3
-Daleko jeszcze?-zapytała Matylda.
-
Piętnaście minut.-odpowiedziałam.
-Aha.
*DWIE MINUTY PÓŹNIEJ*
-Daleko jeszcze?
-Piętnaście minut.
-Ale dwie minuty temu, mówiłaś to samo!
-Chodziło mi o to, że niedaleko.
-Aha...Daleko jeszcze?
Walnęłam się otwartą dłonią w czoło.
-Ej...Nie zaczynaj znowu!!!
-Ok...no to... DALEKO JESZCZE?!?
Tak, mniej więcej, wyglądała nasza podróż przez las. W końcu dotarłyśmy na miejsce.
-Chodźmy najpierw do domu. Mama na pewno już czeka z obiadem.-zaproponowałam, bo Matylda, tak samo jak moja rodzicielka, była fangirl koni. Też je lubiłam, ale bez przesady. Weszłyśmy do środka. Wszyscy byli już w jadalni. Mama przygotowała makaron, a do tego mnóstwo sosów. Warzywny, drobiowy, beszamel, a nawet z nerek. Specjalnie dla bezokiego Jacka. Wprowadziłam koleżankę do środka. Odchrząknęłam, bo panował rozgardiasz, spowodowany szumem rozmów osób, siedzących przy stole. A było ich sporo. Wreszcie uwaga wszystkich skupiła się na nas.
-Wszyscy-to jest Matylda, moja przyjaciółka. Matyldo-to są wszyscy.-przedstawiłam ich sobie.
-Lilian... tak się nie robi...-skarcił mnie tato.-Powinnaś przedstawić koleżance każdego po kolei...
-Nic nie szkodzi, psze Pana.-wtrąciła Matylda.-Jestem fanką Creepypasty i wiem, kto jest kim.
-Jeśli tak, usiądź Matyldo z nami. Czekaliśmy tylko na Was.-powiedziała mama i zajęliśmy miejsca. Ja zajęłam krzesło obok taty i Laughing Jack'a, natomiast Matylda usiadła między dziadkiem Slenderem, a Helenem.
"Witaj, Matyldo, w naszej willi. Mam nadzieję, że miło spędzisz tu czas. Oczywiście, miejsce naszego zamieszkania, jest tajemnicą."-"powiedział" dziadek. (Śmiesznie to brzmi...ten "dziadek"... no, ale taka jest prawda^^).
-Jasna sprawa. Wiem o Was już jakiś czas. Nikomu nic nie powiedziałam.
Po tej wymianie zdań, zabraliśmy się za jedzenie. Po posiłku, zajęłyśmy się zmywaniem naczyń. Gdy się z tym uporałyśmy, poszłyśmy do gabinetu mamy, zapytać, czy możemy pojeździć konno.
-Tak, tak. Idźcie...-machnęła ręką, dając znak, żebyśmy już sobie szły.
-Aha! Lily!-krzyknęła jeszcze za nami.
-Tak?
-Jutro z rana będziemy mieć gości. Przyjadą wujek Offender i...
-PSYCHO!!!-ryknęłam na całą rezydencję.
-Tak. A teraz idźcie i bawcie się dobrze.
Psycho była jedną z Proxy wujka Offenderman'a. Byli tu kilka razy i zdążyłam bardzo ją polubić. Już nie mogłam doczekać się ranka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro