Rozdział 29. Rozprawa
Obudził mnie dźwięk telefonu. W pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie jestem i co się dzieje. Otworzyłem oczy, byłem w swojej sypialni, Camilla spała wtulona we mnie. Wziąłem telefon do ręki, jakiś nie znamy numer dzwonił. Wyszedłem z łóżka i odebrałem.
-Słucham?
-Gabriel.. – usłyszałem głos ojca i się rozłączyłem
Telefon ponownie zaczął dzwonić.
-Czego chcesz? – powiedziałem ostro do telefonu
-Gabriel daj mi coś powiedzieć, proszę...
-Dobrze, masz 30 sekund potem się rozłączam.
-To nie ja podmieniłem leki, przysięgam Ci.
Zaśmiałem się
-Wiesz gdzie ja mam Twoje przysięgi? Także możesz to sobie darować. Swoją drogą głupi nie jesteś, masz niebieskie papiery, więc nic Ci nie zrobią tylko nakażą leczenie. Genialne po prostu.
-Ja Cię nie chciałem skrzywdzić, nie teraz kiedy biorę leki...
-Tak, tak, jasne.
-Gabriel... To na prawdę... – zaczął jednak się rozłączyłem
Nie chciałem słuchać po raz kolejny Jego kłamstw. Nie wierzyłem w Jego niewinność, no bo kto inny miałby powód, żeby mnie zabić? Tylko on.
-Kochanie, wszystko okey? – zapytała Camilla wchodząc do łazienki
-Tak... Ojciec dzwonił – westchnąłem – Tłumaczył, że to nie on podmienił leki
-Może tak faktycznie było? – zapytała
-Chyba sama w to nie wierzysz – powiedziałem obejmując ją
Telefon znowu zaczął dzwonić.
-Cholerny skurwiel – powiedziałem i odebrałem telefon nawet nie patrząc na ekran – Posłuchaj mnie Ty pierdolony psycholu masz więcej do mnie nie dzwonić, bo inaczej znajdę Cię w tym Twoim psychiatryku i zajebie.
-Yyy... Cześć Gabriel – usłyszałem w telefonie głos Emili
-Jezu Em, przepraszam, myślałem, że to znowu ojciec dzwoni...
-Nie no nic się nie stało, widzę, że bardzo cięty na niego jesteś.
-Nieważne, stało się coś, że dzwonisz? – zapytałem
-Wiesz, próbowałam to przełożyć ale niestety sąd się nie zgodził i dzisiaj mamy rozprawę rozwodową...
-To dzisiaj? O której?
-O 15.
-Dobrze, dzięki że zadzwoniłaś, będę na pewno. – powiedziałem i się rozłączyłem.
Camilla spojrzała na mnie.
-Coś nie tak? – zapytała smutno
-Wręcz przeciwnie – objąłem ją – Dzisiaj po 15 będę wolnym człowiekiem – uśmiechnąłem się
-O czym Ty mówisz? – zapytała zaskoczona
-Dzisiaj mamy z Emily rozprawę rozwodową, jeżeli to dobrze rozegram, uda się zakończyć to na jednej rozprawie. A później będę już tylko Twój – uśmiechnąłem się
Dziewczyna mnie pocałowała
-Nie mogę się doczekać – powiedziała patrząc mi w oczy.
-Tato, śniadanie! – zawołał Adrien zza drzwi
-Zaraz zejdziemy – powiedziałem z uśmiechem
Pocałowałem ukochaną, teraz w końcu wszystko zaczyna się układać po mojej myśli, nie mogę tego spieprzyć.
Zeszliśmy z Cam na śniadanie przygotowane przez Adriena i Sabine.
-Jak się czujesz? – zapytali jednocześnie patrząc na mnie
-Dobrze, na prawdę. – powiedziałem siadając
Adrien podał mi śniadanie oraz herbatę. Spojrzałem na niego.
-Nawet tak nie patrz tato, kawy nie możesz. – skarcił mnie Adrien
-Niech będzie – westchnąłem
-Dzień dobry – do kuchni weszła doktor Winston – Przyszłam na obiecaną kontrolę. – powiedziała z uśmiechem
-Proszę usiądź, może się czegoś napijesz? – zapytałem
-Nie, dziękuję, spieszę się. – powiedziała siadając – Jak się czujesz?
-Całkiem dobrze, nie narzekam. – przyznałem szczerze
-Dobrze to słyszeć. Teraz Cię zbadam.
Kobieta zmierzyła mi ciśnienie i osłuchała.
-Wygląda na to, że jest dobrze, tylko radzę się oszczędzać i nie denerwować. – powiedziała po badaniu
-Może powinieneś odpuścić rozprawę? – wtrąciła Camilla
-Na jaką rozprawę? – zapytała doktor Winston
-Mam dzisiaj rozprawę rozwodową, ale to tylko formalność.
-Mimo to dalej uważam, że nie powinieneś – kobieta wzruszyła ramionami
-Ale mi nie zakazujesz? – zapytałem z uśmiechem
-No nie, to Twój wybór – odpowiedziała również się uśmiechając. – Wygląda na to, że wszystko jest w porządku.
-Tata nie może pić kawy, prawda? – zapytał Adrien
-Niestety nie, przynajmniej na razie.
-Widzisz – chłopak spojrzał na mnie a ja wy wróciłem oczami – I proszę mi tu nie wywracać oczami – skarcił mnie
-Nie pomyliły Ci się rolę? – zaśmiałem się
-Ktoś się o Ciebie musi zatroszczyć skoro sam nie umiesz – wzruszył ramionami
-Zgadzam się – wtrąciła Cam
-Zostałem przegłosowany – zaśmiałem się
Doktor Winston zaczęła się pakować.
-I bardzo dobrze – uśmiechnęła się – Ja się będę zbierać, wpadnę jutro sprawdzić jak się masz. Bardzo prosze, żebyś się nie denerwował i oszczędzał.
-Nie znam tych słów – zaśmiałem się
Cała trójka wywróciła oczami. Kobieta wyszła a my zjedliśmy śniadanie.
Popołudniu zacząłem się zbierać do sądu.
-Jesteś pewien, że chcesz iść? – zapytała zmartwiona Camilla
-Kochanie, jesteśmy z Emily dogadani i to na prawdę tylko formalność. – powiedziałem obejmując ją – A później będę już tylko Twój – pocałowałem ją
-A ja Cię już nikomu nie oddam – powiedziała patrząc mi w oczy.
W sądzie byłem przed 15, na korytarzu wpadłem na Emily
-Gabriel, dobrze wyglądasz – powiedziała obejmując mnie
-Jak na człowieka po zawale i zapaści? – zaśmiałem się – całkiem dobrze się czuje.
-Cieszy mnie to, ale może powinieneś zostać w domu? – zapytała szczerze zmartwiona
-Nonsens, chodźmy już.
Tak jak przewidziałem rozprawa to była zwykła formalność.
-Potwierdza Pan całkowity rozpad małżeństwa? – zapytał mnie sędzia
-Tak – powiedziałem
-Czy podtrzymuje Pan rozwód bez orzekania o winie? – zapytał patrząc na mnie
Czułem na sobie spojrzenie Emily, wiedziała, że gdybym powiedział, że nie, została by bez środków do życia.
-Tak, podtrzymuję – powiedziałem a kobieta rzuciła mi pełne wdzięczności spojrzenie
-Skoro tak, orzekam rozwód za porozumieniem stron. Co do podziału majątku, zostawiam to Waszej decyzji. Co do opieki nad synem, przyznaje je Wam obojgu. Niech Adrien zdecyduje, z kim chce mieszkać. Dziękuję i to by było ma tyle.
Wyszliśmy z Emily z sali sądowej.
-Jesteśmy wolni – powiedziała z uśmiechem
-Tak, na to wychodzi. Przeleje Ci pieniądze na konto, tylko musisz mi podać numer. – powiedziałem
-Ale nie... – zaczęła
-Nawet się ze mną nie kłóć bo ja już postanowiłem. – uśmiechnąłem się – Chodź, odwiozę Cię.
-Dziękuję, jesteś kochany – powiedziała z uśmiechem
Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu.
-Gabriel...bo tak sobie pomyślałam...- zaczęła niepewnie
-Tak? – zachęciłem ją
-Tak sobie pomyślałam, że może od czasu do czasu Adrien by mógł zostawać u mnie... Chociaż na weekend.
-Jasne, dlaczego nie – powiedziałem z uśmiechem – Na pewno będzie chciał.
-Na prawdę się zgodzisz? – zapytała zaskoczona
-Dlaczego miałbym się nie zgodzić?
-Wiesz, potraktowałam Cię okropnie...
-Sam święty nie byłem. – powiedziałem – Już Ci mówiłem nie mam żalu.
-Jesteś cudowny, dziękuję – powiedziała gdy się zatrzymałem pod jej domem.
-Bez przesady – zaśmiałem się
-Ja tylko stwierdzam fakt – powiedziała wysiadając – jeszcze raz dziękuję.
Kobieta poszła a ja wróciłem do domu.
Dzisiaj kolejny rozdział 🤭
Jak się podoba? ❤
Kiedyś następny, ciężko powiedzieć 🤣 jak się napisze 🤭
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro