VIII.4.
Chłopak sam czuł, że nie wytrzyma tego dłużej. Pchnął mocniej i wszedł w nią gładko, zamykając przy tym oczy, żeby nie widzieć jej twarzy.
Léa chciała go tak bardzo, że aż boleśnie. Jej kobiecość pulsowała pragnieniem, bardzo chciała być wypełniona go granic. Jednak zdecydował się w nią wsunąć i przyjemne rozpieranie przybrało na sile, ale nie poczuła nic strasznego, kiedy znalazł się w niej cały. Chłopak zaczął powoli się poruszać i wiedziała już, że to jedno z najprzyjemniejszych doznań w jej życiu. Tylko... zaraz przestał. I dlaczego zamknął oczy?
– Hej, może byś otworzył oczy, młotku? – spytała, nie wiedząc, co ma o tym myśleć.
Damien spojrzał na nią z przejęciem.
– Wszystko... w porządku?
– A wygląda, jakby nie było? Co ci jest?
– Bałem się, że sprawię ci ból i zobaczę go na twojej twarzy – przyznał, ciągle się nie poruszając.
– A ciebie coś boli?
– Nie.
– To czemu zaciskasz zęby?
– Bo jak się poruszę, to eksploduję.
Léa nie miała pojęcia, co przeżywał jej chłopak, ale nie wyobrażała sobie, żeby to się tak skończyło.
– Ja nie chcę.
– Czego?
– Żebyś już kończył. Dopiero zaczęliśmy.
– Daj mi chwilę, skarbie. Nie chcę się skompromitować.
– Wyobrażałam to sobie inaczej – zaśmiała się, a Damien się zawstydził. Zacisnął żeby tak, że prawie zaskrzypiała mu szczęka, ale postanowił, że Léa będzie zadowolona. Pomyślał o najmniej erotycznych sytuacjach, jakie go ostatnio spotkały i zaczął znowu poruszać się w niej powoli.
Léa mu nie pomagała. Jej westchnienia, jęki i poruszanie biodrami doprowadzały go do szaleństwa. Czuł, jak zaciska się na nim i żadne techniki powstrzymywania się nie wchodziły już w grę. Oboje dążyli do spełnienia. Proszę, błagam, dojdź dla mnie jeszcze raz, teraz, bo nie wytrzymam. Dziewczyna chyba telepatycznie odczytała jego prośbę, bo zaczęła poruszać się jeszcze intensywniej.
Léa czuła, że nie liczy się już nic, tylko przyjemność. Czerpała ją całym ciałem. Nie myślała o niczym innym, tylko o tym niesamowitym uczuciu, kiedy każda komórka ciała chce więcej, aż do spełnienia. Orgazm prawie pozbawił ją świadomości. Zupełnie inaczej niż wcześniejsze. W dodatku poczuła, jak robi jej się w środku ciepło i wilgotno i dopiero po chwili dotarło, że to za sprawą chłopaka.
– Damien.
– Słucham, kochanie? – spytał, zmęczonym głosem.
– Czy ty już... skończyłeś?
– Chyba poczułaś – zaśmiał się nerwowo.
– I... jak ci było?
Damien znowu się zaśmiał.
Tak słabo? – pomyślała.
– Bosko, mała. Wyobrażałem sobie tę chwilę milion razy, od kiedy się spotykamy, ale... dopiero teraz czuję, że tego nie można sobie wyobrazić. Kocham cię jeszcze bardziej, o ile to możliwe. I daj mi chwilę, jeśli chcesz jeszcze. Ja bym tak mógł całą noc.
Tym razem to Léa się zaśmiała.
– Całą noc, naprawdę?
– Naprawdę. Ale powiedz mi, jeśli coś ci nie pasowało. Poprawię się.
– Było dobrze – odpowiedziała i przeczesała palcami jego blond czuprynę.
Damien wysunął się z niej i położył obok, a potem cmoknął ją w usta.
– To ulga – odparł po chwili. – Za nic w świecie nie chciałbym cię zawieść.
– I to ci się chwali – zaśmiała się radośnie, tuląc się do jego ramienia.
Po chwili coś sobie uświadomiła.
– Damien?
– Tak?
– To zawsze tak wypływa? – spytała, nieco skrępowana.
– Chyba tak.
– Czuję się dziwnie. Myślisz, że powinnam się umyć?
– Myślę, że przyniosę ci ręcznik, żebyś mogła się wytrzeć i z kąpielą poczekasz do rana. Inaczej będziesz musiała się myć jeszcze parę razy – zaśmiał się szelmowsko.
Léa się zarumieniała. Cieszyła się, że w sypialni było ciemno i Damien nie mógł tego zobaczyć, ale na jego słowa zrobiło jej się gorąco i naprawdę zachciało się więcej.
Damien dotrzymał słowa. Zanim zasnęli w końcu, skrajnie wyczerpani, kochali się jeszcze dwa razy.
Rano obudzili się przytuleni.
– Dzień dobry. – Chłopak cmoknął dziewczynę w usta. – Co powiesz na jeszcze jedną rundę, zanim wstaniemy?
– A która godzina?
– Dopiero siódma.
– O matko! – Léa zerwała się do pozycji siedzącej.
– Co się stało?
– Moja mama pewnie niedługo wróci.
– Jak to „niedługo"? – On też spanikował.
– No, zwykle wraca od Jean-Luka koło ósmej, żeby zrobić sobie śniadanie do pracy i mi do szkoły.
– Nie chodzisz już do szkoły.
– Wiem, ale ona do pracy ciągle.
– Chcesz, żeby się zmył, zanim wróci? – Zrozumiał chłopak.
Léa westchnęła ciężko. Ona też nie chciała wyganiać go z samego rana.
– Nie chcę, ale głupio by mi było, gdyby cię zastała w moim łóżku.
– Wiem, słońce.
– Damien!
– Słucham.
– Mamy czas. Zrób to.
– Co?
– Wszystko od nowa.
*
Nadine przebudziła się wcześnie, ale Jean-Luc obejmował ją tak mocno, że nie mogła się poruszyć. Musiała go obudzić.
– Jean-Luc, pobudka – powiedziała cicho, próbując uwolnić się z żelaznych objęć.
– Jeszcze chwileczkę, Nadie – wymamrotał i ani myślał się obudzić.
– Jean-Luc! Spóźnię się przez ciebie do pracy.
Wtedy dopiero otworzył oczy. Chciał ją pocałować, ale przypomniał sobie, co zaszło między nimi poprzedniego dnia, a jeszcze wcześniej między nim a Ivem da Costą. Wszystko spieprzyłem – pomyślał, odsuwając się lekko.
– Naprawdę muszę wstawać.
– Przepraszam, Nadie. Jeszcze to do mnie nie dociera – westchnął smutno.
– Wielkie zmiany wymagają czasu.
– Mówisz to tak spokojnie...
– Nie myśl, że to mi jest obojętne. Po prostu wiem, że nie da się walczyć z własną naturą. Prędzej czy później upomni się o swoje.
– A twoja o co się upomina?
– Wiesz, chyba naprawdę chciałam mieć drugie dziecko – przyznała.
– Nadal możesz.
– I co? Miałoby wychowywać się w trójkącie? – prychnęła.
– Nie mówiłem, że ze mną, Nadie, choć naprawdę o tym marzę. Może jest ktoś, kto jest tobie przeznaczony, tylko musisz go spotkać?
– I zaczynać wszystko od nowa? W moim wieku?
– Masz dopiero trzydzieści sześć lat. Niektóre kobiety w tym wieku zakładają rodzinę, rodzą pierwsze dzieci.
– Jakoś tego nie widzę. Nie wiem, czy potrafiłabym jeszcze komuś zaufać.
Jean-Luc spuściła głowę i ciężko wypuścił powietrze.
– Naprawdę mi przykro, Nadie. – W jego oczach pojawiły się łzy.
– Wiem. – Nadine pogładziła go po głowie. – Mnie też jest przykro. Ale nic na to nie poradzimy.
Wstała i poszła się ubrać. Jej piżama pachniała perfumami Jean-Luka. Była przyzwyczajona do tego zapachu i zawsze go lubiła, ale teraz ją męczył. Zdjęła więc piżamę, ubrała się w rzeczy, które miała w torebce, a zużyte spakowała. Nie chciała zostawiać nic u niego. Była pewna, że już tam nie wróci.
– Nadie, zjesz ze mną śniadanie? – spytał żałosnym tonem, kiedy wróciła się pożegnać.
– Nie jestem głodna – skłamała. Nie miałaby siły znosić tego dłużej.
– Mogę zadzwonić później?
– Jasne. Kiedy tylko chcesz. – Wysiliła się na pogodny ton. Nie chciała dołować faceta, który był jej przyjacielem przez prawie całe dorosłe życie.
– Bardzo cię przepraszam za wszystko – szepnął jeszcze, wstając, żeby się z nią pożegnać.
– Ja ciebie też. Może, gdybym zorientowała się wcześniej... – zawahała się. – Byłam samolubna i zapatrzona w siebie i swoje problemy.
– Obiecaj, że pozostaniemy przyjaciółmi – poprosił, podchodząc do niej.
– Ty też. – Uśmiechnęła się smutno.
– Ja zawsze będę do twojej dyspozycji. Uratowałaś mi życie, nigdy tego nie zapomnę, Nadie.
– Nie zrobiłam nic nadzwyczajnego.
– Ależ owszem. – Przytulił ją. – I zawsze cię będę kochał na swój sposób.
– Najpierw wyjaśnij swoje sprawy – poprosiła. – Czekam na dobre wieści.
– Dziękuję. – Cmoknął ją w czoło, zanim zdążyła się wymknąć. Zbiegł więc za nią po schodach. – Nadie, zaczekaj! – Krzyknął, kiedy otworzyła drzwi.
– Co się stało?
– Pozwól mi się pocałować, proszę. Ostatni raz.
Nadine podeszła do niego, zarzuciła mu ręce na szyję i wspięła się na palce, żeby odebrać buziaka w usta.
– Do widzenia. Niech ten dzień będzie dla ciebie lepszy niż wczorajszy.
– Też mam taką nadzieję – zażartowała, a potem poszła do swojego auta.
I wszystko od nowa – pomyślała, odpalając silnik.
I wszystko od nowa – pomyślał Jean-Luc, zamykając za nią drzwi. Nie zauważył, że z daleka ktoś mu się przyglądał ze łzami w oczach.
$$$
Bonus dla wszystkich moich sępów, które przezywają załamanie nerwowe, są smutne i zawiedzione brakiem szczęścia Nadine. Wiem, że jesteście ciekawi, co będzie dalej, ale tak można by bonusować bez końca... Mam nadzieję, że dzieciaki choć trochę poprawiły Wam humor :-). To już naprawdę ostatni bonus dziś. Jutro wymyślę jakiś quiz, promis.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro