12
Niestety, nic nie znaleźliśmy. Zaczynało się ściemniać, więc wracaliśmy do domu. Po drodze spotkaliśmy Clockwork.
-Cześć, Nati! Gdzie się wybierasz? -zapytałam.
-Co Cię to obchodzi? A poza tym, jestem Clockwork.
Po czym odeszła do swoich spraw.
-Patrzcie.-szepnęła Matylda.-Idzie w kierunku miejsca zbrodni. To podejrzana sprawa...
-Nie chcę być niegrzeczna, ale Ty wszędzie widzisz "podejrzane sprawy".-przypomniałam przyjaciółce.
-Ale to prawda.-przerwał nam Laughing Jack.-Czegoś tam szuka.
Schowaliśmy się za załomem stajni. Z ukrycia obserwowaliśmy naszą "podejrzaną". W pewnym momencie wyciągnęła telefon i przez chwilę z kimś rozmawiała.
-Matylda miała rację. To naprawdę jest podejrzane.-stwierdził Helen.
-Dzięki za uznanie^^-powiedziała dziewczyna.
W końcu Clocky sobie poszła, a my wróciliśmy do domu.
-No gdzież on się podział! Nie odbiera telefonu, nic nie powiedział...ahhh ci faceci!-mama była wściekła.
Z tego wszystkiego musieliśmy dziś sami gotować kolację.
-Wszczynamy śledztwo?-Matylda była w swoim żywiole. Od jakiegoś czasu interesuje ją kryminalistyka.
-Możnaby trochę powęszyć w okolicy. I tak nie ma nic ciekawego do roboty. Slender nie pozwolił za bardzo "rozrabiać".-przyznała Psycho.
-Zróbmy głosowanie.-zaproponował L.J.-Kto jest za, niech podniesie rękę.
Wszyscy, oprócz mnie, unieśli ręce do góry.
-Ok...niech wam będzie. No to co robimy?
-Słuchajcie...plan jest taki...-zaczęła Matylda, konspiracyjnym szeptem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro