39. +18
A więc...
Doczekaliśmy się zakończenia kolejnej opowieści. Przed wami ostatni rozdział tego opowiadania. Jeszcze dziś pojawi się również (mam nadzieję) epilog.
LILY
Po godzinie Jack odzyskał przytomność całkowicie.
-Jak przygotowaliście odtrutkę?-zapytał.-Myślałem, że będzie po mnie.
-Życie zawdzięczasz Lilce.-powiedział Nathan.-Gdyby nie ona, zapewne już byłoby po tobie.
-Wcale nie. To Nath znał recepturę trucizny, którą dodałeś do strzał.
-Ale skąd wiedziałaś, jak przygotować antidotum?-drążył dalej Roześmiany.
-Kiedyś rozmawialiśmy na temat Twoich trucizn. Sam powiedziałeś mi, jak cofnąć działanie pewnych substancji.
-Zapamiętałaś?
-Nie było to wcale takie trudne.
Po tej wymianie zdań, drzwi mieszkania otworzyły się.
-MAMA! TATA! ŻYJECIE!-zawołałam na widok wracających rodziców.
Razem z nimi przyszli: Amy, Matylda, Ben, Jeff i Magda. Podbiegłam do moich rodzicieli.
-Lily...Nigdy więcej nie działaj na własną rękę.-powiedziała mama, przytulając mnie.
-Widzę, że powróciłeś z krainy umarłych.-zwrócił się Ben do Jacka.
-Jak widać.-odpowiedział tamten. -A gdzie reszta?-zapytałam, jak wszyscy ochłonęli po niedawnej przygodzie.
-Wrócili do rezydencji.
-Pójdziemy tam?-zapytałam z nadzieją w głosie, patrząc na tatę.
-Jutro urządzimy tam wielkie przyjęcie i dowiemy się, co robić dalej.-odparł ojciec.
Szczerze, to trochę tęskniłam do wizyt w rezydencji, końmi i w szczególności za atmosferą tam panującą.
Nasi goście jeszcze chwilę porozmawiali z rodzicami, po czym opuścili nasze mieszkanie, umawiając się na następny dzień.
CATHERINE
W końcu byliśmy bezpieczni we własnym mieszkaniu. Po wyjściu przyjaciół, Lil od razu poszła wziąć kąpiel i udała się do krainy snów. Toby zajął łazienkę po niej, po czym zasiadł przed telewizorem. Nadeszła moja kolej. Wpuściłam do wanny ciepłej wody, wlewając do niej ulubiony, waniliowy olejek. Całe pomieszczenie wypełnił słodki zapach kosmetyku.
Wrzuciłam nasze ubrania do pralki, nastawiłam odpowiedni program, włączyłam urządzenie, po czym zanurzyłam się w pachnącej pianie. Wykąpałam się, Po czym oddałam odpoczynkowi. Wkrótce zasnęłam.
Obudziło mnie walenie w drzwi.
-Kat? Wszystko w porządku?-to Toby dobijał się do łazienki.
-Tak!-odkrzyknęłam.-Zasnęłam w kąpieli.-po czym uświadomiłam sobie, żezapomniałam wziąć z szafy ręcznik.
-Kochanie, możesz podać mi ręcznik?
-Jasne.
Po chwili wszedł do pomieszczenia, niosąc potrzebną mi rzecz.
-Gdzie położyć?-zapytał, chcąc zostawić go na muszli.
-Przecież tam go nie dosięgnę!-powiedziałam oburzona.
-To gdzie?-po czym podszedł do wanny i położył na jej brzegu.-Tutaj?
-Tu mogę go zamoczyć.-odparłam, patrząc mu w oczy.
-To w takim razie...ja go dla Ciebie przytrzymam, a Ty wychodź.
-No, OK.-zgodziłam się, po chwili stając przed nim.
A teraz fragment specjalnie dla Psycho6669
Nie bij. Pierwszy raz piszę taką scenę i ją publikuję.
TICCI TOBY
Gapiłem się na Kat, jakbym pierwszy raz w życiu miał przed sobą nagą kobietę.
-Wszystko w porządku?-usłyszałem jej słowa.
Otrząsnąłem się w końcu.
-O-oczywiście...-powiedziałem, otulając jej ciało ręcznikiem.
Po czym, niewiele myśląc, pochyliłem się nad nią i zaczęliśmy się całować.
Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, iż od bardzo dawna nie mieliśmy czasu dla siebie.
Catherine oparła się na mnie, zarzucając ręce na szyję. Odrzuciłem ręcznik, nawet nie wiem gdzie.
Dziewczyna pozbyła się mojej koszulki, zabierając się za spodnie. Odsunąłem się od niej na chwilę, ściągając je całkiem. Teraz staliśmy naprzeciw siebie, kompletnie nadzy.
Znów zamknąłem ją w swoich ramionach, całując szyję, schodząc powoli w stronę piersi.
-Może...może pójdziemy do sypialni?-zapytałem między pocałunkami.
-Nie. Kochajmy się tutaj. Pójdziemy tam potem.-usłyszałem w odpowiedzi.
Pchnąłem ją więc delikatnie w stronę wanny, sadzając na jej brzegu. Chciałem w nią wejść od razu, ale..
-Toby, jeszcze nie. Mamy całą noc. Najpierw nacieszmy się swoją bliskością.
Nic na to nie odpowiedziałem. Nasze usta znów się spotkały.
"Slender, dzięki Ci, że spłodziłeś taką piękną córkę."-pomyślałem.
Jęknąłem cicho, kiedy poczułem jej dłoń, zaciskającą się miarowo na mojej męskości.
Moje ręce błądziły po jej talii, by w końcu zatrzymać się na jędrnych piersiach. Zacząłem je powoli masować, wywołując tym drżenie i jęki ukochanej.
Po kilku minutach takiej zabawy, usłyszałem w końcu jej cichy głos:
-Teraz możesz.-po czym rozchyliła nogi, czekając na mój ruch.
-Jeszcze nie.-powiedziałem z łobuzerskim uśmiechem, klękając.
Moja głowa znalazła się między jej nogami.
Po kilku minutach usłyszałem jej dość głośne jęki, po czym odepchnęła lekko moją głowę od siebie.
-Gratulacje.-powiedziałem.-Twój pierwszy orgazm, od...
-Bardzo dawna.-dokończyła za mnie.-A teraz chodźmy do sypialni.-dodała, biorąc mnie za rękę.
Tej nocy długo nie zmrużyliśmy oka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro