Rozdział 11. Powrót ze szpitala
Clark mnie poinformował, że Camillą wychodzi w poniedziałek rano, więc całą niedzielę, spędziłem sam, ponieważ Adrien wyszedł, ze znajomymi. Chyba musiałem przyznać, że jestem pracoholikiem, ponieważ ta bezczynność mnie wykańczała.
Na szczęście w poniedziałek rano Nathalie wróciła wraz z kluczem do mojego gabinetu.
-Żeby mi się to więcej nie powtórzyło – Powiedziałem stanowczo
-Proszę Cię, wolny weekend to coś normalnego.
-Nie dla mnie, cholera mnie brała. A teraz bierzmy się do pracy. – westchnąłem
To było to, czego było mi trzeba. Rzuciłem się w wir pracy. Około godziny 10 przyjechali Clark i Camilla.
-Zaraz wracam – powiedziałem do kobiety i poszedłem przywitać Sheppardów
Na całe szczęście Luki z nimi nie było.
-Dzień dobry Panie Agreste – przywitała się dziewczyna i uśmiechnęła się do mnie
-Mów mi Gabriel – odwzajemniłem uśmiech – Wejdźcie do środka
Za prowadziłem ich do pokoi, najpierw Clarka, później Camille. Gdy zostałem sam z dziewczyną serce waliło mi jak szalone.
-Czuj się jak u siebie – powiedziałem otwierając jej drzwi do pokoju
-Dziękuję – powiedziała wchodząc do środka
-Jakbyś czegoś potrzebowała, daj znać.
-Taa, najlepiej by było jakby mi pamięć całkiem wróciła – westchnęła – Mam wrażenie, jakbym zapomniała o czymś bardzo ważnym. – usiadła zrezygnowana na łóżku
-Spokojnie, wszystko wróci do normy – uśmiechnąłem się
-Wiesz co, zawsze myślałam, że jesteś oschłym i zimnym człowiekiem, przynajmniej tak wyglądałeś. – spojrzała na mnie – A tymczasem jesteś miły.
-Nie dla każdego – zaśmiałem się – Teraz spróbuj odpocząć – powiedziałem i wyszedłem
Zająłem się pracą i ignorowałem pytających wzrok Nathalie.
-Jesteś wolna – powiedziałem do kobiety po godzinie 15
-Ciągle jesteś zły? – zapytała
-Nie, nie jestem po prostu...
-Znowu jesteś sobą, zimnym i oschłym pracodawcą, rozumiem – wtrąciła i spojrzała mi w oczy – Zdecydowanie bardziej wolałam Cię w poprzedniej wersji – powiedziała i wyszła
Westchnąłem zrezygnowany i wróciłem do pracy. Stwierdziłem, że jeżeli rzucę się w wir pracy to przestane o wszystkim myśleć.
Tak wiem, to u mnie norma, co zrobić, taki charakter.
Pracowałem nad kolejnym projektem, nawet nie zauważyłem, jak ktoś wszedł.
-Hej, mogę? – usłyszałem słaby głos Camilli
-Tak, jasne – powiedziałem chłodno
-Piękna suknia – spojrzała na projekt
-Dziękuję, to miał być projekt dla Ciebie. – nie odzywałem wzroku od pulpitu na którym pracowałem.
-Myślisz, że by mi pasowała? – zapytała z tym swoim figlarnym uśmiechem
-Oczywiście – powiedziałem pewnym siebie tonem
-Zawsze jesteś taki... – zawahała się – oschły?
-Zazwyczaj.
-Jest ktoś kto by mógł stopić lód w Twoim sercu? – spojrzała mi w oczy
Tak, Ty – pomyślałem ale oczywiście tego nie powiedziałem
-Jeszcze się taka nie znalazła. – wzruszyłem ramionami
-A Twoja żona?
Mimowolnie się zaśmiałem
-Długa historia i szkoda na nią czasu.
-Kochanie – Luka wszedł do gabinetu i podszedł do dziewczyny
-Kultury Cię nie nauczono? Puka się. – warknąłem na chłopaka
-Przepraszam za niego – wtrąciła się dziewczyna
-Nie przesadzaj – Luka wywrócił oczami
-Już Ci kiedyś wspominałem smarkaczu, że nie jesteśmy na Ty. A teraz wyjdź z mojego gabinetu. – spojrzałem chłopakowi i oczy
Uśmiechnął się bezczelnie
-Oczywiście Panie Agreste – powiedział nie przestając się uśmiechać
Wziął dziewczynę za rękę i bez słowa wyszli. Wkurwiał mnie też mały gnój coraz bardziej. Jeszcze jedna taka akcja a zabronie mu tu przychodzić. Co on sobie myślał do cholery?!
Wyszedłem zapalić do ogrodu, jednak nawet nikotyna nie była w stanie ukoić moich nerwów.
-Coś się stało? – zapytał Clark podchodząc do mnie
-Nie, wszystko jest w porządku dlaczego pytasz? – starałem sie zabrzmieć naturalnie
-Ahaa, jasne, a ja słyszę jak Ci te tłoki w głowie pracują – zaśmiał się i podał mi szklankę whisky
-Dzięki ale ja jeszcze wracam do pracy.
-Nie, nie wracasz – spojrzał na mnie z powagą – Muszę poznać przyszłego zięcia.
Teraz to ja na niego spojrzałem i oboje wybuchnęliśmy śmiechem
-Daj spokój, teraz jest z Luką – westchnąłem i wziąłem od niego szklankę
-Wcześniej też była i jakoś Ci to nie przeszkadzało – zaśmiał się – Poza tym ona nie jest z nim szczęśliwa. Boje sie, że znowu depresja wróci i sobie coś zrobi – westchnął
Nie wiedziałem co powiedzieć. Byłem pewien, że przy mnie byłaby bezpieczna, jednak teraz mnie nie pamiętała, a ja bałem się, że gdybym jej teraz wyznał prawdę, to bym ją wystraszył. Wypiłem całą szklankę duszkiem i zaciągnąłem się papierosem.
-To jak to było z Tobą i Emily? Znudziła Ci się? – zapytał wprost
-Szczerze nigdy jej nie kochałem. Wziałem z nią ślub bo tak wypadało. Niedawno się dowiedziałem, że od osiemnastu lat przyprawia mi rogi z moim ojcem – wzruszyłem ramionami
-Żartujesz?! – zapytał zaskoczony
-Niestety nie. Generalnie, to by mnie obeszło, tak jak mowiłam nic do niej nie czułem, ale gdy się okazało, że Adrien mógł nie być moim synem... Byłem wściekły.
-Wcale Ci się nie dziwię, sam bym chyba oszalał na Twoim miejscu.
-Na szczęście zrobiłem badania dna i wyszło, że to mój syn. Koniec historii – westchnąłem
-Niezły dramat by można było napisać. – zaśmiał się mężczyzna
-Komedio-dramat – dodałem również z uśmiechem – A Ty ciągle jesteś sam? Od śmieci matki Camili minęło sporo czasu.
-Tak, dokładnie 10 lat, jednak jakoś żadna kobieta nie wydaje mi się godna by ją zastąpić – wzruszył ramionami i dolał nam trunku do szklanek
-Musiałeś ją bardzo kochać.
-Taaa, cholernie mi jej brakuje, ale co zrobię. Zostało mi jedynie pilnować żeby nie stracić Camilli. – spojrzał na mnie – Mam nadzieję, że mi w tym pomożesz.
-Możesz na mnie liczyć – powiedziałem z uśmiechem
Siedzieliśmy tak jeszcze kilka godzin pijąc i rozmawiając. Nie spodziewałem się tego, że tak dobrze się dogadamy.
Później chwiejnym krokiem ruszyłem w kierunku kuchni.
Ile wypiłem? Która była godzina? Nie byłem pewien. Nalałem sobie kawy, żeby się chociaż trochę otrzeźwić. Wypiłem parę łyków i stwierdziłem, że pójdę się położyć. W drodze do sypialni usłyszałem podniesione głosy.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi – powiedziała Camilla
-O to, że się ślinisz do tego starucha – krzyknął Luka – Na prawdę musisz lecieć na każdego?!
-Słucham?! Za kogo Ty mnie masz?!
-Ja tylko mówię co myślę.
-Jesteś beznadziejny! Wyjdź stąd!
-Ej no weź..nie przesadzaj – powiedział Luka spokojnie
-Wyjdź w tej chwili albo nie ręczę za siebie!
Odsunąłem się na tyle, żeby chłopak mnie nie zauważył gdy wychodził z sypialni dziewczyny.
Kochani, kolejny rozdział wjeżdża, mam nadzieję, że się spodoba ❤
Dalej będzie tylko ciekawiej 😍😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro