Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

day 181 (ii)

Belfast - 12:13

@calumstruly
boże, luke...

@cnduphere
Kocham Michaela, ale tak strasznie mi szkoda Luke'a. Ciekawe jak się czuje.

@Luke5SOS
wow co się stało?

@johnnysolo_
@Luke5SOS ;)

@Luke5SOS
hah, urocze.

[ • ]

dickhead: śpiąca królewna wstała

dickhead: a ty masz przesrane, stary

[ • ]

jabba: OCMÓJ BOŻE

ja: japierdole

ja: nawet tego nie pamiętam

jabba: ja też, przysięgam. czuję się jak największy dupek na świecie.

jabba: BOŻE LUKE GDZIE JEST LUKE

jabba: CHCĘ GO BŁAGAĆ O WYBACZENIE

ja: chyba mam zawał serca, idę go szukać

jabba: boże michael tak strasznie mi głupio, przepraszam

ja: to moja wina

jabba: nie daj mu odejść przeze mnie

[ • ]

- Luke, poczekaj. No zostaw te ubrania. I gdzie ta walizka? - mówił Calum, kiedy Michael wbiegł do jego pokoju hotelowego. Na łóżku leżała otwarta, czarna walizka, do której Luke na oślep wrzucał ubrania, ledwie patrząc na to, co robi. Jednak było to bez różnicy, bo łzy płynące z oczu i tak nie pozwoliłyby mu dostrzec kierunku, w którym powinien rzucać. - Michael, to chyba nie najlepszy...

- Wynoś się stąd! - wrzasnął Luke, gwałtownie obracając się w kierunku chłopaka o niebieskich włosach. Koszulki w jego dłoniach momentalnie poszybowały w stronę Michaela, który złapał je w ostatniej chwili. Były to ubrania, których Luke ostatnio używał, ponieważ reszta nigdy nie została wypakowana z walizki. Nie zostawali tu wystarczająco długo, by przekładać rzeczy do szuflad. - Wynoś się! Wynoś się! - krzyczał, podnosząc to, co akurat miał pod ręką. Ciało Michaela uderzył plastikowy kubek, następnie pusta butelka po wodzie, podkładki pod filiżanki. Jednak mimo tego wciąż szedł w kierunku młodszego chłopaka, nie odrywając wzroku od zapuchniętych oczu Luke'a.

Kątem oka widział, jak Calum cicho opuszcza pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Luke już miał rzucić do niego swoim telefonem, jednak Mike w ostatniej chwili mocno złapał jego nadgarstki, unieruchamiając je. Komórka wypadła na podłogę, a ciałem blondyna wstrząsnął szloch.

- Przepraszam, Luke. Znowu... - zaczął, kiedy Luke próbował wyrwać dłonie z uścisku. Tak strasznie się bał, że jeśli go teraz puści, to już nigdy nie będzie mógł go dotknąć.

Luke patrzył na Michaela, ale jedynym co widział, był filmik obejrzany pół godziny temu. Miał on zaledwie kilka sekund i nie był zbyt wyraźny, ale nie trzeba detektywa, by rozpoznać Michaela i Casey'a, siedzących razem na jednej z klubowych kanap. W pierwszej sekundzie wyglądali tak, jakby się śmiali, a w następnej pochylali się ku sobie. Luke zacisnął mocno powieki, czując, jak jego serce rozrywane jest od nowa. A przecież mu ufał, był miły dla Casey'a, nigdy nie powiedział o nim złego słowa (przynajmniej nie na głos). Dlaczego więc zrobili mu coś takiego?

- Czego ode mnie chcesz, huh? Błogosławieństwa? W porządku, masz je. Mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwy. I kiedy to mówię, naprawdę mam to na myśli - powiedział Luke urywanym przez szloch głosem. Brzmiał szczerze i to najbardziej bolało Michaela. On nie chciał być z Moretą, chciał Luke'a. - Twoje szczęście to jedyne, czego zawsze chciałem.

Mike potrząsnął głową, przenosząc jedną dłoń na twarz blondyna i lekko ocierając łzy chłopaka. - Jestem najgorszym człowiekiem na świecie i nie zasługuję na kolejną szansę, ale i tak cię o nią proszę. Alkohol to żadna wymówka i nie próbuje się tłumaczyć, ale błagam, nie zostawiaj mnie.

- Byłem o niego tak cholernie zazdrosny - wymamrotał Luke, odsuwając się od dotyku Michaela. - I czułem się z tym źle, bo Casey był miły, a wasza przyjaźń cudowna. Zostawiłem was dosłownie na dwie minuty, żeby załatwić nam bezpieczny transport do domu, bo się o was martwiłem, a wy w tym czasie... - tutaj Luke bezradnie wzruszył ramionami, nie będąc w stanie powiedzieć tego na głos.

Michael gorączkowo myślał o tym, co zrobić. Nie podobało mu się to, w jakim kierunku szła ich rozmowa. Wiedział, że zachował się fatalnie. Alkohol nie pierwszy raz niszczył mu życie, ale tym razem było gorzej, ponieważ chodziło o Luke'a - najważniejszą osobę w życiu Michaela.

- Wiem, że to nie wygląda dobrze i to, co powiem prawdopodobnie zabrzmi jeszcze gorzej, ale ja nawet nie wiem, czy do czegoś doszło - wyrzucił z siebie zielonooki, zarabiając w zamian zaskoczone spojrzenie Luke'a. - Nie pamiętam tego momentu, Casey też nie. Na dobrą sprawę ten filmik niczego nie pokazuje, a ty nigdy nie wierzyłeś we wszystko, co widziałeś w sieci. To jeden z powodów, dla którego się w tobie zakochałem...

- Mike, nie rób tego, proszę. Nie sprawiaj, że poczuję się gorzej - szepnął Luke, a Michael mógłby przysiąc, że najgorszy odgłos na świecie to dźwięk załamującego się głosu osoby, która za moment się rozpłacze.

- Nie o to mi chodzi, kochanie - zapewnił szybko dwudziestolatek, ujmując twarz Luke'a w dłonie. Tym razem chłopak się nie odsunął, patrzył prosto w oczy Michaela. - Chodzi mi o to, byś dał mi przywilej niepewności. Kocham cię, tak cholernie cię kocham i... I jeśli chcesz to... To zerwę kontakt z Casey'em - dodał, mrugając gwałtownie, by odgonić łzy. To byłoby trudne, ponieważ mimo wszystko Casey był jego przyjacielem, jednak Luke był najważniejszy i gdyby to było warunkiem, przez który blondyn byłby w stanie mu wybaczyć, to Casey na pewno by zrozumiał.

Luke chciał tego zażądać, ale wiedział, że nie może. Jakim byłby wtedy człowiekiem? Michael potrzebował bliskich mu osób. Przyjaciół, którzy go znali i akceptowali. Potrzebował Casey'a, w taki czy inny sposób. Luke chciał, by Michael czuł bezpieczeństwo i szczęście, nawet teraz. Nawet jeśli on nie mógł mu tego dać, a mógł zrobić to ktoś inny.

- Muszę to przemyśleć, Michael. Proszę, daj mi trochę czasu - wymamrotał cicho, spuszczając wzrok na swoje bose stopy. Michael jeszcze przez chwilę czule i delikatnie gładził kciukami jego policzki, po czym złożył lekkie muśnięcie ust na czole Luke'a i bez słowa wyszedł, dając mu przestrzeń, jakiej potrzebował.

Wtedy Luke opadł na kolana, zupełnie jakby dłonie Michaela były tym, co trzymało go w pionie. Schował twarz w dłoniach i bezgłośnie płakał, po chwili czując oplatającą go parę ramion. Nie musiał podnosić wzroku, by wiedzieć, że to Calum. Poznał zapach jego wody kolońskiej. Brunet oparł podbródek na czubku jego głowy i kołysał się w przód i w tył, nucąc pod nosem Invisible.

Luke myślał o tym, że może przesadza. Może robił z tego zbyt dużą aferę. Może znów odzywała się jego choroba. A może wcale nie?

Może zawsze miał być tylko fanem.

cześć dzieciaczki
wydawało mi się, że jest jakoś za wesoło.
to jest najgorszy dzień na świecie
jaką sierotą trzeba być, żeby zgubić 50 złotych dosłownie dwie minuty po tym, jak dostało się je w ręce ???

chcieliście wiedzieć, czemu rena mnie zablokowała...... lol, ja też chcę wiedzieć. nigdy, nigdy nie byłam na jej profilu na twitterze, a kiedy weszłam tam po raz pierwszy, byłam zablokowana. zgaduję, że są dwie opcje.
pierwsza: raz retweetowałam tweeta dotyczącego jej dredów i tego, że jest to zapożyczenie kulturowe i chyba sama raz coś o tym napisałam, chociaż nie pamiętam.
druga: śmiałam się z jej nieodwzajemnionej miłości do michaela i jej desperackich tweetów. to niemiłe, wiem, ale brzmiała jak zakochana dziesięciolatka pisząca w pamiętniku ok
więc nie wiem, może widziała jakiegoś takiego tweeta, chociaż nie było ich dużo i nigdy nie dołączałam jej @ także naprawdę idk czemu mnie zablokowała, ale wyję za każdym razem jak to widzę, to takie śmieszne hahahaha

kc kc
na razie !!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro