Brat
Usidłam na małej, metalowej ławeczce przy grobie brata. Nie chciałam myśleć o tej nowej. Tylko bym się niepotrzebnie denerwowała.
Z jednej strony przypominała mi mnie. Świetnie udawała. A z drugiej była inna. Moja obojętność była maską. Dla niej maską była energiczna i pewna siebie idolka. To nas zdecydowanie różniło. Ale spojrzenie miała takie jak moje. Zimne i bezwzględne. Chociaż ukryte za warstwą empatii.
Znów wróciły do mnie wspomnienia. Brat, nóż w jego ręce, posiniaczone ciało. Ojciec, rana w szyi. Jego akurat mi nie jest żal. Wielokrotnie próbował mnie wykorzystywać seksualnie. Był pedofilem. Ale mimo wszystko tego nie zrobił. Chociaż to raczej za wstawiennictwem matki. Jej na mnie zależało. Ale nie w matczyny sposób. Chciała, żebym była perfekcyjną córką, żebym przejęła po niej interes. Nie chciałam tego.
Jedyną osoba, którą kochałam był mój młodszy brat. I to za jego życie odbiorę życie matce. Jeśli pamiętała szyfr, którego nauczył nas tata, dawny szyfr kodowania wiadomości, to powinna bez problemu odczytać wiadomość, którą specjalnie dla niej wypisywałam na martwych ciałach ofiar. No właśnie. Szyfr. Chciała, żebym go znała, bo uważała, że to rozwinie moje zdolności intelektualne. Miałam być jej zabawką. Narzędziem, do osiągnięcia celu. Czystą perfekcją.
Pamiętam, że kiedy uciekłam, znalazła mnie Victoria. Nauczyła mnie walki na noże. Chociaż nie wiem czy "uczyła" to dobre słowo. Atakowała mnie, dopóki nie nauczyłam się bronić. I to ona była świadkiem mojego pierwszego morderstwa. Wygnała mnie ze swojego życia, bo była zbyt przerażona. Ale zawarłyśmy układ. Ona mnie nie okrada, nie miesza się w moje życie, nikomu nie mówi kim jestem. Ja jej nie zabijam. I nie mówię nikomu kim jest najbardziej poszukiwany internetowy włamywacz. Układ perfekcyjny. Dopóki jedna ze stron go nie złamie.
Zacisnęłam dłoń w pięść. Nie chciałam jej zabijać. Najpierw chciałam dostać informacje o matce. Teraz mogłam liczyć tylko na to, że będzie o niej wzmianka w plikach, które jej ukradłam. Zerknęłam na nagrobek brata. Prosty, szary kamień. Nic nadzwyczajnego. Najtańszy z możliwych. A jednak to od niego nie mogłam oderwać wzroku. Mimo woli pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Poczułam na ręce czyjąś dłoń. Zerknęłam na jej właściciela. To ten chłopiec, który miał ojca pedofila. Co on tu robi? A no tak. Obok grobu mojego brata powstał nowy nagrobek. Więc to tu pochowali tę szuję? Zerknęłam na dziecko.
- Coś się stało? - bez słowa podał mi chusteczkę. Co on robi sam na cmentarzu?
- Dziękuję.
- Co pani robi na tym cmentarzu? - dziwne pytanie.
- Przyszłam do brata.
- Leży tutaj? - wskazałam na grób przede mną. Zapatrzył się na świeże wieńce na grobie obok.
- Mojego tatę pochowali tutaj wczoraj.
- Czemu przyszedłeś tu sam? - byłam pewna, że się rozpłacze, a jednak tego nie zrobił.
- Mama trafiła do szpitala. Zostałem sam - wzruszył smutno ramionami.
- Gdzie teraz pójdziesz?
- Uciekłem z domu dziecka. Nie chcę tam być - popatrzył na mnie. W jego oczach zaczęły zbierać się łezki.
Było mi go tak bardzo szkoda. Przyczyniłam się do jego sieroctwa. Bezpośrednio pozbawiłam go ojca. Matka pewnie wylądowała w szpitalu psychiatrycznym po stracie męża, a jednocześnie znacznej części środków do życia. Czuję się zobowiązana wobec tego malca. Tylko co mogę zrobić? Raczej nic. Chyba że go wezmę ze sobą do domu. Powinnam?
- Jak ci na imię?
- Jack.
- Więc Jackie, jeśli chcesz możesz wrócić ze mną do domu. Będę twoją siostrzyczką - uśmiechnęłam się jak najlepiej potrafiłam. Z pewnego rodzaju zadowoleniem obserwowałam iskierki nadziei w oczach chłopca.
- A... A naprawdę bym mógł?
- Mieszkam sama. Nie będzie to problem - jest zbyt ufny. Nie powinien rozmawiać z obcymi. A tym bardziej iść z nimi do domu.
- Więc chodźmy! - ale czuję do niego pewien sentyment. Jestem odpowiedzialna za rozpad jego rodziny. Więc logicznie byłoby stworzyć mu nową. Wstałam i podałam mu rękę. Ścisnął ją z zachwytem. Jest uroczy. Ostatni raz zerknęłam na grób brata. Postępuję odpowiednio? W pewnym sensie działam przeciw prawu. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam jak Jack pośpiewuje sobie coś cichutko. Przecież nie łamię prawa pierwszy raz. Ale tylko teraz nie robię tego dla siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro