Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

day 120 (ii)

Tokyo - 22:12

@5secondsofupdate
TO BYŁA PIEPRZONA PERFEKCJA. #SLFLTOKYO

@5SOSworldwide
CZY WY SŁYSZELIŚCIE JEGO GŁOS?! #SLFLTOKYO

@AussieUpdates
wtf co to było i gdzie jest johnny??

@maikeruku
LUKE DO 5SOS! #SLFLTOKYO

@calum182
KURWA TO BYŁO PIĘKNE

@johnnybf
nie rozumiem jak mogli zastąpić johnny'ego... nim... #slfltokyo

@calumityx
CHCEMY JOHNNY'EGO WTF

@The5SOSUpdates
Wy poważnie macie pretensje? Dzięki Luke'owi w ogóle mieliśmy koncert, dzięki niemu było Outer Space, zaśpiewał nawet WAYF i +

@The5SOSUpdates
+ STORY OF ANOTHER US czego 5sos sami z siebie nigdy by nie zrobili. Jeszcze chwila i SLSP zniknie z setlisty! TO JEST MARZENIE.

@The5SOSUpdates
Poza tym nikt nie powiedział, że Luke zastąpi Johnny'ego. Uspokójcie się z głupimi wiadomościami do Luke'a, bo Mike weźmie to do siebie.

[ • ]

Luke ledwie pamiętał zejście ze sceny, był zbyt szczęśliwy na zauważanie szczegółów. Przypominał sobie tylko, że pocałował Michaela i uściskał swoją mamę, a potem razem z chłopakami udał się do garderoby, by zmienić ubranie.

Nie zarejestrował momentu, w którym drzwi uderzyły o ścianę, a jego nogi dosłownie oderwały się od ziemi. Zdaje się, że nikt nie zdążył zwrócić na to uwagi, Johnny po prostu poruszał się zbyt szybko. W jednej chwili Luke stał, w drugiej leżał pod ścianą, a w następnej był szarpany do góry.

- Ty pieprzony, gnoju! - splunął brunet, trzymając Luke'a za kołnierz koszuli. Jego twarz znajdowała się centymetry od twarzy młodszego chłopaka, którego błękitne oczy rozszerzyły się raczej z zaskoczenia, niż ze strachu. - Ostrzegałem cię, kurwa, ostrzegałem. A ty co zrobiłeś?! Wyszedłeś na pieprzoną scenę, grałeś na mojej gitarze, śpiewałeś moje kwestie i to z moim zespołem!

- Nie, poczekaj, ja tylko... - zaczął Luke, chcąc się jakoś wytłumaczyć, lecz przeszkodziła mu pięść Johnny'ego, która wylądowała prosto na jego nosie. Luke usłyszał cichy trzask, a jego twarz przeszył ból.

Reszta członków zespołu, oszołomiona gwałtownym wybuchem wokalisty, zareagowała dopiero w tym momencie. Michael doskoczył do Johnny'ego i odepchnął go od swojego chłopaka, upadając z nim na ziemię i bez opamiętania okładając go pięściami. Calum po chwili próbował ich rozdzielić, chcąc uniknąć większej ilości obrażeń na ciałach obu muzyków.

Ashton kucnął obok Luke'a, który lekko dotykał nosa. Wszędzie była krew, którą łzy chłopaka rozmazywały jeszcze bardziej. - Myślę, że jest złamany. Luke, kochanie, musisz wstać. Znajdziemy twoją mamę i pojedziemy do lekarza, w porządku?

Blondyn pokiwał bezradnie głową, starając się nie robić afery z tego, co się stało. Oddychał przez buzię, wycierając usta wierzchem dłoni. - M... Michael... Zostaw go.

Głowa Clifforda momentalnie podskoczyła do góry, a Johnny wykorzystał to, by zepchnąć go z siebie i poderwać się na nogi. Calum w ostatniej chwili złapał go za rękę, gdyż tamten był gotów na dalszy atak.

- Lepiej się nie ruszaj, dupku, jeśli nie chcesz wylądować na ostrym dyżurze - ostrzegł Hood, z wściekłością patrząc na chłopaka, którego kiedyś nazywał przyjacielem. Było mu wstyd, bo nie wierzył, że Johnny byłby zdolny do czegoś takiego zaraz po tym, jak sam nawalił. Luke chciał tylko pomóc, nie zrobił niczego złego.

- Luke, słonko... - mruknął Michael, pomagając blondynowi wstać. Dokładnie w tej sekundzie do garderoby weszła Liz, zapewne zaalarmowana odgłosami dochodzącymi z pomieszczenia.

- O mój Boże - szepnęła, podbiegając do syna i odpychając od niego Michaela. - Co się stało? Kto ci to zrobił?

- To był wypadek - wydukał Luke niewyraźnie, zaś kobieta spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Nieprawda, Luke, nie musisz go bronić - warknął Michael.

- Należało mu się! - wrzasnął Johnny, lecz kiedy Liz na niego spojrzała, skulił się nieco i spuścił wzrok na ziemię.

Liz z trudem hamowała wściekłość i Michael doskonale to rozumiał. Nie powinien był na to pozwolić, mógł przewidzieć, że Johnny się wścieknie. - Niech pani zabierze go do szpitala. My zajmiemy się tym kretynem - oznajmił i lekko ścisnął dłoń Luke'a na pocieszenie.

Blondyn posłał mu krzywy uśmiech, a następnie szybko wyszedł z mamą, która próbowała zatamować krwotok z nosa.

- Calum, puść go - powiedział cicho Ashton, patrząc na Johnny'ego. Pod okiem lidera zespołu powoli zaczął formować się siniak, z rozwalonej wargi ciekła na brodę strużka krwi.

Calum z zaskoczeniem popatrzył najpierw na Johnny'ego, a następnie na Irwina. - Że co?

- Powiedziałem, żebyś go puścił. Dzisiaj nie mam ochoty go oglądać. Sprawa o pobicie zostanie zgłoszona na policję, nie my będziemy się tym zajmować.

- Słucham? Chcesz na mnie donieść? - spytał Johnny z niedowierzaniem, wyrywając ramię z uścisku Hooda.

Ashton uniósł brwi ku górze, krzyżując ramiona na klatce piersiowej i nie zmieniając spokojnego wyrazu twarzy. - Nie było cię na próbie. Okej, w porządku. Nie przyszedłeś na cholerny koncert. Okej, daliśmy radę. Teraz masz czelność  przychodzić tutaj i wściekać się o to, że Luke zrobił to, co było twoim obowiązkiem? Człowieku, lepiej się stąd wynoś, bo nie ręczę za siebie.

Johnny wiedział, że przegrał. Z Ashtonem w takich sytuacjach się nie dyskutowało, dlatego wyszedł, jednak był zdeterminowany, by wrócić i załatwić tę sprawę. Nie miał zamiaru wylecieć z zespołu przez jednego z milionów fanów.

Michael przez cały czas milczał, pozwalając Ashtonowi się wszystkim zająć. Po wyjściu Johnny'ego zaklął pod nosem i myśląc o złamanym nosie swojego chłopaka, uderzył pięścią w gipsową ścianę, przebijając ją na wylot.

Calum wzdrygnął się i przewrócił teatralnie oczami.

- Poważnie, Michael? Znowu ta sama ręka?

cześć dzieciaczki
jak widzicie - jeszcze żyję. miałam problem z internetem, dlatego nic nie dodawałam, ale już jest okej.

ta część to chyba jak na razie ostatnia taka opisowa, dalej będą normalnie wiadomości.

w sumie to tyle, bo znów zapomniałam co chciałam napisać.

na razie !!
:-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro