Nazywam się Lily Rogers. Jestem córką Catherine White (kocham to nazwisko. Pojawia się też w innej książce. Czyli w zasadzie trzech.) i Toby'ego Erina Rogers'a, znanego wszystkim jako Ticci Toby. Moim dziadkiem jest Slenderman. Reszta Creepypast jest moją "przyszywaną" rodziną. Kocham ich ponad wszystko, ale... No właśnie. Ja i moja matka różnimy się jak ogień i woda. Ona kochała życie w rezydencji i wszystkim co z nią związane. Zajmowała się stadniną i prowadzeniem domu. Mi też to nie przeszkadzało, do momentu, gdy w wieku pięciu lat zostałam wysłana do przedszkola. Tam poznałam "zwykłe" dzieci i ich rodziny. Utożsamiałam się bardziej z nimi niż moją rodziną. W przeciwieństwie do mamy nie miałam żadnych nadnaturalnych mocy. Byłam zwykłym dzieckiem. Często się buntowałam, byłam smutna, płakałam... Dla mojego dobra, razem z rodzicami przeprowadziliśmy się na drugi koniec miasta. W niedalekim sąsiedztwie poznałam dziewczynkę w moim wieku. Miała na imię Matylda. Zaprzyjaźniłam się z nią i spędzałyśmy razem każdą wolną chwilę. Takie życie podobało mi się o wiele bardziej niż w rezydencji. Moi przyjaciele z rezydencji (ci młodsi oczywiście) mieli indywidualnych nauczycieli, którzy mieszkali w posiadłości, a jak trzeba było ich zmienić, dziadek Slender po prostu kasował im pamięć. Mamie z początku było ciężko, przyzwyczaiła się po jakimś czasie. Do pracy dojeżdżała, co dwa tygodnie spędzaliśmy w rezydencji weekendy, święta itp. oczywiście też. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy miałam szesnaście lat...

Znów próbuję napisać kontynuację "Odnaleźć drogę". Będzie to coś innego niż pisane wcześniej "Chcę normalnie żyć!", która usunęła mi się przy dodawaniu rozdziału. Nietypowy (mam nadzieję) fanfiction, z udziałem Creepypast i moich wymyślonych bohaterów. Będzie tam też trochę magii i nadprzyrodzonych mocy. W książce wystąpi też, jako Matylda EmbroideryMaiden

Swoje wtrącenia będę zapisywać w pogrubionym nawiasie. W "normalnym", wtrącenia bohaterów.