VII.5.
Czerwiec 2022
Tygodnie mijały i przyszedł czerwiec, a z nim ostatni egzamin pisemny. Léa jedną nogą była już na wakacjach, a drugą na swojej imprezie urodzinowej. Nazajutrz miała skończyć osiemnaście lat.
Wszystko było zaplanowane. Przyjęcie w domu, potem wyjście do klubu. Cała jej paczka miała już osiemnastkę, więc klub miał być dla dorosłych. Wystarczyło jeszcze zdać ostatni egzamin. Tylko i aż. Za kilka dni miał być Grand oral*, czyli najważniejszy egzamin ustny, ale teraz trzeba było przejść przez filozofię.
Najtrudniejszy w całej nowej formule matury był właśnie egzamin z filozofii. Tu nikt nie czuł się mocny. Przed wejściem wszyscy zadawali sobie pytania i próbowali na nie wspólnie odpowiadać.
– Jak rozumiecie pojęcie „pętla czasu"? – spytała Patricia, która miała takie pytanie zanotowane, na podstawie tego, co opowiadał jej o swoim egzaminie starszy brat, Damien.
Léa zachichotała. Ona też słyszała o tym pytaniu.
– Czas zarzuca nam pętlę na szyję i tylko ją zaciska, aż nie zostanie oni odrobina wolnego miejsca. Wtedy zaczynamy się dusić. I to już koniec – odpowiedział Louis, znany ze specyficznego poczucia humoru.
– A ja myślę, że czas nie zatacza koła – stwierdziła Léa. – Czasem może się wydawać, że pewne wydarzenia się powtarzają i tym samym wywołają kolejne powtarzalne, ale to nieprawda. To nie jest kwestia czasu, tylko ludzkich decyzji. Sami odpowiadamy za to, jakie będzie nasze życie.
Wszyscy spojrzeli na nią z zaskoczeniem.
– Wow, ale się z ciebie filozofka zrobiła – podsumował ją Kevin.
– Zawsze była dziwna – prychnęła Nadia, koleżanka, która nie przepadała za Léą. – Nie wiem, co ten twój brat w niej widzi, Pat. – Wysoka tleniona blondynka o figurze modelki wydęła napompowane usta.
– Coś, czego nigdy nie widział w tobie, zazdrośnico – odparła Patricia, biorąc stronę Léi. – Damien lubi inteligentne dziewczyny – dodała złośliwie.
– Ej, miała być wymiana poglądów przed egzaminem, a nie wojna – zauważył Kevin, rzucając przeciągłe spojrzenia w kierunku stojącej z boku Alice. Dziewczyna, którą poderwał na urodzinach Patricii, szybko się wykręciła z tej znajomości, ale jemu nie przeszło. – Ja myślę, że pętla czasu, to zjawisko fizyczne i nasze poglądy nie mają nic do rzeczy.
– Cała klasa zaczęła przewracać oczami na te jego słowa. A Alice najbardziej. Nie interesowali jej kujoni. Marzyła o chłopaku, który zrobi dla niej coś szalonego.
– A może zrobimy coś szalonego? – Kevin jakby czytał jej w myślach, ale zaraz okazało się, że niezupełnie to miała na myśli.
– Co?
– Zostawmy po sobie jakąś pamiątkę w szkole. Wrócimy tu za osiemnaście lat i zobaczymy, co z tego wyszło.
– Jaką niby pamiątkę? – spytał Louis, który już miał pomysł na miarę wandala. – Narysujemy coś w kiblu?
– Nie. Zróbmy kapsułę czasu. Wrzucimy tam nasze pomysły na życie i zakopiemy za budynkiem. A za osiemnaście lat tu wrócimy i sprawdzimy, co z tego się udało.
– Pojebany pomysł – zauważył ktoś z tyłu, kiedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich dyrektorka.
Nastała niepokojąca cisza, zanim się odezwała:
– Moi drodzy, zapraszam. – Madame Delapoulle przybrała poważny wyraz twarzy. – Egzamin czeka.
*
Léa przez cały egzamin czuła się dziwnie. Raz było jej zimno, raz gorąco. Napisała wszystko, co wiedziała, ale marzyła tylko o tym, żeby wrócić do domu i się położyć. W końcu usłyszała upragnioną informację, że można oddać swoje prace i wyjść.
Z trudem dotarła do domu, choć miała niedaleko. Od razu położyła się na kanapie w salonie i szybko zasnęła. Nie słyszała, jak pisali do niej mama, tata i Damien. Nie usłyszała nawet telefonu od mamy.
*
Zaniepokojona brakiem odzewu ze strony Léi Nadine zdecydowała, że wyjdzie z biura wcześniej i zobaczy, czy córka jest już w domu. Bo przecież powinna być, a nic nie mówiła, żeby wybierała się gdzieś po egzaminie.
Kiedy dotarła na miejsce, zobaczyła, że jej córka śpi w ubraniu. Odruchowo dotknęła jej czoła i z zaskoczeniem stwierdziła, że dziewczyna ma gorączkę.
– Léa, kochanie, obudź się – powiedziała, gładząc ją po głowie.
– Mamo, tak mi się chce spać – jęknęła młoda.
– Masz gorączkę. Musisz się napić i wziąć jakiś lek – zauważyła Nadine. – Zaraz wezwę doktora Picarda.
– Nie trzeba. – Léa potrząsnęła głową. – Daj mi szklankę wody i Doliprane**.
Nadine posłuchała jedynaczki. Po chwili wróciła z kuchni ze szklanką wody i białą tabletką. Léa połknęła tabletkę i popiła wodą, a potem znowu się położyła.
– Może jednak połóż się w łóżku? – zaproponowała Nadine.
– No coś ty – zaprotestowała słabo nastolatka. – Jutro mam urodziny. Jak się położę, to koniec.
Nadine się zaśmiała.
– Wręcz przeciwnie. Jak dziś się wykurujesz, szybciej wyzdrowiejesz. No już, przebieraj się w piżamę i do łóżka.
Léa nie kłóciła się z mamą. Była naprawdę słaba i czuła się fatalnie. Zasnęła prawie od razu.
Nadine dała znać w pracy, że Léa jest chora i dziś już nie wróci do biura. Miała zgraną i doświadczoną ekipę, wiedziała, że poradzą sobie bez niej. Jej prawa ręka, czyli Lydie, odpisała tylko, że życzy małej zdrowia.
Małej – pomyślała Nadine. A jest już większa ode mnie i jutro będzie pełnoletnia.
*
Jean-Luc miał już wychodzić z biura, kiedy dostał wiadomość od Nadine: „Muszę odwołać naszą dzisiejszą kolację. Léa jest chora." Zaskoczony wybrał numer narzeczonej.
– Co tam, kotku? Jak to chora? W czerwcu? – zdziwił się.
– Nie wiem. Nie odbierała telefonu, więc wyszłam wcześniej z pracy. Okazało się, że spała na kanapie z gorączką.
– Wezwałaś doktora Picarda?
– Chciałam, ale Léa mi zabroniła. Wzięła Doliprane i poszła spać. Ona się martwi tylko tym, czy jutrzejsza impreza się uda – westchnęła Nadine. – Nawet nie wiem, jak jej dziś poszła matura.
– To osiemnastka, skarbie.
– Wiem, tym bardziej się martwię.
– Ale o co?
– Że będzie chciała wychodzić taka chora.
Jean-Luc parsknął śmiechem.
– Jak będzie w stanie wyjść, to znaczy, że nie jest taka chora. A jeśli nie będzie, to wystarczy przełożyć imprezę na sobotę. Nie takie rzeczy się robiło. W ogóle uważam, że imprezowanie w czwartek jest niemądre.
– Za tydzień ma grand oral.
– Tym bardziej przyjęcie powinno być w weekend, żeby potem wszyscy dobrze odespali.
– Léa nie będzie już piła alkoholu. Obiecała.
– Taaaak, pewnie. – Jean-Luc nie był przekonany. – Słuchaj, skarbie, dla mnie nie ma problemu. Odwołam tę rezerwację. Potrzebujesz mojej pomocy? A może przywieźć ci kolację?
– Nie, dam sobie radę. Ugotuję coś. Spotkamy się w piątek?
– Pewnie. Mogę zrobić dla ciebie coś jeszcze?
– Dam znać, gdybym czegoś potrzebowała. Do zobaczenia w piątek.
– Do zobaczenia, Nadie. Kocham cię.
– A ja ciebie, Jean-Luc.
Uśmiechnął się, kiedy się rozłączyła po tych słowach. Naprawdę był gotów zrobić dla niej wszystko, ale skoro nie chciała jego pomocy... pomyślał, że w sumie nie musi odwoływać rezerwacji. Ivo się ucieszy, że mam wolny wieczór – pomyślał. I po chwili wybrał numer do przyjaciela.
– Co powiesz na kolację, a potem szachy i dobre wino z piwnicy Château de Mailly? – zagadnął.
– A nie miałeś dziś kolacji z narzeczoną? – zdziwił się Ivo.
– Nadine odwołała kolację, bo córka jej zachorowała. Chce zostać z nią w domu.
– Rozumiem. Ale nie potrzebują pomocy? – dopytał da Costa, za co Jean-Luc posłał mu ciepłą myśl.
– Wszystko w porządku, ale miło, że pytasz. Nadie da znać, gdyby czegoś potrzebowała.
– W takim razie nie wypada mi odmówić. Gdzie ta kolacja?
– W ulubionej restauracji Nadine, zaraz ci wyślę adres.
$$$
* fr. wielki ustny.
** Doliprane, to taki francuski Apap – w składzie paracetamol. Najpopularniejszy „drogue" (fr. lek) we Francji.
Witajcie w ostatnim dniu w roku :-) Tak jak obiecałam, wrzucę Wam dziś cały Rozdział VII do końca, a będzie się działo i to aż nadto :-D Jutro przerwa, ale od wtorku wracamy do codziennych publikacji :-) Udanego Sylwestra, kochani :-*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro