30.
LILY
Nie wiedziałam, na co się przygotować. Zostaniemy w domu, czy też może wyjdziemy na miasto? W zasadzie to Laughing Jack był typem domatora, ale też nie zawsze. A że na dworze było ciepło, postanowiłam ubrać sukienkę w biało-czarne paski XD. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż i czekałam na swojego gościa. W moich myślach zawitał obraz dawno nie widzianych rodziców. Wspólne posiłki, wyjścia, a nawet wyjazdy do rezydencji. Po prostu za nimi bardzo tęskniłam. Musiałam jednak jeszcze poczekać, bo sama nic nie zdziałam, a wręcz pogorszę sprawę, jeśli pozwolę się złapać.
Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi.
Za nimi stał Jack. Na powitanie zrobił zdziwioną minę i zapytał:
-Czyżbyś chciała zostać Laughing Lily?-i znacząco spojrzał na mój strój.
-Na pewno nie w tym życiu. Znasz moje zdanie na ten temat.-odparłam, po czym wręczył mi "bukiet" z kolorowych lizaków w kształcie kwiatów.
-Ostrzegam, są tylko do ozdoby. Gdy zrobią się zielone, natychmiast je wyrzuć.-powiedział.
-Zapamiętam.-po czym poszedł do kuchni, a ja do swojego pokoju, wstawić "kwiaty" do wazonu na biurku.
-Za dwie godziny grają w kinie "Drogę bez powrotu". Wiem, że chciałaś to zobaczyć. Może się wybierzemy?-zaproponował.
-Chętnie.-bardzo lubiłam filmy typu horror.
Chwilę porozmawialiśmy o sprawach w rezydencji, jej mieszkańcach i planach na przyszłość. Tak minęła godzina.
-Lily? Mogę Cię o coś zapytać?
-No jasne. Nie mam nic do ukrycia.-odpowiedziałam.
-Co Ty do mnie czujesz?-usłyszałam, po kilku sekundach milczenia.
Akurat takiego pytania się nie spodziewałam. Chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią.
-Jack, ja...Ja naprawdę Cię lubię...-zaczęłam niepewnie. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć dalej, więc po prostu milczałam.
-Czy chciałabyś być ze mną? Nie musisz teraz odpowiadać. Poczekam, zrobisz to, kiedy będziesz gotowa.
Moje serce chciało od razu wykrzyknąć:
"Jack! Oczywiście, że z Tobą będę! Nie wiem od kiedy, ale Twoje towarzystwo sprawia mi prawdziwą przyjemność. Czekam na te chwile, które mogę spędzać w Twoim towarzystwie!!!".
Jednak rozum podpowiadał:
"Nie możesz nawet o tym myśleć! Przecież od zawsze chcesz się uwolnić od Creepypast i żyć jak normalny człowiek! Bez tajemnic, bez ciągłego myślenia, co mogę o sobie powiedzieć, a co nie. Powiedz mu, że nie ma na co liczyć!!!"
Stałam przy zlewie, zmywając naczynia po kawie i ciastkach. Byłam odwrócona tyłem do chłopaka, więc nie widział zdradzieckiej łzy, spływające po moim policzku.
-Rozumiem...Przepraszam, uznajmy, że nie było tego pytania.
-Nie, Jack. To nie tak. Ja...Ja bardzo Cię lubię, wiesz przecież. Tylko...Tak jak powiedziałeś, potrzebuję czasu na odpowiedź.
To mówiąc, odwróciłam się w jego stronę i nasze oczy się spotkały.
Jack podszedł do mnie i wyciągnął zaciśniętą pięść (tzw. Żółwik).
-W takim razie, przyjaciele?
-Przyjaciele.-odpowiedziałam, przybijając z nim, "żółwikową" piątkę.
Potem zebraliśmy się i wyruszyliśmy do kina.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro