X.4.
Damien otworzył oczy chwilę przed tym, jak matka Léi weszła do jej pokoju. Szybko podniósł się z łóżka i zaczął się tłumaczyć:
– Przepraszam, pani Baudry... Ja... chciałem tylko odprowadzić Léę i... chyba przysnąłem.
– W porządku, Damien. Nic się nie stało. Dobrze, że ją odprowadziłeś, ale chyba przesadziliście z alkoholem – zauważyła.
Chłopak spiekł buraczka.
– Ja... naprawdę przepraszam.
– Przyjmuję przeprosiny. Mam nadzieję, że następnym razem będziecie rozsądniejsi.
– Na pewno – obiecał.
– A teraz zamówię ci taksówkę do domu, dobrze? Muszę porozmawiać z córką.
– Dam radę wrócić metrem – uznał chłopak.
– Jesteś pewien? Nie chciałabym, żeby twoi rodzice mieli mi za złe...
– Pani Baudry, jestem dorosły. Umiem zadbać o siebie.
Nadine uśmiechnęła się pod nosem. Tak, dorosły jak cię mogę.
– W porządku. Jeszcze raz dziękuję, że odprowadziłeś Léę.
– Proszę jej przekazać, że zadzwonię wieczorem, dobrze?
– Dobrze. Do widzenia.
– Do widzenia, madame – odparł Damien i już go nie było. Nadine usłyszała tylko dźwięk zamykanych drzwi wyjściowych.
Najpierw otworzyła rolety i okno w sypialni córki, żeby wywietrzyć opary alkoholu. Czerwcowe słońce i wszystkie dźwięki dnia wpadły do środka razem z gorącym powietrzem, ale to było konieczne. Sama klimatyzacja nie dałaby rady z tymi zapachami. Na szczęście okno Léi wychodziło na wewnętrzny ogród.
– Kochanie, obudź się, proszę. – Położyła dłoń na czole nastolatki, które było zimne, ale spocone. Oj, zimne poty cię wzięły? – Léo, otwórz oczy. – Przełożyła dłoń na włosy, które były przyjemne w dotyku. I takie podobne do jej własnych. Ale twarz była niepokojąco blada.
Dziewczyna w końcu z trudem podniosła powieki i zaraz się skrzywiła.
– Mamo! Zasuń te rolety, proszę!
– Nic z tego, młoda damo. Przesadziłaś z alkoholem, musi być nauczka. Proszę. – Podała jej małą butelkę wody. – Woda ci dobrze zrobi.
Léa lekko uniosła głowę i wzięła łyk.
– Smakuje okropnie – jęknęła.
– To zwykła woda. Pewnie podchodzi ci żółć. A obiecałaś, że będziesz uważała z alkoholem – przypomniała.
– Tak, wiem. Przepraszam, mamo.
– Weź jeszcze łyk wody.
Léa upiła jeszcze trochę, bo była bardzo spragniona, ale poczuła, jak kręci jej się w głowie i robi niedobrze. W tym momencie zerwała się z łóżka i pobiegła do toalety, prawie zabijając się o drzwi. I za chwilę Nadine usłyszała odgłos wymiotowania.
– Léa? – spytała kontrolnie, kiedy odgłosy ucichły.
Córka jednak nie odpowiedziała. Nadine weszła do łazienki. Nastolatka leżała na podłodze nieprzytomna.
– Léa, skarbie. – Nadine nią potrząsnęła, ale bez efektu. Niewiele myśląc, podbiegła po telefon i zadzwoniła na pogotowie.
Na słuchawce wykonała wszystkie polecenia dyspozytora, sprawdziła oddech i puls córki, ułożyła ją w pozycji bezpiecznej na wypadek dalszych wymiotów i czekała przy niej na przyjazd pogotowia.
Nigdy w życiu nie bała się tak jak teraz. Przed oczami przeleciało jej całe życie Léi od narodzin aż do pełnoletności. Moje dziecko...
Na szczęście karetka przyjechała szybko. Léa nadal nie odzyskała przytomności, więc zabrano ją do szpitala. A Nadine pojechała za karetką tak, jak stała. Wzięła tylko telefon.
Na miejscu dziewczynie pobrano krew na badania ogólne i toksykologiczne, bo Nadine przyznała, że córka była poza domem i piła alkohol. Ponieważ młoda była nieprzytomna, zgodę na badania i hospitalizację wyraziła Nadine. Lekarz od razu stwierdził odwodnienie nastolatki, więc podłączono jej kroplówkę. I trzeba było zaczekać na wyniki badań.
Nadine siedziała przy łóżku Léi i wpatrywała się w nią z nadzieją, że coś się poprawi, ale jedyne, co się zmieniło, to kolor jej skóry. Z bladozielonego zrobił się żółty. Kroplówka się skończyła, a lekarza nadal nie było. Wyszła więc, żeby kogoś poszukać.
– Co pani tu robi? – spytała jej oburzona pielęgniarka. – Nie można tak sobie chodzić po oddziale!
– Ja... chciałam tylko znaleźć kogoś, kto mi powie, co z moją córką.
– Aaa, to ta pijana nastolatka z trójki? – Pielęgniarka pokiwała głową. – Ładnie zaczyna...
Nadine prawie się zagotowała ze złości, ale postanowiła zdusić przekleństwo. Ci ludzie musieli pomóc jej córce. Gdyby był tu Jean-Luc... – pomyślała. Ale musiała sobie radzić sama.
W końcu pojawił się lekarz z wynikami badań. Nie miał najweselszej miny.
– To pani córka, tak?
– Tak.
– Jaką ma pani grupę krwi?
– A plus.
– Nie pomoże nam pani.
– Jak to?
– Córka ma bardzo rzadką grupę AB Rh ujemny vel ujemny. Tylko jedna dziesiąta promila populacji posiada ten haplotyp. Nie mamy nawet takiej na stanie.
– Ale...
– Czy ojciec dziewczyny jest w Paryżu?
– Chyba tak... Nie jesteśmy razem.
– Proszę go poprosić o przyjazd. Jest większa szansa, że on lub ktoś z jego rodziny będzie miał tę samą grupę, co córka.
– Panie doktorze, co jej jest?
– Jest problem z nerkami. Musimy zrobić dalsze badania, ale na razie potrzebujemy mieć zapas krwi od dawcy z tą samą grupą. Na wszelki wypadek.
– Czy ja mogę... zapłacić za tę krew?
– Nie ma gdzie jej kupić, madame. Cała nadzieja w rodzinie.
– Dobrze, już dzwonię. Proszę zrobić, co w pańskiej mocy, żeby ona to przetrwała.
Po wyjściu lekarza Nadine wybrała numer ojca.
– Tato, czy wiesz, jaką masz grupę krwi? – spytała.
– Nadine, co się stało? – zdziwił się Lionel.
– Jaką masz grupę krwi?
– Taką jak ty, A plus. Czemu pytasz?
– Bo Léa ma inną niż ja. A wiesz jaką grupę ma... moja matka?
– Nie, ale mogę sprawdzić. Mam gdzieś jeszcze stare dokumenty ze szpitala, które wydano, jak Aline cię urodziła.
– Sprawdź, proszę.
– Jestem w biurze.
– Tato! Léa jest w szpitalu, od tego zależy jej życie!
– Jak to?! Dlaczego nie mówisz od razu? Już lecę!
Dwadzieścia minut później, które wydały się jej wiecznością, Lionel oddzwonił do córki:
– Kochanie, twoja matka ma grupę krwi zero minus.
– A czy napisano coś więcej?
– Skarbie, to było trzydzieści sześć lat temu!
– Dzięki za przypomnienie, tato. Zaraz zapytam lekarza. Ale jak tylko odbierzesz ją z lotniska, przywieź natychmiast do szpitala.
– Ale do którego?
– Hôpital Foch w Suresnes. – Nadine rozłączyła się i pobiegła szukać lekarza.
Ten jednak powiedział jej to, co sama przypuszczała. Bez dodatkowych badań nie dowiedzą się, czy jej matka posiada grupę vel dodatnią czy ujemną pomimo ujemnego Rh.
Żeby nie czekać tak długo, postanowiła przemóc się i zadzwonić do Léona. W końcu chodziło o zdrowie ich córki.
Wybrała numer i prawie wstrzymała oddech do czasu, kiedy odebrał.
– Halo? Nadine? Zmieniłaś zdanie? – spytał.
– Nie, ty nadęty dupku – syknęła. – Mam pytanie. Mógłbyś mi po prostu na nie odpowiedzieć?
– To zależy, jakie to pytanie.
– Czy wiesz, jaką masz grupę krwi? Tak lub nie?!
– Wiem. Miałem operację na wyrostek w dzieciństwie. Zrobili mi wtedy badanie.
– Jaka to... g...grupa? – Przy ostatnim słowie głos jej się załamał.
– Nadine, co się dzieje? Co to za nowa gra?
– To żadna gra! Léa jest w szpitalu! Powiesz mi w końcu, jaką masz grupę krwi???
– W jakim, kurwa, szpitalu??? – wydarł się zamiast odpowiedzi.
– W Foch. JAKĄ MASZ GRUPĘ KRWI???
– AB minus.
– A vel?
– Jaki vel?
– Vel dodatni czy ujemny?
– Nadine, nie wiem, o czym mówisz!
– Léa ma grupę AB Rh minus vel ujemny! To podobno najrzadsza grupa krwi na świecie!
– Zaraz przyjadę. Powiedz mi tylko, gdzie przyjść.
– Trzecie piętro, toksykologia. Sala numer trzy – odparła i się rozłączyła.
AB minus. Ma taką samą grupę jak Léa. Ale co z tą resztą? Kto uratuje Léę? On czy moja matka? Boże, jaki fatalny dajesz mi wybór – zaszlochała.
*
Léon już był pewien, że jego matka się pomyliła. Tak! Niemożliwe, żeby Léa miała tak rzadką grupę krwi jak on, nie będąc jego córką.
– Mamo! – krzyknął, wbiegając po schodach.
– Co się stało, czemu krzyczysz, synu?
– Na jakiej podstawie zrobiłaś te niby testy genetyczne?
– Mówiłam ci. Miałam włos tej dziewczyny.
– A skąd go wzięłaś?
– Z jej ubrania.
– To nie był włos Léi, tylko jej matki – stwierdził z przekonaniem. – Léa jest moją córką!
– A skąd ta pewność? Ja bym nie ufała tej kobiecie.
– Pamiętasz, jak mówiłaś mi, że tata musiał oddać krew, jak miałem operację na wyrostek?
– Tak. Obaj macie bardzo rzadką grupę krwi.
– No właśnie. Léa ma taką samą! To moja córka! Przez ciebie Nadine mi nie wybaczy! Ja ci tego nie zapomnę! – krzyknął, po czym wybiegł z pokoju matki, złapał w biegu kluczyki do auta i pojechał do szpitala.
$$$
Lekko nie będzie...
MarzenaZarzycka815 Dzięki za wirtualną pomoc. Dobrze mieć takich czytelników :-D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro