Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19.

LAUGHING JACK

Zastąpiłem (a właściwie Slenderman kazał mi to zrobić) Catherine w stadninie. Czyli do mnie należała robota "papierkowa". Nie łapałem, o co tam chodzi i robiłem mnóstwo błędów. Na szczęście już piątek i jak zawsze, na weekend przyjedzie Lilka. Ona jest w tym dobra i poprawi wszystkie niezgodności. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie będzie jej w rezydencji do odwołania. Musiałem porozmawiać z Operatorem.
-Slender, Lilian musi przyjechać, bo nie radzę sobie z dokumentacją koni.-powiedziałem, wchodząc do jego gabinetu, po uprzednim zapukaniu.
"Co tam jest trudnego?"-zapytał, chowając głowę w dłoniach.
Nie czekając na moją odpowiedź, powiedział:
"W takim razie zabierz papiery i idź do niej. Ani ona, ani Matylda nie będą tu przychodzić, że względów bezpieczeństwa."
Cóż było robić? Zabrałem całe biuro do plecaka i wyruszyłem do mieszkania Catherine i Toby'ego.

LILIAN

Tego samego wieczoru, po uzgodnieniu z Magdą, iż Matylda zostaje u nas na noc, o umówionej porze (czyli 22:00), coś uderzyło delikatniew szybę w moim pokoju. Po chwili powtórzyło się. To był znak od Psycho. Matylda upewniła się, że Magda smacznie śpi, a ja, że nikt nie przechodzi w pobliżu, opuściłam sznurkową drabinkę. Po chwili proxy wujka Offa była z nami w pokoju.
-Co chciałaś?-powiedziała przyjaciółka ściszonym głosem.
-Co się dzieje? Nie ma mamy, tata od kilku dni też nie daje znaku życia. Clockwork rozmawia z moim nauczycielem... Musisz coś wiedzieć. Proszę, pomóż mi, albo sama rozwiążę tę zagadkę, ale zajmie mi to wtedy więcej czasu.-zażądałam w akcie desperacji.

PSYCHO

Wiedziałam, że Lil jest uparciuchem, więc powiedziałam jej o przypuszczeniach, jakie wysnuli na dzisiejszej naradzie Offenderman i jego brat.
-Czyli myślą, że mój nauczyciel wraz z bratem, przetrzymują gdzieś tatę, a mama poszła bo szukać, tak?-streściła moją wypowiedź Lilian.
-Dokładnie o to chodzi.-potwierdziłam.
-A więc my też się tym zajmiemy. Razem z Matyldą, będziemy po szkole przeszukiwać każde podejrzane miejsce.

LILIAN

Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Wspólnie z drugą przyjaciółką, przeznaczyłyśmy pół godziny po lekcjach, na przeszukiwanie miejsc takich jak: opuszczone budowy, stare, od dawna niezamieszkane domy i inne tego typu miejsca. Pomimo krótkiego czasu, starałyśmy się to robić dokładnie, jednak skutek był żaden.
Matylda poprosiła, abyśmy w piątek sobie darowały, ponieważ umówiłasię z Bloody Painterem na mieście. Nie zamierzałam jej odmawiać, również wcześniej wróciłam do domu. Zastałam tam Magdę, wyszykowaną jak na jakiś bal.
-Lilian, kochana. Nie gniewaj się, ale wychodzę dziś z Jeffem. Wrócę późno, zapewne będziesz już spać. Czy to nie problem?-zapytała.
-Skąd. Idź i baw się dobrze.
Po czym zostałam sama. Czy mi się tylko wydaje, czy wszyscy biegają teraz za miłością?
Dla mnie to jakaś bzdura. Siedziałam w salonie, oglądając ulubiony serial i zajadając dopiero co upieczone naleśniki, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
Czyżby Magda wróciła wcześniej?
Z tą myślą ruszyłam do korytarza i spojrzałam przez wizjer. Za drzwiami stał Laughing Jack.
-Co Ty tu robisz?-spytałam, wypuszczając chłopaka do środka.
Po przywitaniu powiedział mi, co go sprowadza.

-Czyli praca w urzędzie nie jest dla Ciebie.-stwierdziłam, robiąc ostatnią poprawkę, po czym zamknęłam akta koni.
Wszystko zajęło mi pół godziny.
-I to naprawdę wszystko?-spytał zdziwiony.-Ja siedziałem nad tym kilka godzin dziennie, a i tak jest błąd na błędzie.
-Nie przejmuj się. Dziwi mnie to, że dziadek akurat Ciebie przydzielił do tego zajęcia. Na moje oko, wolisz pracę fizyczną.-wypaliłam, po czasie zdając sobie sprawę, że mógł to odebrać dwuznacznie. Chodzi o to, że był ubrany w czarną koszulkę z krótkim rękawem, która przylegała do jego umięśnionych ramion i opinała klatkę piersiową. W sumie, w okresie letnim, prawie zawsze się tak ubierał.
Zaskoczony, spojrzał na mnie.
-Nie to chciałam powiedzieć.-po czym przeniosłam wzrok gdzie indziej.
Po chwili atmosfera wróciła do porządku dziennego i rozmawialiśmy jakby nigdy nic.
W końcu przyszedł czas na rozstanie.
Gdy wychodził, powiedziałam:
-Przychodź z tymi papierami w poniedziałki, środy i piątki popołudniu. Pomogę Ci je wypełnić.
-Dzięki. Na razie.
-Do usług. Pozdrów resztę.-po czym zamknęłam drzwi, wzięłam prysznic i poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro