Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4







Zrozpaczona wróciłam do domu. Nie dość,że nie mam okularów i nic nie widzę to jeszcze jestem zmuszona dawać korepetycje największemu egoiście i dupkowi w szkole


Weszłam do pokoju bez jedzenia czegokolwiek jako obiadu i poszukałam soczewek, które kupiłam tydzień temu.


- W końcu się przydacie

Wzięłam się za odrabianie prac domowych a po nich za przerobienie materiału trzecich klas. Jutro czwartek więc musze się przygotować



*****

7:50

Zasnęłam o 3 nad ranem. Jestem wykończona psychicznie i fizycznie. Nie mam siły by wstać z łóżka albo myśl o korepetycjach tak na mnie działa że mam ochotę umrzeć co jest teoretycznie nie możliwe, ale praktycznie już tak.


Ubrałam jasno niebieską bluzę i białe rurki z dziurami na kolanach. Wyszłam bez śniadania z domu bo z pewnością nie zdążyłabym na autobus.
Gdy tylko dostałam się do szkoły poszłam do biblioteki wypożyczyć książkę od matematyki dla trzecich klas.

Potem wybrałam się do klasy od historii, po drodze spotkałam Maddie. Uśmiechnęłam się lekko co dziewczyna odwzajemniła z większym entuzjazmem.


- Logan!- podeszła do mnie i mnie przytuliła- Możemy wyjść po południu na ciastko czy coś?

- Nie mogę. Udzielam korepetycji Caleb'owi- szepnęłam

- Ah zapomniałam. No to w niedziele po, okej?

- Mhm

Po historii i jeszcze kilku lekcjach poszłam na autobus po drodze kupując mandarynkę. Byłam strasznie głodna, ale też nie chciałam kupować niewiadomo czego bo mam jedzenie w domu

Korepetycje są dopiero na 16 więc mam 2 godziny prawie.


Gdy usiadłam na przestanku i zaczęłam jeść moją mandarynkę czarne Volvo Caleb'a zatrzymało się przede mną.


- Wsiadaj- powiedział przez uchyloną szybę

- Nie trzeba


- Ja się nie pytałem czy trzeba, wsiadaj do auta- warknął groźniej


Podniosłam się z ławki i wsiadłam do auta. W ciszy ja jadłam mandarynkę a on kierował

- Daj mi kawałek- patrzył się na drogę ale palcem wskazywał na mandarynkę

- Proszę- dałam mu połowę i sama resztę zjadłam.

- W schowku jest koperta. Weź ją i schowaj do plecaka

- Co? Co w niej jest?

- Nie pytaj bo się rozmyślę.


Wyciągnęłam kopertę i otworzyłam by zobaczyć zawartość. Pieniądze?

- Czemu tutaj są pieniądze?

- Za okulary

- Oh....nie potrzebuje pieniędzy- włożyłam kopertę spowrotem do schowka i ścisnęłam lekko mój plecak gdy usłyszałam zgrzyt zębów

- Nie próbuj mnie denerwować

- A.ale ja...

- Bierz te cholerne pieniądze

- Nie wezmę ich

- Kurwa! Bierz te zajebane pieniądze!- wrzasnął

Moje oczy się zaszkliły ze strachu.

-Nie rycz- powiedział z westchnięciem- Masz- rzucił mi na kolana chusteczki

- Dziękuje

- To jest twój dom?- spytał wskazując na dość duży dom jednorodzinny w okolicy której nie znałam

- Gdzie my jesteśmy?

- To nie twoje osiedle?


- Nie. Mieszkam ma Wildshire **

- Ciężko ci było to powiedzieć wcześniej?

-Przepraszam

Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod mój dom. Dom w kolorze mlecznej kawy z dwoma kolumnami przed drzwiami. Dużą przeszkloną powierzchnią, własnym ogrodem i basenem na tarasie z tyłu


- Nie jest najgorszy

- Oh- westchnęłam i szybko poszłam otworzyć bramę i drzwi od domu- Zapraszam- powiedziałam i wpuściłam go do środka


- Ten kto to dekorował miał gust


- To moi rodzice

- Nie odziedziczyłaś tego po nich prawda?- parsknął


- Chcesz się uczyć tutaj czy wolisz u mnie w pokoju?


- Chodźmy do twojego pokoju.

- Uhm..Caleb czy chcesz coś do picia?- spytałam cichym głosem.


- Masz Aloes?

- Uwielbiam go. Jego chcesz się napić?

- Ta będzie okay

Gdy nalałam mu napój sama wzięłam szklankę dla siebie. Poszliśmy na górę i przez solidne 4 godziny tłumaczyłam mu biologię

- Starczy na dzisiaj. Do zobaczenia w niedziele


- Przyjedź na 13 adres ci jakoś przekaże kujonko

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro