Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10. Gorzej już byc nie mogło?



Następnego ranka obudziłem się po 7, jednak Camilli już nie było w łóżku. Zszedłem na dół do kuchni. Zrobiłem sobie kawy gdy wszedł Adrien.
-Hej tato – powiedział siadając przy stole
-Hej – podałem mu śniadanie – Słabo wyglądasz, nie wyspałeś się?
-Średnio, mam w poniedziałek trzy sprawdziany i chciałem się przygotować. – powiedział ziewając
-Powinieneś się wysypiać – skarciłem go
-I kto to mówi – wywrócił oczami
-Dobra, dobra, jedz i połóż się jeszcze na chwilę.
-A Cam jeszcze śpi? – zapytał
-Nie i właśnie się zastanawiam gdzie jest, bo nic mi nie wspominała, że gdzieś wychodzi. -wzruszyłem ramionami
-Pewnie coś pilnego jej wypadło – chłopak próbował mnie pocieszyć
-Na pewno – uśmiechnąłem się


Blondyn zjadł śniadanie i poszedł do siebie. Wybrałem numer do dziewczyny jednak nie odbierała. Miałem złe przeczucia.


Próbowałem się do niej dodzwonić przez 2 godziny, bezskutecznie. Nie bardzo wiedziałem co miałem teraz zrobić. Byłem pewien, że coś się stało, inaczej Camilla na pewno by odebrała.
-Piosenkarka Camilla Sheppard miała wypadek samochodowy. – usłyszałem głos spikera w radiu. –  Dwudziestoczteroletnia gwiazda jechała samochodem razem ze swoim byłym partnerem Luką Couffaine. Podobno chłopak wyszedł z tego praktycznie bez szwanku, jednak dziewczyna została odwieziona do najbliższego szpitala.


Zamarłem, Cam miała wypadek? Do tego z tym skurwielem Luką.
-Tato, słyszałeś? – chłopak schodził po schodach – Camilla. ..
-Tak, słyszałem, muszę tam jechać – powiedziałem
-Nie wiem czy w takim stanie powinieneś prowadzić – zmartwił się
-Spokojnie, nic mi nie będzie – powiedziałem i wyszedłem


Pojechałem do najbliższego szpitala, na recepcji spotkałem Clarka, ojca Camilli. Spotkaliśmy się kiedyś parę razy na różnych galach. Poszedłem do mężczyzny.
-Witam, nie wiem czy mnie pamiętasz..- zacząłem
-Żartujesz? – przerwał mi mężczyzna- Chyba każdy Cię zna. Co Cię tu sprowadza?
-Ja..- zacząłem jednak się zawahałem. Nie wiedziałem ile dziewczyna mu powiedziała. – Współpracuje z Camilą, dowiedziałem się o wypadku i się zaniepokoiłem.
-Cóż, generalnie wszystko jest okey, jedyne co, to nie pamięta ostatnich paru tygodni. – mówił z uśmiechem


Poraz kolejny tego dnia zamarłem. Czy to znaczyło, że nie będzie mnie pamiętać? Cholera.
-Jeżeli chcesz możesz do niej wejść, tylko nie jestem pewien czy Cię będzie pamiętać – powiedział uprzejmym tonem
-Nie, nie będę przeszkadzał, ale niech się odezwie kiedy dojdzie do siebie. – odpowiedziałem starając się uśmiechnąć


Wtedy zobaczyłem dziewczynę idącą po korytarzu w naszą stronę. Wyglądała słabo, jednak się uśmiechała.
-Kochanie, miałaś leżeć- powiedział mężczyzna do dziewczyny
-Ile można leżeć? Dobrze się czuje. – spojrzała na mnie – Dzień dobry Panie Agreste, co Pan tu robi?


Wyglądała tak krucho, tak delikatnie, miałem ochotę ją przytulić i już nigdy nie wypuszczać.
-No tak, Twój tata wspominał, że nie wszystko pamiętasz – starałem się brzmieć naturalnie – Pracowaliśmy razem, usłyszałem o wypadku i chciałem sprawdzić czy wszystko z Tobą okey.
-To miłe – uśmiechnęła się – Jutro mnie pewnie wypuszczą, więc w poniedziałek wpadnę do Pana, muszę się dowiedzieć nad czym pracowaliśmy.
-Spokojnie, dojdziesz do siebie to wrócisz do pracy. – powiedziałem


Wtedy podszedł Luka, spojrzał na mnie i objął dziewczynę. Uśmiechnął się triumfalnie.
-Kochanie wracaj do Sali – powiedział do Camilli
-Przestań – dziewczyna od trąciła rękę chłopaka – Idę się położyć- powiedziała oschle i poszła.
-Skarbie... – chłopak poszedł za Camillą
-Ach Ci młodzi – westchnął Clark – Może napijesz się kawy? Mają tutaj jakiś barek.
-Jasne, czemu nie – wzruszyłem ramionami


Ruszyliśmy do barku, kupiliśmy dwie kawy i usiedliśmy przy stoliku.
-Gabriel..bo chyba mogę się do Ciebie zwracać po imieniu – Clark spojrzał na mnie a ja skinąłem głową – No więc Gabrielu, powiedz mi tak szczerze, co się łączy z moją córką – spojrzał mi w oczy
-Jaa.. Pracujemy razem, mówiłem już.
-Taaa, ja głupi nie jestem, Cam wspominała mi, że kogoś poznała. Wiem, że zerwała z Luką i przyznam, że nawet się ucieszyłem, ponieważ nie była z nim szczęśliwa. -ponownie na mnie spojrzał- Chodziło o Ciebie?
-Tak, to ze mną się spotykała. – przyznałem


Nie było sensu tego ukrywać przed nim. Czekałem na jego reakcje, spodziewałem się pretensji, tekstu, że jestem za stary itp. Jednak mężczyzna milczał przyglądając mi się.
-Kochasz ją? – zapytał w końcu
-Tak – odpowiedziałem bez zawahania
-A co z Twoją żoną? Synem?
-Z Emily się rozwodzę, jak pewnie już słyszałeś.
-Przez Camille?
-Raczej dzięki niej, ale to długa historia. – spojrzałem na niego – Zresztą, ona teraz i tak tego wszystkiego nie pamięta.
-Może i nie pamięta, jednak wiem, że z Tobą była na prawdę szczęśliwa a z tym Couffaine... – westchnął – Zresztą nieważne. Dla mnie najważniejsze jest  żeby była szczęśliwa i żeby nigdy więcej nie próbowała... – zawahał się
-Nie próbowała się zabić – dokończyłem za niego
-Dokładnie – uśmiechnął się delikatnie – Dobra,  ja się muszę rozejrzeć za jakimś hotelem albo domem do wynajęcia. Niestety nie mam żadnego domu „na stałe” a gdzieś muszę zabrać Cam jak wyjdzie ze szpitala. – westchnął
-Jaki problem, możecie się zatrzymać u mnie – wzruszyłem ramionami – dom jest duży


Spojrzał na mnie i się uśmiechnął
-Jeżeli to nie problem to chętnie.
-To jesteśmy umówieni. Teraz będę się zbierał. Adres znasz,  prawda? – zapytałem
-Tak, jasne.
-W takim razie do zobaczenia – podałem mu rękę na pożegnanie i wyszedłem

Wróciłem do domu z natłokiem myśli, Camilla nie pamiętała żadnej z naszych chwil, nie wiadomo było czy cokolwiek sobie przypomni, jednak Clark chciałby żebyśmy byli razem, ponieważ przy mnie dziewczyna była na prawdę szczęśliwa. Uśmiechnąłem się pod nosem. Już raz ją w sobie róż kochałem, to i drugi raz się uda.
-Tato, co z Camillą? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Adriena
-Ogólnie dobrze, pomijając fakt, że nie pamięta ostatnich kilku tygodni.
-To znaczy, że...
-Tak, że nie pamięta tego, że ze mną była – dokończyłem za niego – A właśnie, Camillą i jej ojciec zatrzymają się u nas na jakiś czas.
-Dobrze – uśmiechnął się chłopak – To dobry pomysł
-Zobaczymy – westchnąłem – Cholera,  Nathalie zabrała klucz z gabinetu, co ja mam teraz robić?
-No nie wiem, może odpocząć? – zaśmiał się chłopak
-Nie bądź taki mądry. – powiedziałem z uśmiechem
-Po kimś to mam – wzruszył ramionami – Wychodzę z Marinette, mogę? – zapytał
-Jasne, tylko nie wracaj zbyt późno.
-Wiadomo – chłopak objął mnie na pożegnanie i wyszedł.


Takim sposobem zostałem sam, bez możliwości pracy. Westchnąłem zrezygnowany i otworzyłem whisky. Cóż, czymś się trzeba zająć.

Hej kochani, chyba jednak uda mi się dokończyć opowiadanie 🙈
To na razie początek ale mam nadzieję, że się spodoba.

Teraz mam inne pomysły i opowiadanie będzie trochę inne niż planowałam, ale mam nadzieję, że i tak się Wam spodoba❤❤

Buziaki i dajcie koniecznie znać co myślicie😳❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro