Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16.

OPUSZCZONE DZIAŁKI ZA SZKOŁĄ LILY
TEN SAM WEEKEND

TOBY

P

o odurzeniu jakąś substancją i utracie przytomności, obudziłem się w jakiejś obskurnym, małym pomieszczeniu, bez okien i prądu. Byłem związany, zakneblowany i usadzony na drewnianym krześle. Po chwili drzwi stanęły otworem. Stał w nich nauczyciel Lilian, z którym, wraz z Catherine, rozmawialiśmy tydzień temu.
-Widzę, że odzyskałeś już świadomość. Cóż, myślałem, że pojmanie któregoś z was, będzie trudniejsze.-powiedział, przyglądając się mi, jakbym był jakimś obiektem muzealnym.
Że względu na przedmiot, tkwiący w moich ustach, nie mogłem mi nic odpowiedzieć, więc posłałem mu tylko wściekłe spojrzenie.
-Wiedziałem, że w końcu znajdę waszą willę. Nikt mi nie wierzył. Wszyscy traktowali jak wariata. Ja miałem pewność, że mam rację. Nie ustawałem w poszukiwaniach. W końcu się udało. Przez dwa lata, przyglądałem się waszej rodzinie. Na początku nie miałem pewności. Śledziłem Lilian, jednak dało mi to tylko tyle, że znalazłem wasze miejsce zamieszkania. To w bloku, oczywiście. Dziewczyna była ostrożna.-mówił dalej.
"Po co to robiłeś? Wystarczyłoby zajrzeć do dziennika i już masz miejsce zamieszkania ucznia."-pomyślałem.
-Teraz cały świat będzie mi wdzięczny, za oczyszczenie go z takich pomyleńców jak wasza rodzina.
-Pomyleńcem to jesteś ty.-chciałem powiedzieć, jednak wyszedł mi tylko niewyraźny bełkot.
-Przepraszam, gdzież moje maniery.-powiedział sarkastycznie Lucjan, podchodząc i wyszarpując knebel z moich ust.-Co chciałeś powiedzieć?
-Złapałeś mnie. Zamknąłeś nie wiadomo gdzie. Na co ci to? Co chcesz tym osiągnąć?-zapytałem, chociaż sprawa wyglądała poważnie. Znał adres willi. Mógł tam nasłać policję, albo wspólników, o ile jakichś ma.
-To już tylko i wyłącznie moja sprawa. Ale nie martw się. Świat dowie się o waszym istnieniu. Zamkniemy was wszystkich w specjalnym zakładzie. Każdy będzie mógł tam przyjść i przekonać się na własne oczy.
-Że mną zrób co ci się podoba. Ale nie waż się tknąć mojej rodziny. I przyjaciół.-ostrzegłem go.
-Cóż. Czyli na pierwszym miejscu stawiasz dobro rodziny. Chciałbyś ich zobaczyć? To da się zrobić. Ich pierwszych tu przyprowadzimy.-powiedział nauczyciel, po czym wyszedł, wracając po chwili z metalowym kółkiem, łańcuchem i sznurem. Miał że sobą także kilka narzędzi.
Nie odzywając się ani słowem, zaczął przybijać kółko do ściany. Gdy skończył, zastąpił sznur na moich nogach łańcuchem. Zapiął go na kilka kłódek, klucze wieszając na szyi.
Ręce również skrępował, jednak miałem możliwość w miarę swobodnie się poruszać.
Po skończeniu tej czynności, powiedział:
-Nie próbuj żadnych sztuczek. Pamiętaj, znam miejsce waszego zamieszkania, mam w garści twoją rodzinę.
-Trzymaj się od nich z daleka!-krzyknąłem.
Nic nie mogłem zrobić. Bałem się o swoich bliskich. Tak jak powiedział, ma nas w garści.
W końcu wyszedł, zamykając drzwi na klucz. Przez szparyw ścianach, próbowałem zorientować się, gdzie jestem. Na próżno. Nie znałem tej okolicy. Wszystko zarośnięte krzakami i zawalone śmieciami. Obskurne, walące się altany. Pozostaje mi tylko czekać i mieć nadzieję, że to tylko straszny koszmar.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro