IX.5.
Po obiedzie Léon odwiózł córkę do domu i chciał wprosić się na kawę, ale Léa zapowiedziała mu, że zaraz spotyka się z Damienem i mogą umówić się na inny dzień.
– Ech, to poczekam.
– Może być w środę?
– Może. Zabrać cię na kolację?
– Nie, przyjdź, ugotuję coś. A co z tym kinem? – zagadała.
– Sprawdziłem. Jest w czym wybierać.
Léon podał córce swoje propozycje.
– Mama lubi komedie romantyczne – zawyrokowała Léa.
– I?
– Powinniśmy wybrać coś, co jej się spodoba.
Léon przewrócił tylko oczami.
– A nie możemy wybrać czegoś, co spodoba się nam wszystkim?
– Nie ma czegoś takiego. Trudno, musisz się poświęcić. – Léa wzruszyła ramionami.
A więc tak wygląda na co dzień życie ojca nastolatki? – pomyślał i, wbrew wcześniejszemu wzburzeniu, uśmiechnął się.
*
Kiedy jej ojciec wyszedł, Léa nie mogła już doczekać się spotkania z Damienem. Chłopak napisał jej już chwilę wcześniej, że wychodzi z domu i niedługo będzie.
Tak! Co to były za emocje! Dziewczyna czuła, że przez jej ciało przetacza się euforia połączona z niecierpliwym oczekiwaniem. Czuła też podniecenie.
Damien przyszedł niedługo. Prawie rzuciła się na niego tuż za drzwiami, zarzucając mu ręce na szyję i całując.
Zaskoczony zamruczał i oddał jej pocałunek, a potem podniósł za tyłek i pozwolił się objąć nogami w pasie.
– Hmmm, Léo, ale miłe przywitanie.
– Nie gadaj tyle – jęknęła, kiedy przyparł ją do ściany.
Wrócił więc do całowania.
– Chodź na górę – mruknęła pomiędzy pocałunkami.
– A twoja mama kiedy wróci?
– Po szesnastej.
– Okej.
Damiena nie trzeba było namawiać. Zaniósł Léę do jej sypialni, zrzucił na łóżku i zaczął całować od stóp do góry. Zanim dotarł tam, gdzie ona chciała go poczuć, miała wrażenie, że oszaleje z pożądania. Dobrze, że nie wiedziała, że jej chłopak czuł się mniej więcej tak samo, drocząc się z nią.
Damien dotarł w końcu do jej ust i szepnął w nie:
– Bardzo cię pragnę. Mogę się z tobą kochać?
– Już myślałam, że będziesz nas oboje torturował – zaśmiała się.
Chłopak nie kłopotał się nawet z rozbieraniem ich. Léi zdjął tylko majtki, sobie rozpiął spodnie i opuścił bokserki. Kiedy wsunął się w nią, tak idealnie gładką i wilgotną, miał ochotę wyć jak wilkołak do księżyca.
– Uwielbiam cię.
– A...ach... ja...uhm... ciebie – odpowiedziała pomiędzy jękami, zanim zamroczyła ją rozkosz.
Niestety, nie mieli warunków, żeby pobawić się dłużej. Léa musiała się umyć, a potem oboje zeszli do kuchni, udając, że nic się nie stało. Wzięli sobie sok i lody i usiedli przed telewizorem. Akurat tak zastała ich mama Léi, wracając z pracy.
*
Nadine miała wrażenie, że jest w jakimś Matrixie. Wszystko wydawało się nie do końca realne. Kiedy dotarła do domu zastała Léę z chłopakiem, zajadających lody przed telewizorem.
– Wyszlibyście na słońce, zamiast się zmieniać w nieumarłych – zażartowała sobie.
– Chcesz iść na spacer? – spytał dziewczynę Damien.
– Możemy się przejść – zgodziła się chętnie.
I wyszli. Tym sposobem Nadine znowu była sama i mogła rozważać, jak to się stało, że wpadła do króliczej nory. Z odrętwienia wyrwał ją na chwilę SMS od Jean-Luka. „Nadie, jestem taki szczęśliwy!", napisał. Ale za chwilę wysłał kolejną wiadomość: „Myślisz, że mam prawo być szczęśliwy, skoro ty nie jesteś? Odpowiedz coś. Cokolwiek. Błagam". Wtedy przypomniała sobie, że nie odpowiedziała mu nawet na wczorajszą wiadomość. „Wszystko w porządku. Jak najbardziej masz prawo być szczęśliwy. Wczoraj miałam kiepski dzień, ale dziś jest lepiej", napisała.
Jean-Luc postanowił jeszcze ją upewnić: „Pamiętaj, że jestem do twojej dyspozycji, czegokolwiek byś potrzebowała. Zawsze cię będę kochał." Twoja miłość akurat nie jest mi już do niczego potrzebna – pomyślała, ale odpisała: „Ty też możesz na mnie liczyć".
Po chwili dostała jeszcze jedną wiadomość, ale już nie od Jean-Luka. „Wybacz ten stalking, piękna, ale nie mogę przestać o tobie myśleć". To był Benoît. No pięknie.
Przez moment biła się z myślami, ale ostatecznie nie odpowiedziała od razu. Nie chciała, żeby odczytał to jako zachętę do dalszego kontaktu. I nie miała w zwyczaju podawać się nikomu na tacy, jak to zrobiła kiedyś z Léonem. Czegokolwiek by nie mówić o Nadine, zawsze uczyła się na błędach. Ale przecież mam prawo robić to, na co mam ochotę.
Zanim Léa wróciła ze spaceru z chłopakiem, Nadine trzy razy zmieniła zdanie i w końcu odpisała nowego znajomemu: „Zaskoczyłeś mnie. Jeśli nie masz innych planów, może wybierzemy się na kolację w środę?" Nie czekała na odpowiedź nawet chwili. „Tak. Powiedz tylko, gdzie i o której mam po ciebie przyjechać." Nadine zachichotała. Szybki jest. I taki... władczy. „Mieszkam na tej samej ulicy, na której mam biuro, ale dwie przecznice dalej. Jutro ci wyślę dokładny adres, możesz przyjechać o dwudziestej. Tym razem ja zapraszam w moje ulubione miejsce". Zaraz miała odpowiedź: „W takim razie czekam na namiary. Do jutra".
Humor trochę się jej poprawił.
*
W środę rzeczywiście wybrała się na kolację z Benoît jak na randkę. Léa miała z niej niezłe używanie, kiedy stała przed lustrem, przebierając sukienki. W końcu wtrąciła swoje trzy gorsze:
– Mamuś, uważam, że powinnaś włożyć tę czekoladową. Wyglądasz w niej jak dobry deser. – Nastolatka puściła oko do matki, która spłonęła rumieńcem.
Kiedy mi się to dziecko tak wyrobiło?
– Skoro tak twierdzisz, to biorę czekoladową.
Sukienka z lejącego się materiału rzeczywiście wyglądała jak płynna czekolada. Nadine włożyła do niej kremowe dodatki i perły.
– A nie mówiłam? – To znowu była Léa, która zobaczyła właśnie efekt końcowy.
– Dobrze mówiłaś, córciu. Tylko że ja wcale nie wiem, czy chciałam robić aż takie wrażenie.
– Nie musisz się stroić, żeby robić wrażenie, mamo. Ale wiesz... pamiętasz jak mówiłaś mi, żebym nie rzucała się na głęboką wodę?
– Tak.
– No więc ty też się nie rzucaj. Nie znam tego faceta, może i jest fajny, ale niedawno rozstałaś się z Jean-Lukiem i... nie musisz nikomu niczego udowadniać.
– Nie zamierzam. – Nadine objęła córkę. – Chcę tylko dobrze się bawić.
– To baw się dobrze. Mam jeszcze jedno pytanie.
– Tak?
– Pójdziemy jutro do kina?
– Aaaa – Nadine była zaskoczona – do kina?
– Tak. To takie miejsce, gdzie siedzi się w ciemnościach, chrupie popcorn i ogląda film, wiesz? – zażartowała Léa.
– Dobrze. Pewnie.
– Super. To udanej randki i do zobaczenia.
– To nie randka.
– W takim razie udanej nie-randki – zachichotała jej córka.
Kiedy Nadine wyszła, Léa napisała do ojca: „Tato, idziemy do kina jutro. Film już wybrałam. Spodoba się nam wszystkim. Mam tylko jedną prośbę... spotkamy się na miejscu?", wysłała wiadomość i odczekała chwilę, zanim przyszła odpowiedź: „Pewnie. Gdzie i o której?"
Léa zachichotała. To rozumiem. I odpisała: „Cinéma le Village, a jak myślałeś? Film jest na osiemnastą. Potem pójdziemy na kolację." Tata zaraz jej odpowiedział: „Przyjąłem, Mademoiselle. A teraz co robisz?" „Nic, mama wychodzi na kolację, a ja siedzę sama", odparła. „W takim razie szykuj dwie porcje. Wpadnę koło dwudziestej, mam jeszcze coś do załatwienia". „Okej".
*
Benoît przyjechał po Nadine tym samym samochodem, więc rozpoznała go z okna swojej sypialni. Zeszła nieśpiesznie, ale też bez ociągania. Nie lubiła kazać na siebie czekać.
Przywitali się jak znajomi, dwoma markowanymi buziakami w policzki, a on dżentelmeńskim gestem znów otworzył jej drzwi od strony pasażera. Nadine wsiadła, więc Benoît zamknął drzwi od jej strony, a potem wsiadł za kierownicę i odjechał w kierunku wskazanym przez kobietę.
Scenie tej przyglądał się Léon, który niedawno zaparkował auto i właśnie szedł do córki.
To uczucie było jak ołów rozlewający się po całym ciele. Nadine piękna jak z obrazka i ten typ, który przyprawiał go o ciarki. Nie podobał mu się sposób, w jaki facet patrzył na matkę jego córki. Wolał już, jak była z hrabią de Mailly. Ten przynajmniej był człowiekiem honoru. Albo tak się wtedy wydawało. Przecież nadal nie wiedział, czemu oni się rozstali.
Léon stał jeszcze przez chwilę przed wejściem, odprowadzając wzrokiem czarne BMW. A potem postanowił wypytać Léę o wszystko.
$$$
* Nazwa kina w Neuilly-sur-Seine.
** fr. Panienko.
Dzień dobry :-) Czy mi się wydaje, czy ktoś ma jeszcze bonusy do odbioru? ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro