19.
LAUGHING JACK
Zastąpiłem (a właściwie Slenderman kazał mi to zrobić) Catherine w stadninie. Czyli do mnie należała robota "papierkowa". Nie łapałem, o co tam chodzi i robiłem mnóstwo błędów. Na szczęście już piątek i jak zawsze, na weekend przyjedzie Lilka. Ona jest w tym dobra i poprawi wszystkie niezgodności. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie będzie jej w rezydencji do odwołania. Musiałem porozmawiać z Operatorem.
-Slender, Lilian musi przyjechać, bo nie radzę sobie z dokumentacją koni.-powiedziałem, wchodząc do jego gabinetu, po uprzednim zapukaniu.
"Co tam jest trudnego?"-zapytał, chowając głowę w dłoniach.
Nie czekając na moją odpowiedź, powiedział:
"W takim razie zabierz papiery i idź do niej. Ani ona, ani Matylda nie będą tu przychodzić, że względów bezpieczeństwa."
Cóż było robić? Zabrałem całe biuro do plecaka i wyruszyłem do mieszkania Catherine i Toby'ego.
LILIAN
Tego samego wieczoru, po uzgodnieniu z Magdą, iż Matylda zostaje u nas na noc, o umówionej porze (czyli 22:00), coś uderzyło delikatniew szybę w moim pokoju. Po chwili powtórzyło się. To był znak od Psycho. Matylda upewniła się, że Magda smacznie śpi, a ja, że nikt nie przechodzi w pobliżu, opuściłam sznurkową drabinkę. Po chwili proxy wujka Offa była z nami w pokoju.
-Co chciałaś?-powiedziała przyjaciółka ściszonym głosem.
-Co się dzieje? Nie ma mamy, tata od kilku dni też nie daje znaku życia. Clockwork rozmawia z moim nauczycielem... Musisz coś wiedzieć. Proszę, pomóż mi, albo sama rozwiążę tę zagadkę, ale zajmie mi to wtedy więcej czasu.-zażądałam w akcie desperacji.
PSYCHO
Wiedziałam, że Lil jest uparciuchem, więc powiedziałam jej o przypuszczeniach, jakie wysnuli na dzisiejszej naradzie Offenderman i jego brat.
-Czyli myślą, że mój nauczyciel wraz z bratem, przetrzymują gdzieś tatę, a mama poszła bo szukać, tak?-streściła moją wypowiedź Lilian.
-Dokładnie o to chodzi.-potwierdziłam.
-A więc my też się tym zajmiemy. Razem z Matyldą, będziemy po szkole przeszukiwać każde podejrzane miejsce.
LILIAN
Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Wspólnie z drugą przyjaciółką, przeznaczyłyśmy pół godziny po lekcjach, na przeszukiwanie miejsc takich jak: opuszczone budowy, stare, od dawna niezamieszkane domy i inne tego typu miejsca. Pomimo krótkiego czasu, starałyśmy się to robić dokładnie, jednak skutek był żaden.
Matylda poprosiła, abyśmy w piątek sobie darowały, ponieważ umówiłasię z Bloody Painterem na mieście. Nie zamierzałam jej odmawiać, również wcześniej wróciłam do domu. Zastałam tam Magdę, wyszykowaną jak na jakiś bal.
-Lilian, kochana. Nie gniewaj się, ale wychodzę dziś z Jeffem. Wrócę późno, zapewne będziesz już spać. Czy to nie problem?-zapytała.
-Skąd. Idź i baw się dobrze.
Po czym zostałam sama. Czy mi się tylko wydaje, czy wszyscy biegają teraz za miłością?
Dla mnie to jakaś bzdura. Siedziałam w salonie, oglądając ulubiony serial i zajadając dopiero co upieczone naleśniki, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
Czyżby Magda wróciła wcześniej?
Z tą myślą ruszyłam do korytarza i spojrzałam przez wizjer. Za drzwiami stał Laughing Jack.
-Co Ty tu robisz?-spytałam, wypuszczając chłopaka do środka.
Po przywitaniu powiedział mi, co go sprowadza.
-Czyli praca w urzędzie nie jest dla Ciebie.-stwierdziłam, robiąc ostatnią poprawkę, po czym zamknęłam akta koni.
Wszystko zajęło mi pół godziny.
-I to naprawdę wszystko?-spytał zdziwiony.-Ja siedziałem nad tym kilka godzin dziennie, a i tak jest błąd na błędzie.
-Nie przejmuj się. Dziwi mnie to, że dziadek akurat Ciebie przydzielił do tego zajęcia. Na moje oko, wolisz pracę fizyczną.-wypaliłam, po czasie zdając sobie sprawę, że mógł to odebrać dwuznacznie. Chodzi o to, że był ubrany w czarną koszulkę z krótkim rękawem, która przylegała do jego umięśnionych ramion i opinała klatkę piersiową. W sumie, w okresie letnim, prawie zawsze się tak ubierał.
Zaskoczony, spojrzał na mnie.
-Nie to chciałam powiedzieć.-po czym przeniosłam wzrok gdzie indziej.
Po chwili atmosfera wróciła do porządku dziennego i rozmawialiśmy jakby nigdy nic.
W końcu przyszedł czas na rozstanie.
Gdy wychodził, powiedziałam:
-Przychodź z tymi papierami w poniedziałki, środy i piątki popołudniu. Pomogę Ci je wypełnić.
-Dzięki. Na razie.
-Do usług. Pozdrów resztę.-po czym zamknęłam drzwi, wzięłam prysznic i poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro