Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20. Kto w końcu strzelał?

Wypiliśmy z Cam kawę, gdy zadzwonił jej telefon.

-Niestety, muszę wyjść na chwilę – Powiedziała niechętnie – Muszę jechać do studia, mają jakiś problem.

-Cóż, jakoś sobie poradzę – powiedziałem obejmując ją – Ale później, nikomu Cię nie oddam – szepnąłem jej do ucha

-Tak? I co później – odpowiedziała zmysłowym głosem, wplatając dłonie w moje włosy. Mimowolnie jęknąłem

-Tego się przekonasz jak wrócisz – powiedziałem z uśmiechem

-To wiesz co? Pierdole ich i nie idę wcale – uśmiechnęła się

-A praca? – zapytałem unosząc brew

-Ty jesteś ważniejszy – powiedziała z powagą

-I jak się tu w Tobie nie zakochać? – objąłem ją mocno

-Ale ja mówię serio, nie pójdę. Najwyżej – wzruszyła ramionami.

-Idź załatw co musisz a później spędzimy czas razem – powiedziałem – Może gdzieś wyjdziemy?

-Nieee... To nie jest dobry pomysł..

-Dlaczego?

-Wolę zostać w domu i się Tobą nacieszyć.

-Wrócimy do tej rozmowy później, teraz zmykaj i wracaj szybko – powiedziałem i ją pocałowałem


Dziewczyna niechętnie wyszła. Mimowolnie się uśmiechnąłem na myśl o spędzeniu razem wieczoru.

-Jesteś z nią bardzo szczęśliwy – usłyszałem głos Emily

-Tak – powiedziałem niepewnie

-To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. – powiedziała siadając przy stole – Na mnie nigdy tak nie patrzyłeś, tak, byłeś miły, czasami czuły ale gdy patrzysz na nią widzę jak oczy Ci błyszczą a uśmiech jest szczery.

-Co Ci mam powiedzieć Em? Byłem z Tobą szczery, mówiłem Ci, że Cię nie kocham.

-Tak, wiem tylko... – zawahała się i spojrzała mi w oczy – To trwało zanim się dowiedziałeś o mnie i Tomie?

-Po co do tego wracać? – westchnąłem – Było, minęło.

-Rozumiem – powiedziała smutno- Rozmawiałam z adwokatem, jeżeli zgodzisz się na rozwód bez orzekania o winie, zakończymy to na jednej rozprawie.

-Dobrze, zgodzę się. – powiedziałem chłodno

-Jesteś pewien? – zapytała zdziwiona

-Tak – spojrzałem jej w oczy – I Jeżeli to prawda, że nie jesteś już z ojcem... Oddam Ci część majątku.

-Co? – kobieta była w wyraźnym szoku – Ale.... Ale Gabriel.. Ja Cię zdradzałam, tyle lat, byłam beznadziejną żoną.

-To jest już przeszłość, nieważna dla mnie. Ja chce tylko szczęścia i świętego spokoju. Tobie też się należy bo podejrzewam, że i Ciebie ojciec wykorzystał, żeby mnie zniszczyć – wzruszyłem ramionami

-Tak myślisz? – zapytała smutno

-Niestety tak.

-Boże... A ja teraz urodzę dziecko tego kutasa – powiedziała zrozpaczona

-Nie martw się, dasz sobie radę i pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć – powiedziałem a ona spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

-Dziękuję – uśmiechnęła się do mnie

-Panie Agreste – podszedł do nas ochroniarz- Policja do Pana.

-Dziękuję, już idę – powiedziałem i zwróciłem się do Emily – przepraszam na chwilę.


Przywitałem się z policjantami.

-Złapaliście go? – zapytałem a mężczyźni spojrzeli na siebie

-Można tak powiedzieć... – zaczął jeden z nich nieśmiało

-Coś się stało? – zapytała Sabine zmartwiona jednak ja zwróciłem się do policjantów

-Co macie na myśli? – denerwowałam się bo czułem, że coś jest nie tak

-Do postrzelenia Pani Sancoeur przyznał się Mat Agreste.

-Słucham?! – serce waliło mi jak szalone, to znaczyło, że ojciec się wymiga? – Przecież to nie on, dobrze wiem kogo widziałem.

-Tylko, że mężczyzna się przyznał, znaleźliśmy broń na której były tylko Jego odciski. Pana ojciec potwierdził, że Mat wykradł mu broń.

-Nie... To nie możliwe – czułem jak brakuje mi tchu – To był mój ojciec, Nathalie to potwierdzi. – spojrzałem na nich

-Niech się Pan uspokoi, Panie Agreste... – wtrącił policjant

-A Ty byłbyś spokojny na moim miejscu? Macie nie tego człowieka a mi i mojej rodzinie dalej grozi niebezpieczeństwo! – podniosłem ton

-Pewnie również bym się wściekł – przyznał mężczyzna – Mamy zeznania Pani Sancoeur, która tak jak Pan uważa, że strzelał Tom Agreste, jednak dowody świadczą inaczej. Przykro mi. – powiedział i oboje wyszli.

Czułem ścisk w sercu, jakby ktoś przebijał je tysiącami noży.

-Gabriel, co się dzieje? – zapytała zaniepokojona Sabine – Może zadzwonię po lekarza?

-Nie, zadzwoń do Cam, upewnij się, że wszystko z nią okey.

-Ale Ty... – zaczęła

-Proszę Cię, zrób to – wydusiłem z trudem

-Dobrze, dobrze – pisnęła kobieta


Wstałem i ruszyłem do gabinetu, znalazłem odpowiedni lek i zażyłem. Po chwili weszła Sabine.

-Camilla jest cała, ma jakieś spotkanie. – powiedziała

-Dziękuję Ci, wyśle po nią kogoś z ochrony – powiedziałem słabo

-Wszystko w porządku?

-Nie Sabine, nic nie jest w porządku- westchnąłem – mężczyzna który próbował mnie zabić a zranił Nathalie jest ciągle na wolności. – westchnąłem i wybrałem numer do jednego z ochroniarzy i kazałem mu jechać po dziewczynę.

-Może mogę jakoś pomóc – powiedziała niepewnie kobieta

-Jakbyś mogła mnie zostawić samego byłbym wdzięczny.

-Oczywiście – powiedziała i wyszła


Uspokoiłem się dopiero  gdy Camilla napisała wiadomość że wraca z ochroniarzem i   że mam się nie martwić.

-Panie Agreste, niejaki Tom Dupain do Pana – powiedział jeden z ochroniarzy.

-Wpuść go, już idę. – westchnąłem

Niechętnie wyszedłem z gabinetu. Spodziewałem się pijanego i awanturującego się mężczyzny, jednak się myliłem.

-Witam Panie Agreste – Pan Dupain podał mi rękę – Jestem

-Tom Dupain, mąż Sabine i ojciec Marinette, tak wiem. – uścisnąłem mu dłoń

-Podobno moja żona i córka są u Pana – mówił uprzejmym tonem

-Cóż, nawet jeżeli są, to są tutaj z własnej woli – powiedziałem oschło


Nienawidziłem damskich bokserów, nie zamydli mi oczu uprzejmością.

-Chyba mogę z nimi porozmawiać?

-Oczywiście, jeżeli będą tego chciały, oraz w mojej obecności. – powiedziałem – Martin – zwróciłem się do ochroniarza – Możesz pójść po Sabine i Marinette?

-Oczywiście, ale... – spojrzał na mężczyznę

-Spokojnie, poradzę sobie, idź – uśmiechnąłem się słabo

-Ja nie wiem, co Sabine Panu naopowiadała... Ale to jest sprawa między nami. – zaczął – I wolałbym wyjaśnić to z nią na osobności.

-Czego chcesz? – zapytała kobieta schodząc po schodach.


Dziewczyna nieśmiało kroczyła za nią.

-Mari kochanie – Tom chciał podejść do córki jednak ta schowała się za matką – Córeczko, nie tęskniłaś za tatą?

-Tęskniłam – powiedziała cicho

-To dlaczego się nie przywitasz?

-Bo się Ciebie boi – powiedziała ostro Sabine – Myślisz,  że ona nie widzi co robisz?

-Kochanie, możemy porozmawiać na osobności? Bez świadków?

-Żebyś ją znowu uderzy cwaniaku? – zapytałem z ironią

-Słucham? Ja bym nigdy nie skrzywdził kobiety. – powiedział

Normalnie Oskara by dostał za tą grę aktorską.

-Doprawdy? Więc Twoim zdaniem one się Ciebie boją bez powodu, a Sabine sama próbowała się udusić?

-Nie wiem, co ta kretynka Ci nagadała... – zaczął i przerwał – Przepraszam. .. Poniosło mnie.

-Z tego co wiem nie pierwszy raz – zakpiłem

-Gabriel... Nie prowokuj go, proszę – szepnęła kobieta – Jeszcze Ci coś zrobi.

-Posłuchaj mnie lalusiu... – mężczyzna zbliżył się do mnie

-Tom, nie! – pisnęła Sabine

-Co, już nie jesteś taki uprzejmy? Nerwy puszczają? A może już Ci się delirium włączyło?


Mężczyzna zbliżył się do mnie, wiedziałem, że nerwy mu puściły i chce mnie uderzyć. Zrobiłem unik,tak że uderzył pięścią w ścianę robiąc przy tym w niej dziurę. Mając chwilową przewagę nad zdezorientowanym mężczyzną przyparłem go twarzą do ściany, przytrzymując mu ręce skrzyżowane na plecach tak, że nie mógł się ruszyć .

-Wiesz musisz odstawić picie, bo refleks już nie ten – zaśmiałem się z ironią

-Pożałujesz tego! – krzyczał mężczyzna – Jak Cię dopadnę...

-Nikłe szanse. Teraz grzecznie stąd wyjdziesz i dasz spokój Sabine oraz Marinette, przynajmniej dopóki się nie ogarniesz, rozumiesz?

-Jasne – powiedział mężczyzna

Zwolniłem uścisk , Tom odwrócił się do mnie, spojrzał w oczy i się uśmiechnął. Wymierzył kolejny cios we mnie, którego uniknąłem, lecz tym razem nie pozostałem mu dłużny i przyłożyłem mu w twarz. Poraz kolejny upadł na ścianę ogłuszony.

-Martin, pomożesz Panu wyjść, bo chyba się źle poczuł. – zwróciłem się do ochroniarza.

-Oczywiście Panie Agreste. – powiedział i wyprowadził mężczyznę.

-Boże, Gabriel nic Ci nie zrobił? – zapytała zmartwiona Sabine

- Spokojnie, nic mi nie zrobił – spojrzałem na ścianę – Ale przyda się kolejny remont – westchnąłem

-Pan się go w ogóle nie bał? – zapytała cicho Marinette

-Tacy jak oni, są cwani tylko wobec słabszych od siebie. – uśmiechnąłem sie lekko do dziewczyny – Tutaj Wam nic nie grozi.

-Ale przecież nie możemy tu zostać na stałe – powiedziała Sabine

-Cóż, jesteśmy prawie rodziną, prawda Marinette? – spojrzałem na nią a ona się zarumieniła

-Tato, wszystko okey? – zapytał Adrien – Marinette mi mówiła żebym nie schodził ale...

-Wszystko dobrze – powiedziałem obejmując chłopaka

Przynajmniej dopóki ojciec trzymał się od nas z daleka.

Witajcie kochani❤
Dzisiaj kolejny rozdział 😍

Szczerze to od tygodnia nic nie napisałam, tylko dodaje wcześniejsze🤣 mam nadzieję, że wena za chwilę wróci 🙈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro