I.2.
– Wszystkiego najlepszego, Pat! – krzyknęła od wejścia Léa, przywdziewając swój najlepszy uśmiech. – To już osiemnastka! Zacznij zbierać na trumnę – zażartowała, wywołując parsknięcie śmiechu w dwudziestolatku, stojącym za nią. Na prezent dla Patricii złożyli się wszyscy, więc Léa nie przynosiła nic ekstra od siebie.
– Dziękuję, kochana. – Patricia ucałowała ją w oba policzki. – Mój brat był dla ciebie miły? – dopytała, patrząc groźnie na uśmiechniętego od ucha do ucha Damiena.
– Ujdzie w tłoku. – Léa wzruszyła ramionami. – Wszyscy już są? – zmieniła temat.
– Jak to „ujdzie"? – Damien zrobił oburzoną minę. – Pat! To nie tak! – bronił się chłopak.
– Dobra, już się nie tłumacz. – Patricia pogroziła palcem starszemu bratu. Miał u niej dług wdzięczności, bo ostatnim razem kryła go przed rodzicami, więc wiedziała, że prędzej czy później wyegzekwuje od niego przysługę. Czyli to jeszcze nie ten raz. – Chodźmy, tak, wszyscy już są – potwierdziła za to koleżance.
Okazało się, że Léa przyszła ostatnia. Kiedy tylko weszła do salonu z Patricią i Damienem, rozległy się wiwaty!
– Joyeux anniversaire, Patricia!!! – wykrzyknął chór złożony z kilkunastu osób, po czym wystrzeliły korki szampana i chłopcy zaczęli nalewać szampana do lampek, a dziewczyny przyciągnęły solenizantkę do stołu, żeby dać jej prezent od wszystkich, a potem zaczęły namawiać, żeby zdmuchnęła naraz osiemnaście świeczek z tortu.
W akompaniamencie pisków, śmiechów, wiwatów i urodzinowych trąbek, dziewczyna pomyślała życzenie, nabrała dużo powietrza i zdmuchnęła wszystkie świeczki na jednym wydechu. Osiemnastkę się ma tylko raz – pomyślała potem, patrząc przez stół na chłopaka, który podawał jej lampkę szampana. Adrien był jej sąsiadem od dziecka. Starszy o dwa lata, chodził z jej bratem do klasy w école primaire. Uśmiechnęła się.
– Dziękuję.
– Proszę. Wszystkiego najlepszego, Tri. – Tak ją nazywał. Adrien dopiero teraz zauważył, jak pod nosem wyrosła mu śliczna dziewczyna. Nie wiedział, czy może do niej startować i czy nie dostanie po nosie od jej brata, ale teraz, kiedy była już pełnoletnia... – Zatańczymy, jak wypijesz szampana? – spytał.
– Pewnie.
Damien nie widział tej wymiany zdań między jego siostrą i kolegą, bo zapatrzył się w Léę, która wzięła lampkę szampana od innego chłopaka. Poczuł coś dziwnego, kiedy dziewczyna uśmiechnęła się do kolegi i podziękowała mu uprzejmie. Dla mnie jakoś nie może być miła – pomyślał i zanim zauważył, zaraz znalazł się obok niej.
– Mnie też podaj jedną, kolego – zwrócił się do chłopaka, który podawał szampana Léi.
– To jest Kevin – poprawiła go Léa. – Mógłbyś być milszy – zganiła go znowu.
No co za wredna smarkula!
– Jestem miły, prawda, Kevinie? – Damien posłał chłopakowi uśmiech, który – gdyby mógł zabijać – położyłby go w jednej chwili.
– Tttak – zaczął jąkać się Kevin i Damien już wiedział, że chłystek nie jest dla niego żadną konkurencją.
– Ty nie pijesz, Kev? – spytała Léa, ignorując brata Pat.
– Ja dopiero za miesiąc kończę osiemnaście lat. Nie mogę – odparł chłopak.
– A ja dopiero w czerwcu! – zaśmiała się Léa, a potem wzięła łyk bąbelkowanego trunku. – Dawaj, spróbuj, nikt się przecież nie zorientuje!
– Jesteś prawdziwą kusicielką, namawiasz do złego grzecznych chłopców. – Usłyszała zaraz za sobą głos Damiena. Miał taki mroczny i zmysłowy ton, że ciarki ją przeszły po całym ciele. Nie umiała zareagować inaczej niż ściągając ramiona i otrząsając się z tego wrażenia.
– Jesteś... – Chciała mu dogadać, ale nie umiała. Pierwszy raz w życiu zabrakło jej słów.
– Przystojny, elokwentny, pociągający? – wymruczał dziewczynie do ucha, ciągle stojąc za jej plecami.
– Zadufany w sobie! I... – Nie dokończyła, bo Damien złapał jej wolną dłoń i złożył na niej pocałunek. – Bufoniasty.
– Nie ma takiego słowa! – zaśmiał się chłopak.
– Ależ jest!
– Chodź, sprawdzimy w słowniku – zaproponował.
– A jeśli mam rację?
– To poproszę cię do tańca.
– A jeśli przypadkiem to ty byś ją miał?
– Wtedy ty mnie zaprosisz do tańca. – Damien zaśmiał się złowieszczo.
Léa jednak nie zwykła się poddawać.
– Zgoda.
Chłopak zaprowadził ją do biblioteczki rodziców, skąd wyjął wielki słownik języka francuskiego Larousse'a. Przeszukali hasła na literę B i pod "bouffon" znaleźli tylko historyczne znaczenie: klaun, błazen, głupiec.
– Uważasz mnie za błazna?
– Nie, chodziło mi o coś innego – przyznała.
– Za wymyślanie nieistniejących słów musi być kara – zauważył.
Léa umiała przegrywać z godnością. Dygnęła przed nim i spytała:
– Czy zaszczycisz mnie tym tańcem, Damien?
Chłopak nie wiedział, czy ma parsknąć śmiechem na widok jej miny, czy ją pocałować, tak wydała mu się słodka i niewinna.
– Oczywiście, Léo. Ale pod warunkiem, że zaraz potem ty zaszczycisz tańcem mnie – odparł, patrząc jej w oczy.
Léa nie mogła w to uwierzyć, ale działo się właśnie to, o czym marzyła. Damien wyprowadził ją z biblioteczki do salonu, objął mocno w talii, ujął jedną jej dłoń w swoją, a drugą położył sobie na ramieniu. A potem zaczął poruszać się z nią w rytm muzyki, a świat wokół nich wirował. Widziała tylko jego oczy i odbijające się w nich światełka. I czy on...?
Damien obrócił dziewczyną w tańcu, a potem znowu przyciągnął ją do siebie. Jej miękkie i delikatne ciało przyjemnie wpasowało się w niego. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego przy dziewczynie. Owszem, spotykał się z kilkoma, ale nigdy z młodszą. Zwykle to one były zainteresowane zabawą, a on nie miał nic przeciwko. Ale teraz miał ochotę się zaopiekować tą małą i zupełnie tego nie rozumiał.
– Nie wypuszczę cię dziś z rąk – szepnął jej do ucha przy drugim tańcu.
– Dobrze – odpowiedziała tylko, bo jego bliskość była dla niej spełnieniem marzeń i nie mogła wydusić z siebie nic więcej.
Kiedy o dwudziestej drugiej cała ekipa imprezowa wychodziła na dyskotekę, oni wychodzili już, trzymając się za ręce. Patricia nawet nie zwróciła na nich uwagi, bo ona nie odstępowała na krok Adriena. Nawet nieśmiały Kevin, widząc, że Léa jest nieosiągalna, zakręcił się wokół innej koleżanki z klasy i tym sposobem prawie cała grupa była dobrana w pary.
Léa bawiła się coraz lepiej. Damien cały czas był przy niej. Otaczał ją ramieniem przy stole, tańczył tylko z nią, odprowadzał do toalety i przynosił drinki, choć przy kolejnych zaczął prosić, żeby barman lał jej mniej alkoholu, a w końcu zaczął dawać dziewczynie bezalkoholowe piwo. Nawet nie poczuła różnicy, tak była wstawiona.
$$$
* Francuzi całują się (lub imitują buziakiem w powietrze) na przywitanie zawsze parzyście – dwa lub cztery razy.
** fr. wszystkiego najlepszego, dosł. radosnych urodzin.
*** fr. podstawówka, pięcioletnia, dla dzieci od 6 do 11 lat.
**** Bufoniasty wyraz twarzy – taki, który świadczy o tym, że ktoś uważa się za osobę ważniejszą i lepszą od innych, Wielki Słownik Języka Polskiego. Ale we francuskim nie ma odpowiednika.
A oto i pierwszy rozdział na ten tydzień :-) Kolejny w następny wtorek :-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro