Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szkolne zabójstwo

- Ellie, Matthias, idźcie po waszą wychowawczynię, potrzebuję coś z nią załatwić - nauczyciel angielskiego? Po co mu w środku lekcji nasza wychowawczyni? I po co do tego dwie osoby?

- Dobrze, panie profesorze - wstałam z miejsca.

- Chodź, Matthias - posłusznie poszedł za mną.

- Gdzie ona będzie? - wzruszyłam ramionami.

- Pewnie u siebie w sali.

- Czyli...?

- 27. Za dużo gadasz - podeszliśmy do drzwi. Ciemno?

- Może jej nie ma?

- Powinna mieć teraz okienko, ale raczej jest w szkole - zapukałam, jednak odpowiedziała mi cisza. Nie podobało mi się to.

Nacisnęłam klamkę. Drzwi ustąpiły pod moim ciężarem. Zerknęłam na blondyna i weszłam do środka.

Było ciemno i duszno. W dodatku wszędzie unosił się odór. Znałam go. Bardzo dobrze go znałam. Wiedziałam co zobaczę. A raczej domyślałam się tego.

Jednak w powietrzu unosił się jeszcze jeden zapach. Słodki, lekko mdły. Matthias zapalił światło. Usłyszałam jego głośne przekleństwo.

Na tylnej ścianie klasy było wypisane krwią "Prawa Ręka Boga". Odór krwi. Wszędzie bym go poznała. Na podłodze leżało ciało naszej wychowawczyni.

- Matthias idź po dyrektora. Każ mu tutaj przyjść. Natychmiast.

- A ty?

- Zostanę i przypilnuję, żeby nikt tu nie wchodził - widziałam, że brzydził go widok tej sali. Z ulgą na twarzy opuszczał pomieszczenie.

Zamknęłam za nim drzwi. Trzeba sprawdzić czym jest ten drugi zapach. Skądś go znałam. Tylko skąd? Jakaś substancja. W myślach przejrzałam właściwości wszystkich które znałam. I doznałam olśnienia.

Wyciągnęłam z kieszeni zapalniczkę i oświetliłam nią ścianę. Tak jak sądziłam. Oprócz krwi były widoczne dodatkowe napisy. Szybko je przeczytałam. "Ona nie była pierwszą i nie będzie ostatnią". Wiadomość skierowana do mnie? Czy do kogoś innego?

„Ona nie była pierwszą". Ten sam człowiek, który zamordował rodzinę pani Lossterie?

„Nie będzie ostatnią". To ostrzeżenie. Możliwe że dla mnie. Jeśli tak, to znaczy, że ktoś żywi do mnie jakąś urazę.

Kto i za co? Schowałam zapalniczkę i wyciągnęłam jednorazową rękawiczkę. Uśmiechnęłam się krzywo i podeszłam do trupa. Leży na boku, ktoś ją tak rzucił. Głowa rozbita, czymś ciężkim. Chyba uderzyła nią o ścianę. Prawdopodobnie sama. Obcas jednego buta jest złamany, źle stanęła. Możliwe, że podczas próby ucieczki. Co jeszcze? Ma całe ubranie we krwi. Obróciłam ją na plecy. Muszę się pospieszyć zanim przyjdzie Matthias z dyrektorem. Koszulka w strzępach, głęboka rana w brzuchu. Sporo ran ciętych. Dodatkowo ślady po duszeniu. Na jej twarzy nie ma zbyt dużo ran, ale widać wyraźne siniaki po trzymaniu. Ktoś ją zakneblował. Odwróciłam ją z powrotem i zdjęłam rękawiczkę. Wyrzuciłam ją do kosza idealnie w tej chwili, w której do klasy wszedł Matthias z dyrektorem

- Ellie, proszę mi wyjaśnić o co chodzi, bo twój kolega nie był zbyt rozmowny i.... - przerwał w pół zdania gdy zobaczył wnętrze sali.

- Nasza wychowawczyni nie żyje.

- Chryste, co tu się stało?

- Nie wiemy, mieliśmy po nią przyjść, ale zastaliśmy już tylko to - blondyn oparł się o ścianę. Chyba ma słabą tolerancję na takie rzeczy. Dyrektor wyciągnął telefon i zadzwonił na policję i pogotowie.

- Wrócicie do klasy. Ale nie mówicie nikomu o tym co się tutaj stało.

- Pan Hunc chciał, żeby coś dla niego zrobiła.

- Więc jemu możesz wyjaśnić. Idźcie już - zachowywał się, jakby nie chciał nas narażać na te widoki. Już i tak było za późno. Po pustym korytarzu szliśmy w milczeniu. W końcu ciszę przerwał blondyn. Po jakie licho w ogóle się odzywa?

- Ty...

- Co ja?

- Nie wystraszyłaś się tego widoku?

- Śmierć jest naturalna. Oczywiście, morderstwo nie jest właściwe, ale każdy i tak umrze, więc najwyraźniej jej czas nastał teraz.

- Nie o tym mówię.

- Więc o czym?

- Dziewczyny zazwyczaj na widok krwi mdleją i tak dalej - spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.

- Robiłeś to za mnie. W dodatku perfekcyjnie.

- Ej...!

- Dobra, nie zemdlałeś, ale wyglądałeś jakbyś był blisko tego - mimowolnie się roześmiałam na widok jego miny. Co się ze mną dzieje? Czyżbym go polubiła? Nie, nie po tak krótkim czasie.

- Nie wiem o co się czepiasz. Zresztą... To trochę przez to, czego doświadczyłem.

- Czego? - zawahał się.

- Widziałem jak mordują mi ojca. Mam teraz trochę... Obrzydzenia do krwi, po tym jak widziałem takie jej ilości wpływające z ciała członka mojej rodziny - nie skomentowałam tego. Gdyby wiedział, co ja robiłam, ile ja krwi przelałam i ile bym dała, żeby zobaczyć ją na ciele mojej matki...

- To.... Przykre - na nic więcej nie jestem w stanie się zdobyć. Musi mu to wystarczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro