3.2
Obudziło mnie ciche mruczenie obok siebie. Uchyliłam powieki i zamarłam z przerażenia, to był Chris. Spał wtulony w moje ramię trzymając mnie przy sobie w pasie. Ale co on tu robił?! Zamiast niego powinien być...wilk. Uderzyłam się ręką w czoło, od razu przecież mogłam skojarzyć fakty, ale to i tak nie tłumaczy czemu chciał się ze mną zadawać. Na początek musiałam się od niego uwolnić, najchętniej użyłabym ognia, ale tak chyba nie przystało na dyplomatę. Powoli podniosłam jego rękę cały czas patrząc czy się nie obudzi. Muszę przyznać, że jest dość ciężki. Usiadłam szukając wzrokiem ubrań, gdy czyjeś ręce znowu mnie objęły. Leżałam teraz na wilkołaku wpatrzona w jego senny uśmiech. To co zrobił było niedopuszczalne, jak on śmiał mnie dotykać bez mojej zgody. Przytulił mnie do siebie i pocałował w usta. Tego było już za wiele odepchnęłam się od niego i przetoczyłam obok zdyszana.
- Nie zbliżaj się do mnie. Zostałam tu wysłana by załagodzić spór między dwoma rasami ale jeśli mnie zmusisz, skrzywdzę cię - oznajmiłam mu cofając się pod drzwi. Chris wstał i to w dodatku całkiem nagi, musiałam odwrócić wzrok by na niego nie patrzeć. Czy te wilkołaki wstydu nie mają?!
- Ty chyba nie wiesz kim jesteś?
- Wiedźmą, która cię zniszczy jeśli zaraz stąd nie wyjdziesz - chwycił mnie za brodę bym spojrzała mu w oczy.
- Mylisz się, jesteś moją przeznaczoną i nie pozwolę ci się ode mnie odsunąć. Luc miał rację, więź z wiedźmą to ciężka praca - ostatnie zdanie mruknął jakby do siebie ale i tak go usłyszałam. Odsunęłam się od niego trzymając się za głowę. Nie, nie, nie, nie mogło mnie to spotkać. Ja mam stąd zabrać Danielę, a nie zostawić z błogosławieństwiem na szczęśliwą przyszłość. Chodziłam wzdłuż pokoju myśląc jak wybrnąć z tej sytuacji dopóki nie wpadłam w objęcia wilkołaka.
- Kto o tym jeszcze wie? - spytałam ignorując jego pocałunki na szyi, które przyprawiały mnie o lekkie drżenia i zostawiały gorące ślady po jego ustach.
- Tylko my, no i może alfa coś podejrzewa- dodał po dłuższej chwili.
- Czemu miałby cię podejrzewać? - odparłam podejrzliwie, jeśli alfa wilkołaków wie, to jestem skończona. Wszystko na co pracowałam przez całe życie pójdzie na marne.
- Może dlatego, że chodzę za tobą jak cień i przestraszyłem śmiertelnie dwie Omegi - spojrzałam na niego przestraszona i wyrwałam się z jego objęć.
- Nie możemy pozwolić by się o tym dowiedzieli - zerknęłam na niego - Nie możesz się do mnie zbliżać - osłupiał ze zdziwienia na moje słowa i natychmiast znów do mnie podszedł, tym razem na jego twarzy nie było czułości tylko czysta zaciętość. Trzymał mnie za ramiona, wbijając swoje stanowcze spojrzenie.
- Posłuchaj mnie Alexo, całe swoje życie czekałem właśnie na ciebie i nie pozwolę ci nigdzie beze mnie odejść. Odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem, cały czas miałem przed sobą obraz ciebie w swoich ramionach, a już nie mówię o twoich delikatnych i pełnych ustach, które całują na dzień dobry i dobranoc. Pragnę zasypiać i budzić się przy tobie aż do śmierci a nawet wtedy będę cię kochał bezgranicznie. Obiecuję cię rozpieszczać na każdym kroku, a każdego dnia udowadniać ci, że moja miłość do ciebie nie zna granic. Cały czas się zastanawiam dlaczego Bóg mnie tak pokarał i nie spotkałem cię wcześniej, by spędzić z tobą więcej czasu.
Chyba jak każdy nie wiedziałam co na to powiedzieć. Poczułam jak budzi się we mnie prymitywne uczucie, by obrócić się do niego i zaatakować jego usta.
- Chris, dobrze możemy spotykać ale nie chcę by ktoś o tym wiedział, okej? - powiedziałam, kręcąc się w jego ramionach, w których było mi tak przyjemnie. Westchnął i pocałował mnie w ramię.
- Dobrze ale...
- Żadnego ale - odwróciłam się i zastygłam przed nim z palcem wskazującym. - To co się wydarzyło to jedynie przypadek, nie będę przed tym uciekać tylko chcę zminimalizować straty, rozumiesz?
- Chcesz powiedzieć, że ta więź jest dla ciebie jak nieuleczalna choroba, z którą trzeba żyć?! Alexo, jestem dla ciebie ciężarem?
Nie wiedziałam skąd wyciągnął tak trafne wnioski, ale tak, dla była to choroba. To co powiedział to wszystko prawda. Wiedziałam, też że moje potwierdzenie tylko by go bardziej rozwścieczyło. Musiałam rozegrać to inaczej, nie chciałam podzielić losu Danieli.
— Uspokójmy się. Dalsza złość nic dobrego nam nie przyniesie. Posłuchaj, nie jesteś dla mnie ciężarem — zamruczał, gdy położyłam mu rękę tuż nad sercem — po prostu nie potrafię przywyknąć do tego co mi chcesz ofiarować.
Położył swoją dłoń na mojej i zacisnął lekko palce. Później szybko skradł mi całusa i związał na biodrach pobliski ręcznik, już nawet zapomniałam, że był nagi i, o dziwo czułam się trochę zawiedziona. Co było ze mną nie tak? Znowu przytulił mnie do swojego umięśnionego toru i położył brodę na mojej głowie.
— Nie chcę się kłócić — wyszeptał do mojego ucha, jego oddech połaskotał mnie w kark. Zatrzęsłam się. — wyglądasz bardzo kusząco w tej bieliźnie.
— Dzięki — pisnęłam, gdy pocierał gumkę moich majtek. Spróbowałam się lekko odsunąć, niestety zostałam bardziej do niego przyciągnięta. — Jako wilk jesteś lepszy.
Zaśmiał się cicho i odwrócił mnie do siebie. W jego oczach razem z iskierkami śmiechu błyszczała namiętność. Zatrzymał spojrzenie na moich ustach i odrazu się spiął. Wzmocnił nieco uchwyt na ramoich. Chciał coś zrobić ale z całych sił się powstrzymywał. Dotknęłam delikatnie jego dłoni i powoli odciągałam jego palce.
— Chcę cię pocałować, naprawdę, powstrzymuję się od wzięcia tu i teraz . — powiedział zachrypniętym głosem pełnym pożądania. Jak on to robi, że prawie każde jego słowo wprawia mnie w osłupienie? Gdy już myślę, słyszałam już wszystko, on mnie zaskakuje. A już nie mówię o tym napięciu między nogami, gdy go tylko widzę.
— Musisz wyjść.
— Za ciebie, na pewno...Cholera, nie wytrzymam — w jednej chwili przyszpilił mnie do ściany unosząc moje ręce w górę. Spojrzałam na niego przerażona, przejechał palcem po moim brzuchu. Jęknęłam, gdy poczułam przyjemne ciepło gdy mnie dotknął. Zbliżył twarz i muskał ustami moje wargi. Nie widząc mojego protestu złączył się ze mną w gorącym pocałunku. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze wywołując we mnie dreszcze. Musiałam to powstrzymać położyłam ręce na jego piersi i lekko go odepchnęłam.
- Musisz wyjść. Teraz - powtórzyłam z naciskiem na ostatnie słowo. Mierzyliśmy się przez chwilę ale na szczęście Chris ustąpił, bo nie wiem co bym zrobiła gdyby tego nie zrobił. Wyszedł trzaskając drzwiami i zostawiając mnie samą z milionem pytań.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro