Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#7. Zrobimy z ciebie zdzirę.

Następnego ranka, o godzinie ósmej, Jackson wszedł do pokoju Ranve i Hailey. Zastał ich śpiących po swoich stronach łóżka. W powietrzu wyczuł zapach marihuany, co go nie zdziwiło. Wiedział, że Ranve lubi czasem zapalić. Postanowił ich nie budzić i wyszedł. 

Hailey otworzyła oczy nieco przed dziewiątą rano. Słońce przebijało się przez zasłony zwiastując kolejny ciepły, jesienny dzień. Dziewczyna miała ochotę wyjść na zewnątrz, wciągnąć zapach jesieni do płuc i poczuć wiatr na skórze. Tymczasem spojrzała w bok, gdzie Ranve jeszcze spał odwrócony do niej twarzą. Oddychał bardzo spokojnie i zabawnie marszczył brwi. Tak, jakby coś mu się śniło. 

Nie chcąc go obudzić, Hailey zeszła ostrożnie z łóżka, zgarnęła swoje leginsy w drodze do wyjścia i porwała mu bluzę z szafy. Odświeżyła się pod prysznicem i przebrała w czyste ubrania. Kiedy zeszła do kuchni, Jackson pił kawę pisząc z kimś przez telefon, a Harry oglądał telewizję śniadaniową. 

- Jestem głodna - stanęła przy Jacksonie, który spojrzał na nią, a raczej zlustrował ją od góry do dołu.

- Tam jest lodówka. 

Bez słowa otworzyła ją. Nie było tam cudów, ale wyciągnęła dwa jajka i bekon. Usmażyła to na patelni. Gdy Ranve zszedł po schodach ziewając, jeszcze zaspany, zaciągnął się zapachem śniadania.

- Co tam pachnie?

- Jajecznica z bekonem - powiedziała dziewczyna, a potem wzięła jeszcze kęs.

- Też chcę - podszedł do ekspresu, żeby zrobić sobie kawę.

- Zrobię ci - zaoferowała od razu wstając i poszła do lodówki po składniki. Jackson uniósł na nią wzrok z nad telefonu. 

- Dzięki. Chcesz kawę? - zapytał blondyn, na co dziewczyna przytaknęła, więc dołożył drugi kubek pod ekspres. 

Jackson spojrzał na niego zabójczym wzrokiem.

- Tobie się coś nie pojebało? - zapytał pretensjonalnie. Ranve uniósł brew. - Porwałem ją, nie po to, żebyś jej robił kawusię z rana.

Hailey zawstydzona patrzyła na tą scenę. Myślała, że zaraz wywiąże się kłótnia, ale Ranve kliknął przycisk "start" na ekspresie i nic nie powiedział. Po prostu oparł się o blat czekając na kawę. Jackson jeszcze chwilę na niego patrzył, po czym wstał, ubrał się i wyszedł. 

Harry spojrzał przez swoje ramię na Ranve i Hailey. 

- Idzie wam kopać grób - prychnął. 

- Niech idzie, będzie miał zajęcie - powiedział blondyn, po czym spojrzał na Hailey. - No rób, bo jestem głodny - podał jej kubek z kawą.

Później, gdy Harry, Ranve i Hailey siedzieli oglądając telewizję, Jackson wrócił. Rzucił tylko spojrzenie na całą trójkę, po czym zatrzymał wzrok na dziewczynie. 

- Chodź.

Udał się na górę nie czekając na nią. Spojrzała na Ranve, a on przewrócił oczami i skinął głową, aby lepiej za nim poszła. Zrobiła to. Chłopak czekał na nią w swoim pokoju, który dzielił z Harrym. Miał w rękach papierową siatkę.

- Ubierz to - rzucił jej to, co było w siatce. 

Okazało się, że to cekinowa, srebrna sukienka na ramiączkach. Hailey uniosła brwi w zdziwieniu i spojrzała na Jacksona. Wyglądał, jakby czekał, więc bez ociągania się zdjęła swoje ubrania. Drzwi do pokoju były otwarte, więc przesunęła się bardziej w kąt. Założyła sukienkę. Była luźna, miała prosty, lejący się krój i sięgała jej nieco ponad połowę uda. 

- Ładna - skomentowała widząc siebie w lustrze przy łóżku. 

- Jeszcze to - podał dziewczynie czarne szpilki.

Ubrała je, co natychmiast dodało jej seksapilu. Mimo zmęczenia na twarzy wyglądała obłędnie. Jackson skinął głową patrząc na odbicie w lustrze. 

- Dobrze. Świetnie.

Hailey spojrzała na niego, kiedy wyciągnął telefon. Zrobił jej zdjęcie, a flesz trochę ją oślepił. Zamrugała. 

- Po co to?

Nie odpowiedział jej na pytanie,  za co kazał zdjąć ubrania i wpakować w siatkę. Zrobiła to i wróciła na dół, tak, jak on. Ranve zerknął na zdezorientowaną dziewczynę. Posłała mu pytające spojrzenie, ale odwrócił wzrok. Patrzył w ekran telewizora, ale ona widziała, że nad czymś się zastanawia. 

Cały dzień minął dosyć nudno. Blondynka oglądała telewizję, rozmawiała chwilę z Harrym, ale musiał wyjść do sklepu, potem z nudów posprzątała w sypialni swojej i Ranve. I tak przyszła godzina szesnasta, kiedy Jackson wszedł do pokoju, kazał się jej umyć i przebrać w sukienkę, a potem wyszli. 

Najgorsze dla niej było to, że tylko ona i Jackson wsiedli do samochodu. Harry i Ranve zostali w domu. Stres uderzył jej do głowy, bo nie wiedziała gdzie Jackson ją zawiezie. Nie czuła się przy nim tak komfortowo jak przy Ranve. Nawet w otoczeniu Harry'ego zaczynała się czuć akceptowana. Za to Jackson widział w niej tylko pieniądz, który trzeba utrzymać przy życiu. Wiedziała o tym. 

Całą kilkunastominutową drogę nie odezwała się słowem. Z resztą on też nie. Kiedy zobaczyła, że Jackson zaparkował pod klubem nocnym, nad którego wejściem jarzył się neon "Go-Go", wiedziała, że to ten moment, w którym wszystko się okaże. 

Wysiadła z auta po tym, jak zrobił to Jackson. Nigdy w życiu nie przejeżdżała nawet obok takiego klubu, tym bardziej nie miała pojęcia jak jest w środku. Przy wejściu ochroniarz spojrzał na Jacksona i już wiedział, że ma go wpuścić. Gdy weszli, w nos dziewczyny uderzył silny zapach kobiecych i męskich perfum zmieszanych ze sobą. W klubie było mnóstwo ludzi, w większości facetów. Kobiety chodziły tam w kusych strojach lub bieliźnie, podawały drinki, tańczyły na stołach i rurach. 

Serce biło jej poza pierś, gdy na to patrzyła. Pomyślała, że nie chce być jedną z nich. Przez sekundę chciała odwrócić się i uciec. Ale sam wzrok Jacksona ją sparaliżował. Poszła za nim grzecznie jak trusia. Weszli do pomieszczenia, na którego drzwiach widniał napis "tylko dla personelu". 

Wewnątrz znajdowała się garderoba ze stanowiskami do makijażu. Kilkanaście dziewcząt przygotowywało się tam do pracy lub zmywało makijaż. Jackson przekazał blondynkę w ręce około trzydziestoletniej, czarnowłosej kobiety, która posadziła Hailey na krześle przed lustrem i spojrzała na jej twarz w odbiciu.

- Wyglądasz jak dziewica - skomentowała z rosyjskim akcentem. - Ale nie martw się. Zrobimy z ciebie zdzirę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro