Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

day 234

Los Angeles

- Gdzie on mógł się schować? - zastanawiała się Marie, kiedy po piętnastu minutach wciąż nie mogła znaleźć wujka Luke'a. Michael nie za bardzo się starał, poza tym sześciolatka uważała się za mistrzynię gry w chowanego. Dlatego denerwowała się, bo wielkiego blondyna nigdzie nie było. Mike wstał z kanapy i podszedł do chrześnicy, widząc jej zmagania.

- Luke, czy schowałeś się w szafie? - spytał głośno Michael, który miał już dość. Wcale nie chciał się w to bawić, wolał pograć na konsoli, ale Luke stwierdził, że zabawa w dwójkę to nie to samo.

- O Boże, to obraźliwe, Michael! - krzyknął Luke, wystawiając głowę z szafy, jednak wciąż w niej pozostając. - Tylko dlatego, że jestem gejem...

- Ty naprawdę siedzisz w szafie, idioto - westchnął Clifford, przewracając teatralnie oczami. Jego mama posłała mu zirytowane spojrzenie, przypominając o nieużywaniu takiego słownictwa przy dziecku. Karen chciała odwieźć Marie do matki z takim samym zasobem słów, z jakim ją od niej zabrała.

- Och, faktycznie - zaśmiał się Luke, następnie wyskakując i stając przed małą blondyneczką. - Prawie mnie znalazłaś, jesteś w tym świetna! - pochwalił ją, na co mała się zarumieniła. Michael był niemal pewien, że już się w nim zakochała i będzie przyklejać jego plakaty na ścianie. Cholerni główni wokaliści. - Co chciałabyś robić teraz, księżniczko? Pooglądać jakiś film? Albo... O! Pośpiewajmy karaoke! - wykrzyknął z entuzjazmem, łapiąc rękę Marie, która podskoczyła i roześmiała się wesoło, biegnąc za niemal dwumetrowym dzieciakiem. 

Michael spojrzał w ślad za nimi z mimowolnym uśmiechem, jednak wrócił do naburmuszonej miny kiedy tylko dostrzegł jak patrzy na niego mama. - O co ci chodzi? 

- Powinniście zrobić sobie własne - rzuciła, opierając brodę na dłoniach i poruszając zabawnie brwiami. Mike otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale słowa matki tak go zaskoczyły, że nie był w stanie się odezwać. Karen jedynie się zaśmiała i ruszyła za Lukiem. Dwudziestolatek potrząsnął głową i zaczął marudzić, jakby znów miał osiem lat.

- Jak to "zrobić sobie własne"? Oboje jesteśmy facetami. Mamo, to nie jest fanfiction! Mamo, wróć tutaj! Halo!

[ • ]

hoodini: żyjesz jeszcze czy karen zamordowała cię za pudełka po pizzy zalewające wasze mieszkanie?

ja: jeszcze żyję. luke chyba zaraz spyta czy może adoptować marie

ja: albo to marie spyta czy może zabrać luke'a w walizce do australii

ja: nie będę miał nic przeciwko

hoodini: ash pytał czy możemy potem wpaść

hoodini: chociaż jeszcze nie wstał z łóżka

hoodini: jest za bardzo obolały ( ͡° ͜ʖ ͡°) 

ja: ew, nie chcę wiedzieć

ja: możecie przyjść, ale swoje perwersje zostawcie z daleka od uszu sześcioletniego dziecka

hoodini: mówisz o swoim wieku mentalnym?

ja: ha ha ha, pieprz się

ja: o boże mama do mnie idzie

ja: i wygląda jakby chciała przeprowadzić poważną rozmowę

ja: może przyjdziecie od razu na mój pogrzeb

hoodini: powodzenia na froncie, bracie

hoodini: hahahhhaha

[ • ]

- Jakie są twoje zamiary wobec tego chłopca?

Michael zakrztusił się colą i zasłonił usta, co zaowocowało napluciem sobie w rękę. Spojrzał ponad ramieniem matki, by sprawdzić czy Luke nie usłyszał jej pytania, jednak blondyn był zajęty śpiewaniem jakiejś piosenki Seleny Gomez wraz z sześcioletnią Marie. 

- Żartujesz sobie? Poważnie mnie o to pytasz? - zdziwił się Clifford, ale kiedy Karen jedynie oparła dłonie na biodrach i uniosła brwi ku górze, chłopak westchnął z rezygnacją. - On ma dopiero siedemnaście lat, nie mogę planować przyszłości z nim. Luke nawet nie wie, co zje na kolację, albo gdzie zostawił lubryka... ha... spodnie. Gdzie zostawił spodnie - mruknął dwudziestolatek, spuszczając wzrok na puszkę picia i czując rumieńce na policzkach.

Karen posłała synowi dość sceptyczną minę, ale nie chciała wnikać w seksualne życie swojego jedynaka, bo byłoby to krępujące nie tylko dla niego. Upokarzać go mogła przy ludziach, sam na sam to żadna zabawa. - To ty mówiłeś, że za niedługo ma urodziny. Nie możesz go rzucić, Marie go polubiła - stwierdziła kobieta stanowczo.

- Mike, jesteśmy obiecującymi artystami! - krzyknął Luke z salonu, wskazując na ekran, gdzie w grze karaoke pokazał się wynik Marie i blondyna. Zdobyli razem siedemnaście tysięcy i chociaż to Luke śpiewał więcej, Marie wyglądała na zadowoloną. Dziewczynka była raczej cicha i nieśmiała, zupełnie jak jej mama, kuzynka Michaela, ale przy Luke'u się nie krępowała. Bawili się razem od rana i żadne nie miało dość. Michael zgadywał, że Luke'owi podobał się taki powrót do dzieciństwa, a Marie potrzebowała kogoś, przy kim mogłaby być sobą — małym nerdem. Michael nienawidził Luke'a za to, że tak uroczo wyglądał z jego chrześnicą. Wcześniej wcale nie chciał mieć dzieci. 

- Gratuluję, słonko - rzucił z roztargnieniem, wracając spojrzeniem do swojej matki, która z uśmiechem patrzyła na siedemnastolatka, wybierającego dla małej Marie następną piosenkę. - Nie mogę z nim zerwać tylko dlatego, że Marie go lubi? Mamo, nie bądź śmieszna. Poza tym wcale nie mam zamiaru z nim zrywać. Kocham go - dodał, słysząc pierwsze takty Single Ladies Beyonce, po chwili wspierane wokalem Luke'a. - Chociaż on bardzo się stara, żebym przestał - westchnął z rezygnacją. Uśmiechnął się do mamy i wrzucił puszkę po coli do kosza, następnie udając się do salonu. Opadł na kanapę i zaczął przyklaskiwać duetowi do rytmu, patrząc jak Luke i Marie naśladują tancerki z teledysku.

Nie mógł nic poradzić na to, że w głowie miał obraz ich własnego domu, który mogliby mieć za parę lat i może dwójki dzieci. Ewentualnie psa. Pies też był dobry.

Natomiast Karen Clifford mogła tylko z niepokojem myśleć o pierścionku, który przypadkiem znalazła w łazience, upchnięty między ręczniki.

[ • ]

ja: luke, gdzie ty jesteś? jeśli znowu wybrałeś się po lody w środku nocy to przysięgam

ja: już ci mówiłem, że ciąża spożywcza  nie upoważnia cię do zachowywania się jak kobieta w prawdziwej ciąży

my love: żądam rozwodu

ja: huh w porządku, najpierw znajdę księdza, który udzieli nam ślubu, a przy okazji zaproszę urzędnika, który od razu da nam rozwód

my love: nie musisz być wredny :-( nie jestem w ciąży spożywczej, mam mięśnie i w ogóle

my love: jestem trochę gruby, ale wszyscy ludzie mają mięśnie, więc po co mi siłownia?

ja: gdzie jesteś?

my love: marie nie chciała spać sama

ja: a kto powiedział, że ja chcę?

my love: ona ma sześć lat. ty masz sześć tylko mentalnie.

ja: dość, nie spotykasz się więcej z calumem. wrócisz do łóżka?

my love: marie chyba ma koszmar, raczej z nią zostanę. nie pogniewasz się?

ja: że wolisz moją sześcioletnią chrześnicę ode mnie? nah, myślę, że to przeżyję. marie potrzebuje kogoś takiego jak ty

my love: uznam to za komplement. jestem dobry w opiece nad dziećmi, prawda?

ja: nawet o tym nie myśl

my love: NIC NIE POWIEDZIAŁEM

ja: bycie dobrym w opiece nad dzieckiem, które potem oddajesz, a bycie dobrym w opiece nad dzieckiem, które jest z tobą 24 na dobę to co innego lucas

my love: już po prostu słyszę ten głos matki w głowie. nie będziemy teraz o tym rozmawiać, dobranoc

ja: o nie, mój drogi. sam zacząłeś ten temat

my love: przESTAŃ MNIE STRASZYĆ

ja: byłbym dobrym rodzicem ;)

my love: kocham cię, wiesz?

ja: mhm, ja ciebie mocniej

my love: ...

my love: myślisz, że oprócz dziecka moglibyśmy mieć 45 psów i 73 małe kotki?

ja: dobranoc, luke.

my love: ech, warto było. śpij dobrze :-)

cześć dzieciaczki
przepraszam, bo ostatnio naprawdę nic mi nie wychodzi i zastanawiam się czy nie skończyć tej historii szybciej niż planowałam.

a teraz do spraw ważniejszych: opowiadajcie mi co tam u was? jak się czujecie? jak wam mijają te ostatnie dni przed wakacjami? napiszcie mi o wszystkim, o czym chcecie, bo nie mam własnego życia i muszę poczytać o waszym. a tak na poważnie, to chciałabym dowiedzieć się czy wydarzyło się coś miłego, czy zrobiliście coś czym chcielibyście się pochwalić. piszcie o wszystkim.

mam nadzieję, że się trzymacie i wszystko jest coraz lepsze, bo zasługujecie na same dobre rzeczy. dziękuję za poświęcanie mi czasu. kocham was bardzo.

to tyle na dzisiaj.
na razie !!
kc kc 
<"/ &c"]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro