Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~6~

-chodzi o moją przeszłość... -zaczęłam niepewnie czując jak moje serce przyspiesza a żołądek się kurczy

-spokojnie... Jeśli nie chcesz nie musisz mi o tym mówić- powiedziała łagodnie chłopak

-wiem ale ja muszę... Nie powinnam tego przed tobą ukrywać- powiedziałam łapiąc się za cholernie bolące mnie podbrzusze- ja mam mały problem - zaczęłam bawić się telefonem.

W pewnym momencie coś wypadło zza mojej obudowy. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić Hobi już kucał nad metalowym przedmiotem.

-Aegi? Co to ma znaczyć? -zapytał i powoli wstał

-właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać... To jest mój problem...

- spojrzałam na chłopaka który trzymał w ręku żyletkę 

-kochanie... Dlaczego się tak krzywdzisz? Po co? -gdy usłyszałam jego łamiący się głos coś we mnie pękło. Gdy zbliżył do mnie swoją twarz odsunęłam się lekko i spojrzałam w jego oczy

-krzywdziłam... Od kiedy jestem w Seulu jakoś się powstrzymuje... Gdyby nie twoja obecność przy kłótniach z Sugą już dawno leżałabym gdzieś zapłakana z ranami na całym ciele... -powiedziałam i spuściłam wzrok -wiedział o tym tylko mój przyjaciel... Nikt inny nie miał o tym pojęcia... Wtedy gdy chciałeś się ze mną kochać... Wiedziałam że zauważysz moje blizny i będziesz dopytaywał... Chciałam ci najpierw o tym powiedzieć- poczułam łzę na swoim policzku. W środku byłam całkiem rozbita lecz na zewnątrz trzymałam się w miarę twardo. Chłopak otarł mi łzę i powiedział:

-kocham cie taką jaką jesteś... Bez względu na twoją przeszłość i to co się dzieje. Jesteś najważniejsza i obiecuje że pomogę ci się z tego wygrzebać - cmoknął mnie w czoło.

-dziękuje Hobi... Naprawdę jesteś naszą "Nadziejką"- uśmiechnęłam się mimowolnie.

-wracajmy już... Prześpimy się z tym i rano porozmawiamy na świeżo okej? -spojrzał mi w oczy

-dobrze... - powiedziałam i przeskoczyłam przez ogrodzenie- daj mi go- wskazałam na psa

-chodź RiMi- zawołał psa i podał mi go między prętami. Chwile później szliśmy już spokojnym krokiem do mojego mieszkania. Tym razem jednak po prostu obok siebie. Żadne z nas nie miało ochoty w tym momencie trzymać się za ręce...

*15 minut później*

Doszliśmy do mojego domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zdjęłam buty i usiadłam na kanapie. 

-co chcesz teraz robić Oppa?

-nie wiem... A ty? Na co masz ochotę?

-chciałabym po prostu posiedzieć... Posłuchać muzyki i się wyciszyć.

-dobrze skarbie- powiedział siadając koło mnie- jutro będzie pracowity dzień- westchnął
-niestety...- wstałam i wzięłam laptopa. Odpaliłam swoją playlistę. Na pierwszy ogień poszedł JungGiGo- D-Day. Ostatnio strasznie lubiłam tą piosenkę.

Siedzieliśmy na kanapie wtuleni w siebie. W końcu od czasu gdy straciłam JinHyuna czułam się bezpieczna. Po chwili zachciało mi się siku więc wstałam i skierowałam się w stronę łazienki

-skarbie dokąd idziesz?- usłyszałam głos chłopaka

-do toalety. Zaraz wrócę -powiedziałam i zaczęłam dalej iść. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Załatwiłam swoje potrzeby i stanęłam przed lustrem. Przeglądnęłam się w nim.

-co się ze mną dzieje?-zapytałam sama siebie po czym poczułam samotną łzę na swoim policzku. Otarłam ją szybko i spuściłam wzrok.

Otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki. Wróciłam do salonu i zastałam tam Hoseoka i RiMiego którzy się bawili. Stanęłam w drzeiach i przyglądałam się im z uśmiechem.

-przyłączysz się skarbie?- odezwał się chłopak spoglądając na mnie

-nie... Chyba pójdę się położyć... Nie czuje się najlepiej...- westchnęłam cicho

-uhh... No dobrze... Iść z tobą?

-nie musisz...

-no dobrze... W takim razie pobawię się jeszcze chwilę z RiMim i będę się zbierał

-dokąd?- zapytałam zdziwiona

- do domu... Skoro źle się czujesz to nie będę ci się pakował do mieszkania- westchnął

-zostań... Proszę Hobi

-może jutro? Co ty na to?

-jak chcesz...- powiedziałam cicho i poszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i po chwili usłyszałam zamykające się drzwi frontowe ~super~. 

Wstałam i wzięłam telefon po czym wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Udałam się do najbliższego sklepu po papierosy. Gdy otworzyłam drzwi kiosku zobaczyłam tam Jimina który rozmawiał z kasjerem. Odrazu zamknęłam drzwi i oddaliłam się szybkim krokiem. Na moje nieszczęście Jimin mnie zobaczył i wybiegł za mną. 

-zaczekaj!- krzyknął i złapał mnie za rękę na co nie zareagowałam.

-powiedziałem stój!- przyciągnął mnie do siebie i złapał za biodra bym nie mogłam mu uciec.

-czego chcesz?- zapytałam oschle

-grzeczniej! Zwłaszcza że mamy razem pracować- zaśmiał się i odwrócił mnie przodem do siebie- dlaczego mnie unikasz?Coś ci się we mnie nie podoba?

-tak... Sposób w jaki traktujesz kobiety... Sorry Jimin ale taka jest prawda- wyrwałam mu się i ruszyłam przed siebie

-Co?! I ty i jeszcze śmiesz mówić jak mam żyć?! Lepiej uważaj- prychnął

-nie boje się ciebie. A jak stracę prace to trudno... Znajdę nową albo skończę z tym całym gównem- prychnęłam i szłam dalej

-czekaj... Co? Czy ty właśnie zasugerowałaś że się zabijesz?- powiedział lekko wystraszony

-czemu nie? Po co niby mam żyć? I tak mi nigdy nic w życiu nie wychodzi... nawet bym się sprzedać nie potrafiła- westchnęłam i przyspieszyłam kroku.

 Po chwili byłam już pod innym sklepem. Weszłam do środka. Kupiłam papierosy i zapalniczkę i wyszłam ze sklepu. Odpaliłam papierosa i powoli zaczęłam wracać do domu. Nie spodziewałam się że Jimin dalej będzie stał w tamtym miejscu. Gdy go mijałam wytrącił mi papierosa z ręki i zdeptał go na chodniku.

-kurwa! Co ty robisz?!- warknęłam wkurzona

-pomagam ci się nie truć? 

-to lepiej nie pomagaj

-słuchaj... Przepraszam cie... To nie miało tak być...

-ale było- przerwałam mu

-może zrobimy tak... odprowadzę cie i porozmawiamy chwile. Co ty na to?

-dzięki ale nie potrzebuje pomocy. Sama dam sobie rade... Jak zawsze zresztą... I tak dla pewności. Nie szukam ani psychologa ani chłopaka z którym miałabym tylko uprawiać seks- powiedziałam na jednym tchu- i jedyną rzeczą o jaką chce cie prosić to byś nie wtrącał się w moje życie- dodałam i odeszłam wyjmując kolejnego papierosa.

-jak chcesz...-powiedział cicho i udał się w przeciwnym kierunku. 

*5 minut później*

Szłam dość szybko. byłam już całkiem niedaleko. Zaciągnęłam się po raz ostatni i rzuciłam papierosa na ziemie. Przydeptałam go i poszłam dalej. Gdy przechodziłam obok ciemnej uliczki nagle wyszła z niej jakaś znajoma postać. Rozpoznałam w niej Yoongiego ~zajebiście~. Tylko jego mi tam teraz brakowało. Było wyraźnie widać że zmierza w moim kierunku. Przyspieszyłam  zaczęłam iść bocznymi alejkami by go zgubić. Niestety w pewnym momencie mnie dogonił i przycisnął do ściany jakiegoś budynku.

-teraz mi już nie uciekniesz

~kiJana~

Kochani! Dziękuje że ze mną jesteście. Mam nadzieje że dobrze odbieracie tą książkę i doceniacie moje starania. Oby tak było dalej. Zostaniecie tu ze mną jeszcze? 

Do następnego miśki

~wasza kiJana~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro