciłem do domu taksówką.
-Kochanie co Ty tu robisz? – zapytała zdziwiona Camilla
-Wypisali mnie, ale ta lekarka będzie mnie kontrolować codziennie.
-Ja już o Ciebie zadbam – powiedziała obejmując mnie – Nie mogę Cię stracić.
-Nie martw się, nic mi nie jest – powiedziałem
-Tata! – Adrien zbiegł po schodach i mocno mnie przytulił
Staliśmy tak chwilę w milczeniu.
-Chodź się położysz – powiedział chłopak po chwili
-Leżałem w szpitalu... – westchnąłem
-To usiądź, chcesz wody? Może coś zjeść? – spojrzał na mnie – Jesteś okropnie blady.
-Adrien, bez przesady dobrze się czuje.
-Zrobię Ci herbaty – powiedział kompletnie mnie ignorując i poszedł do kuchni.
Camila spojrzała na mnie z uśmiechem
-Nie dziw mu się, bardzo się martwił – powiedziała obejmując mnie.
-Nic nie mówię – uśmiechnąłem się do niej
-Wszyscy się martwiliśmy – powiedziała dotykając delikatnie mojego policzka
Pocałowałem ją.
Teraz miałem nadzieję, że w końcu zaznam trochę spokoju i takiej zwyczajnej nudy i stabilizacji.
- Proszę tato, usiądź – powiedział Adrien przynosząc mi herbatę.
-Dziękuję – powiedziałem i usiadłem na kanapie – Dobrze jest być w końcu w domu.
-Dobrze jest, Cię tutaj mieć – powiedziała Cam patrząc mi w oczy
-Tato a co z dziadkiem? Bo on w końcu jest moim dziadkiem? Czy nie – zapytał chłopak.
-Biologicznie nie jest – wzruszyłem ramionami
-A będziesz szukał swojego prawdziwego ojca? – spojrzał na mnie
-Sam nie wiem czy jest sens. Ja chce po prostu zakończyć ten etap w życiu.
-Ja bym na Twoim miejscu chociaż chciał wiedzieć kim jest, czy żyje albo ma rodzinę.
-Nie wiem, pomyślę o tym później.
-A co z Tomem ? – wtrąciła Camilla
-Dostałem sms’a, że jest zamknięty w szpitalu i poddał się dobrowolnie leczeniu.
-To teraz będzie spokojnie – uśmiechnęła się
-Bardzo na to liczę – powiedziałem i ją pocałowałem
Tak jak obiecałam, wjeżdża nowy rozdział ❤ nie wiem dlaczego ale mega ciężko mi się go pisało, mam nadzieję, że tego nie widać 🤣🙈
Kolejny pewnie około środy / czwartku ponieważ musi się napisać 🤣🙈
Czekam na Wasze opinie i miłego dnia moje małe Akumy ❤❤😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro