15.
-Bo...ja...bo...my...-jąkałam się.-Czy możemy przejść do Twojego gabinetu? Razem z wujkiem Offenderem?-odzyskałam rezon.
Bez słowa ruszyliśmy w tamtym kierunku. Razem z wymienionymi osobami, weszła z nami jeszcze Psycho, Offender wezwał też Candy Popa.
"A więc słucham. Co macie mi do powiedzenia?"-rozległo się w naszych głowach.
Postanowiłam nie owijać w bawełnę, chociaż dziadek nie mógł czytać w moich myślach. Coś jednak odziedziczyłam po mamie.
Opowiedziałam o zniknięciu taty, rozmowie telefonicznej Clockwork, wyjaśniając też domniemany udział w tym wszystkim mojego nauczyciela fizyki.
"Racja...Od jakiegoś czasu, Ticci Toby jest jakiś dziwny. Od wyjazdu nie mogę też się z nim porozumieć..."-przerwało mu nagłe wtargnięcie mamy. Była zdenerwowana.
-Dziewczyny i Candy, proszę was, wyjdźcie na chwilkę, muszę porozmawiać z ojcem.-powiedziała.
Popatrzyliśmy na dziadka zdezorientowani.
Kiwnął głową potakująco. Czyli nie dostaniemy kary.
Wyszliśmy z gabinetu. Zbliżało się popołudnie, musiałam spakować swoje rzeczy, zapewne niedługo pojedziemy do domu.
CATHERINE
-Musimy porozmawiać.-powiedziałam, gdy młodzi wyszli z gabinetu.-Od jakiegoś czasu, Toby dziwnie się zachowuje, a wczoraj zniknął, nikomu nic nie mówiąc. Wiesz coś o tym?
"Dopiero się dowiedziałem od Lilian."
Po czym opowiedział mi, na czym i dlaczego przyłapał Lily i resztę.
Westchnęłam tylko ciężko, po czym machnęłam ręką.
-No to co robimy? Znam swojego męża na tyle, by wiedzieć, że nie spiskuje przeciwko swoim. To nie w jego stylu. Mam nadzieję...
"Właśnie przed takimi zdarzeniami chciałem cię uchronić. Ty jednak byłaś nieugięta, postawiłaś na swoim. Więc teraz musisz być silna i przetrwać tą burzę."
-Zgadzam się że Slenderem.-powiedział Off, który do tej pory nie udzielał się w rozmowie.
-No to co robimy?-zapytałam.
"Na razie jedźcie do domu. Jak tylko coś wymyślę, dam wam znać."
Wyszłam z gabinetu. Lily i Matylda były gotowe do wyjazdu. Odwiozłam tę drugą do domu, po czym, razem z Lily, pojechałyśmy do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro