Epilog, Bo Pora To Wreszcie Skończyć
*opowiada autorka*
Białe światło oślepiło dziewczynę, jednak jej wzrok szybko się przyzwyczaił. Siedziała w małym pokoju przeznaczonym na przesłuchania. Policjant usiadł na drugim miejscu
-Ellie von Monc...
-Nie wmawiaj mojego imienia w połączeniu z tym nazwiskiem - głos dziewczyny był chłodny i ostry.
-Dobrze więc, Ellie, skąd brałaś informacje o swoich ofiarach?
-Z policyjnych akt
-Kto ci je dał?
-Victoria Shitsu
-Gdzie ona jest?
-Dziesięć metrów pod ziemią - beznamiętny ton brzmiał w uszach policjanta jak najgorsze groźby
-A skąd ona je miała...? - krople potu pojawiły się na czole mężczyzny
-Włamała się do waszego systemu - dziewczyna wzruszyła ramionami
-Dlaczego zabijałaś? - odpowiedziała mu cisza
-Skąd wiedziałaś kogo zamordować? - wciąż nie dostał odpowiedzi
-Dlaczego zabiłaś swoją matkę? - oskarżona milczała.
-Będziesz mówić?
-Po co?
-Możemy złagodzić twój wyrok
-Nie chcę tego. I tak mnie zamkniecie. Nie chcę łaski
-Wiesz co robisz? - nie odpowiedziała, tylko posłała mężczyźnie groźne spojrzenie. Wzdrygnął się, bo wiedział z kim ma do czynienia. Pomimo skonfiskowanej broni policjant wciąż nie czuł się bezpiecznie w jej towarzystwie. Wstał i wyszedł z pomieszczenia.
-Nic nie chce mówić - dwójka mężczyzn patrzyła na dziewczynę przez szkło weneckie. Siedziała spokojnie, patrząc na ścianę. Nie widziała sensu robienia czegokolwiek.
-Myślisz, że zacznie kiedyś gadać?
-Wątpię. Jest dzieckiem, ale umysł ma dorosłego. Będzie milczeć - drugi z mężczyzn westchnął
-Chcę z nią porozmawiać - trzecia postać dołączyła do pozostałych
-A ty kim jesteś, dzieciaku?
-Matthias. Jestem jej znajomym z klasy
-I myślisz, że to coś da?
-Nie wiem. Ale prędzej odpowie mi niż wam
-Może mieć dzieciak rację - mężczyzna kiwnął głową w stronę drzwi do sali
-Wchodź. Tylko nie narób czegoś
-Zrozumiałem - blondyn niepewnie wszedł do sali
-Przysłali cię, bo myślą, że coś zdziałasz?
-Nie, sam przyszedłem - dziewczyna nie zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem. Patrzyła w ścianę, jakby znajdował się tam co najmniej worek pełen skaczących zielonych ludzików. Chłopak usiadł na krześle
-Ellie,...
-Trzy
-Trzy?
-Trzy dni mnie przesłuchują. Trzy dni tutaj siedzę. Zero postępów. Zero kontaktu ze światem. A wiesz co jest najgorsze?
-Co?
-Fakt, że mi to nie przeszkadza. Bardziej przeszkadza mi inna sprawa
-Jaka?
-Nie napisałeś, PanieF - spojrzała na niego po raz pierwszy
-Kto? - w odpowiedzi dostał tylko uniesienie brwi. Westchnął cicho
-Od kiedy wiesz?
-Domyślałam się od samego początku. Ale byłam pewna dopiero kiedy napisałeś, że złamałeś szyfr
-Właśnie, co do tego - chłopak wyciągnął z kieszeni kartkę
-Chyba udało mi się to odczytać
-Czyżby? - tylko kiwnął głową i przebiegł wzrokiem po tekście. Odchrząknął
-Ellie von Monc. - skrzywiła się, chociaż wiedziała, że sama tak napisała - Ta, która przyjdzie, by odebrać życie mordercy. Park naprzeciw policji. Tam mnie znajdziesz. Gdy chcesz... I tu wiadomość się urywa - dziewczyna pokręciła głową
-Masz błąd
-Gdzie?
-Brakuje ci części wiadomości. Ellie Anabeth Elizabeth Rosalie Valia Katherine Lisanna von Monc. Ta, która zabiła. Ta, która niesie sprawiedliwość. Ta, która zabije również ciebie. Park przed komisariatem, w sylwestra tego roku. Jeśli zależy Ci na mojej śmierci, przyjdź tam. Jeśli jednak chcesz żyć, nie przychodź. Ja przyjdę do ciebie - znała ten tekst na pamięć. Miał doprowadzić jej matkę do niej.
-Czemu mi to powiedziałaś?
-No teraz to już nie ma znaczenia. Odbiorca wiadomości nie żyje. Co za różnica czy poznasz tłumaczenie czegoś, co udało się się rozszyfrować? Popełniłeś sporo błędów jednak tylko ze względu na złą kolejność czytania znaków. Tylko po to tutaj przyszedłeś? Pochwalić się?
-Nie. Zająłem się Jackiem. Zgodnie z obietnicą - twarz dziewczyny natychmiast złagodniała
-Jak on się ma?
-Dobrze. Ale cały czas chce tu przyjść
-Wie kim jestem?
-Wszyscy wiedzą. Policja dostała nagrodę od państwa za złapanie cię - dziewczyna prychnęła
-Złapanie. Brzmi jak osiągnięcie. Pozwoliłam się aresztować
-Wiem. Co chcesz teraz zrobić?
-A co mam? Zostanę tutaj
-Tego chcesz?
-Wypełniam co chciałam. Nie mam już nic, na czym zależy mi wystarczająco żeby stąd iść. Coś jeszcze?
-Nie, już nic... - chłopak wstał i wyszedł z pomieszczenia. Na pytające spojrzenie mężczyzn przy szybie tylko pokręcił głową
-Nie chce mówić. Chce żebyście ją zamknęli
-Da się załatwić - policjant wszedł do pomieszczenia, a po chwili wprowadził dziewczynę w kajdanach. Więźniarka rzuciła krótkie spojrzenie blondynowi
-Zaopiekuj się Jackiem - odwróciła głowę i wyszła razem z policjantem. Drugi zerknął na chłopaka
-O czym ona mówiła?
-O swoim psie - blondyn wpatrywał się w miejsce gdzie zniknęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro