Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII.5.

Po porannym seksie i wspólnym prysznicu Léa nie potrafiła wypuścić Damiena z domu. Chciała go przytulać, dotykać. Nie mogła się od niego odkleić.

– Słoneczko, ja naprawdę muszę iść – śmiał się chłopak – chyba że chcesz się przyznać mamie, że u ciebie nocowałem.

– Kiedyś będę musiała.

– Ale już dziś jesteś na to gotowa?

– Nie, masz rację – westchnęła ciężko. – Najpierw matura. Jak pójdę na studia, będę już wystarczająco dorosła, żeby zapraszać do siebie chłopaka?

– Już jesteś wystarczająco dorosła. To kwestia twojego przygotowania mentalnego. Jak się czujesz, tak jest – wyjaśnił mentorskim tonem.

Léa wystawiła do niego język.

– Nie musisz się tak mądrować.

– Ale lubię – zaśmiał się.

– Ja ci jeszcze pokażę. – Pogroziła mu palcem.

– Pokaż. Poliżę. – Wystawił do niej język.

Léa się zarumieniła.

– Musisz być taki...

– Jaki?

– Taki, że nie chce mi się ciebie wypuścić?

– W poniedziałek mam ważny egzamin, słońce. Będę rył przez cały weekend. A ty masz grand oral. Spotkamy się w poniedziałek wieczorem?

– Jasne. Ja już się nie uczę. Obiecałam sobie, że nie dam się zwariować.

– Ja niestety muszę. Ale wiem, że dasz radę. Odstresujemy się po egzaminach.

– Jasne.

– Kocham cię, Léo.

– A ja ciebie, Damienie.

Przylgnęli do siebie i jednocześnie połączyli swoje usta w pocałunku.

W tym momencie do domu weszła Nadine. Zobaczyła całującą się parę i poczuła jednocześnie wiele dziwnych emocji. Moja córka jest dorosła. Spędziła noc z chłopakiem. Kochają się. Jak się cieszę, kiedy widzę ją taką szczęśliwą. Oby jej się udało. A ja znowu muszę zaczynać od nowa...

– Dzień dobry. – Pierwszy odezwał się Damien.

– Dzień dobry – odpowiedziała mu. – Cześć, skarbie – zwróciła się do córki.

– Cześć, mamo. – Léa powstrzymała się przed odskoczeniem od Damiena i odwróciła się powoli w stronę drzwi.

– Widzę, że urodziny się udały. – Uśmiechnęła się Nadine. – Świetnie wyglądasz.

– Dzięki, mamo. Świetnie się czuję – odparła nastolatka, nie potrafiąc ukryć zawstydzenia.

– Cieszę się. Przepraszam was, muszę się przyszykować do pracy. Miłego dnia – rzuciła jeszcze i poszła na górę.

Damien przytulił Léę.

– No i plasterek zerwany – zażartował.

– No weź! – Szturchnęła go w ramię.

– Pamiętaj, nic się między nami nie zmienia. Kocham cię tak samo, a pewnie i bardziej – powiedział, żeby ją uspokoić.

– Dziękuję, że mi to mówisz.

– Damy radę, kochanie. Poniedziałek będzie nasz.

– Taką mam nadzieję. Już tęsknię – szepnęła, wtulając twarz w jego klatkę.

Pocałował ją w czubek głowy.

– Ja też tęsknię. Zadzwonię wieczorem. Pa.

Damien wiedział, że musi iść, bo jeśli nie wyjdzie od razu, to będzie jeszcze trudniejsze. Też nie miał ochoty rozstawać się z Léą, ale obowiązki wzywały ich oboje.

– Pa.

Léa poszła do kuchni, gdzie zamierzała posprzątać po śniadaniu. Pomyślała też, że mogłaby zrobić coś dla mamy, ale nie wiedziała, czy była głodna. Poszła więc na górę, żeby spytać.

*

Nadine wzięła prysznic, a potem ubrała się do pracy i wrzuciła do pralki wszystkie rzeczy, które pachniały Jean-Lukiem. To samo zrobiła z jego rzeczami, które miała w garderobie. Zamierzała mu je odesłać, jak tylko się wypiorą.

– Co robisz, mamo? – Usłyszała głos Léi.

– Och, skarbie, pranie robię – odparła, starając się zabrzmieć normalnie.

– Ale czemu pierzesz rzeczy Jean-Luka?

– A czemu cię to interesuje?

– Chciałam spytać, czy zrobić ci śniadanie – odparła zmieszana Léa.

– Wszystko w porządku, kochanie. – Nadine zeszła z tonu. – Chętnie napiję się kawy. Nie zdążyłam rano.

– A mogę ci dorzucić do pralki piżamę, w której Damien spał?

– A spał? – Nadine spojrzała na córkę, a ta spłonęła rumieńcem.

– Nooo... spał... też.

– Bierzesz nadal pigułki?

– Tak.

– A Damien zachował się w porządku?

– Tak, był cudowny.

Nadine widziała po córce, że mówi prawdę. Była taka promienna. I szczęśliwa. Zupełnie jak ja po nocy spędzonej z jej ojcem – pomyślała, ale wiedziała, że tym razem historia się nie powtórzy. Léa wcześniej sama zadbała o zabezpieczenie, nie musiała polegać na chłopaku. Była dumna z córki i jej odpowiedzialności.

– Jestem z ciebie dumna, córciu. I chcę, żebyś była szczęśliwa.

– Jestem, mamusiu.

– To świetnie. – Nadine przytuliła Léę i poczuła, że nie powstrzyma już łez.

– Mamuś, co ci jest? – Léa od razu wyczuła, że mama płacze.

– Wzruszyłam się.

– Nieprawda. Jesteś smutna.

– No bo ja... więc tak... Léo, nie wyjdę za Jean-Luka.

– Ale dlaczego??? – Dziewczyna była naprawdę zszokowana. Jean-Luc i mama byli dla niej jak instytucja. Nie do podważenia. Ślub miał być tylko formalnością.

– To skomplikowane, skarbie. I nie chcę teraz o tym rozmawiać. Muszę to sobie poukładać.

– Ale co się stało, że nie? – nalegała nastolatka.

– Jean-Luc zakochał się w... kimś innym. Wiem, że jest mu przykro, ale człowiek jest czasem bezsilny wobec miłości. I ja wiem, że tak jest. Nadal będzie moim przyjacielem, ale nic więcej. – Nadine płakała już całą sobą.

Léa nie wiedziała, jak się zachować. Mama była najsilniejszą osobą, jaką znała. Zawsze dźwigała na swoich ramionach cały świat. A teraz wyglądała na złamaną.

– Mogę ci jakoś pomóc? Może weź na dziś wolne?

– Nie, praca mi pomoże. Muszę czymś zająć głowę – odparła.

– W porządku. Zrobię ci kawę i poczekam w kuchni.

Léa wrzuciła do pralki piżamę, w której spał Damien, a potem zeszła do kuchni, żeby zrobić mamie kawę i śniadanie. Była wściekła na Jean-Luka. Nie spodziewała się, że ten facet tak wystawi jej mamę. I to po tylu latach. W pierwszym odruchu chciała do niego zadzwonić i mu wszystko wygarnąć, ale pomyślała, że to nie pomoże mamie. W zasadzie nikomu to by nie pomogło poza nią samą. Pozbyłaby się negatywnych emocji. Pomyślała, że mogłaby pogadać z tatą, żeby pojechał tam i wlał Jean-Lukowi za mamę, ale tę myśl też odrzuciła. Jej tata pracował dla hrabiego, a poza tym mama mogłaby się wkurzyć. Nie pochwalała przemocy. No i mimo wszystko Léa kochała Jean-Luka. Był dla niej jako ojciec.

Kiedy aromat kawy i tostowanych tartinek rozchodził się już po kuchni, Nadine zeszła na dół. Było widać, że płakała.

– Zapraszam na śniadanie, mamuś. – Léa uśmiechnęła się i skinęła głową w stronę stołu.

– Dziękuję, kochanie. – Mama oddała jej uśmiech.

Kawa i śniadanie w domu z córką były tym, czego Nadine potrzebowała, żeby odzyskać równowagę emocjonalną. Postanowiła, że nie będzie rozgłaszać wszem i wobec, że rozstała się z hrabią de Mailly, ale powoli i sukcesywnie poinformuje tych, których to najbardziej interesuje, czyli rodzinę i współpracowników. Léa już wiedziała. Z tatą wolała poczekać, dopóki nie zakończą się prace projektowe, bo porywczy Lionel Baudry gotów był narobić problemów. A przecież nie o to chodziło.

– Mam prośbę, kochanie – zwróciła się do córki

– Tak?

– Nie mów nikomu o naszej rozmowie. Niech to będzie jeszcze tajemnica.

– Mówisz o tobie i Jean-Luku?

– Tak.

– Dobrze, mamo. Mam jeszcze jedno pytanie.

– Tak?

– Czy Jean-Luc przyjdzie na tort w sobotę?

– Nie wiem. Ale zapytam, jeśli ci zależy.

– Zależy. Ale tylko, jeśli tobie to nie przeszkadza. Był ważną częścią mojej rodziny przez tyle lat...

– Nie przeszkadza mi, skarbie. Przecież mówiłam, że pozostaniemy przyjaciółmi. Dla mnie też jest kimś ważnym. Zawsze będzie. Poza tym to my jesteśmy jego jedyną rodziną.

– Już nie, z tego co mówisz – zauważyła nastolatka.

– To nie jest takie proste, kochanie. Uwierz mi, że Jean-Luc nie miał wyboru.

Léa była zaskoczona słowami mamy, ale nie skomentowała tego. Zrobił komuś dziecko? Zmusili go do małżeństwa z jakąś hrabianką? Zbankrutował i musi się ratować mariażem dla korzyści?

Nadine widziała, że Léa myśli intensywnie, więc ją uspokoiła.

– Nie martw się, kochanie. Ale proszę, nie wspominaj jeszcze przy dziadku o niczym, dobrze?

– Dobrze, mamuś. Wiem, jaki jest dziadek... – Léa miała na myśli jego zachowanie w stosunku do jej taty, ale przecież sytuacja mogła się powtórzyć w przypadku Jean-Luka.

Po śniadaniu Nadine wyszła do pracy, a Léa posprzątała w kuchni i wróciła do swojego pokoju. Tam też musiała zrobić porządek. Zaczęła od wymiany pościeli, którą czuć było upojną nocą. Wstyd mieszał się w niej z dumą i radością. A przede wszystkim z miłością. Była zakochana z wzajemnością. Czy mogło być coś lepszego?



$$$

Kontrast między szczęściem i beztroską Léi i nieszczęściem Nadine jest tu zamierzony. Nic nie wypada tak blado jak własny pech przy czyjejś radości. A kiedy to radość kogoś, kogo się kocha... Nadine jest skołowana i ma prawo. Ludzie w desperacji podejmują też czasem nieracjonalne decyzje. I mają takie prawo :-)

Teraz moje pytanie dla Was, bo wiem, że nie możecie żyć bez bonusów :-D 

Ile nieopublikowanych części jeszcze zostało (wliczając Epilog)? Osoba, która będzie najbliżej, dostanie rozdział do wykorzystania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro