Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.3.

Jean-Luc zapłacił rachunek i zabrał Nadine do siebie. Nie miał w planach rzucania się na nią od razu po przekroczeniu progu, ale... ona to zrobiła. Kiedy tylko weszli do środka, zarzuciła ręce na szyję narzeczonego i pocałowała go namiętnie. Początkowo zaskoczony, oddał jej pocałunek chętnie, ale też w tym jej geście była jakaś niema rozpacz, którą on wyczuł.

– Co się dzieje, skarbie? – spytał.

– Zrób coś, żebym była szczęśliwa. Cokolwiek. Proszę. – Spojrzała na niego błagalnie.

– Wszystko, kochanie. – Objął ją ramieniem i pocałował w czubek głowy. – Zdaj się na mnie, dobrze? A najlepiej będzie, jeśli mi powiesz, czego pragniesz, a ja się tym zajmę.

– Kochaj się ze mną tak, żebym nie mogła myśleć o niczym innym – poprosiła.

Na tak sformułowaną prośbę mężczyzna nie mógł zareagować inaczej. Wziął narzeczoną na ręce i zaniósł ją do swojej sypialni. Potem rozebrał do naga i zaniósł do łazienki, gdzie przygotował kąpiel z pianą w ogromnej wannie.

Nadine związała włosy w kok na czubku głowy i weszła do środka. Temperatura wody była przyjemna, a piana pachniała wanilią. Słodko i aromatycznie.

– A ty nie wchodzisz? – spytała, widząc, że narzeczony ciągle stoi obok i się jej przygląda.

Jean-Luc był wysokim i przystojnym mężczyzną. Miał zadbane, mocno zbudowane ciało i zawsze ładnie pachniał. W jego rysach twarzy można było rozpoznać szlachecki rodowód, wywodzący się jeszcze od średniowiecznych Franków. Szczęka mocno zarysowana, ostre, męskie rysy. Do tego niebieskie oczy, które przywodziły na myśl niebo w pogodny dzień. Nosił elegancko przystrzyżoną brodę, którą lubił łaskotać swoją kobietę. I generalnie nie było się do czego przyczepić. Gdyby chciał, miałby kobiet na pęczki, ale on, od kiedy poznał Nadine, był wierny tylko jej. Od czternastu lat.

W końcu Jean-Luc sam się rozebrał i dołączył do narzeczonej w wannie. Mył delikatnie całe jej ciało własnymi dłońmi, potem opłukał z piany i scałowywał z niej krople wody, które tworzyły się na szyi, ramionach, piersiach.

– Jesteś idealna, skarbie – szepnął, nie mogąc się nadziwić temu cudowi, który miał w rękach.

– Mów mi tak dalej. – Nadine odchyliła głowę, dając mu lepszy dostęp do wrażliwego miejsca na swojej szyi, o którym wiedział.

– Będę mówił, nie tylko słowami – odparł, po czym wciągnął ją sobie na kolana. – Moja piękna, moja boska, moja cudowna.... – Całował przy tym jej twarz, szyję i dekolt, a jednocześnie trzymał ją za tyłek, podnosił i puszczał, ślizgając po swoim już twardym członku.

W końcu Nadine to poczuła. Takie nieznośne pragnienie, żeby znalazł się w niej. Nie uprawiałam seksu od miesiąca, do cholery. Czemu on jest taki delikatny?

– Skarbie, zrób to! – jęknęła.

– Co?

– Wejdź we mnie, weź mnie mocno!

– Nic z tego, kochanie – zaśmiał się. – Jeszcze się z tobą podroczę. Tym byś chciała raz dwa i po robocie. Tak nie można. – Udał oburzenie.

W końcu jednak obrócił ją tyłem do siebie i nabił na swojego twardziela. Zaczął nią poruszać w rytmicznym tempie, a po chwili podniósł się, uklęknął w wannie i poprosił, żeby oparła się o jej brzeg. Było coś magicznego w widoku jej mokrego tyłka, kiedy zagłębiał się w nią raz za razem tak, jakby wchodził między pośladki.

Nadine dawno nie czuła takiej fizycznej przyjemności z seksu. Ale chciała więcej. Miała ochotę poprosić go, żeby dał jej klapsa, mocno złapał za biodra i zerżnął z całej siły. Chciała być zdominowana, upodlona, zniszczona. Sama nie wiedziała, skąd się jej to wzięło. Czuła, że do życia potrzeba jej więcej emocji!

– Jean-Luc! – jęknęła głośniej. – Mocniej!

– Jeszcze mocniej? – zdziwił się, bo przecież tak nie było nigdy dotąd.

– Jeszcze... mocniej... – wysapała.

Mężczyzna spełnił jej życzenie. Złapał ją mocno za biodra i jeszcze przyśpieszył. Kiedy szczytowała, euforia zalała i jego. Przytulił się do jej pleców, obejmując ją mocno, zanim z niej wyszedł.

– Co to było, kochanie? – spytał, obracając kobietę znowu przodem do siebie. I przytulił ją mocno.

– Nie wiem, skarbie. Po prostu... taką miałam ochotę.

– Mnie się podobało – szepnął jej do ucha, tuląc ciągle do siebie.

– Mnie też. Było... dość ekscytująco.

– Cieszę się. Choć zawsze myślałem, że lubisz delikatnie.

– Ja też tak myślałam. A co, jeśli nie wiem, czego chcę i dopiero muszę to odkryć?

– Nie widzę przeciwwskazań, ukochana.

– A co, jeśli ty też musisz odkryć to, co lubisz najbardziej?

Jean-Luc się zaśmiał.

– Ja nie muszę. Każdy facet lubi seks, skarbie. Penis to najbardziej wrażliwy narząd w naszym ciele. Jego stymulowanie jest zawsze przyjemne, a wytrysk daje orgazm, od którego można się uzależnić.

– I nie ma znaczenia, jak to robisz?

– Z fizycznego punktu widzenia nie.

– A z innych?

– Z innych?

– Z punktu widzenia psychicznego, emocjonalnego...

– Ma znaczenie, z kim, nie jak. Dlatego jednak wolę robić to z osobą, którą kocham.

– Masz ulubioną pozycję?

Jean-Luc znowu się zaśmiał.

– Kurczę, szybko wzięło cię na poważne rozmowy o seksie, Nadie. Sypiamy ze sobą od czterech lat!

– Ale mamy się pobrać. Chcę wiedzieć! – upierała się.

– No dobrze. Lubię twój smak. Lizanie ciebie to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie mi się w życiu przytrafiły.

– Nie przeszkadza ci, że ja tego nie robię?

– Kochanie, między nami jest czterdzieści centymetrów różnicy wzrostu. Mój penis jest dłuższy niż twoja głowa. Nie zrobiłbym ci tego.

– I nie brakuje ci pieszczot oralnych?

– Przeżyję bez nich. Ale jeśli będziesz miała ochotę, nie będę się skarżył. Dla mnie jednak najważniejsze jest, żebyśmy oboje mieli z tego przyjemność.

– Jak więc lubisz się kochać?

– Bardzo lubię patrzeć na twój tyłeczek, kiedy w ciebie wchodzę. To strasznie ekscytujące.

– A więc jednak!

– Co?

– Masz swój fetysz!

– Nie twierdziłem, że nie.

– Jean-Luc...

– Słucham, kochanie.

– Umyjmy się, chodźmy do łóżka i zróbmy coś szalonego!

Jean-Luc już nie mógł wytrzymać ze śmiechu. Nadine czasem zachowywała się bardziej infantylnie od własnej córki. A on nie mógł się zdecydować, czy bardziej go to bawiło, czy rozczulało. Jedno było pewne. Kochał ją, jak nikogo w swoim życiu.

Kiedy już znaleźli się w jego ogromnym łóżku, Nadine wskoczyła na swojego mężczyznę i usadowiła się na nim okrakiem, jak na koniu.

– Przypominam ci, że jestem dojrzałym czterdziestolatkiem – zaśmiał się Jean-Luc. – Potrzebuję chwili na regenerację.

– Ale ja chcę się bawić!

– Chcesz? Proszę bardzo!

Mężczyzna zrzucił ją z siebie, przewrócił na plecy i rozłożył jej nogi.

– A teraz uczta! – zarządził, po czym wgryzł się w jej kobiecość.

Nadine pisnęła z zaskoczenia, a potem poddała się przyjemności. Trzeba było mu przyznać, że umiał to robić. Lizał ją, ssał, podgryzał, całował i pieprzył językiem, aż zobaczyła gwiazdy i to nie raz, ale dwa razy pod rząd. Przez chwilę leżała i jęczała cicho po tym rozkosznym objawieniu, ale kiedy Jean-Luc przytulił się do niej, wyczuła jego twardego członka na swojej dłoni. I przyszedł jej pewien pomysł.

– Jean-Luc!

– Słucham, kochanie.

– Chcę się nauczyć!

– Czego?

– Robić loda.

Mężczyzna tym razem nie parsknął śmiechem, choć miał na to wielką ochotę. Nie mógł się nadziwić, że Nadine w końcu się przed nim otworzyła. Dotąd ich seks, to były przypadkowe zbliżenia, nie częściej niż raz w miesiącu, raczej powtarzalne i niezbyt wyszukane. A teraz...

– Czyń honory.

– Ale... ty chcesz leżeć czy stać?

– To zależy od ciebie, skarbie.

– To leż tak jak jesteś. Ale musisz mi powiedzieć, czy to dobrze robię.

Dobrze robisz – pomyślał Jean-Luc. Dobrze, że w ogóle zaczęliśmy o tym rozmawiać.

Nadine wzięła w dłoń wielkiego członka swojego mężczyzny i zrozumiała to, co chciał jej powiedzieć. W życiu mi się cały nie zmieści do buzi. A jednak chciała spróbować. Powoli przesunęła po nim dłonią w dół i w górę, obserwując, jak odsłania się żołądź w kształcie serca, jak pulsują żyłki. Pocałowała go najpierw, potem polizała. Smakował zaskakująco... neutralnie. W końcu nabrała śliny, rozchyliła usta i wsunęła go do buzi tyle, ile dała radę, czując, jak odbija się od ściany gardła. Miał rację. Więcej nie dam rady.

– Miałeś rację. Jest za duży – westchnęła.

– Ale było bardzo dobrze – odparł. – Gdybyś jeszcze go oblizała... – westchnął.

Nadine wykonała instrukcję. Oblizała językiem dookoła, jakby jadła loda.

– Boska moja – jęknął Jean-Luc.

– Podobało ci się? – zdziwiła się.

– Jeszcze jak!

– Co jeszcze mogę dla ciebie zrobić?

– Usiądź na mnie. I ujeżdżaj mnie.

Nadine spełniła jego prośbę. Dosiadła go, nabijając się na twardziela, który wypełnił ją szczelnie. I zaczęła się poruszać tak, jak dyktowało jej ciało. Było dobrze...

I wtedy zadzwonił jej telefon. Nadine od razu rozpoznała dzwonek.

– To Léa!



$$$

Młoda musiała przeszkodzić :-D

Bonusik dla Was z okazji święta. Miłego dnia :-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro