Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII.5.

Czerwiec 2022

Tygodnie mijały i przyszedł czerwiec, a z nim ostatni egzamin pisemny. Léa jedną nogą była już na wakacjach, a drugą na swojej imprezie urodzinowej. Nazajutrz miała skończyć osiemnaście lat.

Wszystko było zaplanowane. Przyjęcie w domu, potem wyjście do klubu. Cała jej paczka miała już osiemnastkę, więc klub miał być dla dorosłych. Wystarczyło jeszcze zdać ostatni egzamin. Tylko i aż. Za kilka dni miał być Grand oral*, czyli najważniejszy egzamin ustny, ale teraz trzeba było przejść przez filozofię.

Najtrudniejszy w całej nowej formule matury był właśnie egzamin z filozofii. Tu nikt nie czuł się mocny. Przed wejściem wszyscy zadawali sobie pytania i próbowali na nie wspólnie odpowiadać.

– Jak rozumiecie pojęcie „pętla czasu"? – spytała Patricia, która miała takie pytanie zanotowane, na podstawie tego, co opowiadał jej o swoim egzaminie starszy brat, Damien.

Léa zachichotała. Ona też słyszała o tym pytaniu.

– Czas zarzuca nam pętlę na szyję i tylko ją zaciska, aż nie zostanie oni odrobina wolnego miejsca. Wtedy zaczynamy się dusić. I to już koniec – odpowiedział Louis, znany ze specyficznego poczucia humoru.

– A ja myślę, że czas nie zatacza koła – stwierdziła Léa. – Czasem może się wydawać, że pewne wydarzenia się powtarzają i tym samym wywołają kolejne powtarzalne, ale to nieprawda. To nie jest kwestia czasu, tylko ludzkich decyzji. Sami odpowiadamy za to, jakie będzie nasze życie.

Wszyscy spojrzeli na nią z zaskoczeniem.

– Wow, ale się z ciebie filozofka zrobiła – podsumował ją Kevin.

– Zawsze była dziwna – prychnęła Nadia, koleżanka, która nie przepadała za Léą. – Nie wiem, co ten twój brat w niej widzi, Pat. – Wysoka tleniona blondynka o figurze modelki wydęła napompowane usta.

– Coś, czego nigdy nie widział w tobie, zazdrośnico – odparła Patricia, biorąc stronę Léi. – Damien lubi inteligentne dziewczyny – dodała złośliwie.

– Ej, miała być wymiana poglądów przed egzaminem, a nie wojna – zauważył Kevin, rzucając przeciągłe spojrzenia w kierunku stojącej z boku Alice. Dziewczyna, którą poderwał na urodzinach Patricii, szybko się wykręciła z tej znajomości, ale jemu nie przeszło. – Ja myślę, że pętla czasu, to zjawisko fizyczne i nasze poglądy nie mają nic do rzeczy.

– Cała klasa zaczęła przewracać oczami na te jego słowa. A Alice najbardziej. Nie interesowali jej kujoni. Marzyła o chłopaku, który zrobi dla niej coś szalonego.

– A może zrobimy coś szalonego? – Kevin jakby czytał jej w myślach, ale zaraz okazało się, że niezupełnie to miała na myśli.

– Co?

– Zostawmy po sobie jakąś pamiątkę w szkole. Wrócimy tu za osiemnaście lat i zobaczymy, co z tego wyszło.

– Jaką niby pamiątkę? – spytał Louis, który już miał pomysł na miarę wandala. – Narysujemy coś w kiblu?

– Nie. Zróbmy kapsułę czasu. Wrzucimy tam nasze pomysły na życie i zakopiemy za budynkiem. A za osiemnaście lat tu wrócimy i sprawdzimy, co z tego się udało.

– Pojebany pomysł – zauważył ktoś z tyłu, kiedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich dyrektorka.

Nastała niepokojąca cisza, zanim się odezwała:

– Moi drodzy, zapraszam. – Madame Delapoulle przybrała poważny wyraz twarzy. – Egzamin czeka.

*

Léa przez cały egzamin czuła się dziwnie. Raz było jej zimno, raz gorąco. Napisała wszystko, co wiedziała, ale marzyła tylko o tym, żeby wrócić do domu i się położyć. W końcu usłyszała upragnioną informację, że można oddać swoje prace i wyjść.

Z trudem dotarła do domu, choć miała niedaleko. Od razu położyła się na kanapie w salonie i szybko zasnęła. Nie słyszała, jak pisali do niej mama, tata i Damien. Nie usłyszała nawet telefonu od mamy.

*

Zaniepokojona brakiem odzewu ze strony Léi Nadine zdecydowała, że wyjdzie z biura wcześniej i zobaczy, czy córka jest już w domu. Bo przecież powinna być, a nic nie mówiła, żeby wybierała się gdzieś po egzaminie.

Kiedy dotarła na miejsce, zobaczyła, że jej córka śpi w ubraniu. Odruchowo dotknęła jej czoła i z zaskoczeniem stwierdziła, że dziewczyna ma gorączkę.

– Léa, kochanie, obudź się – powiedziała, gładząc ją po głowie.

– Mamo, tak mi się chce spać – jęknęła młoda.

– Masz gorączkę. Musisz się napić i wziąć jakiś lek – zauważyła Nadine. – Zaraz wezwę doktora Picarda.

– Nie trzeba. – Léa potrząsnęła głową. – Daj mi szklankę wody i Doliprane**.

Nadine posłuchała jedynaczki. Po chwili wróciła z kuchni ze szklanką wody i białą tabletką. Léa połknęła tabletkę i popiła wodą, a potem znowu się położyła.

– Może jednak połóż się w łóżku? – zaproponowała Nadine.

– No coś ty – zaprotestowała słabo nastolatka. – Jutro mam urodziny. Jak się położę, to koniec.

Nadine się zaśmiała.

– Wręcz przeciwnie. Jak dziś się wykurujesz, szybciej wyzdrowiejesz. No już, przebieraj się w piżamę i do łóżka.

Léa nie kłóciła się z mamą. Była naprawdę słaba i czuła się fatalnie. Zasnęła prawie od razu.

Nadine dała znać w pracy, że Léa jest chora i dziś już nie wróci do biura. Miała zgraną i doświadczoną ekipę, wiedziała, że poradzą sobie bez niej. Jej prawa ręka, czyli Lydie, odpisała tylko, że życzy małej zdrowia.

Małej – pomyślała Nadine. A jest już większa ode mnie i jutro będzie pełnoletnia.

*

Jean-Luc miał już wychodzić z biura, kiedy dostał wiadomość od Nadine: „Muszę odwołać naszą dzisiejszą kolację. Léa jest chora." Zaskoczony wybrał numer narzeczonej.

– Co tam, kotku? Jak to chora? W czerwcu? – zdziwił się.

– Nie wiem. Nie odbierała telefonu, więc wyszłam wcześniej z pracy. Okazało się, że spała na kanapie z gorączką.

– Wezwałaś doktora Picarda?

– Chciałam, ale Léa mi zabroniła. Wzięła Doliprane i poszła spać. Ona się martwi tylko tym, czy jutrzejsza impreza się uda – westchnęła Nadine. – Nawet nie wiem, jak jej dziś poszła matura.

– To osiemnastka, skarbie.

– Wiem, tym bardziej się martwię.

– Ale o co?

– Że będzie chciała wychodzić taka chora.

Jean-Luc parsknął śmiechem.

– Jak będzie w stanie wyjść, to znaczy, że nie jest taka chora. A jeśli nie będzie, to wystarczy przełożyć imprezę na sobotę. Nie takie rzeczy się robiło. W ogóle uważam, że imprezowanie w czwartek jest niemądre.

– Za tydzień ma grand oral.

– Tym bardziej przyjęcie powinno być w weekend, żeby potem wszyscy dobrze odespali.

– Léa nie będzie już piła alkoholu. Obiecała.

– Taaaak, pewnie. – Jean-Luc nie był przekonany. – Słuchaj, skarbie, dla mnie nie ma problemu. Odwołam tę rezerwację. Potrzebujesz mojej pomocy? A może przywieźć ci kolację?

– Nie, dam sobie radę. Ugotuję coś. Spotkamy się w piątek?

– Pewnie. Mogę zrobić dla ciebie coś jeszcze?

– Dam znać, gdybym czegoś potrzebowała. Do zobaczenia w piątek.

– Do zobaczenia, Nadie. Kocham cię.

– A ja ciebie, Jean-Luc.

Uśmiechnął się, kiedy się rozłączyła po tych słowach. Naprawdę był gotów zrobić dla niej wszystko, ale skoro nie chciała jego pomocy... pomyślał, że w sumie nie musi odwoływać rezerwacji. Ivo się ucieszy, że mam wolny wieczór – pomyślał. I po chwili wybrał numer do przyjaciela.

– Co powiesz na kolację, a potem szachy i dobre wino z piwnicy Château de Mailly? – zagadnął.

– A nie miałeś dziś kolacji z narzeczoną? – zdziwił się Ivo.

– Nadine odwołała kolację, bo córka jej zachorowała. Chce zostać z nią w domu.

– Rozumiem. Ale nie potrzebują pomocy? – dopytał da Costa, za co Jean-Luc posłał mu ciepłą myśl.

– Wszystko w porządku, ale miło, że pytasz. Nadie da znać, gdyby czegoś potrzebowała.

– W takim razie nie wypada mi odmówić. Gdzie ta kolacja?

– W ulubionej restauracji Nadine, zaraz ci wyślę adres.



$$$

* fr. wielki ustny.

** Doliprane, to taki francuski Apap – w składzie paracetamol. Najpopularniejszy „drogue" (fr. lek) we Francji.

Witajcie w ostatnim dniu w roku :-) Tak jak obiecałam, wrzucę Wam dziś cały Rozdział VII do końca, a będzie się działo i to aż nadto :-D Jutro przerwa, ale od wtorku wracamy do codziennych publikacji :-) Udanego Sylwestra, kochani :-*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro