Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 6 - CZY TO PRZYPADEK?



Nici łączące poszlaki na tablicy magnetycznej zaczęły zlewać się w jeden wielki kołtun. Nie miał pojęcia, jak długo wpatrywał się w te nic nie wnoszące połączenia. Nie był pewny, co chciał przez to osiągnąć, co zrozumieć.
Od zaginięcia Kasi minęło ponad czterdzieści osiem godzin, a on od tego czasu zmrużył oczy na maksymalnie dwie.

Żył napędzany redbullami, zimnym prysznicem i przygniatającymi wyrzutami sumienia- choć skąd się wzięły te ostatnie, też nie do końca potrafił określić.

Zrobił wszystko co mógł, jak na tak krótki okres czasu. Wysłał patrole do sprawdzenia potencjalnych miejsc, w których mogłaby się znajdować - oczywiście z pomocą Artura Skrzyneckiego, bo sam nie znał jej na tyle dobrze, by wymienić chociażby trzy z tych lokalizacji. Dobrze, że Skrzynecki wiedział też, gdzie znaleźć ojca Kasi, dzięki czemu wysłał swoich ludzi również tam. Sam nawet wrócił do domu z nadzieją, że Kaśka pojawi się u niego z obiecanym obiadem, co oczywiście nie nastąpiło.

Przesłuchał niemal wszystkich ludzi, z którymi potencjalnie mogła mieć kontakt o tak wczesnej godzinie.
Czekali jeszcze tylko na Denisa Roguckiego - drugiego współlokatora, który jechał w delegację, akurat w dzień zaginięcia Kaśki. Marcinowi na szczęście udało się go ściągnąć i miał pojawić się na komendzie do godziny piętnastej.

Detektyw spojrzał na zegarek, ale jedyne co widział, to czerwone linie, które zdawały się wypalić na siatkówkach jego oczu.

Przymknął powieki i zaczął masować skronie. Wiedział, że w ten sposób daleko nie zajdzie i z pewnością nie pomoże w śledztwie... jednak za każdym razem, gdy zamykał oczy jego umysł zalewały myśli, żądlące jak osy i utrudniające zasypianie. Był ostatnią osobą, z którą Katarzyna Skrzynecka widziała się przed porwaniem. Przynajmniej ostatnią, o której wiedzieli.

Miał świadomość, że powinien przyznać się do tej krótkotrwałej relacji, która ich łączyła, jednak bał się. Bał się, że nic nie wniesie do śledztwa, a dodatkowo zostanie odsunięty od sprawy przez prywatne powiązania z zaginioną.

Otworzył oczy, by raz jeszcze zerknąć na zegarek i zobaczył, że do przyjścia Denisa zostały jeszcze dwie godziny.

Przetarł twarz otwartą dłonią i usiadł za biurkiem. Złapał za długopis, który automatycznie zaczął obracać w palcach. Utkwił nieświadome spojrzenie z powrotem w tablicy magnetycznej, a dokładnie w zdjęciu Katarzyny Skrzyneckiej, które przyniósł jej współlokator, Artur.

Jej zaginięcie, po początkowym sprawdzeniu potencjalnych miejsc pobytu i po czasie na ewentualny kontakt z jej strony, zostało automatycznie podpięte pod sprawę innych kobiet, teoretycznie uprowadzonych przez wspomnianą przez Gazetę Wrocławską, rosyjską mafię.

Coś mu jednak w tym wszystkim nie pasowało. Coś brzęczało na tyłach jego świadomości, na wzór żądlących myśli, które nie dawały mu spać.

Teoretycznie pasowała do profilu. Młoda, piękna, z ambicjami, znika z dnia na dzień... a jednak, wewnętrzna intuicja, która doprowadziła go na stanowisko detektywa, kazała mu kwestionować powiązanie tych spraw. Czuł, że coś mu umyka, gdyby tylko wiedział co...

Przymknął oczy, a już po chwili ręka trzymająca długopis opadła, wypuszczając go na podłogę z przytłumionym stuknięciem.

*

Głośny trzask wdarł się do jego umysłu, momentalnie stawiając go w stanie gotowości. Odruchowo sięgnął do kabury, żeby złapać za broń, ale na szczęście była odłożona na biurku.

- Co jej zrobiłeś?! - piskliwy wrzask podrażnił jego wciąż zamroczone snem zmysły. Zmarszczył czoło w wyrazie pełnego niezrozumienia, a gdy zobaczył kto się na niego wydziera, uniósł brwi do góry. Po chwili do pomieszczenia wszedł również Marcin.

- Wybacz stary - powiedział, patrząc na Dorucha przepraszająco. - Próbowałem ją powstrzymać...

Posłał niskiej blondynce na poły prześmiewcze, na poły przerażone spojrzenie i wzruszył ramionami.

Tomasz pokręcił głową, chcąc odgonić pozostałości snu i skupił się na kobiecie. Nie widział jej od... cóż, ostatni raz się spotkali parę dni przed tym, jak dowiedział się o zdradach Karoliny. Westchnął przeciągle i opadł z powrotem za biurko. Mierzenie się z tym teraz, było ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz - powiedział spokojnym tonem, udając, że szuka czegoś w dokumentach. Kątem oka widział, że Marcin obserwuje całą sytuację z uśmieszkiem na twarzy. Podejrzewał, że specjalnie przepuścił tę małą, krzykliwą jędzę. Czuł, skubaniec, że będzie z tego jakaś afera. Aż tak mu się nudziło?

Kobieta przeszła przez pomieszczenie, stukając obcasami i oparła się o jego biurko, uwydatniając spore piersi, ukryte pod sukienką na ramiączkach.

- Nie ściemniaj mi tu, Doruch - powiedziała, mrużąc oczy. - Wiem, że poszła do ciebie. Poszła i już nie wróciła!

Gdy zrozumiał co do niego mówi, gwałtownie uniósł głowę.

- Karolina zniknęła?

Kobieta prychnęła i odchyliła się, żeby założyć ręce na piersi.

- A o kim niby mówię? Przyznaj się, co jej zrobiłeś?!

- Przede wszystkim - powiedział groźnym, niskim tonem. Nieświadomie zaczął podnosić się z miejsca. - Uważaj na ton. Po drugie, nie widziałem Karoliny. Nawet jeśli do mnie poszła, to nigdy nie dotarła. Po trzecie - w pełni stał, górując nad blondynką, co najmniej o dwie głowy. - Nawet, gdyby przyszła, to z pewnością bym jej nie wpuścił.

Kobieta zwęziła powieki, posyłając mu złe spojrzenie. Wiedział, że to dziecinne, ale nie potrafił powstrzymać się od zrobienia tego samego. Działali na siebie z Patrycją Wiśniewską jak płachta na byka i było tak właściwie od zawsze.

- Od kiedy nie ma z nią kontaktu? - wtrącił się Marcin, poprzedzając pytanie głośnym kaszlnięciem.

Kobieta niechętnie obróciła się w jego stronę, mierząc z góry na dół.

- Ostatni raz rozmawiałam z nią w poniedziałek, przed siódmą- powiedziała, już spokojniej. - Wspomniała, że wpadnie do Tomka przed pracą. Od tamtego momentu już się nie odezwała.

Wymienił spojrzenia z Marcinem.

- Mówisz, że od poniedziałku nie miałaś z nią kontaktu? - powtórzył Tomasz, patrząc na nią przenikliwie. Przewróciła oczami.

- Właśnie to przed chwilą powiedziałam.

- Czemu w takim razie zgłaszasz to dopiero dzisiaj?

Zmieszała się na moment. Na jej twarz wypłynął rumieniec, widoczny nawet pod toną pudru, który nosiła.

- Wiesz jaka ona jest... - och, aż za dobrze. Nie do końca jednak wiedział, do czego zmierza tym razem. - Sądziłam, że zatrzymała się u kogoś i wróci na następny dzień. Czasem tak robiła.

Gdy zrozumiał o czym mówi, skrzywił się szpetnie. Nie miał ochoty dłużej tego słuchać. Usiadł z powrotem na krzesło, nie zaszczycając jej następnym spojrzeniem.

Marcin najwyraźniej wyczuł, że czas na rozmowę został wyczerpany, bo wyszedł z powrotem na środek pomieszczenia.

- Przejdźmy do pokoju przesłuchań, powiesz mi wszystko co wiesz.

Gdy ponownie został sam, ukrył twarz w dłoniach. Poczuł, że mimo snu, zmęczenie zaczyna zalewać jego ciało.

W ten sam dzień zaginęły dwie kobiety, w jakiś sposób związane bezpośrednio z nim samym. Coś mu mówiło, że to nie mógł być przypadek.

*~*~*

Przesłuchanie Denisa Roguckiego szło gładko, bez żadnych niespodzianek. Przesłuchiwany zeznał, że był w domu, przygotowywał się do wyjazdu na wspomnianą wcześniej konferencję. Kasia nie wróciła na noc, a od Artura (wspólnego współlokatora) dowiedział się, że poszła na randkę, ale niedługo powinna wrócić (było to między godziną siódmą, a ósmą rano). Spakowany ubrał się, zabrał torbę i zszedł na dół, nie kontaktując się w żaden sposób zaginioną. Sądził, że spotkają się dopiero po jego powrocie, a wtedy miał zamiar wyciągnąć z niej szczegóły randki.

Przy ostatnich słowach uśmiechnął się nieco zbyt lubieżnie, przez co Tomasz z ledwością powstrzymał warknięcie. Czuł gigantyczny dyskomfort słuchając o "randce", w której sam brał udział. Wciąż miał w głowie, że powinien wspomnieć o tym szczególe partnerowi. Jego sytuacja zaczynała wyglądać coraz gorzej.

- Do rzeczy - warknął, wyrażając w głosie swoją frustrację. Marcin zerknął na niego kątem oka, a przesłuchiwany wyglądał na lekko wystraszonego. Miał to w dupie.

Założył ręce na szerokiej piersi i obserwował, jak nieco drżąca dłoń Rogucki przeczesuje jasne, przydługie włosy. Potrafił przerazić, wiedział o tym bardzo dobrze.

- Jak wyszedłem z klatki, zobaczyłem Kaśkę, ubraną w krótką, czarną kieckę - "musiał to, kurwa, podkreślić", pomyślał Tomasz, przewracając oczami. - Kłóciła się z jakimś gościem... chciałem podejść, ale jak mnie zauważyła powiedziała, że sobie poradzi.

Detektywi wymienili czujne, zdziwione spojrzenia, by po chwili na nowo skupić się na nim.

- I oczywiście posłuchałeś? - zapytał prześmiewczo Tomasz. Czuł pulsującą żyłę na szyi. Był wściekły i pełny oczekiwania. Czyżby facet, o którym wspomniał Denis, był odpowiedzią?

Zanim zdążył odpowiedzieć na pytanie, wtrącił się Marcin.

- Słyszałeś o co się kłócili?

Rogucki zastanowił się chwilę, nieświadomie sięgając po szklankę z wodą, którą wcześniej przyniósł mu Marcin. W końcu pokręcił głową.

- Nie bardzo - powiedział. Tomasz odwrócił się na moment, biorąc krótki wdech, żeby mieć pewność, że nie rzuci tym palantem o ścianę. - Słyszałem coś o braku szacunku do niego i do samej siebie, ale nie potrafiłem z tego nic wywnioskować - wzruszył ramionami. - Gościu był trochę obleśny, nie mam pojęcia co Kaśka mogłaby mieć z nim wspólnego.

Intuicja Tomasza dała o sobie znać, wpuszczając w żyły sporą dawkę adrenaliny. Nawet jeśli był jeszcze w jakimś stopniu senny, w tym momencie wszystko zniknęło bez śladu. Tym razem był pewny - wspomniany facet rzeczywiście mógł być kluczem.

Podszedł do stołu który rozdzielał przesłuchiwanego i detektywa Wienckiego, oparł się dłońmi i zniżył do poziomu oczu Roguckiego.

- Jak wyglądał ten facet?

Miał wrażenie, że minęły godziny, zanim uzyskał odpowiedź.

- Starszy, gruby, łysy i z wąsem.

Tomasz poczuł, że na moment opuszczają go siły. Niedowierzanie zalało całe jego ciało, by po chwili zmienić się w pewność i determinację. Doskonale wiedział kogo dotyczy powyższy opis. Co prawda, Kasia mogła mieć w swoim życiu więcej niż jednego dziada, którego można by było przedstawić w ten sposób, jednak jego zwykle niezawodna intuicja mówiła mu, że chodzi o tego jednego, konkretnego. Kto inny wyrzucałby jej brak szacunku do siebie?

Po paru sekundach, które dla niego wydawały się wiecznością, oderwał się od stołu i ruszył w stronę wyjścia.

- Hej! Gdzie idziesz? - zapytał Marcin, w połowie podnosząc się z miejsca.

Tomasz obrócił się w drzwiach, będąc prawie w całości po ich drugiej stronie.

- Wystawić nakaz aresztowania Arnolda Góreckiego. 


*~*~*

Cześć!

Jeśli ktoś czekał - przepraszam za zwłokę. Przychodzę z nieco przełomowym rozdziałem, jak również złą informacją. 
Mój powrót do pracy okazuje się pożerać jeszcze więcej czasu niż zakładałam, a z tego powodu jestem zmuszona zawiesić tymczasowo to opowiadanie. Pisanie jednocześnie trzech różnych historii nie jest proste, z w tym przypadku niemal niewykonalne.

Nie rezygnuję z tej historii. Planuję wrócić i ją skończyć zwłaszcza, że według założeń przebrnęliśmy połowę. 

Jeśli ktoś czyta- proszę o jakiś znak. 

Całuję i do napisania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro