Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Historia Matthiasa

- Jesteś pewna?

- Nie - po co się głupio pyta?

- Więc czemu to robisz?

- Bo jestem zbyt miła. Chodź - wyczołgałam się pod krzaka. Wyszedł zaraz za mną. Wstał, ale wyraźnie widziałam, że się skrzywił. Uważnie się mu przyjrzałam. Aha. Wiedziałam.

- Nie powiedziałeś mi, że skręciłeś sobie kostkę - nie odpowiedział. Musze coś zrobić inaczej w życiu tam nie dojdzie. Nie mam teraz czasu na nastawianie, zajmę się tym w mieszkaniu. Muszę coś wykombinować na szybko. Gałąź? Musi wystarczyć. Złamałam jeden z cieńszych konarów i dostosowałam jego wysokość do Matthiasa.

- Trzymaj. Posłużysz się tym jak kulą. Drugą ręką oprzyj się na mnie. Idziemy. I lepiej żeby nikt ze znajomych twojej matki nie wszedł mi w drogę, bo nie ręczę za siebie. No trzymaj to i chodź, nie czas na zastanawianie się - posłusznie chwycił gałąź. Pozwoliłam mu się wesprzeć na mojej ręce i ruszyłam przed siebie. Utrzymywał niezłe tempo jak na człowieka ze skręconą kostką. Mimo wszystko gdzieś tam na dnie serca się o niego martwiłam. Nie było to nic poważnego, ale jednak było. W piętnaście minut znaleźliśmy się na "naszym" skrzyżowaniu.

- Ellie, będziesz mnie prowadzić? - skąd nagle takie pytanie?

- No. A co?

- Zamknę oczy.

- Po jaką cholerę?

- Nie chcesz, żeby ktokolwiek wiedział gdzie mieszkasz. Uszanuję to. Prowadź - zamknął oczy. Naprawdę to zrobił. Miło z jego strony. Ostrożnie nim kierowałam aż pod mój blok, a potem do windy. Dopiero wtedy otworzył oczy.

- To już tutaj? Mieszkasz bliżej niż sądziłem - wzruszyłam ramionami i wcisnęłam odpowiedni przycisk. oparłam się o ściankę i zamknęłam oczy.

- Przepraszam, Ellie.

- Za co?

- Za to, że cie tam ściągnąłem. I że musiałaś mnie tu przytargać. Pewnie normalnie o tej porze już śpisz.

- Nie szkodzi. Sama podjęłam decyzję, że odpowiem na twój telefon - znów zamknęłam oczy. Zapanowała cisza przerwana jedynie szumem windy. Nie była jednak niezręczna. Była taka... normalna. Winda zatrzymała się na moim piętrze.

- Chodź. Wysiadamy. Jeszcze tylko kawałek i będziemy u mnie - kiwnął głową i wyszedł z windy. Zamiast oprzeć się o mnie, przytrzymał się ściany.

- Nie będę cię dodatkowo obciążał. I tak masz na sobie plecak, zapewne z moimi rzeczami. Prowadź, będę zaraz za tobą - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam klucze. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Zerknęłam szybko do środka. Nie ma nic, na co mógłby zwrócić uwagę. Przestawiłam jedno krzesło od stołu na środek pokoju. Matthias wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Dobrze wychowany.

- Chodź tu i siadaj. Zostaw tą gałąź na ziemi. Zaraz się tobą zajmę - ściągnęłam plecak i weszłam do łazienki. Wyciągnęłam miskę. Potrzebuję czystej, ciepłej wody. I szmatki. Szybko zaniosłam wszystko co potrzebne do salonu.

- Zdejmij koszulkę, muszę obmyć twoje rany - nie krępował się, gdy to robił. Ma doświadczanie? Czy może raczej nie ma się czego wstydzić? Patrząc na jego ciało skłaniam się ku tej drugiej opcji. Spięłam włosy, żeby mi nie przeszkadzały przy pracy. Klęknęłam przed nim i zanurzyłam szmatkę w wodzie. Syknął, gdy przyłożyłam mu ją do twarzy.

- Trochę będzie bolało - zacisnął zęby.

- Możesz mi w międzyczasie opowiedzieć coś o swojej rodzinie. Czemu twoja matka jest taka?

-Mój... Mój ojciec był wojskowym. Został zamordowany na froncie, dostaliśmy tylko nagranie z jego śmiercią. Matka wpadła w rozpacz i nałogi, leki antydepresyjne, używki, alkohol. Poznała nowych ludzi. W szczególności spodobał jej się pewien mężczyzna. Spiknęli się, jednak nie na długo. Okazał się być w stosunku do niej agresywny. Zerwali, dostał zakaz zbliżania się do nas i pięć lat w więzieniu. Ale matka popadła w jeszcze większe nałogi - zaczęłam czyścić jego klatkę piersiową i brzuch. Z uwagą słuchałam każdego jego słowa. Musiało mu być ciężko o tym mówić.

- Nie kończyło się na jednej butelce czy dwóch. Zawsze to były większe ilości. I zawsze ktoś jej towarzyszył. Zazwyczaj zostawał też na noc. Jednego się nauczyłem. Nie wolno mi się wtedy było zbliżać do nich. Bo zawsze obrywałem. Przyzwyczaiłem się do tego. Zazwyczaj kończyło się na drobnych zranieniach, paru siniakach. Cóż, dzisiaj wieczorem znowu się zaczęło. Miałem dość, chciałem wyjść, ale mi nie pozwolili, więc trochę poobijany wróciłem do pokoju. A potem wyskoczyłem przez okno. Nie mogłem już znieść tego domu, wiec chciałem uciec, przynajmniej na tą jedną noc. Skręciłem kostkę, w dodatku upadłem na jakieś rozbite butelki no i skończyło się jak skończyło. Resztę już znasz - kiwnęłam głową.

- Posłuchaj, Matthias, muszę ci nastawić kostkę - skrzywił się.

- Może lepiej nie?

- Daj spokój. Muszę to zrobić - wstałam i wyciągnęłam apteczkę.

- Jezus Maria, dziewczyno, co ty, szpital objazdowy jesteś czy co? Twoja apteczka wygląda jak przenośna karetka!

- Cicho, sąsiedzi śpią. Nie lubię lekarzy, więc muszę radzić sobie sama - otwarłam małą walizeczkę i chwilę pogrzebałam w środku.

- No dobra, przygotuj się, na trzy może zaboleć - zacisnął zęby i ponuro kiwnął głową. Ujęłam jego stopę w dłonie i powiedziałam.

- Raz... Dwa - przekręciłam jego nogę stanowczym ruchem. Jęknął z bólu.

- Cholero jedna, a gdzie było trzy?! - wzruszyłam ramionami.

- Na trzy byś mi wyrwał nogę i nic bym nie zrobiła.

- Skąd takie przypuszczenie?

- Spiąłeś mięśnie, gdy zaczęłam mówić dwa - nie odpowiedział mi.

- Zdejmij spodnie, muszę zająć się twoimi nogami - z ociąganiem wykonał polecenie, jednak nie tak szybko jak z koszulką. Usztywniłam jego kostkę i owinęłam ją bandażem. Znów chwyciłam za szmatkę. Z boku musiało to ciekawie wyglądać.

- Opowiedz mi o twoim ojcu i tej babie ze szkoły.

- Mówisz o pani psycholog?

- Yhm.

- To.. Nie było jakoś specjalnie długie. Matka dowiedziała się że ojciec ją zdradzał dopiero po jego śmierci, jak dostała spis ostatnich SMSów. Nie ma co za bardzo mówić - wzruszył ramionami.

- Ona sobie ubzdurała, że jestem jej synem, bo była kochanką mojego ojca i od tego czasu strasznie się do mnie przymilała. Próbowała też zaciągnąć mnie do łóżka, na co nie pozwoliłem, ale tylko ją tym rozwścieczyłem, przez co teraz stara się uprzykrzyć mi życie w każdy możliwy sposób. Chyba nie ma o czym więcej mówić - odłożyłam szmatkę. Znów pedofila. Nienawidzę. Z całego serca.

- No, Matthias, teraz bądź grzeczny. Muszę wszystkie te rany zdezynfekować - Potrząsnęłam butelką z wodą utlenioną. Spojrzał na mnie z bólem w oczach.

- To konieczne?

- Tak. Nie bądź dzieciak - westchnął ciężko i pozwolił mi założyć plastry na rany.

- Skończyłam. Nie musisz się dzisiaj iść myć, to nawet nie byłoby wskazane, umyjesz się rano. Idź się tylko przebrać, ja wymyślę coś ze spaniem. Dasz radę sam? - kiwnął głową. Jeszcze by tego brakowało, żebym go przebierała. Już i tak wystarczająco miło się zachowuję.

Gdzie będzie spał? Chyba na podłodze. Rozłożyłam materac i podłączyłam do gniazdka, żeby się nadmuchał. Gotowe. Teraz tylko czekać. Zerknęłam na telefon. Jedno powiadomienie. Szybko przeczytałam od kogo. PanF.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro