Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29. Rozprawa


Obudził mnie dźwięk telefonu. W pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie jestem i co się dzieje. Otworzyłem oczy, byłem w swojej sypialni, Camilla spała wtulona we mnie. Wziąłem telefon do ręki, jakiś nie znamy numer dzwonił. Wyszedłem z łóżka i odebrałem.

-Słucham?

-Gabriel.. – usłyszałem głos ojca i się rozłączyłem

Telefon ponownie zaczął dzwonić.

-Czego chcesz? – powiedziałem ostro do telefonu

-Gabriel daj mi coś powiedzieć, proszę...

-Dobrze, masz 30 sekund potem się rozłączam.

-To nie ja podmieniłem leki, przysięgam Ci.


Zaśmiałem się

-Wiesz gdzie ja mam Twoje przysięgi? Także możesz to sobie darować. Swoją drogą głupi nie jesteś, masz niebieskie papiery, więc nic Ci nie zrobią tylko nakażą leczenie. Genialne po prostu.

-Ja Cię nie chciałem skrzywdzić, nie teraz kiedy biorę leki...

-Tak, tak, jasne.

-Gabriel... To na prawdę... – zaczął jednak się rozłączyłem



Nie chciałem słuchać po raz kolejny Jego kłamstw. Nie wierzyłem w Jego niewinność, no bo kto inny miałby powód, żeby mnie zabić? Tylko on.

-Kochanie, wszystko okey? – zapytała Camilla wchodząc do łazienki

-Tak... Ojciec dzwonił – westchnąłem – Tłumaczył, że to nie on podmienił leki

-Może tak faktycznie było? – zapytała

-Chyba sama w to nie wierzysz – powiedziałem obejmując ją

Telefon znowu zaczął dzwonić.

-Cholerny skurwiel – powiedziałem i odebrałem telefon nawet nie patrząc na ekran – Posłuchaj mnie Ty pierdolony psycholu masz więcej do mnie nie dzwonić, bo inaczej znajdę Cię w tym Twoim psychiatryku i zajebie.

-Yyy... Cześć Gabriel – usłyszałem w telefonie głos Emili

-Jezu Em, przepraszam, myślałem, że to znowu ojciec dzwoni...

-Nie no nic się nie stało, widzę, że bardzo cięty na niego jesteś.

-Nieważne, stało się coś, że dzwonisz? – zapytałem

-Wiesz, próbowałam to przełożyć ale niestety sąd się nie zgodził i dzisiaj mamy rozprawę rozwodową...

-To dzisiaj? O której?

-O 15.

-Dobrze, dzięki że zadzwoniłaś, będę na pewno. – powiedziałem i się rozłączyłem.

Camilla spojrzała na mnie.

-Coś nie tak? – zapytała smutno

-Wręcz przeciwnie – objąłem ją – Dzisiaj po 15 będę wolnym człowiekiem – uśmiechnąłem się

-O czym Ty mówisz? – zapytała zaskoczona

-Dzisiaj mamy z Emily rozprawę rozwodową, jeżeli to dobrze rozegram, uda się zakończyć to na jednej rozprawie. A później będę już tylko Twój – uśmiechnąłem się




Dziewczyna mnie pocałowała

-Nie mogę się doczekać – powiedziała patrząc mi w oczy.

-Tato, śniadanie! – zawołał Adrien zza drzwi

-Zaraz zejdziemy – powiedziałem z uśmiechem


Pocałowałem ukochaną, teraz w końcu wszystko zaczyna się układać po mojej myśli, nie mogę tego spieprzyć.
Zeszliśmy z Cam na śniadanie przygotowane przez Adriena i Sabine.

-Jak się czujesz? – zapytali jednocześnie patrząc na mnie

-Dobrze, na prawdę. – powiedziałem siadając

Adrien podał mi śniadanie oraz herbatę. Spojrzałem na niego.

-Nawet tak nie patrz tato, kawy nie możesz. – skarcił mnie Adrien

-Niech będzie – westchnąłem

-Dzień dobry – do kuchni weszła doktor Winston – Przyszłam na obiecaną kontrolę. – powiedziała z uśmiechem

-Proszę usiądź, może się czegoś napijesz? – zapytałem

-Nie, dziękuję, spieszę się. – powiedziała siadając – Jak się czujesz?

-Całkiem dobrze, nie narzekam. – przyznałem szczerze

-Dobrze to słyszeć. Teraz Cię zbadam.



Kobieta zmierzyła mi ciśnienie i osłuchała.

-Wygląda na to, że jest dobrze, tylko radzę się oszczędzać i nie denerwować. – powiedziała po badaniu

-Może powinieneś odpuścić rozprawę? – wtrąciła Camilla

-Na jaką rozprawę? – zapytała doktor Winston

-Mam dzisiaj rozprawę rozwodową, ale to tylko formalność.

-Mimo to dalej uważam, że nie powinieneś – kobieta wzruszyła ramionami

-Ale mi nie zakazujesz? – zapytałem z uśmiechem

-No nie, to Twój wybór – odpowiedziała również się uśmiechając. – Wygląda na to, że wszystko jest w porządku.

-Tata nie może pić kawy, prawda? – zapytał Adrien

-Niestety nie, przynajmniej na razie.

-Widzisz – chłopak spojrzał na mnie a ja wy wróciłem oczami – I proszę mi tu nie wywracać oczami – skarcił mnie

-Nie pomyliły Ci się rolę? – zaśmiałem się

-Ktoś się o Ciebie musi zatroszczyć skoro sam nie umiesz – wzruszył ramionami

-Zgadzam się – wtrąciła Cam

-Zostałem przegłosowany – zaśmiałem się

Doktor Winston zaczęła się pakować.

-I bardzo dobrze – uśmiechnęła się – Ja się będę zbierać, wpadnę jutro sprawdzić jak się masz. Bardzo prosze, żebyś się nie denerwował i oszczędzał.

-Nie znam tych słów – zaśmiałem się

Cała trójka wywróciła oczami. Kobieta wyszła a my zjedliśmy śniadanie.


Popołudniu zacząłem się zbierać do sądu.

-Jesteś pewien, że chcesz iść? – zapytała zmartwiona Camilla

-Kochanie, jesteśmy z Emily dogadani i to na prawdę tylko formalność. – powiedziałem obejmując ją – A później będę już tylko Twój – pocałowałem ją

-A ja Cię już nikomu nie oddam – powiedziała patrząc mi w oczy.


W sądzie byłem przed 15, na korytarzu wpadłem na Emily

-Gabriel, dobrze wyglądasz – powiedziała obejmując mnie

-Jak na człowieka po zawale i zapaści? – zaśmiałem się – całkiem dobrze się czuje.

-Cieszy mnie to, ale może powinieneś zostać w domu? – zapytała szczerze zmartwiona

-Nonsens, chodźmy już.

Tak jak przewidziałem rozprawa to była zwykła formalność.

-Potwierdza Pan całkowity rozpad małżeństwa? – zapytał mnie sędzia

-Tak – powiedziałem

-Czy podtrzymuje Pan rozwód bez orzekania o winie? – zapytał patrząc na mnie



Czułem na sobie spojrzenie Emily, wiedziała, że gdybym powiedział, że nie, została by bez środków do życia.

-Tak, podtrzymuję – powiedziałem a kobieta rzuciła mi pełne wdzięczności spojrzenie

-Skoro tak, orzekam rozwód za porozumieniem stron. Co do podziału majątku, zostawiam to Waszej decyzji. Co do opieki nad synem, przyznaje je Wam obojgu. Niech Adrien zdecyduje, z kim chce mieszkać. Dziękuję i to by było ma tyle.



Wyszliśmy z Emily z sali sądowej.

-Jesteśmy wolni – powiedziała z uśmiechem

-Tak, na to wychodzi. Przeleje Ci pieniądze na konto, tylko musisz mi podać numer. – powiedziałem

-Ale nie... – zaczęła

-Nawet się ze mną nie kłóć bo ja już postanowiłem. – uśmiechnąłem się – Chodź,  odwiozę Cię.

-Dziękuję, jesteś kochany – powiedziała z uśmiechem


Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu.

-Gabriel...bo tak sobie pomyślałam...- zaczęła  niepewnie

-Tak? – zachęciłem ją

-Tak sobie pomyślałam, że może od czasu do czasu Adrien by mógł zostawać u mnie... Chociaż na weekend.

-Jasne, dlaczego nie – powiedziałem z uśmiechem – Na pewno będzie chciał.

-Na prawdę się zgodzisz? – zapytała zaskoczona

-Dlaczego miałbym się nie zgodzić?

-Wiesz, potraktowałam Cię okropnie...

-Sam święty nie byłem. – powiedziałem – Już Ci mówiłem nie mam żalu.

-Jesteś cudowny, dziękuję – powiedziała gdy się zatrzymałem pod jej domem.

-Bez przesady – zaśmiałem się

-Ja tylko stwierdzam fakt – powiedziała wysiadając – jeszcze raz dziękuję.

Kobieta poszła a ja wróciłem do domu.

 
Dzisiaj kolejny rozdział 🤭
Jak się podoba? ❤

Kiedyś następny, ciężko powiedzieć 🤣 jak się napisze 🤭

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro