Rozdział 18. A miało byc lepiej...
Sabine wróciła do siebie , a ja znowu zostałem sam.
-Ciągle wszystkim pomagasz, a kto pomoże Tobie? – usłyszałem głos ojca Nathalie
-Mi? Mi nie trzeba pomagać. – powiedziałem z uśmiechem
-Chyba sam w to nie wierzysz? – wywrócił oczami siadając obok mnie
-Nie wiem o co Ci chodzi. – wzruszyłem ramionami
-Gabriel, powiedz mi, wiesz czym jest depresja? – zapytał patrząc mi prosto w oczy
-Oczywiście, że wiem, co to za pytanie? – zaskoczył mnie, o co mu chodziło?
-Dopuszczasz do siebie myśl, że możesz mieć depresję?
-Ja? Nonsens – zaśmiałem się
-Gabriel, posłuchaj mnie.... – zaczał jednak mu przerwałem
-Nie, to Ty mnie posłuchaj, nie mam depresji, wszystko jest że mną okey, jeżeli to się zmieni dam Ci znać – mówiłem to spokojnie i z uśmiechem
-Uparty jesteś – westchnął mężczyzna – Ale przemyśl to
-Ja już to przemyślałem. Pójdę się położyć, czuj się jak u siebie – powiedziałem i wyszedłem z kuchni.
Gdy przyszedłem do sypialni, Camilla siedziała sama na łóżku, wyglądała na zmartwioną.
-Kochanie, stało się coś? Clark Ci coś powiedział? – zapytałem podchodząc do niej
-Kochasz mnie? – zapytała patrząc mi w oczy
-Oczywiście, że tak, skąd to pytanie – odpowiedziałem z uśmiechem
-Słyszałam Twoją rozmowę z Casprem – zaczęła a ja wywróciłem oczami – Uważam, że on może mieć rację... Gabriel ja wiem jak wygląda depresja.
-Rozumiem, ale powtórzę to i Tobie, nie mam depresji, jestem po prostu przemęczony – powiedziałem spokojnie
-Ale... – zaczęła jednak przerwałem jej pocałunkiem, długim i namiętnym.
Nie protestowała tylko oddała mi pocałunek. Położyłem się na łóżku nie odrywając od niej ust. Zaczęła rozpinać mi koszule.
-Clark tu nie wejdzie? – wolałem się upewnić, że nikt nam nie przeszkodzi.
-Nie, wziął tabletkę i poszedł spać.
Więcej nie musiała mówić. W tej chwili nie myślałem o niczym, liczyliśmy się tylko my.
Obudziłem się następnego ranka, dziewczyna spała wtulona we mnie. Uśmiechnąłem się do siebie. Wstałem delikatnie, żeby jej nie obudzić. Ogarnąłem się i zszedłem na dół. Nie rozumiałem o co chodziło im z tą depresją, przecież czułem się dobrze.
Przygotowałem sobie kawy i wyszedłem do ogrodu. Kiedyś często piłem tu poranną kawę, teraz jakoś ciągle byłem zaginiony.
-Gabriel – usłyszałem zaniepokojony głos Emily, kobieta podbiegła do mnie – Nic Ci nie jest? – zapytała zmartwiona
-Nie, a co by mi miało być?
-Przeczytałam, że ktoś do Ciebie strzelał. – mówiła obserwując mnie
-Niestety, Nathalie wzięła na siebie kulę.
-Co? Boże co z nią?
-Teraz już okey, miała operację, ale lekarz mówił, że wszystko jest dobrze. Przyjechała tylko po to żeby sprawdzić co ze mną? – zapytałem unosząc brew
-No tak – zmieszała się – Dawno tutaj nie piłeś kawy – powiedziała z uśmiechem
-Taaa, wiecznie nie miałem czasu – przyznałem
-Słuchaj, skoro tu jestem, może mogę zostać i zobaczyć się z Adrienem? – zapytała nieśmiało
-Pewnie, powinien niedługo wstać. Teraz będzie miał lekcje w domu.
-Dlaczego?
-Dla Jego bezpieczeństwa...
-Gabriel, czy Ty coś przede mną ukrywasz? – zapytała
Milczałem, nie chciałem jej denerwować w jej stanie, jednak prędzej czy później dowiedziałaby się kto strzelał.
Prawda?
-Proszę, proszę, Państwo Agreste piją sobie wspólnie kawkę – usłyszałem głos Clarka – Jak słodko – dodał z kpiną
-Już niedługo nie będę Panią Agreste – odpowiedziała Emily, która nie zrozumiała aluzji Shepparda
-Doprawdy? Więc co tu robisz tak wcześnie? – zapytał ze złością
-Słucham? To, że się rozwodzę z Gabrielem nie znaczy, że nie mogę go odwiedzić.... – powiedziała zmieszana
-A przy okazji zaliczyć numerek co? – zapytał z uśmieszkiem
Nie wytrzymałem, wstałem i przyparłem go do ściany
-Posłuchaj mnie, moja cierpliwość względem Ciebie się kończy, rozumiesz? – wycedziłem przez zęby
-A co prawda boli? – uśmiechnął się szyderczo
- Co tu się dzieje? – zapytała Camilla podchodząc do nas
-To moje ostatnie ostrzeżenie, następnym razem się nie zawaham – powiedziałem do mężczyzny i go puściłem
-Gabriel, co się tu dzieje? – Cam ponowiła pytanie
-Twój ukochany bzyka swoją byłą żonkę, już wcześniej się domyślałem, ale nie chciałem Ci nic mówić. Może to z nim jest znowu w ciąży. – powiedział Clark do swojej córki
-Tato, o czym Ty bredzisz?
Mężczyzna nie odpowiedział i odszedł bez słowa. Dziewczyna spojrzała na mnie.
-Ty mi powiesz o co mu chodzi? – zapytała spokojnie
-Stwierdził, że skoro Emily tu przychodzi, to mamy romans – odpowiedziałem zrezygnowany
-Przepraszam Cię za niego – westchnęła dziewczyna – Ta sytuacja z Nathalie źle na niego wpłynęła. – powiedziała smutno
-Do Ciebie pretensji nie mam, ale następnym razem mu przyłożę – powiedziałem szczerze
-Nie wnikam – powiedziała i mnie cmoknęła – Pan Sancoeur powiedział, że za pół godziny macie być w szpitalu.
-Powiedz mu, że zaraz przyjdę – powiedziałem z uśmiechem
-Oczywiście – dziewczyna również odpowiedziała mi uśmiechem i wróciła do domu.
Emily patrzyła na mnie z uśmiechem
-Co? Coś nie tak? – zapytałem zdziwiony
-Nie, nie, absolutnie. Pójdę zobaczyć czy Adrien już wstał powiedziała i również weszła do domu.
Dopiłem szybko kawę i pojechaliśmy z Casprem do szpitala. Clark wolał jechać sam. Pozwolono nam razem wejść do kobiety, gdy ją zobaczyłem, taką bladą i bezbronną, poczułem ścisk w żołądku. Usiadłem na krześle obok łóżka
-Jeżeli zrobisz coś podobnego jeszcze raz to Cię zwolnię.- zagroziłem kobiecie a ona się uśmiechnęła – Nie śmiej się, ja mówię poważnie. A tak na serio to dziękuję. – powiedziałem i poczułem jak łzy napływają mi do oczu. -Ale nigdy więcej tego nie rób...
-Gabriel, dobrze wiesz, że oddałabym życie dla Ciebie – powiedziała ocierając moją łzę.
-Nie... Nie jestem tego wart – powiedziałem szczerze
-Głupoty opowiadasz – powiedziała z troską
-Jak się czujesz? – zmieniłem temat
-Dobrze, na prawdę – powiedziała z uśmiecham – Dużo mnie ominęło? – zapytała
-Nie – powiedziałem
-Trochę – powiedział Casper w tym samym czasie
Kobieta spojrzała na nas
-Tato, Ty mi powiedz – zwróciła się do mężczyzny
-Wiesz Clark, ten Twój przyjaciel był....
-Ale po co to drążyć? – przerwałem
-Milcz- uciszyła mnie kobieta – Mów dalej tato.
-Tak jak zacząłem, Clark miał pretensje do Gabriela, ciągle go obwiniał, wiesz co, ja rozumiem, nerwy, martwił się o Ciebie ale z Gabrielem znacie się tyle lat, nie pomyślał, że on również się o Ciebie martwi i, że się obwinia.
-Porozmawiam z nim – powiedziała z uśmiechem – A Ty masz przestać się obwiniać.
-Ale... – zacząłem
-Nie ma żadnego ale – powiedziała nie przestając się uśmiechać
-Mogę? – zapytał Clark wchodząc do Sali
O wilku mowa- pomyślałem
-Tak, wejdź – powiedziała kobieta
-Jak się czujesz? – zapytał siadając na łóżku kobiety
-Dobrze – odpowiedziała uśmiechając się
-Już się Gabriel poskarżył? – zapytał z ironią
-Proszę Cię , nie teraz – jęknąłem
-Spokojnie Gabriel – odezwała się Nathalie – Nie , Gabriel się nie skarżył, za to mój ojciec już tak. Podobno wyrzucałeś Gabrielowi, że to Jego wina, tak?
-No tak, ale...
-Clark, on mi nie kazał siebie ratować, zrobiłam to z własnej woli i on zrobił kiedyś dla mnie to samo – mówiła i tym razem to ona miała łzy w oczach
-Nath... – zacząłem
-Nie Agreste, nie pozwolę, żeby ktokolwiek oceniał ani Ciebie ani mnie – przerwała mi kobieta
-Nie obchodzi mnie co się działo kiedyś, liczy się to, że prawie przez niego zginęłaś! – mężczyzna podniósł ton
-Bardzo Cię proszę żebyś się uspokoił, ona potrzebuje spokoju a nie Twojego krzyku – powiedziałem spokojnie
-Zgadzam się z Gabrielem, na takie rozmowy będzie czas, gdy Nathalie dojdzie do siebie.
Byłem pewien, że Clark sobie daruje i zakończy temat, jednak poczułem jak mnie szarpie i przypiera do ściany
-Posłuchaj mnie – powiedział przyduszając mnie do ściany
-Clark! – krzyknęła kobieta próbując gwałtownie usiąść
I to był błąd. Widziałem jak krew pojawia się na pościeli.
Mimo, że z trudnością łapałem oddech udało mi się wydusić.
-Nathalie... – szepnąłem a mężczyzna się odwrócił i zamarł.
Witajcie moje małe kochane akumy❤
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba 😍
Dziękuję za ciepłe przyjęcie nowej okładki❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro