Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

day 230

Los Angeles

ja: wiem, że dawno nie rozmawialiśmy, ale jest jedna sprawa o której zapomniałem ci powiedzieć

ja: calum i ash chcieli spędzić tę przerwę razem, a modest dał nam tylko dwa mieszkania i tak wyszło

ja: że musimy mieszkać razem

ja: chyba że naprawdę bardzo nie chcesz, wtedy przeniosę się do hotelu

ja: zrozumiem i to nie będzie żaden problem

ja: chcę tylko, żebyś czuł się dobrze i chociaż trochę odpoczął

ja: także naprawdę będzie okej, po prostu powiedz

my love: nie musisz przenosić się tylko ze względu na mnie, michael. nie jest tak, że to JA boję się kolejnych artykułów w gazecie, prawda? nie przeszkadza mi mieszkanie z tobą.

ja: nie musisz być aż tak sarkastyczny

my love: przepraszam, mój pierścień nastrojów mówi mi, że jestem dzisiaj trochę nerwowy

ja: nadal to robisz

my love: cóż, nie mogę tego kontrolować, niektórzy ludzie sami się proszą

ja: w porządku, jak chcesz to dalej bądź sobie wredną suką

my love: właściwie wolałbym zjeść precla, ale bycie suką też mi odpowiada

ja: kiedy stałeś się... taki?

my love: kiedy uświadomiłem sobie, że miłość do drugiego człowieka nie usprawiedliwia jego czynów? kilka dni temu, a co? 

ja: możemy normalnie porozmawiać? 

my love: przecież rozmawiam

ja: NORMALNIE bez telefonów

my love: och, masz na myśli jak ludzie w średniowieczu? 

my love: okej, możemy to zrobić jak dojedziemy do naszego mieszkania

ja: tylko nie zgub się na lotnisku

my love: pieprz się

[ • ]

Luke wszedł do mieszkania i rzucił swoją czarną torbę na podłogę, nawet nie rozglądając się dookoła. Od razu przeszedł do pierwszego pomieszczenia, które okazało się być dość przestronnym salonem. Wszystko było utrzymane w jasnych barwach, chociaż według Luke'a pobyt Michaela mógł trochę to zmienić. Blondyn usiadł na kanapie i odchylił się na oparcie, chcąc przez moment odpocząć. Przerwa w trasie nie oznaczała odpoczynku od pracy i już jutro mieli rozpocząć nagrywanie nowych piosenek w studiu. Luke naprawdę to kochał, ale czasem chciałby po prostu przespać dwadzieścia cztery godziny. 

Michael przesunął torbę Luke'a ze środka holu, po czym również wszedł do salonu, od razu zatrzymując wzrok na blondynie. Luke chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak ciężkie to wszystko było dla Michaela. Jak ciężko było nie móc złapać go za rękę, albo pocałować przy ludziach. Gdyby jeden z nich był dziewczyną, ludzie nie dziwiliby się aż tak bardzo. Właściwie nawet by im to nie przeszkadzało i Michael nienawidził takiego stanu rzeczy, ale nie mógł zmienić poglądów milionów osób i chciałby, żeby Luke to zrozumiał. Chociaż z drugiej strony może to Michael faktycznie powinien przestać się przejmować? Może zdanie innych nie miało takiego znaczenia?

- Kochasz mnie? - spytał, niezręcznie stojąc na środku pokoju i bawiąc się bransoletkami na nadgarstku. Większość z nich otrzymał od fanek, kilka dał mu Luke. Michael ciągle rozrywał większość z nich z nerwów, a potem pisał na Twitterze do osób, które mu je podarowały i przepraszał, bo czuł się przez to głupio. Nie był złym idolem, a przynajmniej się starał. Dlaczego więc był złym chłopakiem? 

Luke otworzył swoje błękitne oczy i z zaskoczeniem spojrzał na Michaela. - Co proszę? Ty... Michael, to nie fair. Nie możesz tak po prostu zaczynać rozmowy od takiego pytania - stwierdził blondyn, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. 

- To bardzo proste pytanie. Albo mnie kochasz, albo nie. W końcu to ty ze mną zerwałeś, więc mam prawo pytać - rzucił Michael z lekką irytacją, chociaż bał się odpowiedzi. Z Lukiem nic nigdy nie było proste i Michael musiał usłyszeć to na głos, by móc uwierzyć. 

- Oczywiście, że cię kocham, ty cholerny idioto. Myślisz, że dlaczego najpierw przeleciałem dla ciebie pół świata, a później wystąpiłem przed tysiącami ludzi, chociaż bałem się wygłaszać referat przed własną klasą? Myślisz, że dlaczego ciągle znoszę to, co piszą do mnie na Twitterze? Dla sławy? - Luke wstał i podszedł do Michaela, chwytając go za nadgarstek, żeby ten przestał ruszać gumowymi bransoletkami, zanim znów którąś zepsuje. Michael zamknął na moment oczy, następnie wzdychając cicho i unosząc głowę, żeby spojrzeć na Luke'a. 

- Naprawdę przeleciałeś dla mnie pół świata? - zapytał, śmiejąc się zdławionym głosem. Miał ochotę rozpłakać się jak dziecko, ponieważ tak naprawdę nic nie było w porządku. 

Luke roześmiał się wbrew sobie i uderzył lekko pięścią klatkę piersiową niższego chłopaka. - Zamknij się, frajerze. Próbuję być na ciebie zły - mruknął, pociągając nosem. Michael uśmiechnął się lekko, przejeżdżając kciukiem po kości policzkowej siedemnastolatka. 

- Jesteśmy okropni - stwierdził i przyciągnął Luke'a do siebie, mocno go obejmując. Wtulił głowę w zagłębienie szyi blondyna, czując zapach swoich własnych perfum, których jego chłopak używał. - Przepraszam, Luke. Wiem, że zachowałem się fatalnie i masz prawo się gniewać, ale nie mów mi, że już nie chcesz ze mną być. Jestem zbyt perfekcyjny, żebyś mógł mnie odrzucić...

Siedemnastolatek odsunął Michaela na długość ramienia i spojrzał na niego jak na okaz w ZOO, marszcząc brwi. - To po prostu nigdy nie przestaje mówić - westchnął z rezygnacją. 

- Czy to oświadczyny? Czuję się zaszczycony, nawet nie musisz przede mną klękać. Chociaż z drugiej strony... 

- Dość! Godzenie się z tobą było najgorszym pomysłem. Mogłem słuchać pierścienia nastrojów i kontynuować bycie wredną suką jak moja role model, Lady Makbet - prychnął Luke, odwracając się i wychodząc na poszukiwanie sypialni, która znajdowała się na końcu korytarza. Po drodze Luke zdjął buty, koszulkę i spodnie, natomiast Michael z podziwem obserwował jak blondyn wydostaje się z ciasnych jeansów nawet się nie zatrzymując. 

- No i to się nazywa talent - mruknął rozbawiony, zamykając za nimi drzwi sypialni. Luke położył się w bokserkach na pościeli, zaś Michael szybko znalazł się obok, obejmując młodszego chłopaka ramieniem i przyciągając go do swojego boku. - Kocham cię - powiedział, następnie przyciskając usta do miękkich włosów Luke'a. Siedemnastolatek wsunął dłoń pod czarną koszulkę Mike'a i zaczął delikatnie rysować niewielkie kółka na bladej skórze, uśmiechając się pod nosem.

- A ja ciebie - odparł sennie. Zamknął oczy i ułożył głowę na klatce piersiowej Michaela tak, by móc słyszeć bicie jego serca. Powolne uderzenia posłużyły za najlepszą kołysankę i nie minęło wiele czasu, by oddech Luke'a się unormował. Z jego gardła zaczęło wydobywać się ciche pochrapywanie, a głowa stała się minimalnie cięższa. Jednak Michaelowi ten ciężar nie przeszkadzał. Jego palce delikatnie wystukiwały rytm na nagim ramieniu Luke'a.

Dla Michaela to było szczęście. Właśnie ten moment. Prawdopodobnie nigdy nie przestanie zaskakiwać go fakt, jak wiele jedna osoba może znaczyć dla drugiej. Kochał Luke'a i nie miał pojęcia co by zrobił, gdyby kiedykolwiek faktycznie go stracił, a przecież zawsze istniało takie ryzyko. 

Jednak teraz nie chciał o tym myśleć. Będzie dobrze. Musiało być.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro