Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31.

TICCI AMY

Lily była już w pełni przygotowana, by wziąć czynny udział w akcji ratunkowej, którą planowałyśmy jutro wieczorem. W ciągu ostatniego tygodnia zrobiła naprawdę duże postępy. Dzięki mnie podszkoliła umiejętności skradania się, bezszelestnego poruszania w trudnych warunkach i poprawiła  zmysł równowagi. Laughing Jack nauczył ją używać łuku, z czym kompletnie sobie nie radziła. Był to trudny i obfitujący w ciężką pracę tydzień. Teraz pora wykorzystać je w praktyce.
To myśląc, opuściłam pokój Lily i wyszłam do rezydencji. Może nie powinnam zostawiać jej tak późno w nocy, ale musiałam dopracować plan ze Slendermanem i resztą. Niedługo wrócę.

LILY

Znakomicie! Amy wyszła z domu, zapewne do rezydencji. Szybko załapałam za telefon i wysłałam następującą wiadomość:
"Drogą wolna. Możesz przyjść, tylko uważaj, bo Amy idzie do rezydencji."
Teraz pozostaje tylko czekać na znak. Po dziesięciu minutach usłyszałam znajomy dźwięk. To żwir rzucony w szybę mojego pokoju. Na to właśnie czekałam.
Otworzyłam okno i powiedziałam do dwóch sylwetek, czekających na dole.
-Zaraz schodzę.
Po czym przymknęłam je i szybko włożyłam przygotowany wcześniej, ciemny dres. Łuk zarzuciłam na ramię, załapałam w biegu kołczan z zatrutymi strzałami i bez pomocy sznurkowej drabinki, wyskoczyłam na zewnątrz, przedtem upewniając się, że nikt niepowołany mnie nie widzi. Po chwili stałam obok Matyldy i Psycho.
-Czy chłopaki są już na miejscu?-zapytałam przyjaciółek.
-Laughing Jack i Candy Pop mieli wyjść po jakiejś naradzie. Podobno nie potrwa to długo.-Psycho.
-Bloody Painter poszedł na swoje stanowisko.-poinformowała Malti. (Matylda)
-Dobra. Idziemy. Nie mamy czasu na sprawdzanie ich.-powiedziałam,  Po czym skierowałyśmy się w stronę szkoły.

TICCI TOBY

Nie mogłem w nieskończoność udawać, że wszystko jest OK. Wywieźli gdzieś Catherine, ale nie powiedzieli, gdzie. Muszę szybko coś wymyślić, zanim stanie jej się krzywda. Przebywałem dalej na terenie ogródków działkowych, teoretycznie byłem wolny, jednak na każdym kroku pilnowali mnie Lucjan i Marian. Mieszkałem sam w altanie, którą dzieliłem z Catherine. Teraz jednak miałem tam "wygody", typu Nowy, miękki materac, ściany ocieplone aksamitnym materiałem, stolik i krzesło. Normalnie rezydencja. Udałem się tam, położyłem na materacu i myśląc o ukochanej i córce, zasnąłem. Obudzono mnie późnym wieczorem. Do altany wszedł Marian i poprowadził mnie do Clockwork.
-Toby, mam dla Ciebie zadanie. Na dowód tego, że jesteś po naszej stronie, masz zabić trzy osoby. A teraz chodź.
Zaprowadziła mnie w najodleglejszą, najbardziej zaniedbaną część działek. Weszliśmy do jednej z walących się altan. Gdy zaświeciła lampkę w telefonie, osłupiałem.
Przede mną, na środku pokoju, siedziały związane i zakneblowane: Lily, Matylda i Psycho.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro