Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

-Daleko jeszcze?-zapytała Matylda.
-

Piętnaście minut.-odpowiedziałam.
-Aha.

*DWIE MINUTY PÓŹNIEJ*

-Daleko jeszcze?
-Piętnaście minut.
-Ale dwie minuty temu, mówiłaś to samo!
-Chodziło mi o to, że niedaleko.
-Aha...Daleko jeszcze?
Walnęłam się otwartą dłonią w czoło.
-Ej...Nie zaczynaj znowu!!!
-Ok...no to... DALEKO JESZCZE?!?

Tak, mniej więcej, wyglądała nasza podróż przez las. W końcu dotarłyśmy na miejsce.
-Chodźmy najpierw do domu. Mama na pewno już czeka z obiadem.-zaproponowałam, bo Matylda, tak samo jak moja rodzicielka, była fangirl koni. Też je lubiłam, ale bez przesady. Weszłyśmy do środka. Wszyscy byli już w jadalni. Mama przygotowała makaron, a do tego mnóstwo sosów. Warzywny, drobiowy, beszamel, a nawet z nerek. Specjalnie dla bezokiego Jacka. Wprowadziłam koleżankę do środka. Odchrząknęłam, bo panował rozgardiasz, spowodowany szumem rozmów osób, siedzących przy stole. A było ich sporo. Wreszcie uwaga wszystkich skupiła się na nas.
-Wszyscy-to jest Matylda, moja przyjaciółka. Matyldo-to są wszyscy.-przedstawiłam ich sobie.
-Lilian... tak się nie robi...-skarcił mnie tato.-Powinnaś przedstawić koleżance każdego po kolei...
-Nic nie szkodzi, psze Pana.-wtrąciła Matylda.-Jestem fanką Creepypasty i wiem, kto jest kim.
-Jeśli tak, usiądź Matyldo z nami. Czekaliśmy tylko na Was.-powiedziała mama i zajęliśmy miejsca. Ja zajęłam krzesło obok taty i Laughing Jack'a, natomiast Matylda usiadła między dziadkiem Slenderem, a Helenem.
"Witaj, Matyldo, w naszej willi. Mam nadzieję, że miło spędzisz tu czas. Oczywiście, miejsce naszego zamieszkania, jest tajemnicą."-"powiedział" dziadek. (Śmiesznie to brzmi...ten "dziadek"... no, ale taka jest prawda^^).
-Jasna sprawa. Wiem o Was już jakiś czas. Nikomu nic nie powiedziałam.
Po tej wymianie zdań, zabraliśmy się za jedzenie. Po posiłku, zajęłyśmy się zmywaniem naczyń. Gdy się z tym uporałyśmy, poszłyśmy do gabinetu mamy, zapytać, czy możemy pojeździć konno.
-Tak, tak. Idźcie...-machnęła ręką, dając znak, żebyśmy już sobie szły.
-Aha! Lily!-krzyknęła jeszcze za nami.
-Tak?
-Jutro z rana będziemy mieć gości. Przyjadą wujek Offender i...
-PSYCHO!!!-ryknęłam na całą rezydencję.
-Tak. A teraz idźcie i bawcie się dobrze.
Psycho była jedną z Proxy wujka Offenderman'a. Byli tu kilka razy i zdążyłam bardzo ją polubić. Już nie mogłam doczekać się ranka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro