Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Otworzyłam oczy, kajdanki leżały porzucone na łóżku. Zamek tlił się rozgrzany. Wiedziałam, że mój czas niebezpiecznie się kurczył. Byłam niemal pewna, że za mniej niż minutę do pokoju wpadną rozjuszeni strażnicy. Przyciągłam mrok nadal będąc osłabiona. Szybkim zaklęciem otworzyłam okno rozbijając je na małe kawałeczki. Mocy mi starczyło jedynie na teleportację, bo w momencie gdy o tym pomyślałam wilkołaki wyważyły drzwi. Szybko skupiłam się na miejscu oddalone około dwa kilometry stąd. Poczułam lekkie mrowienie na całym ciele, a chwilę później leżałam pośrodku lasu pozbawiona tchu. W oddali słyszałam powarkiwania i wściekłe ujadanie wilków, które podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody. Wstałam i na drżących nogach pobiegłam przed siebie. Odgłosy z oddali robiły się raz głośniejsze raz cichsze. Biegłam chyba całą wieczność, mając w głowie jeden cel Uciec tak daleko, by mnie nigdy nie znaleźli. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię. Mimowolnie zaczęłam się wyrywać, ucisk na mojej ręce tylko się wzmacniał.

— Spokojnie — powiedział, mój oprawca. Spojrzałam na niego, a z moich ust wypłynęło westchnienie ulgi. Po aurze poznałam, że to człowiek, na dodatek leśnik. Pierwszy raz zobaczyłam człowieka. Przez ostatnie dziesięć lat w moim świecie pojawiały się tylko dwa gatunki: wiedźmy i wilkołaki. Oparłam się o niego dziękując telewizorowi za namiastkę informacji o świecie.— Czy coś się stało?— spytał poważnie, starając się patrzeć mi na twarz, a nie na odkryte części ciała.

—Zaatakowały mnie wilki — wysapałam, starając się odzyskać oddech.

— Wilki? W tych lasach? Nie widziano żadnego przez ostatnie pięć lat. Widzę, że pani...

—Wystarczy, Danielo.

— Danielo, zaprowadzę cię do leśniczówki skąd będziesz mogła zadzwonić do rodziny, dobrze?—Pokiwałam głową, w duchu starając się nie parknąć śmiechem. Moja rodzina mnie sprzedała, a prawdziwej nie pamiętam.

Całą drogę byłam spięta. Cały czas nasłuchiwałam wilkołaków. Moim wybawcą okazał się ponad piędziesięcioletni siwy mężczyzna, który ponad połowę życia spędził w lasach. Na jego pytania co mi się stało, odpowiadałam zdawkowo. Bałam się, że nieodpowiednim słowem zdradzę się, a wtedy wilkołaki mnie znajdą. Na samą myśl zadrżałam.

— Zimno ci?

— Nie, dziękuję — na szybko wymyśliłam bajeczkę o kłótni z rodziną, przez którą pojechałam do lasu, miejsca, które zawsze jest bliskie memu sercu. Ale tam, spotkałam zazdrosnego chłopaka, uciekałam od niego, aż na mojej drodze stanął wilk. Ta historia miała jedną wadę, której nie uzwględniłam. Po spotkaniu z wilkiem nie odniosłam żadnych ran, szybko dopowiedziałam, że w ostatnim momencie uciekłam w krzaki, niszcząc tym samym sukienkę. Leśnik, o pięknym imieniu Marian, wyglądał, jakby nie do końca wierzył w tą bajeczkę. Nie dziwiłam mu się, ale żadnej lepszej rzeczy nie potrafiłam wymyśleć. Gdy dotarliśmy do drewnianej chatki, drzwi otwarł nam najpiękniejszy facet jakiego widziałam. Nie chętnie mówię, ale był tylko trochę gorszy od Lucasa, a to już coś znaczy. Spojrzał na mnie z niepokojem i lekkim podziwem, od razu pomagając mi wejść do środka.  Posadził mnie na fotelu w salonie, a sam usiadł obok sprawdzając mój stan. Był tak seksownie napakowany, że miałam dziwną ochotę go polizać. Te gęste czarne włosy, aż krzyczały, by wplątać w nie palce. Gdy poszedł po sprej dezynfekujący na moje zadrapania, miałam idealny widok na jego pyszny tyłeczek. Jęknęłam w duchu, rugając siebie za takie myśli. Wystarczyło spędzić trochę czasu z wilkołakiem, by zarazić się pożądaniem. Czyszcząc moje rany, zaczeliśmy swobodną rozmowę. Spytał się, co się stało i czy może jakoś pomóc. A ja zdałam sobie sprawę, że nie mam nic, ani gotówki, ani dokumetów. Opowiedziałam mu wcześniejszą bajkę i, o dziwo, chyba mi uwierzył, szczególnie jeśli chodzi o rodziców. Powiedziałam mu też, że nie mam nic przy sobie.

— Spokojnie Danielo, coś się znajdzie — odszedł, by po chwili wrócić z bluzą i spodniami. Wpatrywałam się w niego z niewyobrażalną wdzięcznością. —A o pracę, też się nie martw, pomogę ci.

—Dorian, czemu to robisz —powiedziałam z powątpiewaniem. Nic nie jest za darmo.

—Bo kiedyś i mnie ktoś pomógł. Za nim zadzwonię by załatwić ci posadę, nie masz nic do gejów i lesbijek, prawda? — Powiedział poważnie, a mnie dosłownie zatkało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro