Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

Obudziłam się, leżąc na łóżku w małej leśnej chatce. Wokół mnie unosił się pyszny  zapach kawy i drewna. Z kuchni dochodziły dźwięki przyrządzanego śniadania. Wstałam, ale zawroty głowy usadziły mnie z powrotem na materacu. Zamknęłam oczy, próbując zrozumieć co się właściwie stało, nagle poczułam ruch przed sobą. Lucas stał oparty przy drzwiach z parującym kubkiem, przyglądał mi się z błyskiem w oczach. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy, wyglądał jakby  chciał ukazać swoją prawdziwą naturę i zrobić coś niespodziewanego.

— Co się stało? — spytałam, kładąc się na łóżku.

— Znalazłem cię, gdy ledwo trzymałaś się na nogach. 

— Przez ostatnie dni czułam fatalnie, jakby ktoś mnie przypalał, a z każdym dniem było coraz gorzej — wyszeptałam, nadal czułam się bardzo zmęczona, ale przynajmniej nic mnie nie piekło. Lucas patrzył na mnie smutnym uśmiechem.

— Oznaczyłem cię — usiadł obok mnie, odkładając kubek na szafkę — To było w Nowym Jorku, w pokoju — Natychmiast oblałam się rumieńcem, na samo wspomnienie tego co zaszło w pokoju, ale to nadal nie mówi mi, kiedy Alfa mnie ugryzł  pogłaskał mnie po policzku wywołując dreszcze. —  Mogłaś tego nie poczuć, bo to było sekundę wcześniej niż doszłaś. Od tego czasu, gdy jesteśmy w rozłące, cierpisz. Zaraz jak odeszłaś, ruszyłem za tobą, niestety byłaś za daleko i coraz bardziej słabłaś. Przestaniesz to czuć, gdy się sparujemy — powiedział I odsunął materiał z mojego obojczyka, moim oczom ukazał się ślad po jego zębach. 

— Ty nie cierpisz?

— Oczywiście, że tak, nawet bardziej niż ty. Cały czas walczę ze swoim wilkiem, który mówi rzeczy, o których nie chciałabyś wiedzieć. 

Zaciekawił mnie, podciągnęłam się na łokciach i spojrzałam na niego wyczekująco.

— Na przykład mój wewnętrzny zwierzak nakazuje mi cię pocałować i w tym samym momencie wziąć cię na ścianie, ale wiem, że nie chciałabyś tego. — pokręciłam przecząco głową — Wiedźmy wysłały do mnie dyplomatkę, która chce cię odbić — od razu ożywiły mnie jego słowa. Szybko wstanęłam ignorując bolesne pulsowanie w czaszce i poszłam do drzwi. Oni walczyli o mnie, już myślałam, że mnie zostawili na pastwę wilkołaka. Już sięgałam klamki, gdy otoczyły mnie ramiona Lucasa i czuły pocałunek w szyję. 

— Nie puszczę cię już nigdzie skarbie. Teraz gdy nie chcesz mnie tak bardzo zabić, nie pozwolę im cię mi odebrać a poza tym zapomniałaś chyba o oznaczeniu —  zamruczał w moje włosy i przyciągnął bardziej do siebie. Jego obecność działała na mnie w dziwny sposób, przy nim czułam się bezpiecznie i swobodnie. Zniknęła początkowa złość i irytacja, zamiast niej nastąpiła czułość  i delikatność. Lucas zaczął masować mi brzuch, nie przestając mnie całować, zachichotałam gdy jego oddech połaskotał mnie za uchem. Czułam jego uśmiech, który natychmiast zszedł, dając miejsce opanowania. Odsunął mnie od siebie i sam podszedł do drzwi. Był cały spięty, naciskając na klamkę niemal ją złamał. Zostając sama na korytarzu podeszłam do okna zaciekawiona. Wściekły wilkołak rozmawiał z jakimś blondynem, żywo przy tym gestykulując, z lasu raz po raz wychodziły nowe wilki z odsłoniętymi zębami, otoczyły mężczyzn, warcząc jedynie na Lucasa. Nim zapanowało piekło, zawołał bym, pod żadnym pozorem nie wychodziła i schowała się w bezpiecznym miejscu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro