"Psycholog"
PRB: jesteś nastolatkiem
PanF: Owszem
PRB: liceum
PanF: tak
PRB: druga klasa
Strzelałam w ciemno. Jak trafię, to będzie cud.
PanF: ... tak
No proszę, cud. Albo kłamie.
PRB: co nam daje 17 lat
PanF: mam wrażenie, że zbyt łatwo mnie rozpracowałaś
PRB: cicho, nie skończyłam
PanF: ...
PRB: więc tak. mamy młodocianego samozwańczego psychologa internetowego
PanF: samozwańczego?!
PRB: a masz licencję?
PanF: nie
PRB: więc samozwańczego
PRB: kontynuując. Zapewne w swojej klasie pomogłeś paru osobom rozwiązać problemy, które ich dręczyły
PanF: można tak powiedzieć
PRB: przez to poczułeś, że jesteś całkiem niezły w pomaganiu ludziom z problemami natury psychicznej
PanF: no, powiedzmy
PRB: w twoim jakże ułożonym życiu pojawiła się tragedia
PanF: ...
PRB: uznaję to za "tak"
PRB: choroba?
PanF: nie
PRB: śmierć?
PanF: tak
PRB: ktoś bliski?
PanF: tak
PRB: rodzina
PRB: ojciec?
PanF: tak
PanF: dość tego
PRB: nie ma mowy. Więc moja wersja jest taka. Pomagałeś ludziom w swoim wieku w wielu sprawach, byłeś dla nich oparciem, przez co czułeś się doceniany, bo każdy widział w tobie przyjaciela. Działało to niestety na krótką metę. Jednak w momencie, gdy straciłeś ojca, to ty straciłeś oparcie. W internecie starasz się zbudować siebie od nowa, podbudować sobie jakoś psychikę, pomagając innym, jednak gdzieś tam głęboko czujesz, że to nie wypali
PanF: to ja tu miałem być psychologiem
PRB: coś ci nie wychodzi
Czy to zabrzmiało wrednie? Możliwe
PanF: no wybacz, ale co ty niby możesz o tym wiedzieć, co? Dla ciebie śmierć jest czymś normalnym, bo codziennie ją zadajesz niewinnym ludziom! Nie wiem dlaczego myślałem, że może jednak to był przypadek i wcale nie jesteś mordercą. Ktoś taki jak ty nigdy nie zrozumie, jakie to uczucie. Żal mi twojej rodziny.
Poczułam, jak wzrasta we mnie wściekłość. Niewielu ludzi było w stanie mnie zirytować, jednak jemu wyszło to idealnie. Szczególnie, że wszedł na mocno drażliwy temat. Na temat mojej rodziny. Niemal zniszczyłam telefon, zaciskając dłoń w pięść.
PRB: tak uważasz? Nie znasz mnie. Ani mojej sytuacji rodzinnej. A ludzie, których zabijam, wcale nie są niewinni. Oszukują. Kradną. Kłamią. Na szeroką skalę. Wykorzystują innych, naprawdę NIEWINNYCH ludzi. Okradają ich. Skazują na życie w biedzie lub brak życia. Dyskryminują. Jeśli uważasz, że mieli prawo do życia, to w tym temacie się nie dogadamy. Powinieneś poczytać trochę o tych ludziach. Żaden z ich nie był dobrym człowiekiem
PanF: nie tobie to oceniać. Nie możesz wiedzieć kim byli, nie znałaś ich
PRB: John Bischel. Polityk. Lat 43. Żonaty od lat 18. Pięć kochanek. Jego sekretarka Marion, Larisa, jego była szefowa, Ivone, koleżanka z liceum, Rose, dziewczyna którą poznał w klubie "Light Lemon" i Lili, najlepsza przyjaciółka jego żony. Którą swoją drogą zdradza od lat 10. Mam w pamięci również jego rozkład dnia i tygodnia, spotkania na najbliższy miesiąc, znam adresy wszystkich jego kochanek, a także miejsc, do których jeździł w "delegacje", jestem w stanie podać jego zarobki, a także powiedzieć ci, jakie ustawy zamierzał prowadzić w tym miesiącu. Znam go lepiej niż jego własna żona.
PanF: Nie możesz go oceniać
PRB: wciąż nie rozumiesz? Więc powiem więcej. Jedna z ustaw, których dokumenty miał w teczce, wszystkie podpisane, brakowało tylko podpisu prezydenta, do którego miał udać się za dwa dni, przewidywała powstanie trzech nowych osiedli. W miejscu tych sześciu kamienic, które są niemal uznane za zabytek. Oczywiście nie było tam mowy o odszkodowaniach dla ludzi, których stamtąd wysiedlą. Zastanów się, gdzie by się podziały te setki ludzi?
PanF: ... dlaczego miałbym ci wierzyć?
PRB: a masz dowód na to, że kłamię?
PanF: jesteś Prawą Ręką Boga, nie mam powodów, żeby ci ufać
PRB: więc nie masz też powodów żeby mi nie wierzyć. "Nie znasz mnie". Twoje własne słowa
PanF: .... Nie brzmisz jak morderca
PRB: cóż, to już twoja opinia
PanF: zastanawia mnie jedno
PRB: Hm?
PanF: czy jesteśmy rówieśnikami. Brzmisz jak nastolatka
PRB: może. Jakie to ma znaczenie, czy nastolatka czy nie? Zdajesz sobie sprawę, że piszesz cały czas z mordercą?
PanF: owszem. Myślałem, że coś takiego musi być dziwne, a tymczasem jest zadziwiająco normalne. Więc.... porozmawiajmy o twoim problemie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro