Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19. Nowy domownik

Odepchnąłem mężczyzna i podbiegłem do kobiety żeby zatamować krwawienie. Casper pobiegł po lekarza.

 

-To wszystko Twoja wina, wytrąciłeś mnie z równowagi. – mówił do mnie Clark

-Zamknij się, to na prawdę nie jest dobry moment. – powiedziałem twardo – Trzymaj się, lekarz zaraz będzie – chciałem uspokoić kobietę.

O dziwo ona się uśmiechała
-Wiem, że będzie – odpowiedziała
Lekarz przybiegł i natychmiast zabrali ją na salę zabiegową.

Czekaliśmy przed drzwiami, miałem nadzieję, że to nic poważnego, a jednocześnie byłem wściekły na Clarka. Po chwili wyszedł lekarz.
-Sytuacja została opanowana, Pani Sancoeur puściły szwy, zszyliśmy ją ponownie i nic jej już nie grozi. – mówił spokojnie – Lepiej będzie, jeżeli dzisiaj będzie mogła odpocząć.
-Rozumiem – powiedzieliśmy jednocześnie z Casprem
-Ale ja bym chciał z nią porozmawiać – wtrącił sie Clark
-Pani Sancoeur potrzebuje teraz spokoju. – powiedział oschle lekarz

W nerwów ej atmosferze wróciliśmy do domu.
-Jak z Nathalie? – zapytała Cam od razu gdy przyszliśmy, nagle spojrzała na moje ubranie – Boze Gabriel, skąd ta krew?

Spojrzałem na swoje ubrania, faktycznie miałem na sobie, znowu, krew Nathalie.
-Zapytaj swojego ojca – powiedziałem oschle
-Tato? – dziewczyna spojrzała z wyrzutem na Clarka jednak mężczyzna milczał.
-Co, teraz to Ci słów brakuje?! – wybuchnąłem- teraz?! – spojrzałem na Camille- Napadł na mnie w Sali i Nathalie puściły szwy.
-Tato... – jęknęła dziewczyna – Na prawdę? Zachowujesz się jak dziecko.
-Teraz to ja wychodzę na tego złego? Na prawdę?! To przez Niego prawie zginęła – krzyknął Clark
-Ale to nie Jego wina. – Camilla chciała mu przemówić do rozsądku.
-Dlaczego Wy wszyscy go tak wybielacie? A co jeżeli Ciebie kiedyś skrzywdzi? Albo przez niego ktoś skrzywdzi Ciebie, pomyślałaś o tym?
-Nie dałbym nikomu skrzywdzić Camilli – byłem bliski utraty panowania nad sobą
-Taaa tak samo jak Nathalie, prawda? – zapytał x szyderczym uśmiechem

Nie wytrzymałem i przyłożyłem mu w twarz. Upadł na ziemię.
-Gabriel, nie – krzyknęła Cam i złapała mnie – Proszę...

Spojrzałem jej w oczy, patrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem.

-Masz szczęście, inaczej jakbym z Tobą skończył to by Cię rodzona matka nie poznała. – syknąłem przez zęby

Patrzył na mnie ze złością w oczach.
-Przepraszam.... – odezwała się Sabine – Ja.. Ja przyszłam do Marinette i chciałam z Tobą porozmawiać – powiedziała nieśmiało
-Jasne, wejdź. – powiedziałem – zaczekaj w kuchni, muszę się przebrać. A Ty – zwróciłem się do Clarka – Masz się stąd wynieść. – powiedziałem i poszedłem do sypialni się przebrać
-Gabriel... – zaczęła Camilla wchodząc za mną
-Nawet mnie nie próbuj przekonywać, żeby tu został – przerwałem jej ściągając koszule i sięgając po czystą
-Kochanie – podeszła do mnie o położyła dłonie na moim nagim torsie – Ja z nim porozmawiam, żeby nie opowiadał tych swoich bzdur, a Ty się zgodzisz żeby został tutaj. – Powiedziała uśmiechając się zmysłowo
-Cam... – westchnąłem
-Proszę – powiedziała robiąc oczy jak kot że Shreka – Obiecuje, że złego słowa na Ciebie nie powie.

-Tego nie możesz być pewną – wywróciłem oczami. – Ale niech będzie, ma ostatnią szansę.
-Dziękuję – pocałowała mnie – To ja idę z nim porozmawiać.

Dziewczyna wyszła a ja się szybko przebrałem. Zszedłem do kuchni w której czekała na mnie Sabine.
-Przepraszam, że to tyle trwało – powiedziałem słabo.

Czułem się okropnie, miałem wrażenie, że w mojej głowie jest jakaś bitwa, czułem okropny pulsujący ból głowy.
-Nic się nie stało, to ja przyszłam nie w porę – powiedziała smutno

Wziąłem proszek na ból głowy
-Czego się napijesz? – zapytałem
-Kawy poproszę. Czyżby kac?
-Raczej migrena – westchnąłem a ona się zmieszała
-Przepraszam.. Głupio palnęłam... – zmieszała się – Widzę, że u Ciebie, też nie ciekawie się dzieje.. Nie chce się wtrącać oczywiście ale...
-To przejściowa sytuacja. – powiedziałem chłodno – To o czym chciałaś porozmawiać?

Kobieta bez słowa ściągnęła apaszkę i odsłoniła zaginioną szyję. Zamarłem.
-Jezu, co on Ci zrobił – podszedłem do kobiety
-On... Wyciekł się, bo dowiedział się, że tu byłam, wpadł w jakiś szał zazdrości i...
-Próbował Cię udusić? – zapytałem patrząc jej w oczy

Skinęła głową bez słowa.
-Nie możesz do niego wrócić – powiedziałem
-Ale ja nie mam dokąd iść, dom, piekarnia, wszystko jest Jego. – rozpłakała się kobieta
-Nie zostawię Was samych, pomogę i Tobie i Marinette.
-Dlaczego? Przecież jesteśmy dla Ciebie zupełnie obcymi ludźmi.
-Mój syn kocha Twoją córkę, a że Marinette to cudowna dziewczyna, po cichu liczę, że za jakiś czas zostaniemy rodziną. – uśmiechnąłem się słabo
- Wszystko w porządku? – zapytała zmartwiona Camilla
-Tak, tak – powiedziała Sabine uśmiechając się – Witaj Cammie – Przywitała się z dziewczyną – Nie wiedziałam, że tu mieszkasz.

Dziewczyna się zmieszała.
-Tak ja... – zaczęła
-Camilla i ja jesteśmy razem – powiedziałem z uśmiechem – Sabine zostanie u nas na jakiś czas.
-Rozumiem – powiedziała dziewczyna, byłem pewien, że wie z jakiego powodu

Kobieta poszła zobaczyć się z Marinette a ja zostałem sam z Camilla.
-To przez Toma? – zapytała
-Tak – westchnąłem
-Już jakiś czas lubi podnieść na nią rękę. Marinette mi opowiadała..

-Kawał skurwysyna – powiedziałem – Ale teraz – objąłem dziewczynę – zajmiemy się w końcu sobą.
-Jestem za – powiedziała i pocałowała mnie – Ciągle zajmujesz się innymi, pora żebyś zajął się sobą.
-Oj tam – wywróciłem oczami
-Nie ma oj tam, obiecałam, że będę i Ciebie dbała.
-To ja powinienem nosić Cię na rękach – powiedziałem szczerze
- Jeszcze raz przepraszam za tatę – posmutniała
-Kochanie, Ty nie musisz za niego przepraszać – uśmiechnąłem się – Ale następnym razem, jak będzie pierdolił to znowu mu przyłożę. – wywróciłem oczami i ponownie ją pocałowałem
-Kocham Cię – szepnęła
-Ja Ciebie też – odpowiedziałem z uśmiechem

 
Dzisiaj trochę krótszy rozdział, ale nadrobię w następnym❤

Mam nadzieję, że się spodoba ❤😘
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro